Rządowi udało się skłócić naród, podzielić go, nastawić przeciwko sobie. Dodali parę nowych paragrafów, które uważają za prawo. Jak parę linijek, kilka zdań może stanowić o prawie? Prawo musi być przyjęte przez cały naród. A czym jest naród? Czy nie jest zbiorem indywidualnych jednostek, które zgadzają się z pewnymi normami, statutami, celami dotyczącymi wszystkich w obrębie danego zbioru? Jeśli jednostki wyrażają swoje zdanie, swój sprzeciw, to znaczy że prawo nie jest wyrazem narodu, jednostek, lecz jest wymysłem małych grup interesu oderwanych od narodu. W takim przypadku nie mamy do czynienia z prawem, a z samowolą, która chce ukryć się pod płaszczem prawa, porządku, ustaw, czyli dyrektyw, dekalogów, ram.
Pierwszą reakcją „wrażliwie rządzących”, czyli tych, którzy dostali mandat zarządzania, jest słuchanie. Bez nakazywania, zmuszania, podejmowania decyzji bez konsultacji z tymi, którzy ich wybrali. Sokrates mówił: „Demokracja nie jest dla ludzi”. On wiedział, że po obu stronach: wybranych i wybierających zdarzają się niedomagania, słabość, lenistwo, pycha, ego, duma, chęć kontroli, egoizm, bezmyślność. Wszystko to ludzkie słabości. Na całe szczęście te cechy zastępuje poczucie bezpieczeństwa i odpowiedzialność za siebie.
Skąd więc biorą się takie pomysły na: państwo, prawo, królów, kapłanów kierujących losem innych? Czy historia nie pokazała, do czego zdolni są królowie, kapłani różnych wierzeń, wszelkie kasty królewskie? I co się zmieniło od tego czasu? Czy nie wycięto kiedyś szlachty, czy nie próbuje się osłabić klasy średniej, czyli klasy najbardziej sprawczej, samodzielnej? To ich biznesy są zamknięte. To oni zatrudniają. To oni są najbliżej ludzi. Nie elita, nie korporacje.
Napiszę coś również z punktu widzenia duchowego. W Europie żyje bardzo wiele starych dusz, które były królami, władcami, władcami karmicznymi, miały wysokie stanowiska; ustanawiały prawa, zduszały, niewoliły, oceniały, zamykały, podbijały, zagrabiały całe nacje, społeczności czy jednostki. Czyniły to w „białych” lub „czarnych” rękawiczkach, ideologiach, przekonaniach. Niech sobie te dusze odpowiedzą teraz: „Jak czuję się, kiedy ktoś odbiera mi wolę, kawałek po kawałku?”, „Jak czuję się z tym, że ktoś mnie do czegoś zmusza?”, „I czy moje zdanie, plany, wizje, prawa były lepsze od tych obecnie wprowadzanych?”, „Czy kiedy miałem władzę w tamtym okresie, myślałem o tych najmniejszych?”, „Co to za rodzaj karmy obecnie przeżywam (przerabiam) w Europie, w Polsce?”. Upojenie płynące z władzy i kontroli wzmacnia narcyzm. Narcyzm oddala od rzeczywistości.
Energia agresji, złości – nawet jeśli tłumiona była dekadami – nie musi i nie może być kierowana w innych ludzi, bo ona wraca i się potęguje. Każda zmiana, słowo, wyraz, nawet w formie protestu – musi opierać się na spokoju. Agresja dodaje siły, ale to spokój zwiększa potencjał umysłu i serca – pokazuje alternatywy, pozwala się kontaktować z tymi jednostkami, które oderwały się od swojego społeczeństwa i tego, co dobre, właściwe. Siła prowadzi do użycia siły, opór do powstania oporu, natomiast moc spokoju rodzi serce, daje przestrzeń do kontaktu. Niektórzy żywią się złością i będą ją wzniecać, bo tylko to rozumieją: siłę! Nie graj w cudzą grę, nie łap tej przynęty emocjonalnej i ideologicznej, nie kłóć się ze swoim bratem, rodakiem. Rozmawiaj, pokazuj, argumentuj, bo to Twoje Postawy zmienią najwięcej, Twój spokój, a nie wojna, walka i ekshibicjonizm. Masz poruszać się do przodu ze spokojem, pewnością i nie patrzeć do góry, ale przed siebie, bo przed sobą masz drugiego człowieka, takiego jak ty. Daj mu żyć.
Odpowiedzi na wpis
Na spokój przyjdzie czas.
lub
Kiedyś musiałam się zmierzyć z osobą, której życie opierało się na agresji, wzbudzaniu strachu i braku szacunku do innych ludzi. Od dziecka uczono mnie, żeby nie dawać się prowokować, tłumaczyć, wybaczyć, odpuścić. Próbowałam tego przez wiele lat. Dopiero później zrozumiałam , że nie da się wytłumaczyć czegokolwiek takiej osobie językiem, którego ona nie zna. A bez komunikacji nie ma spokoju i relacji. Czasami trzeba przemówić językiem innej osoby, wykorzystać jej sposób działania, uwolnić się, a później dać jej czas na ewentualne wyciągnięcie wniosków…
Odpowiedziałem
Opracowanie nie jest takie trudne. Pytanie: „Co mnie w nim dotknęło? Czy tylko nie do końca zrozumiany temat siły wewnętrznej i spokoju?”. Siła wewnętrzna bierze się zawsze ze spokoju wewnętrznego. Jeśli obca osoba jest w stanie mnie doprowadzić do nienawiści, furii lub jakiejkolwiek emocji, to przecież wiele mówi o mnie samym. Edward Stachura powiedział kiedyś: „Jeżeli coś dotyka cię, znaczy: dotyczy cię. Jeżeliby nie dotyczyło cię – nie dotykałoby cię, nie zrażało, nie obrażało, nie drażniło, nie kłuło, nie raniło. Jeżeli bronisz się, znaczy: czujesz się atakowany. Jeżeli czujesz się atakowany, znaczy: jesteś celnie trafiony. Miej to na uwadze”. Żyjemy w teatrze, grze, symulacji, która dotyka nas i rani z różnych stron. Gra teatralna jest dla nas jak najbardziej realna, ale wszystko, co dzieje się na zewnątrz, z boku i dotyka nas, rani, a nawet potrafi splądrować nasze wnętrze, nie dzieje się dlatego, że jest to potęga, potworna siła lub boskie prawo, nakaz. Dzieje się to dlatego, bo wewnętrznie (podświadomie lub na poziomie subtelnym) się z tym identyfikujemy i dajemy na to zgodę. Zgoda na istnienie i zaistnienie jest w nas i to my swoim zachowaniem podtrzymujemy te stany i postawy przy życiu.
To nie druga osoba musi coś zrobić i to nie my musimy się z nią komunikować, bo inaczej nie poczujemy spokoju. Od nas się zaczyna, od naszego wnętrza, to w nas ma być, choćby małe ziarenko. Niestety, kiedy tracimy spokój, harmonię, to prawie zawsze zaczynamy przerzucać siłę sprawczą na drugą stronę (osobę), np. „On musi zrobić… żebym ja…”, „On musi przeprosić, bym ja..”, „On musi odejść, bo inaczej ja tego nie zrobię”. Jednak, gdy posiadamy zrozumienie wewnętrzne i spokój, jaki z tego płynie, wtedy idziemy w świat: zmieniamy, informujemy, protestujemy, wymagamy. Ma to wszystko zupełnie inną energię i oddźwięk, bo znamy swoją potęgę. I sam fakt nacisku zewnętrznego, ataku, szantażu, obostrzeń, bzdurnych praw, psychopatycznych rządzących nie dotyka tak ani nie rani, nie reagujemy emocjonalnie, bo nie zahacza to o nasze stare postawy, traumatyczne historie, odciśnięte archetypy, do których bezwiednie i bezwolnie, bo nieświadomie się odnosimy. Tak jak mechanizm superego pilnuje starego idealnego porządku. Idealnego na czyją miarę?
Wyjść poza nienawiść
Z drugiej strony, tak jak pokazał Naruto w anime Naruto, inny antybohater zniszczył całą jego wioskę, a on podszedł do niego i przerwał łańcuch nienawiści. Powiedział: „Kiedy to się skończy?”, „Ile jeszcze będziemy się zabijać?”. Naruto stracił przed momentem wszystkich swoich bliskich, cały jego dom został zniszczony, a on podszedł do oprawcy i zmienił jego postawę. Jak? Wysłuchał jego historii i później sam przedstawił swoją. Czy nie jesteśmy wszyscy swoimi historiami opartymi na traumach, bólu, strachu, pokrzywdzeniu, niezrozumieniu, odrzuceniu, ale i przecież sukcesach, radości, miłości? Pokonanie Arymana, Lucyfera polega nie na kasacji (teraz to już i tak nie ma znaczenia), bo ich odłamki, ziarna są w całych połaciach wszechświatów, gron dusz, w ludziach, kulturach, wierzeniach. Tylko na komunikacji emocji przez ich ofiary: na wyrażeniu i wysłuchaniu. Ludzie nie rozmawiają ze sobą, jedynie lub aż krzyczą na siebie, atakują (a więc: czyja siła, tego władza) lub argumentami swoich butów i odbioru rzeczywistości przekonują tych, którzy nie potrafią i nie umieją argumentować, obstać przy swoim. Kiedy rozmawiamy z poziomu agresji, to zniżamy się do poziomu agresora, czyli gramy w jego grę i to zawsze na jego warunkach.
Jedną sprawą jest wykorzystanie gniewu do wyjścia z zastoju, przełamania impasu, a drugą świadome kierowanie własnych frustracji życiowych na zewnątrz. Tak się stało w USA podczas ruchu BLM. Trzeba zrozumieć, co daje spokój, czym jest siła wewnętrzna i jak kierować taką siłę, takie postawy w świat. Napisałem w „Bądź zawsze sobą” rozdział o „Sile płynącej z wrażliwości”. Ten świat nauczył, że agresja ma moc. Agresja to bardzo niska częstotliwość i bardzo szybko opada do zera, trzeba cały czas dokładać. A skąd ludzie czerpią moc? Podkładem jest DDA, syndrom ofiary, krzywda, ból; ludzie opowiadają sobie przeszłe historie, relacje, zmieniając ich przebieg, znaczenie, odbiór, koloryzując zawsze na swoją korzyść. Czemu to robią? Bo gdyby tak nie robili, to rzeczywistość czy fakty szybko by ich „dopadły” i musieliby się skonfrontować ze sobą i z tym, co tak naprawdę zaszło i jak sami zachowali się w danej sytuacji. Jak ludzie mają uwolnić takie postawy, działania, kiedy stale czerpią korzyści z zaprzeczeń, kłótni, walk, agresji, oczerniania (patrz mój artykuł: „O krzywdzie, zranieniu, emocjach i totalnej akceptacji”). To paliwo jest do całkowitej zmiany, bo kiedy mamy spokój wewnętrzny, to również poczucie bezpieczeństwa, a więc siłę do działania. Siłę płynącą nie z odrzucenia rodziców, braku miłości, DDA, ale siłę, która zawiera akceptację. Wielu jest zwolenników biernej akceptacji, to znaczy mówią: „Akceptuję wszystko”. Mylą oni niebezpieczny idealizm, infantylizm z akceptacją do nieranienia siebie. Akceptacja i siła wewnętrzna niesie w sobie zgodę do wyrażania siebie, własnych poglądów i do ich realizacji oraz egzekwowania. Niestety takich postaw nie uczy się w domu, w szkole, ponieważ cały czas słyszymy: musisz być tym, robić tak, dopasuj się, siedź cicho, nie krzycz, nie dostaniesz, nie ma dla ciebie, Bóg od ciebie chce itd. Mamy okazję nauczyć się zamieniać stare wyuczone reakcje na bardziej praktyczne odpowiedzi. Można zacząć od tego: „Kiedy mam spokój, czuję serce, a kiedy czuję serce, odczuwam swoją przestrzeń jako niezagrożoną. Z taką postawą mogę maszerować, rozmawiać, negocjować, protestować, artykułować”.
Ludzie nauczyli się uwalniać od oprawcy, stosując jego techniki, ale to prowadzi do tego, co widzieliśmy w filmach „The Hunger Games”, gdzie jeden oprawca zajmuje miejsce drugiego, ofiara zamienia się rolą z katem. Spokój wewnętrzny nie jest siłą bierną. Zresztą to jest droga do wyjścia z dualizmu, yin-yang, kata i ofiary, białego i czarnego. Widać, że te drzwi nie są zbyt szerokie. Może warto się nauczyć tej drogi środka – jak to nazywam i jaką przedstawiam od ponad dekady. Więcej o zamianie ról napisałem w opracowaniach „Yin-yang, archetyp pramatki”.
Dokładnie tak. Chodzi mi właśnie o te etapy, które pomagają to rozeznanie i spokój znaleźć. Często, zanim nadejdzie ten moment, odczuwa się po prostu bezsilność, następnie bunt i dopiero dalej zrozumienie. I zdecydowanie każdy tak naprawdę pragnie tego wysłuchania.
Tak. Niestety bunt, kiedy przynosi oczekiwane rezultaty, staje się nagrodą, która dalej wzmacnia to działanie. Później nie szukamy alternatyw, bo spokój wewnętrzny, siła wewnętrzna ma w sobie wybaczenie i zrozumienie dla oprawcy, wybaczenie i zrozumienie dla siebie samego z pozycji ofiary i kata, niewolnika i władcy oraz miłość dla obu tych stanów. Jednak nie jest to miłość idylliczna, romantyczna, cierpiętnicza, nawet nie miłość bezwarunkowa, ale miłość osobowa. Dać sobie miłość, czyli bez oszukiwania siebie, bez koloryzowania swoich zachowań z przeszłości, bez przerzucania na kogoś i w zgodzie dla swoich potrzeb, nie jest łatwe, szczególnie, jeśli nasze wrażliwe cząstki zostały zniszczone i zabarykadowane przez psychopatów, socjopatów, narcyzów, manipulatorów i wszelkie techniki ich działań. Ale cokolwiek się stało i dzieje – oni, coś z zewnątrz nie zajmuje pozycji ponad siłę naszego wnętrza, woli, serca. Trzeba przyjąć to, co zostało zdeptane, stłumione, zgaszone, i pokazać jeszcze raz światu – tym razem bez wewnętrznej zgody na pomiatanie tym, czyli sobą.
Zakończę ten wpis słowami mojego ulubionego kapitana. „Star Trek: Następne Pokolenie”.
„Picard: Zastanawiałem się ostatnio nad sensem sprawiedliwości. Mówię to do wszystkich istot, które mnie słyszą. Nie ma sprawiedliwości, jeśli prawo ogranicza się do absolutów. Samo życie jest przykładem na wyjątek od reguły.
Ryker: Od kiedy sprawiedliwość można zdefiniować prostymi zasadami?”.
Nikodem Marszałek
październik 2020
PS.
Opracowania powiązane
Kulturowe dzieje – tolerancja i narodowe postawy