W opracowaniu Manipulacje w terapii i rozwiązywanie konfliktów pary wspomniałem o wpływie obcej osoby na komunikację. W komentarzach pojawiły się takie myśli, cytuję: „Przyszło mi do głowy, że ta terapeutka jak powiedziała, że ratuje kobiety od takich jak Ty (wiem, że to nie chodziło o Ciebie, tylko o projekcje dziewczyny, która miała związek z jej dziadkiem), to przeniosła na Waszą sytuację swoje życie; może jakaś kobieta z jej życia, najczęściej jest to matka, mogła zmagać się z czymś podobnym. Spotkałam się z opinią, że każdy terapeuta, zwłaszcza w dziedzinie psycholigii (literówka niezamierzona, ale chyba pasuje), potrzebuje przepracować swoją wewnętrzną potrzebę «uratowania» któregoś z rodziców, a którego projektuje na pacjentów”.
Odpowiedziałem: „Najtrudniejsze dla mnie – i nie wiem, czy nie dotyczy to całego mojego życia – było wybaczenie tej pani, która podaje się za terapeutkę, ale też zrozumienie dogłębnie intencji partnerki do znalezienia takiej, a nie innej terapeutki, bo jednak znajdujemy to, czego szukamy podświadomie”. Całe jej techniki budowania zaufania, powrotu do przeszłości, pomocy, dawanie lektur, otwieranie serca, wspieranie, tłumaczenie, naprowadzanie; wiele płaczu, bólu i radości – fantastycznie, na tym przecież polega praca nad sobą. Jednocześnie – i to jest ten trudniejszy element – fałszywe sugestie, namawianie do konfrontacji w miejsce ludzkiej rozmowy, namawianie do zachowań patologicznych, bo łamiących dynamikę relacji (uczuć drugiej osoby), tłumaczenie zachowań toksycznych i dawanie na nie przyzwolenia w ramach dziwnie rozumianej wolności. Ja odbiłem stosowany przez panią gaslighting, bo znam siebie samego. Byłem z partnerką (niby tylko dwa miesiące), która wmawiała mi, że białe jest czarne, a czarne jest białe (dosłownie). Przeżyłem długoletnią przemoc psychiczną narcyza z kilkoma krokodylami subtelnymi, doświadczyłem manipulujących partnerek. Ja to po prostu przeżyłem na własnej skórze. Dodatkowo miałem możliwość zetknięcia się z historiami ludzi, z którymi pracowałem przez lata, ich opowieściami, skutkami stosowania różnych metod, technik czy nurtów, i mówię tu nie tylko o metodach duchowych. Czasami historie tych ludzi były zatrważające. Przestałem w pewnym momencie opisywać konkretne metody czy stosowane przez ich nauczycieli (propagatorów) techniki, ponieważ poprosili mnie o to moi bracia, mówiąc: «Nikodem, nie wkładaj znowu kija w mrowisko». Ale co trzecia moja sesja dotyczy naprawiania skutków po działaniu jakiegoś człowieka i jego techniki, metod, wpływu energetycznego. Tak na dobrą sprawę to od czternastu lat zajmuję się różnymi manipulacjami. Dlatego rozumiem osoby, które przeszły przez sekty, pranie mózgu, narcystycznych guru, nauczycieli new age, oświeconych po inicjacjach wschodnich, kontakt z zaburzonymi jednostkami, bo sam to wszystko przeszedłem.
Jednak proszę się postawić w pozycji drugiej osoby, która szuka pomocy, terapii, rozwoju, ale nie wie, że jest poddana niezdrowej terapii, jest przy zaburzonym terapeucie z własnymi celami i projekcjami. To wcale nie jest takie proste, kiedy została zbudowana więź, bliskość, pewien rodzaj przyjaźni. Większość osób nie wie, jak taka praca ma przebiegać; po prostu traktują pewne zachowania jako normalne. Brakuje również świadomości u osób zgłaszających się na terapię, że mają do czynienia z drugim człowiekiem, który – podobnie jak oni – może być zaburzony i często swoje własne nieprzepracowane wzorce rzutować na nich samych. Postawa, w której mówi się, że kulawy prowadzi ślepego, jest całkiem zdrowa, ale dla wielu jest ona przerażająca, bo my podświadomie szukamy osób, na których możemy się oprzeć, które są autorytetami, specjalistami w swoich dziedzinach. Co zrobić w takiej sytuacji? Przede wszystkim nie rzucać wszystkiego na rzecz myśli i osądów drugiego człowieka, trzymać swoje granice, ufać swojej intuicji, przeczuciom, wsłuchiwać się w swój lęk – skąd on pochodzi, z czego jest zrodzony? Podczas własnego rozwoju nie zawieszamy się na drugiej stronie. Odróżniamy sugestie od wartościowych pytań, narzucone interpretacje od wolnej, niezaburzonej przestrzeni swoich przemyśleń, które zostały uruchomione przez pytania, konfrontacje z samym sobą.
A to tak niby…
Przedstawiłem swojej partnerce historię chłopaka, z którym pracowałem podczas konsultacji. Poszedł on do nauczyciela duchowego (w naszym kraju) i został przez niego nazwany „szpiegiem” innego człowieka (konkurencji). Chłopak nie miał wcześniej nic wspólnego z żadnym z innych nauczycieli. Zadałem sobie podczas konsultacji pytanie: „Dlaczego ten człowiek (pierwszy nauczyciel) tak zareagował?”. Po chwili namysłu i sprawdzeniu energii doszedłem do wniosku, że chłopak mógł zostać tak potraktowany przez podobieństwo własnych energii do energii tego innego człowieka. Dziewczyna opisała tę sytuację swojej „terapeutce” i usłyszała od niej: „Całkiem normalne, że osoba została uznana za szpiega”. Zapaliła mi się czerwona lampka i zadałem sobie pytanie: „W jaki sposób ta terapeutka połączyła jedno z drugim, czyli przyznała rację «pierwszemu nauczycielowi» i zgodziła się na nazwanie osoby postronnej szpiegiem?”. Nie miało to żadnej podbudowy energetycznej (dla niej) i logicznej. Miałem w głowie zapaloną lampkę, ale brakowało głębszego zrozumienia. Dopiero podczas swojej rozmowy na temat relacji z panią (Od zakochania do dorosłej miłości) usłyszałem, że raczej podczas terapii nie burzy się diagnozy autorytetu ani go nie podważa, żeby nie stracić własnego. Odparłem: „No, ja robię odwrotnie”. Dalej usłyszałem: „Nie powinno się wchodzić w polemikę i interpretacje innych, tylko skupiać na odczuciach klienta dotyczących danej sytuacji”. Nie wspomniałem, ale człowiek, który nadał łatę szpiega chłopakowi, nadal działa i robi tak z innymi: „Ty masz obciążenia kapłana egipskiego / kapłanki egipskiej, ty mordowałeś, trzeba temu zaradzić; twoja dusza zrezygnowała z ciebie; jesteś odpowiedzialny za…”. Byłem przekonany, że tylko w temacie duchowości istnieją tak jawne manipulacje, nadinterpretacje, działania magiczne, wzbudzanie poczucia winy, uzależnianie od cudzego wglądu (interpretacji). Przykład historii kogoś mi tak bliskiego rozproszył mój idealizm i otworzył zupełnie nowe pole do badań; bo już nie tylko temat duchowo-ezoteryczny, ale też ten najbardziej podstawowy, fizyczny, akademicki. Zawsze lubiłem środowisko psychoterapeutyczne, ponieważ nigdy wcześniej nie spotkałem się w nim z działaniami magicznymi, duchowymi i ezoterycznymi czy negatywnymi wpływami tworzących go dusz na działania osobowości (człowieka). Natomiast w przypadku osób parających się duchowością, ezoteryką ten wpływ jest nagminny.
Wspomnę o jeszcze jednej rzeczy poruszonej w poprzedniej części opracowania, cytuję: „(…) w tym dniu miała spotkanie z terapeutką, która, jak się później dowiedziałem, powiedziała: «O, zobacz, jaka jesteś szczęśliwa. Wystarczy, że nie ma twojego partnera. Promieniejesz»”. Jak wyglądałoby zakomunikowanie takiej treści w zdrowej terapii? Po konsultacji z dwoma innymi terapeutami (tego samego nurtu) dowiedziałem się, że jest to narzucenie swojego obrazu, sugestii, sympatyzowanie z klientem i potraktowanie go jak dziecka. Jeśli chce się uwypuklić stan emocjonalny klienta, zwraca się na niego uwagę przez pytania, np. „Jak się czujesz, kiedy nie ma partnera obok ciebie?”; a najlepiej bez budowania połączeń, nie stosując skojarzeń ani nie narzucając pytaniem odpowiedzi: „Jak się dzisiaj czujesz?”, „Zauważyłaś jakąś zmianę w sobie?”. Tutaj została rzucona sugestia, interpretacja, odczucie. Klient nie jest oddzielony od terapeuty, bo stał się jego przedłużeniem, realizacją ukrytych fantazji.
Dlaczego napisałem te dwa ostatnie akapity w ten sposób? Pokazałem pewien sposób myślenia. Praca nad sobą lub z innym człowiekiem zawsze polega na zadawaniu mu pytań oraz próbie zrozumienia tego, jak myśli druga strona. Bez pytań nie ma odpowiedzi, bez odpowiedzi nie ma uświadomienia, a to prowadzi do braku uruchomionego procesu samoanalizy, głębszego wejścia w siebie samego. Terapeuta jest od obserwacji i zadawania pytań. Mamy wskazywać, pokazywać, uwypuklać, ale nigdy nie wkładać swoich przemyśleń, interpretacji w głowę drugiej osoby. Nie wkładać swojego w cudze – to jest szalenie trudne. Mnie zrozumienie tego zajęło bardzo wiele czasu. Dodatkowo wszelkie umiejętności „jasnowidzące” czy „jasnoczujące” mają tylko pomagać w ocenie zaburzenia, reakcji mechanizmów obronnych. Napisałem w książce Dbaj o siebie rozdział Nerwica w sesji, czyli jak psychologia i duchowość w jednym łóżku spały. Bez połączenia metod typowo „psychologicznych” z metodami typowo „duchowymi” czegoś brakuje, jakby te dwa nurty zostały celowo oddzielone od siebie. Duch został oddzielony od materii, a przecież materia bez ducha jest martwa. W obu środowiskach są niesamowite odkrycia i możliwości, utalentowani ludzie.
Zdrowa terapia – przykłady
Zamieszczę kilka krótkich przykładów amerykańskiego psychoterapeuty, które nie zawierają w sobie sugestii i przeniesień własnego odbioru rzeczywistości, nie jest w nich rzutowane „swoje” na „cudze”. Książkę Współtworzenie zmiany dostałem od mamy byłej partnerki, która jest psychologiem. Nie wiem, czy ten prezent był jakimś znakiem, czy jej podświadomym przeczuciem, pochodzącym z przyszłości. Przykłady doskonale pokazują kunszt terapeutyczny, jakiego życzę każdemu pomagającemu drugiej istocie. Dzięki tym przykładom pewnie inaczej zostaną odebrane moje sesje zamieszczone (nielicznie) na stronie, ponieważ stosuję w nich bardzo podobny model.
T – terapeuta
P – pacjent
1.
T: Co wobec niej czujesz?
P: Chciałbym móc ci odpowiedzieć. [Mechanizm obronny: bezradność].
T: Co możemy z tym zrobić?
P: Co?
T: Co możemy z tym zrobić? Jeśli nie jesteś w stanie mi powiedzieć, co czujesz, nie będę mógł ci pomóc. [Koszty mechanizmu obronnego]. Więc co możemy z tym zrobić? [Zablokuj bezradność, pytając, jakie stanowisko pacjent chce przyjąć względem tego mechanizmu obronnego].
P: Czy ty nie mógłbyś mi powiedzieć, co ja czuję? [Mechanizm obronny: bezradność, aby rzutować odpowiedzialność na terapeutę].
T: Ani ja, ani nikt inny nie może ci powiedzieć, co ty czujesz. Tylko ty możesz to zrobić. [Zablokuj projekcję].
P: Ale co, jeśli nie umiem powiedzieć, co czuję? [Mechanizm obronny: postawa bezradna].
T: To borykasz się z prawdziwym problemem. [Zablokuj projekcję.] Chcesz, żebym ci pomógł w kwestii uczuć, ale jeśli nie wiesz, co w tej chwili czujesz, to jasne jest, że nie będę w stanie ci w tej sprawie pomóc. [Koszty postawy pacjenta].
P: Czy ty nie powinieneś być w stanie pomóc mi zrozumieć, co czuję? [Projekcja odpowiedzialności].
T: Nie. Tylko ty czujesz to, co czujesz. [Zablokuj projekcje].
P: [Kręci się i poprawia na krześle. To oznaka nasilenia się uczucia i lęku. Kiedy pacjent pozbywa się mechanizmu obronnego, nieświadome uczucie i lęk nasilają się].
T: Jakie odczucia dostrzegasz w tej chwili w swoim ciele?
P: Czuję dyskomfort. [Lęk].
T: W jakiej okolicy ciała to odczuwasz?
P: Napięcie w plecach. [Mięśnie poprzecznie prążkowane].
T: Napięcie w plecach. To lęk. Jakie uczucie wobec mnie wywołuje cały ten lęk?
P: Nie mogę tego zrobić.
T: To nieprawda. Pokazałeś już wcześniej, że jesteś w stanie stawić czoła tym uczuciom. [Wymień przykłady]. Razem jesteśmy w stanie to zrobić, jeśli dasz sobie szansę. Czy jesteś wart tego wysiłku?
Tutaj został oddzielony pacjent od swojej bezradności. Klientowi została pokazana jego własna moc sprawcza, bo siła zmiany nie została przeniesiona na terapeutę. Pytania: „Dlaczego podtrzymujesz swoje cierpienia?”, „Dlaczego robisz sobie coś takiego?”.
Proszę sobie chwilkę przemyśleć ten pierwszy przykład i porównać go do początkowego wpisu tego opracowania. Jest dużo lżej, przyjemniej, mamy przestrzeń.
Są konflikty, których klient jest świadomy. Są jednak takie przypadki, w których konflikt jest wyparty, stworzone zostało zaprzeczenie, pacjent zrobił projekcję lub się zidentyfikował z własnym oporem. Mówimy wtedy o stopniu natężenia konfliktu. Jak mówi Jon Frederickson: „Niektórym terapeutom zdarza się odzwierciedlać konflikt, który chcą widzieć, a nie ten, którego pacjent faktycznie doświadcza. Musimy odnosić się do rzeczywistego poziomu konfliktu. Kiedy pacjent w pełni identyfikuje się z mechanizmem obronnym, nie odzwierciedlaj konfliktu, którego pacjent nie doświadcza. Wówczas dokonaj odzwierciedlenia mechanizmu obronnego. Jeśli pacjent z kolei identyfikuje się z mechanizmem obronnym częściowo, wtedy należy odzwierciedlić konflikt («Pewna część ciebie jest tutaj w pozytywnym celu, ale jednocześnie sam siebie sabotujesz. Wydajesz się być w stanie wojny z samym sobą»). Kiedy pacjent już odróżni siebie od mechanizmu obronnego, zachęcaj go, aby zwrócił się przeciwko temu mechanizmowi: «Takie niedocenianie siebie będzie jedynie podtrzymywać twoją autodestrukcję. Czemu robić sobie coś takiego?»”. To, czego ja sam doświadczyłem w ostatnim czasie, to przerzucenie cudzego problemu na mnie samego (zgodnie z moimi wzorcami bodhisattwy, kod: wina za wszystko jest zawsze we mnie). Nie nastąpiło, jak pokazał Jon, oddzielenie konfliktu i rozwiązanie go w sobie samym; nastąpiło pozbycie i przerzucenie.
2.
P: Chcę być blisko z ludźmi, ale tak się nie dzieje. Nie wiem, dlaczego. [Wypowiedzenie z lekceważącym wzruszeniem ramion. Pacjentka chce bliskości, ale nie jest świadoma swoich mechanizmów obronnych].
T: Chcesz być z ludźmi blisko, ale nie wiesz, jak to robisz, że się nie udaje. [Dokonaj odzwierciedlenia konfliktu]. Ale być może dla ciebie nie stanowi to problemu. [Dokonaj odzwierciadlenia współbrzmienia z tonem głosu pacjentki].
P: To jest problem, bo jeśli nie zbliżam się do ludzi, to nie mogę wyjść za mąż. [Niewiedza oznacza, że problem będzie trwał].
P: Uważasz, że trzymam ludzi na dystans? [Projekcja].
T: Tylko ty wiesz to na pewno. [Zablokuj projekcję].
P. Muszę to zrobić, skoro mój ostatni chłopak tak powiedział. [Projekcja].
T: A jak jest według ciebie? [Zablokuj projekcję].
P: Rzeczywiście często na niego wrzeszczałam i raz wyrzuciłam pierścionek zaręczynowy do ścieku. [Przymierze się zacieśnia].
T: Uważasz, że częste wrzaski i wyrzucenie pierścionka zaręczynowego do ścieku mogły sprawić, że trzymał się na dystans? [Powiąż jej mechanizmy obronne rozładowywania i rozegrania w działaniu z problemem prezentowanym terapeucie].
P: Tak. Ale wtedy tego nie dostrzegałam.
3.
P: Nie jestem pewna, czy chcę być blisko z ludźmi. [Pacjentka zaprzecza pragnieniu bliskości].
T: Być może tego nie chcesz. [Odzwierciadlanie wypierania się konfliktu. Nie przypisuj pacjentce pragnienia bliskości, którego nie wyraziła].
4.
P: Wiem, że myślisz, że powinnam chcieć bliskości, ale ja jej nie chcę. [Pacjentka zaprzecza, że chce bliskości. Dokonuje projekcji na osobę terapeuty. Próbuje wejść w konflikt z terapeutą, zamiast znosić konflikt we własnym wnętrzu].
T: Jeśli nie chcesz bliskości, masz święte prawo jej unikać. Nie mam prawa prosić cię, abyś chciała czegoś, czego nie chcesz. [Dokonaj odzwierciedlenia mechanizmu zaprzeczania i zablokuj projekcję pragnienia na terapeutę].
5.
P: Nie chcę być blisko z moją żoną. I nie uważam tego za problem. [Mechanizm obronny: zaprzeczanie].
T: Być może nie chcesz tego zmienić. [Odzwierciedlenie zaprzeczania u pacjenta i stwierdzenie braku konfliktu].
P: Moja żona uważa to za problem. [Mechanizm obronny: projekcja].
T: Nie ma jej tutaj, więc nie mogę jej pomóc z tym problemem. [Zablokuj projekcję].
P: Nie wiem, dlaczego ja mam tu być. [Zachęcanie terapeuty, aby podał powód, żeby pacjent mógł się temu sprzeciwić].
T: I ja tego nie wiem. To znaczy, jeśli dla ciebie nie jest to problemem, to czemu tu z tym przyszedłeś. [Stwierdzenie niespójnych ze sobą rzeczywistości].
W tych przykładach widzimy konfrontacje z mechanizmami obronnymi, które odwracają tylko uwagę. Identyfikacja, konfrontacja i wyjaśnienie często pozwalają drugiemu człowiekowi zrozumieć swoją postawę. Konsekwencja tego terapeuty i jego odpowiedzi, podejście są niesamowite. To jest bardzo wymagające do zastosowania, bo wielu z nas musi zmienić swoje nieprawidłowe nawyki niesienia pomocy i samopomocy. Wpływa na to identyfikacja z problemem lub pacjentem, nieświadome przeniesienie własnego rodzica lub dziecka na pacjenta, chęć przyśpieszenia terapii, własna emocja (złość, żal, smutek) odzwierciedlona w temacie pracy lub zachowaniu klienta, chęć spełnienia oczekiwań (często nierealistycznych) klienta, chęć zadowolenia go, branie odpowiedzialności za cudze czyny. Kiedy dodamy do tego szereg wpływów duchowo-energetycznych, takich jak np. konflikty dusz, channelingi, manipulacje dusz terapeutów w polu pacjenta, byty podczepione do pola danej osoby, wpływ aktywnych inicjacji danego człowieka, dodatkowe kanały podczepiane do głowy, podsyłające myśli, manipulacje energetyczne, wpływanie na aurę klienta i mieszanie w jego energiach, zakładanie pieczęci, zamazywanie, podczepienia w czakrach – tworzy się tu szereg tematów, postaw i spraw. Oczywiście teraz piszę o tych wszystkich, nazwijmy to „złych”, sprawach i rzeczach. Ale jako ludzkość naprawdę wypracowaliśmy szereg pozytywnych nurtów, ścieżek i dziedzin nauki. Tylko zapominamy o jednym – że naprawdę mamy prawo trafić na dobrą osobę, wartościowego człowieka, zaangażować się bardziej, otworzyć podczas przyjmowania pomocy, bo nie zawsze dla wszystkich to jest proste i jasne. Zaburzenia z domu, ze swojej rodowej historii czy przeżyć prowadzą tam (do takich ludzi), gdzie tylko wzmaga się problem. Pytania: „Dlaczego ludzie trafiają na takich ludzi? Jakie są ich własne intencje w temacie samopomocy i rozwoju?”, „Z czym pomoc im się kojarzy? Z jakimi postawami ich rodziców?”, „Na co sobie nie pozwalają? Czego sobie nie chcą dać?”, „Jaki wzór rodzinny trzyma ich w starym?”.
6.
P:Chyba nie dam rady tego zrobić.
T: Czy widzisz, jak nie doceniasz samej siebie?
P: Ale co będzie, jeśli nie dam rady? [Pacjent identyfikuje się ze swoim mechanizmem obronnym].
T: Przyszedłeś tu, by przezwyciężyć ten problem, który masz w pracy. Polega on na tym, że powstrzymujesz się i pozwalasz, by inni byli lepsi, prawda? [Wyjaśnij jego cel].
P: Tak.
T: Poprosiłeś mnie, żebym ci pomógł dotrzeć do przyczyn tego, co się wstrzymuje, kiedy tylko postawisz sobie w pracy jakiś cel. Czy tak? [Wyjaśnij zadanie terapeutyczne].
P: Tak.
T: Przestajesz w siebie wierzyć i mówisz sobie, że nie będziesz w stanie tego zrobić. Tak samo w tej chwili się wstrzymujesz i wycofujesz z realizacji celu. Rozumiesz, co mam na myśli? [Wyjaśnij, jak mechanizm obronny udaremnia realizację celu w danej chwili].
P: Ja się teraz wstrzymuję? [Zaczyna dostrzegać mechanizm obronny].
T: Kiedy wątpisz w swoje zdolności, wstrzymujesz się i wycofujesz. Z jednej strony chcesz iść naprzód pełną parą. Z drugiej, ten karzący mechanizm w twojej głowie wątpi w ciebie i próbuje cię zmusić, żebyś naciskał na hamulec. Rozumiesz, co mam na myśli? [Wskaż konflikt].
P: Teraz tak. [Pacjent dostrzega konflikt].
T: Czy chcesz teraz jeszcze trochę w siebie powątpić, czy przyjrzymy się schowanym głęboko uczuciom, które kierują tym sabotażem? [Wskaż wybór: unikać uczuć czy zapoznać się z nimi? Korzystać z destrukcyjnego mechanizmu obronnego czy zwrócić się przeciwko niemu?].
P: Muszę przestać w siebie wątpić. [Pacjent zwraca się przeciwko mechanizmowi obronnemu].
Proszę zobaczyć, jak przeprowadzona jest rozmowa. Nie ma tu sugestii, włożenia w swoje ramy, ale jest skuteczne naprowadzenie.
Mój przykład
Przychodzą do mnie różni ludzie. Kiedy pracuję z aktywnym zawodowo psychoterapeutą czy terapeutą innych metod i nurtów, często nasze spotkania są krótkie, widzimy się przeważnie kilka razy. Wyzwania są raczej trywialne, bo bardziej chodzi o ciekawość tych osób, np. „Jak pan stawia tak szybko diagnozę? Jak można nauczyć się robić takie analizy? Jak pan pracuje z ciałem? Na czym polega pana porządkowanie energii rodu i jak to wpływa na życie? Jak pan omija mechanizmy obronne? Co to jest ta dusza?”. Komu mogę, pokazuję swoje techniki, uczę; ale jak usłyszałem od jednego pana (terapeuty) – nie jest to takie łatwe do nauczenia (wbrew pozorom), bo praca nad swoim podejściem do drugiego człowieka i jego problemów, tego, co jest możliwe i dostępne w terapii, bardzo często jest wprost proporcjonalna do wykonania pracy nad samym sobą i własną otwartością. Wiele lat potrzebowałem, żeby zrozumieć, że nie każde wyzwanie i problem jesteśmy w stanie rozwiązać na jednym lub dwóch spotkaniach, a takie oczekiwania bardzo często odczuwałem. Było to dla mnie duże zderzenie z rzeczywistością, ale powszechne w rozumieniu psychoterapeutów, których praca jest ustalona na lata. Dlatego zacząłem dawać zadania, prosić o obserwacje siebie i swojego ciała po pracy czy opisywać swoje sny do trzech dni po wspólnej pracy. Wiem, co zachodzi subtelnie, ale jak to ułoży sobie podświadomość – to już inna para kaloszy.
Przykład. Pracowaliśmy na odległość. Forma pisana (brak kamery).
N – Nikodem
K – Klient
N: Wykonałem analizę. Na ciele II (eterycznym) są blokady, które odgradzają od wyższych ciał. Zaczniemy od tego ciała.
K: Super.
N: Ty masz inicjację w Reiki lub inną metodę energetyczną?
K: Tak.
N: Łuna na tym ciele to właśnie Reiki.
Zrobimy takie ćwiczenie. Gdybyś zamknęła oczy i wyobraziła sobie, że twoje ręce dotykają lewej i prawej strony (po bokach). Kiedy to zrobisz, powiedz: „Co w tej przestrzeni tutaj blokuje?”. Spróbuj to poczuć.
Dotykasz opuszkami swojego pola. Super. Co czujesz? [Tutaj widzę, co ta osoba robi w swojej przestrzeni subtelnej, dlatego mogę od razu zareagować].
K: Widzę mamę, ona przychodzi mi do głowy. Mam wrażenie, że to jest pułapka zbudowana z kamienia.
N: Co ta pułapka ma robić i co robi? [Cały czas sprawdzam, jak osoba odczuwa, co widzi, z czym ma kontakt].
K: Jak studnia, nie mogę rosnąć, rozwijać się, stagnacja. Nie wiem dlaczego.
N: Kto ją zbudował i z czego ona jest zbudowana?
K: Kamień.
N: Dotknij tego kamienia i spróbuj poczuć jego wibracje, konsystencję.
K: Studnia mamy i jej wioski.
N: Ktoś się utopił w tej studni? [Nie nawiązuję już do kamienia i jego konsystencji, bo jest opór, omijam go w inny sposób. Wcześniej była rozmowa o lęku, stąd próba nawiązania, poszukiwanie].
K: Woda jest tam zimna, twarda. Mam gęsią skórkę. Zawsze się bałam tam wpaść. [Osoba skupiła się na wodzie, czyli emocjach].
N: I tak powstały koszmary, lęki? [Tutaj szukam].
K: Może.
N: A co by się stało, gdybyśmy te kamienie rozebrali? [Próba zmierzenia się z tym mechanizmem, blokadą. Wcześniej było odbicie].
K: Woda by się wylała? (Uśmiech) [Skupienie na wodzie, a nie murze, ponownie].
N: I co wtedy by się stało, gdyby się wylała?
K: Rozwój. [Nagroda za uwolnienie, jest dźwignia].
N: A woda co symbolizuje?
K: Emocje.
N: Gdy ta woda się wyleje, to do kogo wrócą te emocje? [Sprawdzenie reakcji na lojalność rodową, czy nie będzie blokady podczas uwolnienia, rozebrania struktury energetyczno-psychicznej].
K: Do tego, do kogo należą.
N: Do kogo należą? [Sprawdzam, czy jest identyfikacja, rozróżnienie].
K: Nie wiem. (Po chwili) Chyba do mamy, rodziny.
N: Co mogło zmusić ciebie do zbudowania czy pozwolenia na zbudowanie tego muru? [Powiązanie wcześniejszych informacji psychicznych i energetycznych w jedno; wskazanie, z czego zbudowana jest blokada].
K: Z postaw, energii mamy? [Wewnętrzne poszukiwanie; tutaj świadomość zaczyna odróżniać swoje od cudzego].
N: Żeby zatrzymać jej emocje w swojej przestrzeni? [Pokazanie przyczyny działań].
K: Lojalność. [Jest uświadomienie zależności, z czego to wynika].
(…)
K: Mur jest zimny, twardy. [Tutaj było pierwsze nawiązanie do muru, czyli blokady; pojawiło się oddzielenie od historii mamy, rodziców].
N: Czy miłość zawiera w sobie wolność, przestrzeń? [Daję informacje, które pozwolą „wpuścić” nowe postawy, oddzielić krzywdę; sprawdzam, na ile jest pozwolenie].
K: Cierpienie oznaka miłości.
N: Co by oznaczało dla ciebie zwrócenie twoim rodzicom, dziadkom ich emocji, kiedy budowali ten mur?
K: [Brak nawiązania do pytania].
N:Cierpienie nie jest oznaką miłości. Nawet współcierpienie, bo kiedy osoba cierpi, to przeżywa ból. [Zaczynamy rozbijać myślokształty i zaraz proszę o wykonanie tego samego]. Zamknij oczy. W wyobraźni zdejmij kilka kamieni z samej góry. Zacznij od poziomu głowy i zejdź przynajmniej do okolic barków. Powiedz, że ten mur się rozpuszcza, całe to ogrodzenie. Dzieje się tak, bo ty tak chcesz i na to pozwalasz. Powiedz mi, czy coś blokuje ruch, żeby te kamienie się rozsypały?
K: Tylko boli mnie jedna część ciała. [Część ciała połączona z tym mechanizmem].
N: Ten ból – o czym ma przypominać? [Zwrócenie uwagi, skąd reakcja].
K: O ciężkiej pracy. [Reakcja według wzorca lojalności wobec krzywd i historii rodu].
N: Czy nie jest tak, że energia ofiar [tu: historia przodków] umacnia, bo jest zaprawą tego muru? Ten mur trzyma cię w pionie, zatrzymuje emocje, ale dzięki niemu żyjesz.
K: Prawda.
N: Tylko że ta woda jest zimna, więc tu ta inicjacja Reiki tak na dobrą sprawę podtrzymuje cię energetycznie. Jeśli jest tu mechanizm przetrwania, to mózg będzie pilnował wzorca i całego mechanizmu.
Trzeba sobie powiedzieć: „Bez tego muru i tej wody energia ofiar mnie nie zaleje. Ja, <imię>, nie jestem odpowiedzialna za krzywdy swoich przodków uczynione świadomie i nieświadomie”.
Teraz zamknij oczy. Ręce ponownie na boku i rozbierz teraz mur. Możesz uderzyć pięściami nawet w niego. Zrób wyłom w nim i niech woda się wylewa.
[Po chwili zauważyłem subtelnie] Troszkę blokuje cię serce. Połóż dłoń na serce (środek klatki piersiowej) i powiedz: „Mamo, nie jestem winna Twojej śmierci. Dzieci, nie jestem winna waszego cierpienia. Cierpienie to nie jest miłość, miłość pozwala przepływać energii, radości, ciepłu”.
(Po chwili) Ty też trzymasz te blokady, bo to jest dla ciebie pamięć po rodzicach.
K: Zgadza się.
N: [Wkleiłem nowy odczyt] Tak to teraz wygląda. Jest lepiej. Czemu nie pozwolisz odejść rodzicom ze wszystkim? Czemu nie pozwolisz, żeby ich emocje, wybory odeszły wraz z nimi?
Ty masz swoje życie. Szanować ich to podstawa. Ale my nie żyjemy, by nieść ich krzyż, ponosić ich konsekwencje. To wmawia biała kultura, białe wzorce.
Oddaj im to, co należy do nich. Każdy „róg” tej blokady na ciele eterycznym, który został.
Powiedz głośno: „Mamo, oddaję Ci <…>, bo to do Ciebie należy. Tato, oddaję Ci <…>, bo to do Ciebie należy.
Ani ja, ani moje dzieci nie jesteśmy niczemu winni z waszej przeszłości.
Czy nie dość już cierpienia w waszym życiu? Nie dość go na zewnątrz w tym świecie?”.
K: Dosyć! [Napisane jasno, twardo, pewnie].
I tutaj zaczęło się uwolnienie bez żadnych mechanizmów obronnych, odbijania, zabawy, budowania skojarzeń przyczynowo-skutkowych. Jedna godzina do rozebrania mechanizmów i trzydzieści minut na konkretną pracę. Po pracy pani napisała: „Lepiej się czuję, wolniejsza, luźniejsza, więcej swobody”. I tu powstała przestrzeń do kolejnej pracy, odnalezienia kolejnej głębszej warstwy.
Zakończenie
Został nam temat duszy. Oczywiście musiałem porozmawiać z duszą byłej partnerki. Na moje pytanie: „Jak tam?”, odparła zabawnie: „Osobowość musi sama zrozumieć, w czym tkwi i w czym jest”. Znając zachowania dusz, przycisnąłem trochę: „Czy nie jest tak, że sama nie stawiasz granic?” – tu pokazałem wsunięte energie, analizę osobowości, na co dusza zareagowała zaskoczeniem. Zaraz pokazałem jej swoich klientów, którzy są w stałej terapii (my pracujemy tylko raz na miesiąc, co jest pięknym uzupełnieniem). Mówię tej duszy: „Pola tych klientów i ich relacje terapeutyczne są zdrowe, nie są zaburzone, granica nie jest przekroczona, nie ma żadnych energii na czakrach. Możesz tak powiedzieć o sobie i swoim wcieleniu (osobowości)?”. Dusza zrobiła wielkie oczy, zaczęła sprawdzać. Mówię dalej: „Wejdź w siebie i uwolnij teraz wszystkie przyzwolenia na przekraczanie twoich granic, wpuszczanie obcej energii w zamian za rozwój i terapię. Osobowość jest tylko skutkiem twoich decyzji”. Dusza weszła w siebie i zaczęła uwalniać, po czym nagle wykrzyczała: „Ja nie wiedziałam, że tak bardzo cię zraniłam! Przecież mi było dobrze i byłam szczęśliwa. Nie wiedziałam, że tak przeżyłeś to kłamstwo”. Odpowiedziałem: „Ja sobie poradziłem, ale żeby twoje działania wobec siebie samej nie okazały się budowaniem fundamentów na piasku”.
Co się tutaj stało? Dusza wyszła z amoku, wpływu magicznego duszy terapeutki, uwolniła pieczęcie. Oczywiście pojawiła się podczas uwolnienia dusza terapeutki. Co zrobiła z osobowością? Z duszą już nic nie mogła zrobić, za to jeszcze bardziej przycisnęła, wyizolowała, negatywnie nastawiła osobowość. Im więcej jej dusza uwolniła duchowo, tym mocniej były zaciskane więzy na poziomie osobowości (było dodawane do takiego zbioru krzywdy). Tutaj pojawił się jeszcze temat „podsyłania” partnerów ze zmienionymi energiami – idealnie skrojonymi – ale ten temat zostawiłem już, jak to wszystko. Tu tak naprawdę wkraczamy w pracę tylko duchową i energetyczną z duszą. To już zupełnie inny temat. Na inny dzień.
Zakończę to opracowanie taką prostą myślą.
Dajmy sobie wszyscy czas na naukę, rozmyślanie; dajmy sobie zgodę na pracę nad sobą, własny wzrost świadomości, na umiejętną, rzetelną intro- i retrospekcję. Każda osoba, którą spotykamy na swojej drodze, coś nam pokazuje, czegoś uczy. I nie zawsze jest tak, że na pewien rodzaj pracy, informacji jesteśmy gotowi, czy rozumiemy, co jest od nas wymagane. Musimy przejść pewną drogą, odkryć siebie, bardziej obrać z warstw cebuli. Nie wszystko jest dla wszystkich. Najważniejsze to nie grzęznąć w cierpieniu i mroku, tylko próbować coś z tym robić i zmieniać. I tak jak psychologowie nie mogą (i nie warto w ich przypadku) zamykać się tylko na terapie konwencjonalne, odrzucając ścieżki holistyczne, duchowe, tak dla osób duchowych, ezoteryków najgorszy możliwy wariant to odciąć się od terapii klasycznej. Nie tędy droga dla nikogo. Staram się łączyć wiele dziedzin, pracę fizyczną i subtelną, pracę z podświadomością i duszą, rodem i celami danej osoby. Nie jest to wygodne, ale potrzebne, bo bez tego łatwo o rozrost ego u terapeutów czy nauczycieli duchowych, którzy pozjadali wszystkie rozumy. Jak pisał Carl Gustav Jung: „Psychologicznie rzecz biorąc, ludzkość w gruncie rzeczy znajduje się jeszcze ciągle w okresie dzieciństwa – na szczeblu, którego nie można przeskoczyć. Ogromna większość ludzi potrzebuje autorytetu, przywództwa i prawa”. Musimy się nauczyć jako ludzie łączyć nurty, dziedziny, ścieżki, selekcjonować ziarna od plew, ponieważ wszyscy tego potrzebujemy do wzrostu, rozwoju, miłości.
Pozdrawiam
Nikodem Marszałek
Katowice, Polska
08.2021 r.
(1) Jon Frederickson, Współtworzenie zmiany, Harmonia Universalis, 2013.