W roku 2007, kiedy publikowaliśmy jako grupa pierwsze opracowania o samoświadomej duszy i wyższej jaźni, wszyscy aktywni nauczyciele duchowi, ezoterycy starej daty (a było ich wówczas tylko paru) patrzyli z dystansem na ten temat. Mówię również o największym polskim gnostyku i tłumaczu prac Rudolfa Steinera, śp. Jerzy Prokopiuku. Mimo tego, że publikowaliśmy na Cudownym Portalu, na którym był aktywny bardzo Leszek Żądło, i portalu Przebudzenie, czyli dwóch największych stronach, poruszających tematy duchowe w tamtym okresie. Temat części subtelnej, duszy, mało kogo interesował. Liczyły się channelingi, wizje wcieleniowe, podróże astralne, kontakt z przewodnikami, sesje past-life regres. Temat duszy został wyparty, ale nietrudno się domyślić dlaczego. Współczesna, zachodnia duchowość czerpie pełnymi garściami nie z kultury i dorobku Greków, własnych korzeni, ale hinduizmu i buddyzmu oraz guru-jogi, gdzie tematu samoświadomej duszy zwyczajnie nie ma. A wspominać o rodzaju dusz – to już bajki na całego.
Niestety mamy do czynienia z jeszcze jednym czynnikiem. Cukierkowość duchowości, a może landrynkowość New Age? Bo jednak różnica między duchowością pierwotną, prostą duchowością, a oddziaływaniem kultury New Age jest ogromna. W roku 2008 opublikowałem opracowanie System karmiczny i odrabianie karmy (obecnie jest w Energii Miłości lub Duchowy Matrix), który budził największe zaskoczenie. Słyszało się: „Jak to, żyjemy w czymś takim?”, „Karma to jest wymysł starych istot?”, „Karma jest sztucznie regulowana przez system siatek, glejtów, umów?”. Tak i jest głównym motorem systemu „wina – kara”, bo to poczucie winy w duszy oraz ich naiwność sprowadziła nas tutaj, na Ziemię. Nie nam, osobowości, ale naszym duszom wmówiono, że dzięki temu systemowi będą silniejsze, mądrzejsze lub się oświecą. A kto był ambasadorem karmy jako przedwiecznej zasady działania kosmosu, wyrównania Wszechświata? Można rzec, że pierwszy był Budda, ale wiemy przecież, że duchowość Indii jest dużo starsza niż buddyzm. W obecnym kształcie rozumienie karmy zaczęło się tak naprawdę od teozofki Annie Besant, która publikowała po swojej poprzedniczce Helenie Bławatskiej traktaty o karmie, które zostały później wydane jako książki. Dodatkową cegłę dorzuciła inna była teozofka, Alice Bailey, o której porozmawiamy później.
Był jednak pewien sukces w latach 2007-2008. Po analizie kilku channelingów Archanioła Michała i Metatrona, publikowanych w tamtym okresie w internecie na całym świecie, cała grupa regresingowa od Leszka Żądło, my ze swoimi opracowaniami – zaczęliśmy na Cudownym Portalu uwalniać wpływy tych istot. Za kolorowymi słowami, lukrami, nadzieją w każdym channelingu były zawarte ordynarnie siatki, klątwy, implantowanie części subtelnej (astralnej). Wszyscy, jak jeden mąż, zaczęliśmy się uwalniać od wpływu channelingów oraz wpływu Białego Bractwa, które dołączyło do krucjaty, żeby tylko się nie odczepić od ich zasobów, wpływów i astrali. Był to jeden z większych sukcesów w naszym kraju, w dosyć raczkującym środowisku duchowym i ezoterycznym. Mimo różnych przekonań, ścieżek, zgody na poziomie filozoficznym czy racjonalnym – każdy zaangażowany dorzucił swoją cegiełkę, bo wyszedł ze swojej strefy komfortu. Była to istna burza mózgów, która w tamtym okresie była przecież sprzeciwem wobec istot – wydawałoby się boskich. Jak się później okazało, istot, które trzymały rozwój duchowy, ścieżki duchowe za dosłowny pysk.
Najtrudniejszym tematem, poruszanym na łamach moich opracowań było oświecenie przedstawiane nie jako stan permanentny, ale jako nieskończony rozwój świadomości. Wszelkie formy oświecenia (w większości są to techniki umysłowe, tu głównie lucyferyczne) opierają się na rozpuszczeniu ego, ale pomijają aspekt duszy / wyższego ja i monady / wyższej jaźni, tego, że my jako istoty do indywidualizacji potrzebujemy doświadczenia z różnych wymiarów, gęstości i Wszechświatów. Co z tego, że na tej planecie „oświecony się oświeci”, jeśli jego ciała nie są zindywidualizowane na poziomie wyższych gęstości (np. anupadaka, adi lub wyższym), lub jego dusza / wyższe ja ma zupełnie inne cele i plany? Taka istota – bo taki jest cel ewolucyjny i inwolucyjny – dostanie z powrotem impuls do życia, choć na pewno w innym świecie i systemie energetycznym. Pierwszym celem „wejścia” na drogę duchową – przynajmniej w moim przypadku – była chęć osiągnięcia oświecenia. Podobne cele miała większość osób w środowisku regresingowym, buddyjskim. Niestety kontakt i praca z częścią subtelną, duszą / wyższym ja, czy nawet raczkujący wówczas kontakt z monadami / wyższymi jaźniami, przeczył jakiejkolwiek filozofii oświeceniowej. Było to bolesne, ale gdzieś wewnętrznie uwalniające, bo zmieniało siłę odśrodkową rozwoju i duchowości. Duchowość nie jako ucieczka od rzeczywistości, z nadrzędnym celem rozbierania ego, ale duchowość, która ego pozwala się realizować w sposób zdrowy, przez świadomą intencję życia w harmonii, czyli akceptacji ciała, ducha i umysłu. W moim młodym dwudziestoośmioletnim ciele – dodatkowo zodiakalny byk i choleryk nie pomagał – postawa „trzeba walczyć”, „przebijać się”, „być lodołamaczem” była mocna, bo środowisko duchowo-ezoteryczne w tamtym okresie było hermetyczne. To niestety powodowało tarcia, wieczną konfrontację, ale też zaskoczenie. Dzisiaj, po ponad siedemnastu latach, mało co nas dziwi.
Kiedy założyliśmy własne forum dyskusyjne, mogliśmy się skupić na dalszych badaniach, eksploracjach, uwolnieniach historii zapisanych w nas i naszych duszach. Otworzył się temat dużo trudniejszy niż nauka samej pracy z duszą. Opracowania Bóg i chóry anielskie, Książęta Piekielni, Ciała podziemne (wszystko jest w książce Poza Dualnością) otworzyły drzwi, które na początku nas przygniotły. Jeśli temat Metatrona i Archanioła Michała wymagał miesiąca uwolnień w dużej grupie, tak pierwsze badanie struktur Białego i jego tronów anielskich, eksploracja piekieł, które wydawały się z początku bajką chrześcijańską – i nawet nie chodzi o Focus 24/25/26, które są terytoriami przekonań opisane przez Robert Monroe – przygniotły nas, ale bardziej zmiotły. Proszę zrozumieć, badania nie miały charakteru jednej sesji, jednego wglądu (jednej zabłąkanej lub obłąkanej osoby). Tylko całej grupy przez tygodnie, miesiące i lata. Oba tematy, czyli białych i czarnych struktur, powiązań, energetyki otworzyły cały zestaw, który nazwałem białymi i ciemnymi wzorcami, czyli obciążeniami płynącymi ze struktury społeczno-rodzinnej tej planety, ale zawierał również historię naszych dusz. Leszek Żądło1 używał słowa „upadły anioł”, ale w „upadłości” nie ma nic zaskakującego, kiedy patrzymy na proces ewolucyjny żywej istoty. Po prostu każda istota doświadcza coraz to niższych gęstości, bo tak zdobywa doświadczenie na danym poziomie subtelnym. Środowisko znowu zareagowało na nasze opracowania, ale tylko na początku, ponieważ już nie zwracaliśmy uwagi na opinie innych osób. Tylko odpowiadaliśmy: „Swoją metodą, wejdź w siebie, szukaj historii walki białych z ciemnymi, twoich połączeń z Białym, czy Książętami Piekielnymi. A jeśli tego jest za dużo, to prawdopodobnie żyłeś na Orionie lub Plejadach, a tam walki były na porządku dziennym. A kto tam walczył? Białe siły z ciemnymi”. Innymi słowy, była prośba o zbadanie tematu przez swoje przeżycia, nawet jeśli ktoś wypierał, wyśmiewał, była to potrzebna informacja – mechanizm obronny. Gdy jednak ktoś wchodził w temat swoich historii służby dla białych, ciemnych, zmieniała się taka istota, rosła bardzo szybko i odzyskiwała swoje własne zasoby, które tam potraciła. O tej historii, uwolnieniach mówię w swojej książce Poza Dualnością. Kiedy się wypracuje w nas system nazywania, patrzenia bez perspektywy dualnej (biało-czarnej), łatwiej nam zauważyć wpływy szkół, ścieżek białych i niestety ciemnych w różnych nurtach, ale i wpływu lucyferycznego, który sprytnie lawirował między obozami.
Temat białych i ciemnych obciążeń jest zmiatany pod dywan we współczesnej duchowości na całym świecie, ale i przede wszystkim w ezoteryce, bo nurt New Age to bajki dla dzieci, które się sprzedają. Ale jak odróżnić bajki od czegoś konkretnego, namacalnego a również duchowego? Tu właśnie przydaje się nauka treningu pracy z częścią subtelną (astralną) i nauka kontaktu z duszą / wyższym ja. Na początku intelektualnie, racjonalnie, potem już bardziej subtelnie, energetycznie.
Wiele, wiele lat później…
Dzisiaj wiele osób pisze o duszy, rozmawia z duszami, cząstkami subtelnymi, esencjami, wyższymi ja. Nikt się z tego nie śmieje, nie podważa tego; nawet poszukuje się osób z takimi umiejętnościami. Dzisiaj o karmie pisze się bez pardonu – że to wytwór starych, upadłych istot, Anunnaków, archontów. Mówi się głośno i wyraźnie o przekrętach stosowanych przez różnej maści przewodników duchowych, namawiających na wcielenia w tym patologicznym systemie (patrz Michael Newton); ludzie rozumieją, że za aniołki podają się sprytne jaszczury, które są plagą tego świata. Nikt nie ma z tym problemu, a piętnaście lat temu obrywaliśmy i byliśmy wyśmiewani za takie informacje! Fakt, moja droga przypominała drogę na Golgotę, ale w imię czego? Był to wynik białych obciążeń, takich, jakie prawdopodobnie nosisz i ty, żyjący na tej planecie. Jednak temat ciemności, ciał podziemnych, piekieł, mroku, swoich obciążeń z innymi ciemnymi istotami ciągle budzi niesmak lub politowanie. A taki Hitler, Stalin przyszli już z patologią, czernią w swojej duszy czy tylko życie ich złamało i stworzyło z nich psychopatów, bo byli czystą kartą? Co było pierwsze: dusza czy osobowość? Najważniejsza informacja brzmi: wszyscy pochodzimy z miłości, jedności, ale nasze doświadczenie przybierało różne kształty, formy, zahaczało o różne energie, energetykę czy struktury. To rodziło zależności, tworzyło obciążenia, budowała się przyjaźń lub antypatie. To są konkretne historie do pracy nad sobą, bo mówimy o wyższych wibracjach, ale co konkretnie robimy żeby nimi emanować? Cała fala New Age’u i jej proroków odebrała ludziom moc sprawczą a bazą niestety byli teozofowie, którzy z jednej strony przedstawili sporo wiedzy technicznej, ale dali jednocześnie podbudowę pod podział, selekcje, wywyższenie istot niewcielonych, w tym Białego Bractwa. I za to oberwało się najbardziej Jiddu Krishnamurtiemu.
Cały lucyferiański przekręt nie zaczął się od teozofów, ale to szczególnie była teozofka Alice Bailey, skłócona z Annie Besant, która poszła swoją drogą, dała podwaliny pod cały ruch nowej ery. Stworzyła ona firmę Lucid Trust (obecna wcześniej pod nazwą Lucifer Trust), która szybko zamieniła na Arcane School, ponieważ „źle się kojarzyła” przeciętnemu obywatelowi USA. Co było dalej? Nurt New Age, który całkowicie wykasował istnienie diabła, szatana, piekieł. Mimo tego, że już dużo wcześniej Rudolf Steiner zrównał Arymana, Chrystusa i Lucyfera, tworząc jedną linię, pomost. A przecież są to różne dusze, istoty, siły, szkoły wpływu i oddziaływania na istoty młodsze. Aryman i Metatron betonowali, uziemiali, zakleszczali w karmie, traktowali istoty jak bydło hodowlane. Jak pisał śp. Jerzy Prokopiuk „Natomiast Lucyfer ani Aryman nie proponują żadnego zmartwychwstania. Aryman, oczywiście, ex definitione, bo bydlę po prostu nie ma co zmartwychwstawać, nie ma co w ogóle pchać się do zmartwychwstania. W wariancie podsuwanym przez Lucyfera może być, owszem, właśnie tak, że człowiek jak gdyby się w nim roztapia – byłaby to więc poniekąd doprowadzona do końca sytuacja „kolacyjki”2. Mamy jeszcze oddziaływanie Beliala, Szatana czy choćby Białego, który traktowany był jak Bóg, a jego trony sięgały aż do dziewiątej gęstości adi. To Biały i jego siły walczyły z Belialem, Lucyferem, Lewiatanem, Arymanem, by później zwyczajnie podpisać umowy, że właśnie tak będą dzielić światy pomiędzy siebie. Każdy na swoim miejscu i od świata do świata tak samo. To, czy człowiek wybierze religie ze swoim grzechem i zbawieniem, czy wschodnie systemy filozoficzne z karmą i oświeceniem, nie ma żadnego znaczenia. Wszystko należy i pochodzi od tych samych istot, to są ciągle ci sami bogowie (istoty zstępujące), a dusze mają podobny obieg energetyczny w tym samym „ciągu” samsarycznym. Na czubku piramidy elita – znamy ich imiona – a w dole wiele różnych zapracowanych istotek, takich jak szaraki, jaszczury, drako, mniejsze demony, boty systemowe regulujące mechanicznie i automatycznie wiele procesów wcieleniowych i reinkarnacyjnych. Co najlepsze, istoty posiadające stare monady / wyższe jaźnie, stare dusze / wyższe ja, które również (nie wszystkie oczywiście) wcielają się dosyć często. Na całe szczęście po Przebudowach w 2019, oddziaływanie tych sił zmniejszyło się, a raczej zakończyło, ale to nie zmienia faktu, że na miejsce jednego złego, jest stu kolejnych, jeszcze gorszych.
Jeśli już żyjemy w tej samsarze, piaskownicy, tych niskich energetycznie światach – bo istniejemy przecież wielowymiarowo – to możemy odzyskać dostęp do wcieleń, światów, w których nasze energie zostały wybite, utracone czy dosłownie „sprzedane” – bo dusze tak robią. Warto zacząć wracać do swojej wibracji pierwotnej, wolnej od wpływu świata dualnego, białych, czarnych, różnych ścieżek duchowych i metod, które stale oddziałują na naszą energetykę i postawy. Jednak temat pracy z duszą i pracy nad sobą wymaga przyznania się, że my jako osobowość to my, ale nie wszystko w naszym życiu jest wynikiem naszych decyzji, woli, wpływu podświadomości, bo jest ten kluczowy w ludzkim rozwoju i ewolucji czynnik, jakim jest wpływ dusz / wyższego ja. I tak jak my posiadamy szereg obciążeń, wzorców (głównie pochodzących z rodu), tak również nasze dusze mają własne zestawy programów, potrzeb, zależności. Nas dotyczą prawa fizyczne, chemiczne, biologiczne, je dotykają prawa duchowe i energetyczne. To, co my robimy w kilka miesięcy, tygodni lub dni, dusza potrafi zrobić bardzo szybko, ale musi chcieć, a z tym „chceniem” bywa różnie.
Kurtyna w temacie części subtelnych, niezliczonej ilości gatunków dusz / wyższego ja, opadła. Mit na temat karmy, odrabiania czegokolwiek, boskich praw przyczyny i skutków okazał się logicznym algorytmem komputerowym bez grama miłości i tak naprawdę sensu, bo dusze tylko generowały więcej bólu, cierpienia i krzywd, czyli grzęzły w systemie, zamiast się od czegokolwiek uwalniać. Oczywiście, że Biały, Aryman, Metatron, którzy głównie regulowali ten system, nie byli zbytnio z naszej pracy i podsumowania zadowoleni. Podobnie jak Lucyfer ze swoimi jaszczurami okupującymi ten system. Nie chodzi jednak o zadowolenie lub samozadowolenie, tylko o fakt, czy coś działa. Obecny temat nie dotyczy już przewodników, sił, które trzymają dusze w nie wiadomo jakim więzieniu, ale świadomości swojej własnej mocy wewnętrznej. Czy to nie piękne, że każda istota potrafi i może kreować, być odpowiedzialna za siebie w miejsce oddawania swojej woli temu psychopatycznemu systemowi, który ma ją wychować „twardą ręką”, lub jakiemuś bliżej nieokreślonemu przewodnikowi? Czy to nie piękne, że dusze wszelkich gatunków, wibracji, o najprzeróżniejszej przeszłości mogą tylko przez akt woli, determinacji uwolnić wszystkie swoje zależności, nawet te najtrudniejsze, czyli ciemne, piekielne? Mogą rozwiązać karmę z dawnymi Książętami Piekielnymi, bibliotekami piekielnymi (coś na wzór Akaszy, ale po stronie ciemnej), uwolnić zyski i nauczyć się na nowo odpowiadać, kreować na lżejszych energiach. I wcale nie trzeba żadnej konfrontacji, zgody płynącej z zewnątrz, bo wystarczy podjąć decyzję. Nawet Aleister Crowley, który wcale nie ukrywał, że w piekłach długo zabawił, mówił o rozwoju przez konfrontację. Może właśnie ta ciemna kurtyna, która opada bardzo powoli wokół tej planety, to patrzenie pod swoje nogi, w ciała podziemne, staną się takim światełkiem dla istot, które dotychczas nie miały ani szansy, ani możliwości wrócić do siebie, bo ten system czy dany system hierarchiczny trzymał je w szachu, w strachu. Świadomość wolnej woli, miłości, która nie ocenia, nie dzieli, nie karze, oraz tego, że każda istota pochodzi z miłości i jedności, nie tylko daje nadzieję, ale przede wszystkim inspiruje, pokazuje, że nie wszystko, co wydaje się trudne, nie do przejścia, nie do zaakceptowania, jest takie, jakim się wydaje. Wystarczy jednak zrobić krok w nieznane, bo jak mówił Les Brown: „Skacz, a siatka się otworzy”.
Zapraszam do drugiej części opracowania, pt. Duchowość, ezoteryka, New Age – czy to już rozwój czy bajki. Efekt potwierdzenia i pułapka minimalnego wysiłku, cz.2
Nikodem Marszałek
luty, 2022 r.
luty, 2024 r.
1Leszek Żądło – Upadłe Anioły. Dostępne na stronie https://www.ezosfera.pl/leszek/artykul/17
2 https://www.gnosis.art.pl/numery/gn07_prokopiuk_steinrowska_dem.HTM (strona jest bezpieczna, można ją dodać do reguł).