Wielu ludzi nie zadaje pytań, nie diagnozuje siebie lub drugiego człowieka, nie szuka, nie bada, tylko od razu stawia stwierdzenia na temat tego, jak jest, co się stało lub co ci jest albo kim jest inna osoba, co zrobiła. Co gorsze, od razu zaczynają oni robić swoje – mówię tutaj o stosowaniu własnych technik, metod, zabiegów, bo tak zawsze robili z każdym klientem. Innymi słowy: bez postawienia jakiejkolwiek diagnozy, obserwacji zachowań psychicznych i energetycznych drugiej osoby, zaczynają oni wchodzić w przestrzeń danego człowieka. To działanie przypomina reagowanie na autopilocie – czyli w mózgu został uruchomiony układ limbiczny (system „x”, reflexive). Takiego zachowania nie ma w pracy akademickiej, czyli kiedy idziemy do psychologa lub psychoterapeuty, ponieważ tam pierwsze spotkania polegają na postawieniu przez terapeutę diagnozy, z jakim rodzajem zaburzenia osobowości lub z jakim zaburzeniem psychicznym przychodzi osoba. Problem pojawia się podczas kolejnych spotkań, bo człowiek po diagnozie, np. masz stwierdzoną osobowość kompulsywno-obsesyjną, melancholijno-depresyjną, histeryczno-obsesyjną, narcystyczną, schizofreniczną, unikową, zależną, histrioniczną, antyspołeczną, z pogranicza (borderline), lub stwierdzeniu zaburzenia, np. świadomości, nastroju, symulowanego, dysocjacyjnego, snu, adaptacyjnego, somatycznego, psychotycznego, lękowego, jest stawiana diagnoza i terapia jest dopasowywana do zaburzenia, a nie do problemu indywidualnego, ponieważ tak się pracuje systemowo.
A gdyby zastosować model duchowy? Tworzysz odczyt, skan, badanie, analizę – taką, jaką potrafisz zrobić. Następnie konfrontujesz swój odczyt podczas rozmowy z osobą, klientem, bo problem może być widoczny subtelnie (energetycznie), ale już innym razem należy wejść dużo głębiej, do podświadomości, rdzenia i wydobyć to ziarno, bo jest ono przykryte, schowane lub blokowane przez zwyczajny wstyd. Jeśli pracujesz na żywo i wyszkoliłeś „dotyk”, pewnie zdobywasz informację bezpośrednio z ciała. Jeśli również wyuczyłeś się pracy z częścią subtelną lub duszą i rozumiesz ich/jej wpływ na ciało oraz miałeś do czynienia z ingerencjami, opętaniami, rozbiciami ciał subtelnych, jak to wszystko wpływa na stan psychiczny, życiowy i energetyczny osoby. Działasz w stanie „c” (reflective), bo jesteś świadomy wielu czynników i oddziaływań w miejsce zamknięcia w danym systemie czy szkole myślenia (terapii). Bez postawy ciągłego szukania, zadawania celnych pytań, patrzenia na mechanizmy obronne klienta, których zadaniem jest trzymanie w starych ramach, strefie komfortu – nie ma żadnej głębokiej pracy, ani psychicznej, ani nawet energetycznej i duchowej. Bo skuteczna praca nad sobą nie jest często taka wygodna, kolorowa, jak ją różne środowiska przedstawiają.
Konsumowanie jako rozwijanie?
Sam konsumpcjonizm to postawa nastawiona na konsumowanie i posiadanie bez patrzenia na skutki społeczne, indywidualne i ekologiczne. Konsumpcjonizm rozwojowy, terapeutyczny, ezoteryczny, duchowy ma w sobie oprócz postawy „więcej, mocniej, szybciej”, landrynkowego podejścia do tematu, taką bardzo niebezpieczną postawę działania. Człowiek podczas pracy nie ma świadomości zachodzących procesów psychicznych, energetycznych i duchowych. Dzieje się tak przez postawę wykonywania uwolnienia za osobę (klienta) lub przez brak nauki angażowania energetyki klienta i otwierania go na odczucia subtelne, jasnowidzenie. Praca, która łączy uwolnienie problemu z jednoczesną nauką – jest podstawą rozwoju duchowego, ale tak naprawdę każdego zdrowego rozwoju. Skupienie tylko na uwolnieniu problemu jest wygodne dla wielu pomagających, terapeutów klasycznych czy duchowych, zlecających, ale słowa klienta „coś się zadziało, ale nie wiem w którym kościele” doprowadza do uzależnienia od drugiej osoby. Oczywiście terapeuta klasyczny ma dużo więcej luzu psychicznego niż osoba pracująca subtelnie, bo psycholog prowadzi dłuższą, bo rozłożoną na wiele miesięcy lub lat terapię. Jak skuteczna jest taka terapia – tutaj bywa różnie, ale tej pewności nie ma żadna osoba zajmująca się pracą duchowo-energetyczną. Jedno spotkanie, sesja i osoba może nigdy nie wrócić. To niestety w środowisku tworzy postawę „tworzenia uśmiechu na twarzy”, bo klient ma być zawsze zadowolony, bo szczęśliwy wróci.
Jakie są skutki tego działania?
Człowiek zamiast konfrontacji dostał potwierdzenie dla swoich wyobrażeń, podświadomych przeczuć (podświadome przeczucia to nie jest intuicja), zostało pogłaskane jego ego, podobnie jak samoidealny wizerunek własny, który nie musiał i nie został skonfrontowany z żadną informacją niewygodną, sprzeczną z wyobrażeniem i przekonaniami na własny temat. Innymi słowy: mechanizm wewnętrzny dostał więcej paliwa, bo żadna informacja, którą taki człowiek otrzymał w trakcie wizyty, nie zachwiała często i tak niskim wizerunkiem własnym. Z takim nastawieniem „więcej, mocniej, fajniej” człowiek wraca do danej osoby ze słowami: „Wszystko jest w porządku. Rozwój jest taki fajny”. Niestety, tak nie tworzy się żadnej terapii i prawdziwego uwolnienia, bo bez konfrontacji z własnym cieniem, z niewygodnymi informacjami, mechanizmami obronnymi, bez podsumowania i obserwacji własnych zachowań i nawyków, praca jest powierzchowna, przypomina zakładanie nowego ubrania na już zużyte lub zbieranie doświadczenia wcieleniowego w miejsce uwalniania obciążeń wcieleniowych. A samych „oszukaństw” w jakimkolwiek rozwoju, klasycznym czy duchowym jest co niemiara. Jednak gdy człowiek już nawykowo oszukuje samego siebie, to jak się zachowa, kiedy dotknie tematu duchowej pracy z duszą, lub wejdzie w bardziej zaawansowaną pracę nad sobą; będzie się mierzył z rzeczami, które wypierał długi czas? Czy osobowość przyzwyczajona do sielanki i fantazyjnego myślenia o sobie i świecie duchowym poradzi sobie z tematem? No nie poradzi, dlatego uruchamia mechanizm negacji i zniekształcania rzeczywistości, czyli stosuje: dewaluacje, dysocjacje, fantazjowanie, generalizowanie, idealizowanie, intelektualizowanie, maskowanie, odwracanie sensu, projekcje, racjonalizacje. Wszystko to jednak mechanizmy obronne.
Pamiętam, kiedy przyszły do mnie dwie panie po manipulacjach Viswanandy. On sam został w swoim kraju osądzony o molestowanie nieletnich. Panie były w złym stanie psychicznym i energetycznym, bo jego część subtelna nękała je astralnie, wykorzystał finansowo. Jedna z nich była w ciężkim stanie fizycznym. Kiedy zaczęliśmy pracować, w pewnym momencie uruchomiły się mechanizmy obronne, które zaczęły bronić oprawcę (technicznie te mechanizmy zawsze bronią tylko wrażliwą część nas samych). Oczywiście w psychologii znany jest syndrom sztokholmski, ale najtrudniejsze w całej naszej pracy – a tego wymagało uzdrowienie – było dla niej przyznanie się przed samą sobą, że jakaś jej część była „zachwycona” tym hinduskim guru, widziała w nim nieobecnego ojca, chciała urodzić dziecko mesjaszowi; jeździła od darshanu do darshanu, żeby on tylko zauważył, wybrał. Jedna z pań po naszym kolejnym spotkaniu uwolniła cały mechanizm idealizacji tego człowieka i dopiero wówczas jej podświadomość domknęła aurę na jego manipulacje. Dusza była wolna. Druga pani zapierała się rękami i nogami, ciągle obwiniała tego guru, ale nie widziała winy w sobie samej – ona była w pozycji ofiary, a on w roli kata. I według jej wyobrażeń moje zadanie polegało na wysłuchaniu jej krzywdy, z jednoczesnym wzmocnieniem postawy skrzywdzenia – tego nie mogłem uczynić, bo to odbiera moc sprawczą, wzmacnia zależność ofiara – kat. Jednak energii nie da się oszukać i przez postawy tej pani jej własne ciało nie mogło rozpocząć procesu leczenia, jej aura ciągle była niedomknięta. Kluczem tutaj jest nie tylko wzięcie odpowiedzialności, ale przyznanie się przed sobą, że daliśmy się nabrać, daliśmy się wykorzystać, byliśmy naiwni i manipulant zrobił z nami to, co chciał. I to my daliśmy na to przyzwolenie. My i nikt więcej. Świadomość tego jest zbyt trudna dla wielu.
Podsumowaniem tego krótkiego akapit jest po prostu praca, która jest jak sinusoida, raz jest lepiej, raz gorzej, raz góry przenosisz, innym razem czujesz się na samym dnie, ale masz świadomość procesu w którym jesteś, ale też nauki, bo każda praca, sesja powinna Ciebie uczyć tego, co robi i jak robi – prowadzący, żebyś dostał narzędzie, a nie tylko uwolnienie.
Efekt potwierdzenia
Definicja błędu konfirmacji brzmi, cytuję: To tendencja do preferowania informacji, które potwierdzają wcześniejsze oczekiwania i hipotezy, niezależnie od tego, czy te informacje są prawdziwe. Powoduje, że ludzie poszukują informacji i zapamiętują je w sposób selektywny, interpretując je w błędny sposób. Efekt ten jest szczególnie silny w przypadku zagadnień wywołujących silne emocje i dotyczących mocno ugruntowanych opinii. Przykładowo, czytając o polityce dostępu do broni, ludzie zwykle preferują źródła, które potwierdzają to, co sami na ten temat sądzą. Mają również tendencję do interpretowania niejednoznacznych dowodów jako potwierdzających ich własne zdanie. Selektywne poszukiwanie informacji, ich zapamiętywanie i interpretowanie jest przytaczane jako wytłumaczenie efektu polaryzacji przekonań (gdy różnica zdań staje się jeszcze większa po zaprezentowaniu dwóm stronom tych samych dowodów), trwałości przekonań (gdy przekonania pozostają niezmienione nawet po obaleniu dowodów, z których wynikały), efektu pierwszeństwa (gdy większa waga przykładana jest do informacji, które uzyskało się wcześniej) i iluzji korelacji (doszukiwania się korelacji tam, gdzie ich w rzeczywistości nie ma).
Serie eksperymentów prowadzonych w latach 60. XX wieku pokazały, że ludzie mają tendencję do poszukiwania potwierdzeń dla swoich wcześniejszych przeświadczeń. Późniejsze badania wyjaśniły to jako wynik tendencji do testowania hipotez bardzo selektywnie, skupiając się na jednej możliwości i ignorując alternatywy. W połączeniu z innymi efektami taka strategia wpływa na konkluzje, do jakich ludzie dochodzą. Błąd ten może wynikać z ograniczonych możliwości przetwarzania informacji przez ludzki mózg lub z ewolucyjnej optymalizacji, gdy szacowane koszty tkwienia w błędzie nie są większe niż koszty analizy prowadzonej w obiektywny, naukowy sposób. Efekt potwierdzenia wzmacnia pewność siebie i pozwala ludziom zachować silne przekonania nawet w obliczu przeczących im dowodów. Dlatego może prowadzić do katastrofalnych błędów w podejmowaniu decyzji, w szczególności w przypadku decyzji społecznych, politycznych i militarnych.
Jakie są skutki tego mechanizmu?
Dajmy na to, że człowiek wyobraża sobie coś na swój temat. Jest przekonany o swoim rozwoju, statusie, poziomie oświecenia, pozycji czy o tym, jakie ma niewiarygodne wglądy. Czy jakikolwiek mechanizm wewnętrzny będzie go prowadził do konfrontacji ze swoim wyobrażeniem, czy raczej będzie pchał do utwierdzenia we własnych przekonaniach? Znając już definicję efektu potwierdzenia, wiemy, że znajdzie osobę, nauczyciela, grupę, jasnowidza, krętacza, manipulanta, którzy utwierdzą go w danym przekonaniu i przeświadczeniu. Usłyszy: „Pięknie wyglądasz, masz rację, ale się rozwinąłeś, już prawie jesteś oświecony, no takich energii to nikt nie ma, nasza metoda i teorie tylko potwierdzają twoje przeczucia o sobie, zobacz, ile masz punktów na naszej skali, już prawie jesteś oświecony ze źródłem, mnisi medytujący lata mogą ci pozazdrościć. Nie przejmuj się, ten gość, co ci powiedział coś sprzecznego z twoim wyobrażeniem – on to nic nie wie, to młoda dusza, dopiero zaczyna życie, zresztą nie ma tak jak ty 24 helis DNA”.
Proszę się zastanowić nad skutkami zamknięcia swojego postrzegania w bańce, którą jeszcze utwierdza dana grupa ludzi, autorytetów. Człowiek mówi: „Hej, ale byłem u tego i tamtego, wszyscy mi przyznali rację”. Jeśli przez dziwny przypadek taka osoba dostanie informację nową, inną, sprzeczną z własnym wyobrażeniem i fantazją na temat własny lub świata, bardzo często zaczyna atakować, dyskredytować, ponieważ uruchomił się w niej mechanizm obronny. Taki człowiek zamiast zastanowić się, użyć logiki, poszukać w sobie, co dokładnie w nim samym uruchomiła nowa informacja, działanie, myśl, woli zniszczyć ich źródło, które zaburza te fantazje. Feliks Koneczny mówił, że cywilizacje, które nie konfrontowały się z przeciwnościami losu, niebezpieczeństwami, tylko wchodziły w status quo, wymierały lub były asymilowane przez silniejsze. Edward Stachura powiedział: „Jeżeli coś dotyka cię, znaczy: dotyczy cię. Jeżeliby nie dotyczyło cię – nie dotykałoby cię, nie zrażało, nie obrażało, nie drażniło, nie kłuło, nie raniło”. Dlatego z mechanizmu „ktoś” przechodzimy na mechanizm „ja”, z autorytetu zewnętrznego wracamy do autorytetu wewnętrznego i wszystko dookoła traktujemy co najwyżej jako inspiracje.
Kolejny aspekt tego zagadnienia dotyka tematu najzwyklejszych strażników. Często jest tak, że dana osoba idzie do jakiegoś nauczyciela, człowieka bez świadomości powiązań tej osoby z różnymi bytami, szkołami, systemami przekonań. Zamiast dać wsparcie do kontynuowania zmiany, podważenia fantazyjnego myślenie o sobie czy uwolnienia własnych zależności, taki strażnik klepie po ramieniu, trzymając lub zatrzymując proces. Mówiąc prostym i łopatologicznym językiem: nie idziesz do księdza, żeby uwolnić się od religii, nie idziesz do białej istoty, żeby uwolnić swoje wzorce bodhisattwy, nie idziesz do osoby czarnej, żeby uwolnić swoje piekła. Przecież te zasady są banalne i logiczne. Wymaga to jednak świadomości rozróżniającej, że duchowość każdej istoty jest inna, są to inne jakości, energetyka, mniejsze lub większe systemy przekonań, szkoły, siły czarne, białe, no i neutralne. Brak rozróżnienia powoduje, że wrzuca się wszystkich ezoteryków, osoby zajmujące się duchowością, proroków New Age, jasnowidzów, terapeutów różnych nurtów do jednego worka. Tak pokazujemy światu na jakim poziomie jest nasza świadomość rozróżniająca. To, że ktoś używa podobnych terminów, nazw nie oznacza, że robi, widzi, pracuje tak samo, jak inni. Takim działaniem robimy krzywdę sobie.
Popatrzmy dalej.
Inny mechanizm obronny, wchodzący w skład mechanizmu wyparcia, a nie – jak wiele osób sądzi – projekcji, brzmi: „To, co widzisz we mnie, jest Twoją projekcją siebie samego, z którą ja nie mam nic wspólnego”. No dobrze, niby technicznie dobrze brzmi to stwierdzenie, jest tu zaznaczenie granicy, ale dlaczego osoba stosuje je wobec terapeuty? Wprawiony terapeuta wie, że jest to zwykły mechanizm obronny, ujęty w pięknym sloganie rozwojowym, bo zadaniem osoby pomagającej, wspierającej jest wyjaśnienie mechanizmu blokad, opisanie sytuacji okiem obserwatora i jak najlepsze poprowadzenie do konfrontacji, a nie umacnianie mechanizmu obronnego, czyli wchodzenie w np. sprzeczki, niepotrzebne tłumaczenia. Tutaj mamy do czynienia z jeszcze jednym mechanizmem: „Człowiek może pięknie mówić, a jego część subtelna lub dusza pięknie zniewalać”. Czasem mało ważne jest, co powie druga osoba. Ważniejsze jest, co robi on/ona na poziomie subtelnym, bo to mogą być dwie osobne historie. Również nie było wsparcia społecznego i duchowego dla osób z ciemnym typem obciążeń duchowych, ponieważ były one dotychczas piętnowane i ukrywane przez wpływ białych filozofii, religii i metod. Dzięki wielu opracowaniom, pracy międzyjaźniowej ten element w końcu się zmienił.
Kiedy przeanalizujemy sobie poruszone w tym temacie mechanizmy, zostaje nam temat działania mózgu automatycznego i tzw. mechanizmu minimalnego wysiłku. Na czym to polega?
Jeśli cokolwiek zdarzy się w naszym życiu, wokół nas przynajmniej trzy razy z rzędu, nasz automatyczny umysł rozpoznaje w tym trend i prognozuje jego kontynuację. Odpowiada za to obszar limbiczny, a sama nazwa tego systemu brzmi: system „1” lub „x”, od angielskiego słowa reflexive, co oznacza ‘odruchowe’. Są jednak sytuacje, których nie możemy rozwiązać na autopilocie, bo trzeba się skupić; za te czynności odpowiada inny system, który znajduje się w przedniej części naszej czaszki. System ten nosi nazwę „2” lub „c”, od angielskiego słowa reflective, co oznacza ‘refleksyjny’ (powolny, racjonalny, myślowy). Kiedy działamy w systemie „x”, czyli szybkim, odruchowym, bezmyślnym, to unikamy wysiłku wszelkiego rodzaju. Ten system jest ekonomiczny, bo zabiera bardzo mało energii, ale za to jest odruchowy i dosyć powierzchownie odbiera rzeczywistość. Kiedy działamy w systemie „x”, idziemy zawsze po linii najmniejszego oporu. Choć niektóre stany wykraczają poza system „x”, np. silny głód, pragnienie, ból, silne emocje; ten stan nazywa się stanem wisceralnym i w nim już nie myślimy automatycznie, po prostu w ogóle nie myślimy (metaforycznie mamy odciętą głowę). Bardzo trudno jest porozumieć się osobie w stanie „c”, czyli myślącej analitycznie, z osobą, która uległa silnym emocjom, czyli jest już w stanie wisceralnym1. Pułapką bycia często w stanie „x” są: pobieżne traktowanie rzeczywistości, płytkie odbieranie bodźców i prawie całkowicie bezmyślne czytanie. Osoba w stanie „x” woli przeczytać cudze komentarze i opinie, zamiast samemu przeanalizować treść lub daną sytuację. Ta stara część mózgu „ciągle uważa”, że człowiekowi zaraz zabraknie energii (nie będzie jedzenia, miejsca do spania, trzeba będzie uciekać). Warto obserwować, kiedy przełączamy się z systemu „x” na „c” i odwrotnie.
Podsumowanie
Jakie jest rozwiązanie dla tych mechanizmów i postaw?
- Nie traktujmy siebie, jakbyśmy posiadali czarodziejską różdżkę.
- Nasz styl pracy, metoda, reprezentowane wartości są tylko małym puzzlem w większej układance. Fajnie jest być częścią tego, ale warto mieć świadomość, że nie jesteśmy żadnym całym obrazem.
- Nauczmy się rozróżniać czy jesteśmy w systemie „x” (działaniu bezmyślnym, odruchowym), czy świadomie podtrzymujemy system „c”, czyli świadomej i uważnej pracy, obserwacji siebie i otoczenia.
- Opinie, komentarze, wpisy innych ludzi nie są mądrościami, bo to efekt ich własnego systemu przekonań i „wywałek”. Nie wiemy, czy dany człowiek nie działa pod wpływem bytu (nie jest opętany), strażnika, nie bierze psychotropów lub innych medykamentów, czy jest zdrowy psychicznie lub czy właśnie nie wyrzuciło mu silnymi emocjami, które nauczył się ukrywać pod ciętym, inteligentnym językiem. Poświęć czas na osobistą analizę. Nie idź za tłumem.
- Warto mieć świadomość, że podczas jednego spotkania, sesji czy godziny pracy często nie rozwiążesz sytuacji, która jest podbudowana szeregiem innych wzorców, zachowań, i że człowiek ma wiele mechanizmów obronnych, które utrudniają pracę. Podobnie jest w temacie pracy z częścią subtelną czy duszą / wyższym ja. Dajmy sobie czas, bo wiele budowaliśmy przez dziesiątki, setki wcieleń.
- Carl Jung powiedział: „Wykopanie złotych elementów z Cienia, takich jak odzyskanie własnej mocy, może prowadzić do życiowej transformacji. Transformacja może wydawać się przerażającą perspektywą, ponieważ wymaga porzucenia życia, jakie się znało, na rzecz nieznanych wód. Prawda jest taka, że jeżeli ktoś nauczył się żyć w określony sposób, to wydaje się mu on jedynym sposobem na przeżycie. Zmiana, nawet pozytywna, oznacza niepewność, a niepewność może wydawać się zagrożeniem dla przetrwania”.
- Praca nad sobą składa się z etapów, małych kroków. Raz po uwolnieniu lub uświadomieniu będziesz czuł się lepiej, by zaraz później poczuć się gorzej, bo stłumione emocje, przykre historie, ukryte w ciele traumy nie są zablokowane wyparciem lub innym rodzajem mechanizmu obronnego.
- Daj sobie czas na wszelkie emocje, uczucia, stany psychiczne. Nie uciekaj od smutku, żalu, złości, rozczarowania. Fajnie, kiedy po sesji czujesz się lepiej, ale są i takie, po których jest Ci gorzej, chce Ci się płakać, masz dziwne myśli. Teraz wiesz, że rozpoczął się proces uzdrowienia.
- Nie zawsze Twoje przeczucie, blokada w ciele są działaniem intuicji, Twojej duszy, ale strażników, którzy trzymają Cię w starym, nie pozwalają na ruch lub spotkanie z kimś. Jest to częsty mechanizm, który ja spotykam. Ludzie są odciągani, namawiani subtelnie, żeby zrezygnować z pracy, nauki czy choćby czytania. Jest to trudny etap dla człowieka, bo jeszcze nie dopuszcza on do swojej świadomości, że nie jest wolny, tylko ma dookoła siebie szereg strażników trzymających w starym postrzeganiu, namawiających, żeby nic nie zmieniać.
- Daj sobie zgodę na własną interpretację usłyszanych słów i historii. Nie przyjmuj i nie identyfikuj się z opisem sytuacji. Bardzo często przyjmujemy nieświadomie cudzy myślokształt, który jest zabarwiony emocjonalną interpretacją. Opinie wystawiaj sam, bez połączenia emocjonalno-myślowego. To działanie pomija początkujący terapeuta, ponieważ przez powiązanie empatyczne i chęć zadowolenia drugiego człowieka łączy się z jego polem, emocjami i słowami. Osoba, która miała pomóc, daje się uwieść historii i emocjom drugiego człowieka. Tak nikt nikomu nie pomaga.
- Czasem podczas pracy trzeba powiedzieć coś dosadnego, bezpośredniego, silnego, budzącego, otrzeźwiającego. Czasem wystarczy obserwować i nie szukać na gwałt rozwiązania, bo ono samo się pojawi. Jednak stale trzeba być czułym, wrażliwym, ponieważ to pozwala dotykać wewnętrznych emocji drugiej istoty, rozumieć ją głębiej.
Bert Hellinger, pomimo tego, że był „białym nauczycielem”, czyli reprezentuje jako osoba biały zestaw myślenia (filozofii, postrzegania), jako terapeuta był całkiem skuteczny. Cytuję jego myśl: „Grubo się myli ten, kto sądzi, że klienci chcą się pozbyć problemów. Często chcą tylko potwierdzenia swoich problemów. Chcą uwieść, żeby zająć się ich interpretacją i ich sposobem widzenia sytuacji. Gdyby jednak dana interpretacja była słuszna, nie byłoby problemu. Im bardziej oddala się taka interpretacja od rzeczywistości, tym częściej trzeba sobie ją powtarzać, bo rzeczywistość ją burzy”. Richard Bandler, pomimo tego, że jest „czarnym nauczycielem”, czyli reprezentuje jako osoba ciemny zestaw myślenia (filozofii, postrzegania), jako terapeuta jest również całkiem skuteczny. Cytuję jego myśl: „Największe osobiste ograniczenie tkwi nie w tym, co chcesz robić, a nie możesz, ale w rzeczach, których zrobienia nigdy nie rozważałeś”. Użyłem tych „przeciwności”, by pokazać, że tak naprawdę białe lub czarne, różne energetyki tych istot wcale nie mówią i nie określają kogoś jako z góry „dobrego” lub „złego”. Nie każda istota z białymi wibracjami czy białym sposobem myślenia jest „dobra”, podobnie jak nie każda istota z ciemnymi energiami i piekielnym sposobem myślenia jest „zła”. Traktujmy to jako zestaw wzorców, bagaż doświadczeń, po prostu etap duszy, która zwyczajnie „zbyt długo” przebywała w danych przestrzeniach energetycznych. I teraz przez pracę, introspekcje konfrontuje się i zaczyna zauważać swoje „białe” lub „czarne” postawy – a to jest bardzo, ale to bardzo wymagające.
W kolejnym opracowaniu poruszę temat całunów, strażników, Akaszy i Plejad. Dlatego zapraszam do trzeciej części, pt.
Nikodem Marszałek
luty 2022 r.
luty 2024 r.
1Piotr Zielonka, Schudnij z lenistwa, https://www.youtube.com/watch?v=owA_Z3navgg [dostęp z dn. 10.02.2022].