Słaby człowiek nie jest dobry. Ale niebezpieczny człowiek, który nie chce być niebezpieczny, jest dobry.
Kyuzo Mifune
Jeśli nie jesteś zdolny do przemocy, to jak najbardziej stajesz się ofiarą wszystkich, którzy są do niej zdolni. Ludzie oglądają antybohaterów, złoczyńców i identyfikują się z nimi, ponieważ pewna część w nich woła o włączenie ich własnej ciemnej strony i zintegrowanie jej ze sobą. Zintegrowana ciemna strona jest siłą, która daje ci szacunek do samego siebie i siłę do egzekwowania go od innych. To nie oznacza, że bycie okrutnym jest lepsze niż niebycie okrutnym. Tylko to oznacza, że bycie zdolnym do okrucieństwa, ale wybór niebycia okrutnym, jest lepsze. Bo w pierwszym przypadku jesteś niczym innym, jak słabym naiwniakiem; w drugim – jesteś niebezpieczny, ale masz to pod kontrolą. Wielu mistrzów sztuk walki mówi: „My nie trenujemy dla walki. Trenujemy dla siły, która zapobiegnie walce”. Odpowiednia dawka pewności siebie i okazania zdolności do dominacji w obliczu zagrożenia jest często wystarczająca do odparcia ataku. Kiedy jesteś w procesie integracji i analizy swojego cienia (diabła), uświadamiasz sobie, do jakich okrucieństw jest zdolny człowiek. Świadomość tego, do czego zdolny jest diabeł, dopiero pozwala nam go ujarzmić. Bez świadomości ciemnej strony nie ma zdolności do oświecenia. Są dwa elementy – dobry król i tyran; i oboje istnieją jednocześnie. Obecnie zniekształca się starożytny wzorzec, który ma dwie części – dobrą i złą – i skupia się na złej bez uwzględnienia i docenienia tej dobrej. A każdy archetyp ma dwie części, a drugą jest mądry król. Jesteś w stanie opowiedzieć historię o tyranie, ale musisz wspomnieć też o dobrej stronie i zasługach dobrego króla (1). W Starym Testamencie mamy obraz psychopaty: gniewnego, mściwego Boga, zsyłającego potop, niszczącego Sodomę i Gomorę. To był Bóg oddalony, który przemawiał słowem, a karał czynem. Nowy Testament to obraz mądrego Boga, który jest bliższy człowiekowi, jest śmiertelny i wskazuje drogę, na której człowiek nie musi cierpieć przez własne słabości. Widzimy znowu dwie strony jednej monety.
Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!
Mt 10,16
Spokojny potwór to jedyna rzecz, która powstrzymuje potwory przed złamaniem pokoju.
Brian Padrick Drake
Tylko ranny lekarz może naprawdę uzdrowić.
Carl Jung
Uczeń zapytał swojego mistrza: „Uczysz mnie walki, ale mówisz o pokoju. Jak pogodzić te dwie rzeczy?”. Mistrz odpowiedział: „Lepiej być wojownikiem w ogrodzie niż ogrodnikiem na wojnie”.
Jaffer Wilson
Skąd jednak bierze się tyle tyranii (patologii)?
Rozwój osobowości jest możliwy tylko przez konfrontację z najciemniejszymi jej obszarami, czyli z miejscami, których wolisz unikać. Miejsca, które oczekują największych zmian, to te, do których nie chcemy uczęszczać albo uświadomić sobie, że w ogóle istnieją, potrzebują uwagi, bo skrywają coś trudnego, traumatycznego, coś, z czym nie jesteśmy w stanie sobie dać rady.
Związki, w których było pięć pozytywnych interakcji i jedna negatywna, rozpadały się. Związki, w których było jedenaście pozytywnych interakcji i tylko jedna negatywna, również się rozpadały. Dlaczego? Ponieważ nie było żadnego wyzwania. My podświadomie nie chcemy, żeby partner nam sypał kwiaty pod nogi, śpiewał codziennie hymny, otwierał drzwi, rozkładał dywan pod stopami, podawał jedzenie do łóżka, kadził, głaskał i słodkimi słówkami stale okazywał uczucia. Przecież po kilku dniach będziemy wymiotować fioletowymi kwiatkami i buchać różowymi kucykami.
Większość z nas chce kogoś, kto będzie nas pchał do przodu, motywował, kiedy trzeba, mówił, że w czymś nawalamy i odwracamy od czegoś wzrok. Kogoś, kto pomoże nam rozwiązać jakieś wyzwanie, osobiste czy zawodowe. Kogoś, kto nas rozumie, słucha, potrafi wesprzeć.
Naprawdę nikt nie chce kogoś, kto zwyczajnie go czci czy ubóstwia; no poza narcyzami, bo ci są idealni i lubią o tym słyszeć na każdym kroku. Przy postawie dawcy i biorcy, prawdy i rozmowy o tym, z jakimi diabłami się mierzymy w sobie samych, z czym się borykamy, z czym mamy problem – związek przestaje być fantazją na temat nas i drugiej osoby, a my stajemy się bardziej ludzcy. Bez szczerości, śmiałych rozmów o swoim cieniu, ukrywamy. A kiedy ukrywamy, to demonizujemy samych siebie i oszukujemy partnera. Zaczynamy grać, ale nie w rytmie miłości, ale swoich słabości, które maskujemy. A te, jak na złość, ciągle nas gonią i przypominają o sobie. Byleby druga strona nie odkryła, że z czymś mamy problem, z czymś sobie nie radzimy. Nie walcz z tym.
Nie walcz ze sobą – mów, a bańka idealizmu szybciej odpadnie i przestaniecie jako para się samooszukiwać. Tak również buduje się komunikacja, porozumienie, wyrównuje się balans siły, a to pomaga nam radzić sobie z przeszkodami na wspólnej drodze życia. Budzi to wzajemny szacunek, bo stajemy się lepszymi ludźmi, pełniejszymi, którzy przekraczają swoją strefę komfortu i lęku. Nie mierzymy się już z demonami sami, bo przestały one być piętnowane.
Współczesne społeczeństwo jest uczone unikania konfrontacji, a to tworzy sztuczną bańkę, za którą człowiek jest gotów oddać życie lub przynajmniej długo walczyć, żeby ona nie pękła i zachowała swój kształt. Jeśli nie skonfrontujemy swojego cienia, to on przejmie kontrolę nad nami oraz naszym otoczeniem. Ci, co nie mają odwagi lub zdolności do zmieniania lub radzenia sobie ze swoimi problemami, mają tendencję do odwracania uwagi od siebie. Uwaga – zgodnie z zasadą siły i dynamiki – zamiast być skierowana ku własnej, ciemnej stronie, kierowana jest na zewnątrz. Tacy ludzie budują obraz świata jako miejsca mroku, w którym np. klimat się zmienia, wszyscy mężczyźni są źli, a rządy są skorumpowane. Postawa brzmi: „Wszyscy są źli, tylko nie ja”. A bierze się ona z nieumiejętności skonfrontowania ze swoją ciemną stroną. A gdzieś ta agresja musi się przecież kierować. Tworzą się tzw. „tykające bomby”, czyli ludzie skupieni na problemach, które są poza zasięgiem projekcji ich siły albo są nieistotne, bo dotyczą marginalnych grup, np. 0,1 lub nawet 0,01 procenta.
Weźmy przykład Jokera. Widzimy klauna, który żyje w fantazji, jest poniżany, wyśmiewany przez wszystkie klasy społeczne. Sprawczość i szacunek odzyskuje dopiero w momencie zadawania przemocy w metrze. Przemoc staje się dla niego rozwiązaniem. Jest to działanie patologiczne, ale pokazuje pewien wzorzec. Dopóki w cieniu pozostaje nasza siła, nie szanujemy siebie, ale również tych, którzy posiadają swoją – nieskrywaną – siłę. Rozwiązaniem dla społeczeństwa jest uwolnić swoją siłę, bo każdy ją posiada, zawsze ją miał w sobie. Świetnie ten przykład widzimy w konfrontacji cienia u tytułowego bohatera z anime Naruto.
Naruto konfrontuje swoją odrzuconą część – krytykowaną, pełną bólu – która chce się mścić na oprawcach. Co robi ze swoim mrokiem, tyranem, agresją? Scala je dokładnie tak, jak scala się wewnętrzne dziecko. Tak rodzi się mądry król. Zranieni ludzie krzywdzą innych. Tak z pokolenia na pokolenie przekazywane są wzorce cierpienia i niestety mszczenia za ból przyjęty przez ród, bliskich. Nie można krzywdą z przeszłości usprawiedliwiać ranienia innych.
Joseph Campbell powiedział: „W jaskini, do której boisz się wejść, znajdziesz skarb, którego szukasz”.
Kiedy nie jesteśmy w stanie zaakceptować swojej ciemnej strony, trudno jest nam ją zaakceptować w innych ludziach. I jak już wiemy, odwracamy biegun na zewnątrz, bo to świat się musi zmienić, ale nie my. I jak młodzi ludzie, wychowani w takiej kulturze, mają sobie radzić z tym, co świat oferuje, z jego przeszkodami, trudnościami, brutalnością? No nie radzą sobie. Wielu nauczyło się mówić: „Czuję się z tym, co ty mówisz, niekomfortowo”, zamiast przyznać się przed sobą, że jednak nie ma się racji, i sprawdzić fakty, poszukać, douczyć. Łatwiej jest czuć się urażonym, ofiarą, bo jak tak się czujesz, obwinisz kogoś za coś i nie musisz patrzeć na swój cień, na siebie samego. Ale za swoje uczucia nie możesz nikogo winić, bo one są w tobie, to ty masz nad nimi władzę. To, że jesteś inny, różny, nie czyni cię żadną ofiarą. Problemem jest inwestowanie swojego całego istnienia, emocji w szukanie winnych, wymówek, które mają potwierdzić nasze wyobrażenie o sobie i świecie. Jeśli inwestujesz całego siebie w bycie ofiarą i ktoś jednocześnie mówi ci: „A kto cię źle traktuje? Gdzie on jest? Zaraz go pogonimy”, to tracisz siłę sprawczą, uzasadniasz swoją pozycję ofiary i ją wzmacniacz. To nie jest tak, że jesteś perfekcyjny i niczego ci nie brakuje. Nikt nie jest perfekcyjny. Nie jesteś doskonały, ale jesteś wystarczający do tego, żeby radzić sobie z trudnościami życia, mówić „nie”, zaznaczać granicę, mówić, czego potrzebujesz, i to egzekwować. Odpowiedzialność WOBEC SIEBIE, nigdy ZA KOGOŚ. To jest właśnie bycie w zgodzie ze sobą, akceptacja siebie i swojej prawdy. Często sprzeciw wobec ogółu. Odpowiedzialność za siebie na pierwszym miejscu.
Usłyszałem na wykładzie treść brzmiącą mnie więcej tak: Rocznik 1920 to był ostatni rocznik, który był ukształtowany przez wychowanie formułujące, wychowanie herbartowskie, które uczyło etosu pracy. To pokolenie wymarło w latach 90. To oznacza, że skończył się wpływ, został zerwany ostatni łańcuch w mechanizmie wewnątrzrodzinnym, czyli rodzinnej reprodukcji wzorców kulturowych. Nawet jeśli dziecko miało głupich rodziców, czyli hipisów, to jeszcze na to dziecko mieli wpływ jego dziadkowie, a ponieważ hipisi niespecjalnie zajmowali się dziećmi, to tym większy wpływ mieli ich rodzice. W roku 1995 się skończyło, a w 1991 pan Owsiak ruszył z „Róbta, co chceta. I jazda bez trzymaki”. Jeśli ktoś nie widzi związku, to sorry (2).
W swojej książce Dbaj o siebie przytoczyłem następujące słowa „Na początku drogi do samorozwoju i pracy nad sobą to odkrywanie siebie, poznawanie siebie, obserwowanie własnych reakcji, nie jest rzeczą prostą. Rozwój rzadko jest taki kolorowy i przyjemny, jak go malują różne nurty. Można jednak nauczyć się czerpać przyjemność z bycia w stałej relacji ze swoim wnętrzem oraz z tego, że każdego dnia przekraczamy czarne, nieznane drzwi, robimy krok ku nowemu, stajemy się lżejsi, cieplejsi, pewniejsi siebie. Bo właśnie w tym, co często w nas ukryte, wyparte, schowane, odrzucone, skrytykowane, zawiera się nasz dar, talent, ważna cecha charakteru, złoto. Zagadnienie złota ukrytego w podświadomości świetnie przedstawia Carl Gustav Jung: „Mimo że Cień zawiera w sobie mało pożądane elementy, nie wszystko to co w nim tkwi jest przykre. Jak powiedział Jung, w Cieniu tkwi złoto. Złoto odnosi się do tych elementów Cienia, które w rzeczywistości okazują się bezcenne, elementów, które zostały relegowane do sfery Cienia w wyniku bolesnych skojarzeń, osądów społecznych, dezaprobaty kulturowej, etc.
Na przykład wyjątkowo intuicyjne dziecko dorasta w rodzinie, która postrzega intuicję jako przejaw zła czy działanie demona. Dziecko takie może powstrzymywać odruchy intuicji, będą one wciąż istniały, ale ukryte w sferze Cienia. Podobnie utalentowany muzyk, który doznał przemocy ze strony nauczyciela muzyki, może odsuwać wszystko, co ma z nią związek do rejonu Cienia.
Wyobraźmy sobie, że ktoś ruszył przed siebie i wykonał ciężką pracę, konfrontując się z czarnym królestwem Cienia: odkrył wszelkie te nieświadome, głęboko pogrzebane elementy, uporał się z bolesnymi emocjami, wspomnieniami, wydarzeniami i osobistymi traumami. Wszystko to co pozostaje jest złotem ukrytym w Cieniu.
Może wydawać się zaskakującym fakt, że wielu ludzi porzuca owo złoto. Dlaczego? Ale czy po konfrontacji z ciemnymi zakamarkami psychiki mogliby nadal żyć ukryci pod parasolem Cienia?
Wykopanie złotych elementów z Cienia, takich jak odzyskanie własnej, mocy może prowadzić do życiowej transformacji. Transformacja może wydawać się przerażającą perspektywą, ponieważ wymaga porzucenia życia, jakie się znało, na rzecz nieznanych wód.
Prawda jest taka, że jeżeli ktoś nauczył się żyć w określony sposób, to wydaje się mu on jedynym sposobem na przeżycie. Zmiana, nawet pozytywna, oznacza niepewność, a niepewność może wydawać się zagrożeniem dla przetrwania”(3).
Zakończenie
Lubię w tym temacie podawać przykład serialowego bohatera Jean-Luca Picarda z serialu Star Trek: Następne Pokolenie. W serialu widzimy starszego kapitana, który jest intelektualistą, logikiem, przywiązuje uwagę do etyki oraz moralności. Wierzy w ideały Federacji, jest mistrzem dyskusji, dyplomacji, zawsze znajduje rozwiązanie każdej sytuacji, nie raz godzi – wydawałoby się – niemożliwe do pogodzenia strony i prawie zawsze jego rozwiązanie problemu lub kryzysu jest pokojowe. Podobny model zastosowałem podczas tzw. Przebudów w 2019 roku. Mamy więc obraz mądrego i dobrego króla, ale przecież wiemy, że mądry król ma tyrana w sobie, bo jest to ta sama strona medalu. Kiedy patrzymy na tyrana, widzimy jego destrukcyjną siłę, ale też zdolność do obrony i ataku, zdominowania i zaznaczenia terenu. Musimy się zastanowić, jak pojawił się mądry król i kiedy wchłonął tyrana w siebie. W serialu widzimy to dopiero w sezonie 6., odcinku 15., pt. Inna wersja (4). Główny bohater zostaje śmiertelne postrzelony i omnipotencyjna istota, nazywana Q, daje szansę Picardowi do naprawy jego młodzieńczej siły, przebojowości, nieobliczalności. Picard zmienia swoją przeszłość na bardziej zachowawczą, nie podejmuje ryzyka, nie skacze, wierząc, że siatka się otworzy, nie ufa swoim zdolnościom. Po całym procesie przemiany wraca na statek, ale już nie jest kapitanem, tylko porucznikiem i asystentem w dziale astrofizyki. Kiedy pyta się swoich przełożonych o to, jak go oceniają jako oficera, słyszy, cytuję:
Ryker i Deanna: Pana służbę zawsze oceniano pozytywnie. Jest pan skrupulatny, oddany. Opanowany, solidny. Punktualny.
Picard: A co gdybym powiedział, że sądzę, że jestem w stanie osiągnąć znacznie więcej?
Riker: Może omówimy to przy kolejnej opinii służbowej.
Picard: Bardzo chciałbym pomówić o tym teraz. Widzi pan, chciałbym zająć się czymś innym niż astrofizyką, może techniką okrętową lub ochroną. Czymś, co mogłoby pozwolić mi zostać dowódcą.
Riker: Szczerze mówiąc, poruczniku, nie wydaje mi się to prawdopodobne.
Picard: Dlaczego?
Deanna: To naprawdę nieodpowiednie miejsce, by to omawiać.
Picard: Proszę, to dla mnie bardzo ważne. Uważam, że stać mnie na więcej.
Deanna: Czy nie w tym zawsze tkwił problem? Przez cała karierę mierzył pan wysoko, ale nigdy nie robił pan tego, co trzeba, by osiągnąć te cele.
Picard: Czy pan podziela tę oceną, komandorze?
Riker: Muszę się zgodzić z doradcą. Jeśli chce pan się rozwinąć, musi pan ryzykować, wyróżniać się, dać się zauważyć.
Picard: Rozumiem.
Riker: Nie chcemy pana stracić. Świetny z pana oficer.
Picard: Ale nie wyróżniam się niczym.
Riker: Może pomówię z komandorem La Gorgem i coś się załatwi?
Picard: Ale funkcję dowódczą?
Riker: Cóż… Zobaczymy.
Po wszystkim widzimy scenę:
Picard: Q. Bawi cię, że resztę życia spędzę jako szary człowiek w nudnej pracy?
Q: Dałem ci coś, czego większość śmiertelników nie doświadcza. Szansę na nowe życie. A ty potrafisz tylko narzekać?
Picard: Nie mogę żyć jak ten człowiek. On jest pozbawiony pasji i wyobraźni. Ja nim nie jestem.
Q: Au contraire, to ktoś, kim chciałeś być. Ktoś, kto był za młodu mniej arogancki i niezdyscyplinowany. Ktoś, kto nie był jak ja. To Jean-Luc Picard, jakim chciałeś być, który nie walczył z Nausikaaninem i którego kariera potoczyła się inaczej, niż pamiętasz. Ten Picard nigdy nie otarł się o śmierć, nigdy nie mierzył się z własną śmiertelnością, nie uświadomił sobie, jak kruche jest życie, ani jak ważna musi być każda chwila. W jego życiu brakowało celu. Przez większość kariery dryfował bez żadnego planu, od jednego przydziału do kolejnego, nigdy nie korzystając z nadarzających się okazji. Nie dowodził zwiadem na Milice III, by uratować ambasadora. I nie przejął dowodzenia na mostku Stargazera, gdy zginął jego kapitan. I nikt nie chciał uczynić go dowódcą. Nauczył się, jak nie ryzykować. I nikt nigdy nie zwrócił na niego uwagi.
Picard: Masz rację, Q. Dałeś mi szansę, bym dokonał zmian, a ja skorzystałem z tej okazji. Ale teraz przyznaję, że to był błąd.
Q: Czyżbyś mnie o coś prosił, Jean-Luc?
Picard: Daj mi szansę przywrócić dawny bieg rzeczy.
Q: Wtedy umarłeś w ambulatorium. Tego właśnie chcesz?
Picard: Wolę umrzeć jako człowiek, którym byłem, niż żyć życiem, które właśnie widziałem.
A więc gdzie jest twój mądry król i tyran? W jakim miejscu ich zakopałeś? I dlaczego dałeś sobie wmówić, że to świat ma się zmienić, a nie ty? Dlaczego dałeś sobie wmówić, że cień to zło, a nie twoje ukryte skarby? W tobie zawsze była mądrość i siła. Tylko przez atakowanie cienia dałeś sobie wmówić, że potrzebujesz innych osób, które ci pokażą, jak żyć. Siła tyrana cię chroni. Siła mądrego króla prowadzi. Nie daj sobie wmówić inaczej. Jednak przeklęci są ludzie, którzy mają tylko aktywnego tyrana przez swoje własne zaburzenia, niski wizerunek własny i dysfunkcje.
Nikodem Marszałek
Katowice, Polska
listopad 2021
- Jordan Peterson, Become a Peaceful Monster, https://www.youtube.com/watch?v=DNBd1ZyrNB8 [dostęp z dn. 20.11.2021].
- Krzysztof Karoń, Historia Antykultury, wydanie własne.
- Nikodem Marszałek, Dbaj o siebie, 2017, s.10, tłum. Anny Solun, wydanie własne.
- Star Trek: Następnie Pokolenie, Sezon 6., odcinek 15, Link bezpośredni do Netflixa [dostęp z dn. 20.11.2021].