Kiedy myślimy o syndromie ofiary, najczęściej przychodzi nam do głowy skojarzenie z ofiarą losu, kimś pokrzywdzonym, najbiedniejszym. Gdybyśmy poszukali w swoim otoczeniu kogoś, komu moglibyśmy przypisać cechy ofiary, pewnie każdy z nas mógłby wymienić chociaż kilka osób, które idealnie pasowałyby do tego określenia. Chciałbym żebyś odpowiedział na kilka pytań. Czas zobaczyć, co sami trzymamy w sobie. Gotowy? Pewnie tak.
- Czy w ciągu dnia zdarza ci się obwiniać innych za swoje zdrowie, samopoczucie, humory?
- Inni łatwo „wchodzą ci na głowę”, potrafią obudzić najmroczniejsze emocje?
- Zdarza ci się zmieniać zdanie na temat czegoś, kogoś, produktu po przeczytaniu w internecie komentarzy, recenzji obcych ludzi?
- Czy czujesz, że życie nie zależy od ciebie?
- Obwiniasz innych za swój los, cierpienie, krzywdę?
Już tylko jedna twierdząca odpowiedź na powyższe pytania wskazuje, że temat ofiary wewnętrznej jest w tobie aktywny. Jeśli odpowiedziałeś twierdząco na dwa lub więcej pytań, niestety, musimy się zastanowić, o co tej ofierze w tobie chodzi. Ale nie dowiemy się tego, jeśli nie skonfrontujemy postawy uległej, pasywnej z postawą poczucia się dobrze i pewnie. Popatrzmy.
- W ciągu dnia szukam przyczyn wewnętrznych, również rodowych, biologicznych, energetycznych swoich stanów.
- Inni próbują „wchodzić mi na głowę”, wzbudzać emocje, poczucie winy, ale wiem w co oni grają. Mimo ich zachowań, nadal jestem w sobie.
- Nie zmieniam zdania po przeczytaniu recenzji, opinii, komentarzy różnych ludzi na portalach specjalistycznych, pod filmami na YT czy zamieszczonych w różnych miejscach w internecie. Sam sprawdzam czy dany film, książka, wykład, szkolenie, człowiek, wyjazd jest dla mnie. Przecież jako człowiek nie znam ludzi z internetu, dodatkowo mogą brać leki, być na psychotropach, przeżywać rozstrój emocjonalny, są opętani albo hejtują, bo tak wyrzucają swoje frustracje. Mogą także zazdrościć danemu człowiekowi, rywalizować z nim, być opłaconymi trollami. Ufam bardziej sobie, dlatego opinie wystawiam sam. Rozumiem także temat mentalności stada.
- Życie w pewnych kwestiach zależy ode mnie, ale tylko głupiec wierzy, że wszystko może kontrolować. To, co zmienić mogę – zmieniam. To, na co wpływu nie mam – nie reaguję, pozwalam temu przejść jak burzy.
- Rodzice nie dali mi tego, co potrzebowałem w młodości. Ten fakt akceptuje moje ciało. Poprzedni partnerzy nie dali mi tego, co potrzebowałem, bo sam nie wiedziałem co potrzebuję, ale też, co mogę, kim jestem. Szanuję ich za to, że mi to wszystko pokazali, bo teraz mogę być bardziej sobą, lepiej rozumieć siebie. Szanuję swoją przeszłość, bo to ona stworzyła we mnie bardziej świadomą, czującą, żyjącą w teraźniejszości istotę.
Powiedz mi, co stało się z twoją mocą wewnętrzną? Komu ją oddałeś? Komu powierzyłeś stery życia? Komu tak bardzo zaufałeś, że byłeś gotowy powierzyć swoje życie, kreację moc sprawczą? I co ostatecznie z tą mocą zrobili? Gdzie cię to doprowadziło?
Ofiarą być
Jak to jest być ofiarą? Jęczeć ciągle, narzekać, krytykować innych, porównywać się z innymi, nie brać odpowiedzialności za siebie i swoje decyzje, przedstawiać siebie obcym ludziom jako biedną, pokrzywdzoną istotkę, która tak dobrze chciała… ale spotkała ją krzywda. Jak to jest wzbudzać poczucie winy w innych ludziach, żerować na ich naiwności, obarczać swoim strachem, projektować własny mrok w ich postawy, złościć się na innych, bezbronnych czy zupełnie niezwiązanych z tematem ludzi, bo akurat się napatoczyli? Jak to jest na forum publicznym, w mediach społecznościowych obgadywać kogoś, umniejszać zasługi, podsycać swoje fantazje, żalić się, narzekać. Po co to robisz? Ma ci to przynieść ulgę, czy szukasz podświadomie podobnych ofiar, które przez własną historię, utwierdzą cię w twoich przekonaniach, że to ty jesteś niewinny, biedny, pokrzywdzony, a cały świat jest zły, bo nic od ciebie nie zależało. Zawsze chciałeś dobrze, ale to świat, inny człowiek, polityk zrobił ci krzywdę, wykorzystał. Co daje ci to zachowanie, tak mały się czujesz, że musisz kogoś zniszczyć, żeby poczuć się lepiej? A czy to nie jest tak, że kiedyś bardzo, bardzo dawno temu ktoś cię skrzywdził, nie dał miłości, nie poradziłeś sobie sam ze sobą i to pokazało twoją bezsilność, doświadczyłeś chwili słabości, ba, dałeś się wykorzystać jak dwuletnie dziecko. I teraz jako jeden z jeźdźców sprawiedliwości wytaczasz swoje ciężkie, intelektualne działa. I jak ci idzie w życiu codziennym, co takiego osiągnąłeś? Mówi się, że nad ofiarami łatwo się pastwić, ale to ofiary potrafią pastwić się nad innymi ofiarami. Kata zwyczajnie się boją, chyba że się zgrupują wtedy próbują swoich sztuczek. Popatrzmy na cytat.
Jakie zyski ci to daje? Pozwalasz klepać się po ryju w imię zbawienia? Bierzesz troski świata, ciężary innych w imię oświecenia? W swoim istnieniu przeżyłem historię mnicha, kapłana, ascety, jogina, bodhisattwy, męczennika. Wiesz, co ta biała postawa zostawiła w ciele? Nic, bo ostatnią swoją dobrą rzecz, kwant energii oddałeś innym, bo nie miałeś nic dla siebie poza poniżeniem, bólem, krytyką, umniejszaniem. Kochany, świat twoje poświęcenie ma głęboko w dupie, nie ma za to żadnych nagród, bonusów, chwały, nieba. Rozumiesz? Ta planeta tworzy globalnie, społecznie, rodzinnie – ofiary. Ofiarom tym wmawia się brak mocy sprawczej, nie uczy własnej kreacji, rozwiązywania indywidualnie i grupowo problemów tyko uczy się je rywalizacji, porównań lub wyklucza, izoluje, bo tworzy się ideały niemożliwe do osiągnięcia dla człowieka. Dodatkowo kieruje się takie osoby – dosyć świadomie i to duża rola współczesnego marksizmu – w ludzi, którym się powodzi, pomagają, mają lepiej. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ kiedy skłócisz niższą klasę z ciut wyższą, elita zostaje na górze nietknięta. Jednak postawa walki ofiar nie ugasza w nich dziwnego głodu. Z jednej strony przez ofiary przemawia głos bezsilności, z drugiej strony wydobywa się emocja krzywdy i doświadczonego bólu, z trzeciej strony zepchnięty na kraniec podświadomości niewyrażony sprzeciw domaga się uleczenia, czyli wyrażenia. Chcesz to wyrazić? To jedziemy dalej.
Pozwól sobie na gniew
Powiedz mi kochany, kiedy ostatni raz się zezłościłeś? Mówisz, że do uwolnienia potrzebujesz tylko miłości i tylko miłość jest w tobie. Jeśli jesteś ofiarą musisz zacząć od podstaw, a bazą jest wyrażanie złości, bo bez złości nie zaznaczysz granic. Wiesz dlaczego miłość jest najpotężniejszą siłą we Wszechświecie? Ponieważ miłość to miłość, ona nie zawiera w sobie bzdur związanych z byciem godnym, niegodnym, lepszym, gorszym, zasługiwaniem, dam, nie dam. Miłość to miłość. Kiedy ty mówisz o miłości, a głęboko w sobie masz stłumiony żal, niewyrażoną złość, to możesz pieprzyć o miłości w swoim kółku wzajemnej adoracji, w zapatrzonych w ciebie aniołków, ale wiesz, że żaden zdrowy psychicznie, silny człowiek nie nabierze się na twoją gadkę. Pierwsze jest gniew, ale ten świat nakazuje tłumić pierwotne emocje, przecież złość ma blisko do wyrażenia „zło”, a to sprytna manipulacja. Dobrze zatem, powiedz:
- „Pozwalam na wyrażanie gniewu”;
- „Pozwalam sobie wyrażać swoje niezadowolenie”;
- „Pozwalam wyjść mojej furii, bo już tak długo tłumiłem, że zaraz eksploduje”;
- „Pozwalam wyjść złości i wykorzystać ją do sprzeciwu”.
Do jasnej cholery, pozwól sobie na to. Miłość pojawi się po tym, co wyjdzie, ale jeśli teraz klepiesz jakieś farmazony o miłości bezwarunkowej, że emocje to dla ciebie „forma człowieka prymitywnego”, ale nadal spożywasz suchą kromkę z masłem, jesteś niesamodzielny, zależny od rodziców, innych ludzi, życie daje ci w kość, wykorzystują cię inni ludzie – przestań pierdolić o miłości i naucz się wyrażać gniew. Gościu! Żyjemy w piekielnym świecie. Rozumiesz to? Tu rządzi zło i niech bogactwo tego świata, Malediwy nie zamydlą ci oczu. Nie możesz w tym świecie pozwolić sobie na bycie ofiarą, jęczeć zapłakany do kamery, prosić ludzi o dobre słowa na łamach filmu wideo, wpisu czy ogłoszenia. Masz problem to idź do psychologa, idź na psychoterapię, wygadaj się bliskim, posłuchaj, co druga osoba ci powie. Jak masz przyjaciela, brawo dla ciebie, wspierajcie się wzajemnie, ale na litość boską – przestań udawać przed sobą, że nie jesteś ofiarą. Gdybyś nią nie był, nie żyłbyś na tak skrajnej planecie, jak Ziemia.
Twoim zadaniem jest wyjść z roli ofiary. Przestać identyfikować się z katami. Zło bardzo sprytnie manipuluje, szepcze do ucha: to jego wina, to jego sprawka, to przez niego, to przez nią. Ty jesteś taki niewinny, dobry, szlachetny, wybrany, naznaczony, oznaczony, mądry, doskonały – to wina drugiej osoby, świata, partii, pogody, ale nie twoja. No oczywiście, że taka narracja jest wygodna, bo wziąć odpowiedzialność, to przyznać się przed samym sobą, że się nawaliło, spieprzyło, że się pomyliło we własnej ocenie. To przyznanie się, że nie miało się świadomości, rozeznania, nie rozumiało wielu procesów, siebie i tego, co się działo. To przyznanie się przed sobą, że wpuściło się drania, otworzyło mu drzwi i pozwoliło zrobić, co mu się podobało. To zobaczenie własnej naiwności, lekkomyślności, bezmyślności. Nikt nie chce się przyznać do słabości przed sobą, bo to wewnętrznie zmusza do wejścia w siebie, do szukania w sobie, podważania tego, co nie jest wygodne i przyjemne. Dlatego postawa: „Pieprzyć to, ze mną wszystko jest w porządku, to świat trzeba zmienić, to on ma się dopasować do mnie” jest tak popularna. Serio!? Takim rodzynkiem jesteś? Powiem ci coś: „Nie jesteś taki szczególny, jak myślisz, że jesteś. Jednak jesteś wystarczający w swojej zwykłości”.
Kiedy masz postawę ofiary, przyciągasz tyranów, katów, ataki, bo przez psychiczną postawę wytwarzasz pustkę, która zaciąga energię w twoją stronę. Mój brat powiedział: „Nikt nie rzuca się na silną osobę. Rosjanie nie najechali na Chiny czy USA”. Gdzie jest twoja siła? Gdzie jest twój wewnętrzny tyran? Gdzie jest twoja moc sprawcza i komu ją oddałeś? Wiesz kiedy ją oddawałeś? Robiłeś to za każdym razem, kiedy nie wydawałeś własnej opinii na dany temat, nie sprawdzałeś sam, nie czytałeś, nie analizowałeś tylko szedłeś bezmyślnie za tłumem, bo ktoś coś powiedział, napisał, miał jakiś wgląd, jakąś umiejętność.
Ofiara w ujęciu duchowym
Miałem klientkę, która po dłuższej pracy ze mną zaczęła całkiem nieźle działać subtelnie. Głównym jej tematem była postawa ofiary i reagowania z poziomu ofiary na różne okoliczności życiowe. W pewnym momencie uruchomiło się w niej wewnętrzne dziecko, które miało około 14 lat. Mówi, że nie była świadoma na początku tego dziecka. Kiedy jednak się uruchomiło, zajadała się ciastkami, czekoladami, cukierkami i mówiła, że nic nie ma sensu, życie nie ma sensu! Mówię: „Szukamy przyczyny, bo wywaliło na całego”. Okazało się, że to małe wewnętrzne dziecko siedziało przed domem rodzinnym na wsi. Płakało, czuło się samotne, bo nie było matki i ojca, w szkole złe oceny, brak przyszłości. Depresja na całego. Popracowaliśmy z wewnętrznym dzieckiem, pokazaliśmy obecną rzeczywistość, osiągnięcia, możliwości. Osobowość się rozpłakała, ale podczas tego procesu wewnętrzne dziecko wypełniło ciało. Na tym praca się nie skończyła, bo duchowo zaczął krążyć jaszczur (reptil). Podleciał przed część subtelną klientki i zapytał: „Gdzie jest dziecko, które nosiło jego łańcuch?”. Część subtelna klientki odpowiedziała, że już w niej samej, na co jaszczur zareagował złością i rzucił nowy ciężki łańcuch i mówi: „Zakładaj”. Część subtelna była sparaliżowana przez chwilę, zdumiona, więc poprosiłem, żeby zadawała jaszczurowi moje pytania. Zanim zaczęliśmy z nim rozmawiać, nazwaliśmy reptila Pomścibor.
Ja: Kim jesteś?
Pomścibor: Pełnomocnikiem do spraw sumienia i karmy.
Ja: Sumienie to dosyć religijne wyrażenie. Jesteś religijny?
Pomścibor: [zonk]
Ja: Jeśli jesteś strażnikiem sumienia, to pewnie wierzysz w Boga, ale którego?
Pomścibor: [zonk i złość]
Ja: Rzadko spotyka się tak religijnego jaszczura. Do którego kościoła należysz?
Pomścibor: [szok i jeszcze większa złość]
[po chwili]
Pomścibor: Jestem strażnikiem jej karmy. Tutaj podpisała, że będzie cierpieć, nosić ból.
Ja: Już dosyć chyba wycierpiała: samotność, straty, śmierć, wieloletnia depresja, brak rodziców.
Pomścibor: Nie ty o tym decydujesz.
Ja: Czyli nie dość, że to czternastoletnie dziecko było w tak fatalnym stanie, myśli samobójcze, to jeszcze dodatkowo założyłeś łańcuchy, dołożyłeś jej karmy w tym czasie?
Pomścibor: Takie moje zadanie, zgodziła się.
Ja: Jesteś psychopatą, katem i szukasz po prostu ofiar. Dużo masz takich ofiar na swoich łańcuchach?
Pomścibor: Sporo [duma]
Ja: I co z nimi robisz?
Pomścibor: Pilnuję ich drogi, żeby przeżywały ból, nie wierzyły w siebie, były w depresji.
Ja: Czemu ten łańcuch jest taki ważny?
Pomścibor: Jak się wchłonie w ciało astralne, to będzie powodował ból, ciężar, obniży wibracje.
Ja: I ona jako czternastoletnie dziecko go wchłonęła?
Pomścibor: Niejeden [duma]
Tutaj zacząłem rozmawiać już tylko z klientką i pytam: „Jak długo będziesz poddawać się takim oprawcom?”. Odpowiedź usłyszałem dopiero po kilku minutach. Ale widziałem subtelnie, jak część subtelna „mieli” w sobie dużo informacji. W syndromie ofiary często mamy do czynienia z mechanizmem wyuczonej bezradności, ale w poprzednich sesjach już przygotowałem ciało fizyczne i część subtelną do konfrontacji, dlatego powiedziałem: „Teraz skupisz się całkowicie w sobie i powiesz coś takiego: >>Kiedy policzymy do jednego. Na jeden wszystkie te łańcuchy będą na ciele tego reptila i jego pomocnika<<”. Po chwili obaj „okupanci” nie mogli się ruszyć, przewrócili się. Mówię dalej: „Teraz szukaj w sobie wszystkich kodów, wzorców związanych z paktem karania, sumienia, karmy w sobie”. Kiedy implanty, glejty, obca energia została wycofana z ciał subtelnych, poprosiłem, żeby uderzyła czubkiem wykreowanego przez siebie miecza w ich głowę. Oboje upadli nieprzytomni. Dlaczego poprosiłem o coś takiego? Ponieważ w syndromie ofiary musi pojawić się gniew, ponieważ tak ciało nie odblokuje swoich zasobów, mózg nadal będzie w zawieszeniu. Reptile wysłaliśmy do innej części galaktyki (tam gdzie ich nie lubią). Płynie z tej historii kilka morałów, które sama klientka opowiedziała na drugi dzień.
Klientka: „Wcielasz się na planecie. Jest trudno, ale dajesz radę. Mija kilka miesięcy, lat i dokładają ci karmy (ciężaru). Mija znowu kilka miesięcy, lat i znowu dokładają kolejnej karmy, chociaż wcale nie było takich ustaleń przed wcieleniem. Tak tworzy się coraz to większa ofiara, która wibruje w ciele, wżera się w podświadomość. Są ludzie, którzy nie są atakowani, wykorzystywani przez jaszczury, insekty, szaraki i inne pasożyty, ale to rodzice i ród ze swoimi zaburzeniami pozwalają, by urodziła się u nich ofiara. Człowiek, niestety, uzależnia się od bycia ofiarą bardziej niż od bycia katem”.
Nikodem: „W książce Poza Dualizmem opisałem syndrom ofiary bardzo dokładnie. Bycie ofiarą jest narkotykiem, ale głównie chodzi o emocje, jakie emocje daje bycie ofiarą, jaki to konkretnie rodzaj haju. W tym najtrudniejszym i ostatecznym etapie pracy nad syndromem ofiary pracuje się jak z uzależnionym, ćpunem! Wczoraj zaznaczyłaś teren, przepędziłaś intruzów (pasożyty, katów), którzy się znęcali. A po co i dlaczego mieliby to robić? Czy tylko dlatego, że potrzebujesz przewodnika, opiekuna, bo nie słuchasz siebie, sobie nie ufasz, siebie negatywnie potraktowałaś kiedyś? Czy tak naprawdę ranisz się ich rękoma?”.
Klientka: „Żeby udowadniać brak szacunku do samej siebie. Tylko po to, to jest. Nie szanuję siebie, nie kocham siebie, nie znam siebie i swoich granic, wtedy przychodzi kat lub ktoś, kto mnie chce wykorzystać, skrzywdzić, wyssać, zrobić ze mną, co mu się podoba. Dzisiaj odczuwam ciszę, przecież ja wiem, co jest dobre/złe, mam swój mózg i rozróżnienie, a taki jaszczur, co rozróżnia? Ofiarę od ofiary”.
Nikodem: „Może być tylko jeden lider, prowadzący w nas. My sami”.
Klientka: „Czuję w głowie uświadomienie, że jestem sama sobie przywódcą. A jaszczury to było kłamstwo”.
Nikodem: „Każdy guru, opiekun, władca, strażnik to zawsze jest zaprzeczenie samego siebie. Albo oni albo ty. Dlatego robią tak, żeby siebie nienawidzić, nie kochać, mieć poczucie winy, źle myśleć o sobie, krytykować siebie, a żeby to osiągnąć… punktują, szukają dziury w całym, łapią za słówka. Ale wtedy wiesz, w co grają i do czego zmierzają”.
Klientka: „Nie da się przenieść swojego doświadczenia na innych. Nieważne, jakie jest to doświadczenie i jakie morały z tego płyną. Można tylko siebie rozumieć. I co za tym idzie, kiedy siebie akceptujesz, to nie masz konkurencji”.
Podsumowanie
Praca nad syndromem ofiary w pewnym momencie pokazuje, że żyliśmy w oddzieleniu od siebie, odseparowani, podzieleni i dosłownie jak uzależniony szukaliśmy narkotyku w postaci poniżenia, obwiniania, ukarania, winy, żalu, pretensji, przywalenia, obarczenia kogoś. Im więcej dostawaliśmy bodźców z zewnątrz, tym więcej emocji rodziło się wewnętrznie. Niestety, emocji, które prowadziły do postaw dalekich od tych związanych z mocą sprawczą. Narkotyk w naszych żyłach płynął mocno, ale jak na każdym odwyku – ofiary, które nie dostają tego, czego uzależniony mózg podświadomie szuka, to bardzo niebezpieczne istoty. Potrafią pogrążyć jednostki, społeczności – a jak widzimy w obecnym świecie – całe nacje.
Przestajemy ćpać, czyli przepraszać ponad miarę, obarczać innych odpowiedzialnością za swoje porażki, choroby, stan materialny, szukać podświadomie katów, bo w odległej przeszłości zrobiliśmy coś niecnego, haniebnego, przykrego. Nie szukamy i nie tworzymy zadośćuczynień, wyrównań, bo przecież struktura Wszechświata się samobalansuje, gdy puszczamy, nie bierzemy ponad miarę, nie zamykamy, nie izolujemy, nie odbieramy wolnej woli. Wtedy patrzymy na siebie innym okiem, z innej perspektywy, bo podróż istoty obwiniającej, poniżającej, porównującej się, ofiary, męczennika nigdy się nie kończy, bo zamiast krwi w żyłach, tlenu w płucach u takiej istoty płyną w żyłach krzywdy z przeszłości, rozpamiętywanie zajmuje głowę, chęć poniżenia i zniszczenia motywuje ciało. Tylko tak wydaje się tej osobie, że mózg odzyska moc sprawczą, wróci godność. Z takimi intencjami pojawia się tylko silniejszy opór i mocniejszy kat. Brakuje życia w tu i teraz, myślenia, że przeszłość jest za nami, przyszłość jest wielką niewiadomą i to w teraźniejszości buduje się fundamenty pod nowe.
Katów jest bez liku, psychopatów co niemiara, więc zawsze znajdzie się sędzia, kat, oskarżyciel, manipulant. Ci zewnętrzni kaci spełniają tylko nasze wewnętrzne, podświadome życzenia, programy, bo w nas głęboko siedzi poczucie winy, żal, brak wybaczenia i ucieczka od swojej mocy sprawczej. Musisz stanąć na nogi, otrzepać się z kurzu i powiedzieć DOŚĆ, DOSYĆ, STOP, KONIEC. Weź jednego okupanta z drugim poetą za fraki, powiedz w końcu to, co chcesz powiedzieć, wyrzuć z siebie gniew, ale na litość boską, nie obwiniaj przy tym innych. Przecież to ty jesteś kowalem swojego losu, nawet jeśli o tym zapomniałeś. Musisz przejąć inicjatywę, a to wymaga przede wszystkim ZROZUMIENIA, WYBACZENIA, AKCEPTACJI. Inaczej nic się nie uzdrowi, bo gniewać się możesz na innych, krzyczeć również, ale w pewnym momencie zrozumiesz, że jednak coś w tobie pociągnęło cię do danego miejsca, osoby czy sytuacji. Coś było głęboko w tobie, ale jak wspomniałem wcześniej, przyznać się do tego, że to w nas były intencje takie, a nie inne, nie należy do łatwych. Przecież łatwiej jest zrzucić winę, obarczyć niż wziąć odpowiedzialność. No cóż, jeśli dalej tak myślisz, zostajesz tam gdzie jesteś, czyli w polu ofiar.
Leszek Żądło miał w swoim artykule dwie bardzo mocne afirmacje:
Rezygnuję z roli ofiary ofiar i pozwalam im, by żyły zgodnie ze swoimi intencjami.
Przebaczam sobie, że dałem sobie wmówić poczucie winy za cierpienia innych ofiar.
Doświadczenie tego świata, ale i osobiste wielu ludzi pokazuje, że kiedy kat obudzi swoje uczucia, poczuje żal, skruchę czy poczucie winy, ofiara szybko to wyczuje. Role się zmieniają. Ofiara zaczyna zachowywać się jak jej kat, a kat wchodzi w rolę ofiary. Nowy kat znęca się, poniża, żeruje, niszczy, a więc nadal pozostaje ofiarą skupioną na kimś innym, na czymś zewnętrznym. Widać, że taka istota nie przeszła przez podstawowe punkty w swojej wewnętrznej terapii, przebudzeniu, czyli nie rozumie wybaczenia, akceptacji i tworzenia nowego, na nowych zasadach osobistych. To mówi właśnie o prawdziwych intencjach ofiary. To nie kat jest niebezpieczny, bo kata łatwo rozpoznać, wyczuć, ale ukryte ofiary, które czekają na swoją chwilę wielkości, zemsty lub wzbudzenia poczucia winy, żalu, wypominania i pociągnięcia cię na samo dno.
Nasze zadanie polega na uwolnieniu postawy ofiary w sobie, ale też uwolnienia wpływu innych ofiar wobec nas. Ofiara, żeby przetrwać sama stosuje różne manipulacje, techniki, chociaż może nie być ich świadoma tak bardzo jak kat. Gra społeczna między katem i ofiarą dotyczy również gry między ofiarami, bo kaci – i to jest ciekawe – raczej nie walczą między sobą. Możesz dać się wciągnąć w grę albo wejść w siebie, zrozumieć swoje intencje, odzyskać swoją moc sprawczą zabraną przez innych, katów, oskarżycieli, ale tak naprawdę oddaną przez ciebie. Jeśli tego nie zrobisz, jutro będzie takie samo jak dzisiaj, a dzisiaj będzie tak samo żałosne jak wczoraj.
Wspomnę na koniec o jeszcze jednym. W temacie ofiary mamy często do czynienia z ukrytą depresją, smutkiem, bezsilnością, wiecznym żalem. Takie emocje generują bardzo niskie energie. Kiedy pracujemy w terapii lub sami ze sobą wiemy, że smutek się pojawia, poczucie straty, niemocy, zdrady, ale zadaniem tych emocji jest po prostu przepłynąć przez nas. Kiedy doświadczamy smutku z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, jesteśmy w stałym stanie żalu, tworzy się zbita skorupa energii wokół głowy, która zaczyna wibrować nie tylko szarą energią depresji, ale nie przepuszcza żadnych impulsów z wyższych poziomów/gęstości. To tworzy jeszcze jeden skutek negatywny, tak otwierasz się subtelnie na wszelkie istoty typu: szaraki, jaszczury i inne pasożyty. Niskie energie to niskie wibracje, a to tworzy otwarcie ciał subtelnych. Przeżywaj swoje emocje, pozwól im być, ale nigdy się w nich nie zatapiaj, bo to zaproszenie dla ingerentów, a oni tylko wzmacniają daną emocje, bo przecież z niej czerpią energię.
Jesteś mocniejszy niż ci się wydaje.
Nikodem Marszałek
kwiecień, 2023 r.