Tytułem wstępu. Poniższe opracowanie jest głębokim rozwinięciem trzech moich innych opracowań. Dwa z nich są zamieszczone w książce Poza Dualnością i noszą tytuły: O miłości, poświęceniu i współwinie, Jak wpływają na wolność i duchowość człowieka wzorce ofiary i autodestrukcji oraz dostępnego za darmo opracowania Przestań być ofiarą. Warto sobie wydrukować te opracowania lub przeczytać po kolei i rozważać w wolnym czasie. Zapraszam do tej szalenie ważnej lektury.
O sile emocji
Każda osoba skrzywdzona ocenia innych, drugiego człowieka, kata, często nawet siebie z perspektywy własnego bólu, cierpienia, krzywdy. Nie jest to obiektywne, ale zadaniem emocji nie jest dostarczanie nam bezstronności, prawdziwości, trzeźwości, ale dodatkowej informacji, którą mógł zignorować umysł. Emocja pokazuje, że coś wydarzyło się wewnętrznie, w jaki sposób emocjonalny zareagowaliśmy. Stopień napięcia emocjonalnego może być różny, ale kiedy ciało uwolni szok, reakcję emocjonalną, zaskoczenie, obrzydzenie czy złość, pierwszą ludzką reakcją – i tu wydawałby się, że będzie to odpowiedź świadoma – jest osądzenie wydarzenia, sytuacji czy osoby według naszych przeżytych emocji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale jak wspomniałem na początku, przeżyte emocje zapisują informacje w ciele fizycznym, organach, na ciałach subtelnych. A te informacje mogą mieć w sobie ładunek bólu, cierpienia, krzywdy czy nawet przeżytej śmierci (np. wcieleniowej).
Innymi słowy. Pierwszym odruchem każdej osoby skrzywdzonej czy ofiary jest przeniesienie winy za przeżyte własne emocje, na drugą osobę czy wydarzenie, które spowodowały odpowiedź emocjonalną. To nie jest reakcja, która nas jako ludzi specjalnie zaskakuje, bo tak został urządzony ten świat i jego interakcje społeczne (budowa społeczna jest biała). Najbardziej zdradzieckie w tej postawie, a raczej odruchu bezwarunkowym jest fakt, że ocena łączy oceniającego z ocenianym, a dokładnie: nieuwolniona emocjonalna reakcja ciała (tu: trauma) łączy z emocją w drugiej istocie, która nie musiała być sprawcą czynu. Niestety, odpowiedź ciała, psychiki, energii tworzy zakleszczenie wewnętrzne, bo podświadomość łączy dwie energie w sobie, które wchodzą w interakcje na poziomie nieświadomym, a raczej subtelnym, psychicznym. Owe energie są masą, która się przyciąga i odpycha. Na domiar złego następuje również zakleszczenie zewnętrzne w postaci nici aka, które łączą te dwie istoty ze sobą. Podobnie jak krzywda łączy z inną krzywdą, ból z bólem, cierpieniem z cierpieniem. Tak buduje się całe społeczności oparte na traumach i według tych zasad segreguje: kto mnie bardziej skrzywdził lub kto został bardziej skrzywdzony. Nie ważne, że to jest właśnie język ofiar, który jest projektowany na społeczeństwo. Dodatkowo, oceniający czy po prostu osoba pokrzywdzona, a raczej ta, która nie uwolniła swojej emocji, traumy – stawia się w pozycji wyższej, bo pokrzywdzonej. Zastanówmy się nad tym białym mechanizmem wplecionym w tę planetę. Od kiedy to osoba pokrzywdzona jest gdziekolwiek wyżej? Kto ją tam postawił i po co ofiara lub pokrzywdzony stawia sobie piedestał?
Gdzie samozastanowienie człowieka rozumnego i pytania: „Dlaczego zostałem skrzywdzony, wykorzystany?”, „Co było we mnie takiego?”, „Dlaczego tak zareagowałem na te informacje?”, „Co mnie tutaj uderzyło, ubodło, dotknęło?”, „Jakie były moje intencje w tej sytuacji/ w tym wydarzeniu?”. Bez myślenia opartego na pytaniach, nie ma odpowiedzi, zastanowienia, wyjścia poza swoje przekonania i jak tu mówić o rozwoju opartym o uświadomienie (to, co ja prezentuję od tylu lat). Przede wszystkim bez pytań i poszukiwań nie wychodzimy z pozycji ofiary, ponieważ odbieramy sobie moc sprawczą. Nie tylko to. Tak pozwalamy ofiarom tkwić w roli ofiary i dyktować innym warunki, a te są zawsze takie same: ściągnięcie do swojego poziomu, czyli poziomu bólu, krzywdy, zranień, apatii, czyli zatrzymanych emocji w przeszłości. Czasem jest to „ściągnięcie” ze słowami: patrz, przeżywaj to ze mną, to twoja wina, wzbudzanie poczucia winy i innych emocji czy stanów. Manipulacja pełną gębą. Tylko dlaczego ta postawa jest taka popularna we współczesnym świecie? Jest akceptowana i wzmacniania społecznie, ponieważ nie zmusza do refleksji nad samym sobą, nie trzeba wejść w siebie, w swoje rany, traumy i ich leczyć, tylko można szybkim ruchem ściągnąć innych do swojego poziomu. Nie wiem, czy drogi czytelniku oglądałeś takie anime, jak Naruto. Był tam taki nikczemny antybohater Nagato, który zniszczył całą wioskę tytułowego Naruto. W końcu nasz wściekły bohater znalazł Nagato i zamiast przystąpić do walki, jak wielu innych przed nim, wysłuchał jego historii. Historii pełnej bólu, cierpienia, krzywdy. Co stało się później? Naruto nie zabił Nagato tylko zaakceptował. Przerwał łańcuch wzajemnej nienawiści, krzywdy, czyli podtrzymywania traum. Naruto jako pierwszy wyszedł z poziomu własnego odrzucenia, wykluczenia, które jako młody chłopak przeżył. Ba, wyszedł poza doświadczoną przed chwilą stratę bliskich. W zamian za to Nagato kosztem własnego życia przywrócił wszystkich do życia. Nastąpiło metaforyczne i mistyczne odnowienie, zdjęcie Jezusa z krzyża, bo była ku temu możliwość. Postawa Naruto jest szalenie trudna, dla wielu osób – nawet rozwijających się – prawie niemożliwa do osiągnięcia. Jego postawa zmusza bowiem do redefinicji tego kim jesteśmy i kim są inni. A krzywda, ból, cierpienie są tak stopione z nami, że słowa trzeźwość, przytomność nabierają nowego znaczenia. Jeśli większość istot ludzkich nosi traumy w sobie, to trochę tak, jakby wszyscy byli w pewien sposób zamroczeni. Ten stan chciał uwolnić Jezus, zdejmując swoim poświęceniem ciężar z ludzi, ale to nie wyszło, bo ON dla wielu nadal wisi na krzyżu, a zło żywi się cierpieniem, krzywdą, obsesją, kompulsją, raną, traumą, śmiercią. Dlatego zło potęguje ból, zemstę, walkę, kontrolę, umniejszanie, bo tak kat i ofiara nigdy nie wychodzą ze swoich ról.
Jako ludzie mamy łatwość w ocenianiu innych. Robimy to często przez pryzmat własnej doświadczonej krzywdy, doświadczeń, jakby krzywda – a raczej zapis z przeszłości, który w nas się utrwalił – był nie wiadomo jakim epicentrum. Krzywda jednak jest tylko wtedy, kiedy my sami jako ludzie, dusze, rozumne, świadome istoty nie patrzymy w siebie i swoje własne motywacje, czyli intencje. Krzywda istnieje, bo sami ciągle ją zasilamy, karmimy, nadajemy jej moc. Krzywda jest w nas i ciągle się potęguje, bo nawet nie zauważyliśmy, że uzależniliśmy się jak narkoman od poczucia winy. Nie rozumiemy siebie z danej sytuacji, relacji, historii wcieleniowej, tylko na lewo i prawo trąbimy, że to my jesteśmy pokrzywdzeni i mamy prawo karać, poniżać, umniejszać wszystkim innym, w tym również naszym dawnym katom, bo my jesteśmy tacy świadomi, rozwinięci i oświeceni. Guzik prawda, tak może myśleć szympans, ale nawet on tak nie robi, bo z biologicznego punktu widzenia wie, że za rogiem jest niewiadome, więc jest uważny. Mówimy i myślimy w sposób obarczający innych, bo co za głupiec przyzna się, że przez doświadczone traumy wcieleniowe, pokoleniowe, wzorce społeczne, misje, naiwność, brak wiedzy, uzależnienie od bólu, własny nieuleczony syndrom ofiary czy wiarę religijną – nadstawia własne ciało, głowę żeby zrealizować coś, co zawsze wiążę się ze stratą, bólem, cierpieniem czy śmiercią. Tak nakazuje lojalność rodowa, tak pcha nas społeczne i ziemskie oskryptowanie. Odkrycie tego jest dosyć proste, ale przyznanie, że w nas są takie wzorce, nie tylko wzorce autodestrukcji, do łatwych nie należy, bo przecież „my chcemy dobrze” i „jesteśmy tacy oświeceni”. No, nie jesteśmy, ludzkość nie jest i nigdy nie będzie, bo światem rządzi ból, cierpienie, wojny, kryzysy, pasożytnictwo, kłamstwo, niewolnictwo. Ale to, że tym światem rządzą takie przymioty nie oznacza, że mamy zachowywać się jak szympans czy samooszukająca się istota, bo dlaczego mamy siebie ranić dłużej, karać i umniejszać swojej mądrości? Dlaczego ciągle mamy nosić pamięć krzywd, traum i niskiej samooceny? Jesteśmy jak Nagato, który przez doświadczony ból, cierpienie, śmierć nadał sobie prawo do ocen i krzywdzenia innych? Czy może jesteśmy jak Naruto, który wysłuchał, zrozumiał, nie połączył się z bólem innego straumatyzowanego, przede wszystkim nie ocenił Nagato przez, co dopiero przeżyty ból i stratę, i mimo tego wszystkiego go przyjął. Naruto rozumiał miłość, bo miłość nie łączy się z bólem, katem, ofiarą, przeżyciem, traumą. Miłość nie schodzi tam, gdzie się jej nie chce – przynajmniej w danym momencie.
O systemie, który miał zaradzić poczuciu winy
Kolejną rzeczą jest wyuczona reakcja szukania rozgrzeszenia. Popełniłeś błąd, nie wiedziałeś czegoś, wpadłeś w amok emocjonalny, nagadałeś komuś bez ogródek, zepsułeś coś w furii czy nawet wcieleniowo komuś odebrałeś życie. To wszystko budzi poczucie winy. Poczucie winy mówi o tym, że serce działa, nie jesteś zimnym psychopatą, to dobry sygnał, ale jak wspomniałem w swojej książce Poza Dualnością, poczucie winy jest wykorzystywane w tym świecie, żeby tobą sterować. No więc jak ten świat nauczył radzić z poczuciem winy? Biciem się w pierś, dziesięciną, spłatą, wsparciem, noszeniem kogoś na sobie? Jak jeszcze? Oczywiście, dusze zostały przekonane, że to przeżycie karmy, uwolni ich własne poczucie winy. Tak zrezygnowałeś z własnej woli, zgodziłeś się być zdominowanym, podporządkowałeś się komuś lub czemuś i już nie podejmujesz decyzji. Za to podświadomie szukasz opiekunów, przewodników, którzy w twoim mniemaniu popełnili mniej błędów lub są bardziej święci, rozwinięci. Niestety, nie wolno pominąć dualnego myślenia, a raczej reakcji. Jeśli szukasz przewodników, to znaczy, że nie jesteś scentralizowany, a to powoduje, że szukasz również podświadomie katów – cały ten mechanizm został opisany w mojej najnowszej pozycji Poza Dualnością. Tutaj zaczyna się problem, bo może w momencie podpisywania cyrografu z inną duszą, przepraszam przewodnikiem, aniołkiem na niebie, byłeś dużo mniej świadomy, targały tobą różne emocje z którymi sobie nie radziłeś, bałeś się samego siebie i dlatego postanowiłeś się zablokować, odjąć, umniejszyć, zdegradować. To dalej doprowadziło do przyjęcia pieczęci, karmy, kar, rozkazów. Niestraszne były ci wcielenia w mnicha, ascetę, niejeden bicz na plecach poczułeś. Mimo tego wszystkiego, w oczach twojego opiekuna, strażnika, przewodnika – nadal jesteś tym, kim byłeś. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ żyjemy w świecie Anunnakich, w dualnym Wszechświecie, twoim strażnikiem (przepraszam przewodnikiem) zawsze jest twój kat, ale jednocześnie jest nim twoja ofiara. Rozumiesz? Twoim opiekunem, przewodnikiem nigdy nie jest istota, która nie ma z tobą karmy, czyli emocji, relacji, ale jest to twoja ofiara lub twój kat. Co to zmienia w myśleniu? Zmienia wszystko!
O odzyskaniu własnej mocy sprawczej
Trudność sprawia przyjęcie własnej mocy, w miejsce niemocy. Kiedy pojawił się w nas strach, poczucie winy – w to właśnie wszedł kat, strażnik. Kata jako strażnika dosyć łatwo uwolnić, ale obudzić własną moc, przyjąć ją, czuć się z nią dobrze, to inna para kaloszy. Strach degraduje, obciera nas ze skóry, warunkuje. Ale to nie my powinniśmy bać się samych siebie, swojej mocy sprawczej, a raczej kat, strażnik, inne istoty, które manipulują. Jednak kiedy to my sami boimy się siebie, swojej mocy sprawczej, to nie tylko wchodzimy w rolę ofiary, ofiary swojej przeszłości, traumy, ale pozwalamy na ciągłe ataki, degradacje, manipulacje, podszepty, umniejszanie nam i naszej istocie. Dzieje się tak, bo przecież ciągle sami siebie odrzucamy, swój żywioł, naturę, kreację, myślenie. Pamiętajmy o zasadach świata dualnego: jeśli brak nam mocy sprawczej, to mechanizm automatycznie przerzuca ją na kogoś lub na coś zewnętrznego.
Jeżeli twoja zintegrowana wiara w siebie swoją mocą nie dopuszczała wcześniej ingerentów, strażników, ofiary, którzy weszli w rolę katów i przez krótką chwilę, kiedy górowali, mieli nad nami władzę, bo ją im oddaliśmy. Mogli wtedy poczuć iluzję bezpieczeństwa, bo ich bezpieczeństwo zrodzone zostało z mocy jaką otrzymali od nas samych, kontroli i władzy nad nami, a nie własnej pewności, miłości, samozrozumienia i akceptacji, czyli uwolnienia własnych traum i schiz z przeszłości. Strażnik z katem zawsze będą dyktować, warunkować, mówić ci: bój się siebie, nie możesz być sobą, nie masz prawa mieć swoich energii, siebie samego, masz być rozbity, podzielony, to my ustalamy, co masz robić, jak żyć. Oni mają w tym swój cel, jest to ich własna nieuleczona trauma, ale ty odpychając i spłycając swoją moc utkwiłeś w przeszłości razem z nimi. Dlatego technicznie rzecz biorąc nic w Twoim życiu się nie zmienia. Może świadomość wzrasta, wiesz i widzisz więcej, ale bez siebie w sobie, bez swojej mocy, nadal jesteś ofiarą lub katem, czyli ciągle jesteś w roli, która cię zniewoliła, zabrała bezpieczeństwo, prawdziwą moc i zrozumienie siebie samego.
Kiedy wejdziesz w strach przed sobą, lęk przed przyjęciem własnej mocy sprawczej, znajdziesz tam swoje pierwotne odrzucenie, strach, ale również lęk twojego strażnika, strach twojego kata, który was połączył. Ty przed sobą samym, on, strażnik przed tobą i twoją prawdziwą mocą. Jak wspomniałem, twoim katem i największym strażnikiem jest zawsze twoja ofiara. To on lub oni podtrzymują w tobie wyparcie, pewną grę, potrzebę podziału, odbierania sobie, przyjmowania kar, bicza, poniżenia, wyśmiewania, umniejszania. To twój strażnik, kat stawia cię w roli dziecka, a siebie w roli kontrolującego rodzica, bo bez tego jego, ale też twoja gra przed sobą, nie ma racji bytu. A ty nie jesteś już dzieckiem, a żeby zdrowo żyć, kreować, tworzyć, musisz przyjąć swoją moc, siebie ze wszystkim bez względu na to, jak odbiera cię twój strażnik, kat, przewodnik, bo ich zadaniem jest zająć się swoją traumą, która połączyła ich z tobą. Oni nigdy nie byli wyżej od ciebie, nigdy nie byli silniejsi, bo samo ich zachowanie mówi o poziomie ich świadomości. Dlaczego tak jest? Wolna istota, rozumiejąca miłość i działająca z poziomu miłości nie ocenia, nie warunkuje, nie pilnuje, nie traci tak wiele czasu, żeby zajmować się drugą istotą. Wolność jest wtedy, kiedy nasze własne schizy, mary, wyobrażenia, trauma, karma nie warunkują naszego teraźniejszego działania, myślenia oraz wtedy kiedy nie wchodzimy intencjonalnie ani nawet nieświadomie w cudze pole czy przestrzeń. Wolność jest wtedy, kiedy nie musimy innym odbierać i ich kontrolować, żeby czuć się bezpiecznie, zdrowo. Jednak nic nie się zmieni, bo nie zrobi tego kat ani twój strażnik, jeśli ty sam nie zaczniesz budować w sobie miłości do siebie, nie zaczniesz akceptować swojej mocy, siły, potęgi – nawet takiej siły, która w twoim oskryptowanym ciele, duszy, powodowała śmierć, zniszczenie, bo tak naprawdę to jest jedna i ta sama siła, co kreacja, tworzenie – i ciągle pozwolisz na wibracje strachu w tobie przed sobą samym. Teraz już wiesz, ten strach w tobie przed sobą jest tylko częściowo twój, w głównej mierze to stara twoja trauma, pierwsze odrzucenie siebie połączone ze strachem twoich ofiar, oprawców, katów, strażników przed tobą. Kiedy strach zmaleje, zniknie, zaczniesz lepiej dysponować swoimi energiami, swoją mocą sprawczą i zobaczysz jak bardzo siebie skrzywdziłeś i jak bardzo skrzywdzony jest twój kat i strażnik. Nie są oni zdrowi, ale jak mogli, jeśli w miejsce miłości do siebie postawiłeś ich jako strażników nienawiści twojej do siebie samego i ich do ciebie.
Nigdy nie chodziło o twoją moc i niemoc, potęgę i jej brak, twoje niszczenie i kreację, o twoje życie lub śmierć. A zawsze liczyło się to, jak radzisz sobie z dualnością w sobie samym, jak siebie traktujesz, jak radzisz sobie z tym, co życie jako wieczne doświadczenie niesie. Odrzucić siebie to była prosta melodia. Z ofiary zrobić swojego kata i nadać jej niewiadomo jaką moc, też raczej trudne nie było i z pewnością ucieszyło ofiarę, która nagle w swoich oczach urosła do rangi omnipotężnej istoty, wszechwładnej i wszechmocnej. To było łatwe i w takie tango większość istot – z powodu poziomu swojej świadomości – weszło, ale jak widzimy, to zachowanie jest tylko odwróceniem klepsydry, czyli nawet nie było plastrem na ranę tylko ściemą. I w tą ściemę, grę dualną, katów i ofiar, karmy, wiele istot uwierzyło.
Twój kat i strażnik mogą robić dobrą minę do złej gry, mogą się do ciebie uśmiechać, życzyć ci dobrze, mogliście być blisko przez wiele wcieleń, ale zapętlenie podświadome, a raczej nieświadome w strukturze psychicznej i subtelnej powoduje nie tylko ładowanie przeciwnych biegunów, przyciąganie, ale również zerowanie potencjałów. Dzieje się tak przez nienawiść naszą wobec siebie i ich (strażników, katów) wobec nas i siebie samych. Jest to koło, które napędza się gniewem, lękiem, nienawiścią naszą wobec siebie i naszą wobec nich, bo oni nam przypominają kim byliśmy, co zrobiliśmy, ale również im, katom i strażnikom, przypomina to, że kiedyś byli bezbronni, pozwolili się zranić. Wszystko to dzieje się w naszej własnej przestrzeni, jakby nasze wnętrze było wiecznym poligonem przeszłości.
Zakończenie
Wróćmy do podstaw przedstawionych w Duchowy Matrix i Poza dualnością o systemie karmy. Karma między istotami się tylko zakleszcza, bo nawet jeśli twój kat wydaje się mądrzejszy, sprytniejszy, to jest tak tylko dlatego, że on wie gdzie uderzyć, zna twoje słabe strony, twoje nieuleczone rany i żeruje na nich. Ten efekt sprytnie wykorzystał Metatron, Biały, Aryman i Lucyfer, tworząc system karmiczny, ponieważ tak mimo świadomości dusz, można było w nieskończoność żerować na poczuciu winy w duszach, dając im jednocześnie iluzje rozwiązania poczucia winy, czyli również karmy. A poczucie winy w duszach, naszych częściach subtelnych jest ogromne, przecież są one mega wrażliwe, czułe. Co jest rozwiązaniem?
- Zrozumieć, że wybaczenie nie jest rozwiązaniem. Jeśli ty komuś wybaczasz, to stawiasz się w pozycji wyższej, a to znaczy, że sam masz ranę, traumę, zadrę. Nikt, nigdy nie był w pozycji żeby wybaczać, przebaczać komukolwiek za cokolwiek. Ten typ myślenia zrodził pomysł na grzech i karmę. To też przeczy faktowi, że na każdy rodzaj doświadczeń jest zgoda. Może jej nie być w tobie, ale nie takie zasady ma Wszechświat. To też wskazuje, że syndrom boga w duszach, boga który osądza, każe, egzekwuje jest zrodzony z bólu.
- Kolejna rzecz to zrozumienie swojej intencji (motywacji wewnętrznej), bo to pozwala odzyskać moc sprawczą i uwalnia połączenie z oprawcą. Dopóki oceniamy, obarczamy, zrzucamy to wciągamy w swoją grę, a to mówi, że jesteśmy połączeni z przeszłością, czyli krzywdą, cierpieniem i katem lub ofiarą.
- Dogłębna akceptacja siebie samego, swoich decyzji, wyborów, pracy, myśli, uczuć, emocji. Na początku akceptacja naszych własnych błędów, mylnych decyzji, wybuchów, różnych emocji, myśli, zachowań jest szalenie trudna. Oczywiście, ciągle żeruje twój osobisty opiekun (strażnik), wzmaga dany stan, wpływa na poczucie winy, szarpie, poniża, stawia się w pozycji wyższej. Mimo tego akceptacja pokazuje, że zrobiliśmy w danym momencie wszystko, co mogliśmy, z zasobów, jakie posiadaliśmy. Tacy byliśmy, tak żyliśmy, tak myśleliśmy, czyli TYM WŁAŚNIE BYLIŚMY. To myślenie pokazuje, co sami obecnie czujemy, a to wszystko mówi nam, że to o czym myślimy i co czujemy to już przeszłość. Poczucie winy jakie było w nas zaczyna maleć, ponieważ akceptujemy, że w tamtym momencie życia, istnienia TACY WŁAŚNIE BYLIŚMY i naszym zadaniem jest skupić się na miłości, która nie ma warunków, bo przecież miłość nic nie nakazuje, nie ocenia, nie wymusza, nie warunkuje. Dać sobie miłość, przyjęcie, miłość bezwarunkową daje zgodę na życie i na istnienie. Ten system, świat dualny, nauczył ludzi – nie tylko przez założenia religijne – że miłość, przyjęcie, akceptacja jest za coś, trzeba sobie zasłużyć, coś zrobić, spełnić, a to ogromne kłamstwo, którą całą moc sprawczą przenosi na zewnątrz nas. Strasznie to uzależniające. Możesz być naiwny, narwany, głupi, niedoświadczony, dumny, pyszny, zimny, nieczuły. Byłeś, bo tego chciałeś doświadczyć, to chciałeś poznać, zobaczyć, poczuć, zrozumieć. Teraz wiesz więcej o sobie samym, innych istotach i przede wszystkim wiesz więcej o MIŁOŚCI.
- Kiedy pojawia się akceptacja do naszej własnej kreacji, czyli tego kim byliśmy, co robiliśmy, kim jesteśmy – przyjmujemy siebie ze wszystkim bez oceny. Cofamy wszystkie podświadome zezwolenia na oceny, przyciąganie katów, oceniających, strażników, którzy mieli nam – przez swoje oceny, sądy, osądy – pomóc uwolnić poczucie winy, stać się lepszymi istotami. Wiemy już – i sam pewnie się przekonałeś – że to nie działa, bo poczucie winy nadal jest w nas i cokolwiek robimy, czy to przez wyrównanie karmy, krzywd, zadośćuczynienia, przyjmowanie krzyża Jezusowego, działania jak Bodhisattwa, poświęcenia, zasilania, wina jak była, tak jest nadal. Dzieje się tak, bo ciągle czekamy na magiczną różdżkę, na wybaczenie, na akceptację kogoś tam na niebie. A to wykorzystują wszelkie maści strażnicy, przepraszam, przewodnicy.
- Kiedy rodzi się poczucie winy, uruchamia się dualny mechanizm kary. Zaczyna się gra biologiczno-duchowa, w której dochodzi do przyciągania wszelkich katów, ofiar, ocen, osądów, sądów, strat. W miejsce przyciągania zrozumienia, samoakceptacji, podsumowania siebie okiem obserwatora oraz przeżycia własnych emocji – ten świat zaczyna zapraszać wszelkiej maści sługi systemu. A oni karzą, oceniają, osądzają lub sam, przez wdruki podświadome, tracisz, zamykasz się, czekasz na karę, która ma być owym rozgrzeszeniem. Chwilowa ulga jaka przychodzi działa na krótką metę, bo nadal nic nie rozumiemy i nigdy sami siebie nie zaakceptowaliśmy. Nie zaakceptowaliśmy swoich decyzji, wyborów i tego, jacy wówczas byliśmy, kiedy różne rzeczy, za które czujemy się obecnie odpowiedzialni, winni, wydarzyły się. Nadal jesteśmy zawieszeni w przeszłości, dlatego życie teraźniejsze nie daje nam spokoju, nie możemy zasnąć. Zrozum. Nie ma winy i nie ma kary, jest tylko twój strach przed przyjęciem samego siebie i pokochaniem siebie takim, jakim byłeś ze wszystkim. Akceptacja pozwala ci być tym, kim jesteś teraz.
- Nie bój się, ten świat wmawia, że przyjąć siebie może tylko dumna lub próżna osoba. To kłamstwo, jak napisałem w Poza Dualnością, białe wzorce nie są lepsze od ciemnych – a ty już wiesz, że jeśli nie masz miłości do samego siebie, to jakakolwiek miłość przyjdzie, będzie ona miała wymiar miłości cierpiącej, zależnej lub egoistycznej. Uwolnisz szybciej ten świat i wszelkiej maści pola ofiar oraz katów – kiedy nie wejdziesz w grę dualną, przestaniesz zasilać wszelkich katów i wszystkie ofiary. Zacznij od siebie, daj sobie, nawet jeśli na początku będzie to tylko odrobina, czułości, miłości, akceptacji, bo tak zacznie przychodzić więcej miłości, akceptacji, czułości i zrozumienia.
Naszym zadaniem jest być jak Naruto. Dlatego patrzymy łagodnie na katów, ofiary, pokrzywdzonych czy na własnego kata w nas samych. Spoglądamy łagodnie na własnych oprawców. Patrzymy łagodnie na siebie samego, na wszystko co było, co się stało, jakie to było. Jeśli nie dajemy sobie uwagi, akceptacji, miłości, świat przyniesie karę, ocenę, osąd, kata. Dzieje się tak przez fakt próżni w nas samych, utraty balansu, czyli tej siły, która podświadomie w nas – przez grę dualną, kata-ofiary – ścierała się w mroku naszej podświadomości. Próżnia to wyparcie siebie, ocena, potępienie, umniejszanie. Poczucie winy zalało serce, a to wzmogło emocje rozpaczy, żalu, smutku, złości, obrzydzenia. Powiedz swojemu katowi: „Żyj łagodnie i szczęśliwie”. Powiedz sobie: „Żyję łagodnie i szczęśliwie”. Co to zmienia w naszym ciele? Porusza twoją zadrę, chęć zemsty, pouczania, niszczenia? Czy może czujesz ulgę, ramiona się poluźniły, minął stres? Jesteś jak Naruto czy Nagato? I jak duży piedestał krzywdy zbudowałeś? Może jest już on tak wysoki, że nie widzisz nic poza swoim bólem. Spoglądamy łagodnie, bo bez tej postawy mamy w sobie dualną postawę kata i ofiary jednocześnie, tak, jakby były w nas szpony, które miałyby wyszarpywać okruchy z innych. A są to okruchy czego tak naprawdę? No oczywiście jest to własny ból, niezrozumienie, pozostawienie, wykorzystanie, czyli brak zrozumienia i miłości. Nie bądź taki, nie rozszarpuj siebie i innych, bo wojna nigdy się nie skończy, bo ofiara wróci w rolę kata i wszystko zacznie się od nowa. Po co sobie to robisz? Nie bądź jak Nagato. Bądź jak Naruto. Jezus wybaczył wszystko, co mu zrobili, do czego doprowadzili. Ty nie masz wybaczać, nigdy nie byłeś w takiej pozycji. Ty masz zaakceptować siebie w tym i z tym wszystkim, co jest w tobie, co się wydarzyło, jakie to było. Przyjąć, bo tak katom i ofiarom oraz swojemu wewnętrznemu katowi i ofierze dasz miejsce na uleczenie, integracje i wyjście poza grę dualną, pole ofiar.
Nie ma tak naprawdę kata, nigdy go nie było, podobnie jak ofiary. Byłeś tylko ty, który się podzielił na moc i niemoc, kreacje i zniszczenie, na odpowiedzialność i brak odpowiedzialności, na siłę i strach – taka to gra dualna, taki to świat. Bądź łagodny dla siebie i innych.
Nikodem Marszałek
sierpień, 2023 r.