Witaj Nikodem, witaj Mistrzu!
Gratulacje za Nową Książkę, zamówiona w przedbiegach, po dostarczeniu zagrabiona przez żonę… Studia nad nią zaskakująco mi się odwlekają…
Ale teraz jest dość duuuży problem, z którym nie tylko ja się borykam i nie bardzo czuję się władnym, aby się na niego porwać. A mianowicie problem nas – Polaków (Słowian), w obliczu naszych odwiecznych wrogów – w postaci dwóch ościennych mocarstw – którzy gnębią nas, powodując nawarstwiające się kłopoty. Czuję wewnętrzne obawy, zastanawiając się, jak ruszyć z posad tę olbrzymią bryłę skamieniałych nieszczęść, nienawiści, pokoleniowych wysiłków, poświęceń czy krwi… Boję się, aby tego nie spieprzyć, a bardzo mi zaczęło zależeć od momentu, gdy uświadomiłem sobie – pod wpływem Twojej książki – że jestem już bardzo zmęczony tym ciągłym zagłębianiem się w te odwieczne konflikty z wrogami polskości (tymi zewnętrznymi oraz wewnętrznymi) i nabieram pewności – za Twoją inspiracją – że to jest możliwe, aby nie generować już w sobie energii zasilających opór, niechęć, obawy, przejęte kultywowanie.
Szkoda mi energii, lepiej, abym przeznaczał je na kreację lżejszej, mniej poharatanej rzeczywistości… Mam 64 lata, co niech będzie częściową ilustracją rangi tych tematów wewnątrz mojej istoty; na witrynie Taraki znajduję czasami teksty trącające tę tematykę, ale wydaje mi się, że jeśli nie Ty, to chyba nikt inny nie będzie w stanie wesprzeć zmagań moich czy masy takich dziejowo i duchowo pomierzwionych ludzi jak ja.
Trochę to chaotycznie ujęte, ale mam nadzieję, że motyw główny jest dla Ciebie czytelny. Twój publiczny artykuł mógłby w sposób porządkujący zainicjować wiele dobrego! Proszę, bardzo Cię proszę!
Pozdrawiam serdecznie z wiosennego Pomorza
Najogólniej to bym sprawdził przepływ między poszczególnymi narodami, czyli ustawiłbym całą sytuację. Skala mikro i makro jest taka sama.
Odpowiem na poszczególne cytaty z listu.
A mianowicie problem nas – Polaków (Słowian), w obliczu naszych odwiecznych wrogów – w postaci dwóch ościennych mocarstw – którzy gnębią nas, powodując nawarstwiające się kłopoty.
Jak widzę słowo „odwieczni wrogowie”, to wiesz o czym myślę? Czego jeszcze nie uwolniłeś w sobie, co cię trzyma w tym myśleniu, co ono ci daje? Czemu tak silnie utożsamiasz się z wrogami, narodami, krzywdami? Jednym z czynników jest ciągła zależność od pamięci komórkowej naszych przodków, od tego, co oni przeżyli, z czym się zmagali. Trzeba to uwolnić w sobie, zrezygnować z noszenia krzywdy, zranienia, walki w sobie; nie pielęgnować tego, bo to prowadzi do choroby i ponownej walki.
Gdzieś tam czujesz egregory i myślokształty społeczności, narodów, kontynentów. Dobrze, dodaj do tego elementu wpływ podświadomości zbiorowej, ponieważ jest on sumą przeżyć naszych przodków, to taki program, matryca, która stale odciska się i wpływa na nasze myślenie. W Bądź zawsze sobą zacytowałem wywód Agnosiewicza. Cytuję ponownie: „Był taki kraj w samym środku Europy, który stworzył całą praktykę i teorię tolerancji religijnej, którą szczyci się dziś Europa. Był to kraj niechętny krucjatom i nieznający szału polowań na czarownice. Kraj, który przygarnął Żydów, gdy inni ich prześladowali. Kraj, który jako pierwszy chrześcijański zawarł pokój wieczysty z imperium muzułmańskim. Kraj, którego oświecony władca deklarował, że nie zamierza być panem sumień swoich poddanych ani że nie jest na tyle naiwny, by wierzyć, że z pokłutej hostii krew pociecze – w czasie, kiedy władcy europejscy za szczyt postępu pozwalającego im na zakończenie zabijania inaczej wierzących uznali zasadę «czyja władza, tego religia». Gdy kraj ten dostał się we władanie cudzoziemskich królów, którzy wnieśli weń politykę nietolerancji, ciężko zachorował i został rozgrabiony przez sąsiadów pod pretekstem wycinania nietolerancyjnego wrzodu Europy”.
Polska była pięknym krajem, bogatym, czystym eterycznie, tolerancyjnym, przede wszystkim była mocarstwem, spichlerzem Europy. Do czasu. Z rasy królów, szlachty, panów, przewodników stała się sługą, upadłym panem, regularnie rozbierana, wyzyskiwania. Setki lat na szczycie, drugie tyle pod obcym butem. Pod naciskiem obcych mocarstw, w skłóceniu, król bez korony, ziemi, wolnej woli – ugiął kolano. Jaki to zapis tworzy w podświadomości zbiorowej kolejnych pokoleń? Mózg automatyczny modyfikuje program tak, by społeczność mogła poradzić sobie w nowych warunkach. Cichutko więc szeptał: „Hej, bądź grzeczny, wykonuj rozkazy, słuchaj się, działaj z ukrycia, nie obnoś się swoją dumą, wyższością, ale pamiętaj o swoim dziedzictwie”.
Czuję wewnętrzne obawy, zastanawiając się, jak ruszyć z posad tę olbrzymią bryłę skamieniałych nieszczęść, nienawiści, pokoleniowych wysiłków, poświęceń czy krwi…
Ty nie masz nic ruszać. To typowo polskie myślenie, wywodzące się jeszcze z czasów, kiedy to Polska była potęgą europejską, a Polak był królem, szlachcicem – robił, co chciał, a inni robili, co zlecił. To, co masz zrobić, to wycofać własne energie z tej „bryły” skamieniałych nieszczęść, nienawiści, wysiłków, poświęceń czy krwi, czyli podświadomości Polski.
Zrezygnuj z pokoleniowych wysiłków, poświęceń czy krwi. Musisz to zrobić, nie ma wyboru, bo inaczej te odczucia będą potęgowały się w narodzie. Już wyjaśniam. My, jako Polacy, zamieniliśmy poczucie równowagi, harmonii, wiary w siebie na ideologiczne slogany zbudowane na energii tragedii. Tego nigdy nie było w naszych korzeniach, myśmy nigdy nikomu nie musieli nic udowadniać, bo znaliśmy własną wartość. Co kiełkuje w podzielonych mózgach kolejnych pokoleń? My wam (zaborcy, obcy królowie) udowodnimy swoją wartość, pokażemy wam swoją jakość, siłę, nigdy się nie poddamy. Zagościł wątek walki, udowadniania, czyli przekonanie: „My się chyba do niczego nie nadajemy”. Dawny pan z poczuciem niskiej wartości – to wybuchowy element. Połączenie takiej postawy z chrześcijańskim męczeństwem było kolejnym etapem prowadzącym do wewnętrznej destrukcji. Czujesz się wewnętrznie kimś przez wpływ podświadomości zbiorowej narodu, jednocześnie wierzysz w religijną misję poświęcenia, oddania życia za innych – jak Jezus – jesteś altruistą, męczennikiem. To są sprytnie zmienione postawy i odwoływanie się do nich.
Co oznacza bycie Polakiem? Oznacza kogoś tolerancyjnego, świadomego, rozróżniającego, znającego własną wartość; a nie chłopczyka, który udowadnia ludziom na wschodzie i zachodzie, kim on jest i co to potrafi, ciągle w sercu czując się gorzej od Włocha, Francuza i Anglika. Bycie Polakiem nie oznacza kogoś, kto z kosą w ręku rzuca się na czołg, kto planuje powstanie, przewrót, licząc, że krwią i życiem swoim i bliskich dostąpi jakiejś chwały, zbawienia, że teraz właśnie świat zwróci uwagę. Świat nie zwraca uwagi na twoją krew, śmierć, publiczny policzek, bo masz w sobie uniżenie z jednoczesnym poczuciem wyższości, dumę z pogardą, posiadanie z jednoczesnym nadzorem; chwałą dla ciebie jest poświęcenie i męczeństwo, nie zaś wolność i wynik kampanii. Nie oszukuj w ten sposób siebie i innych. Dzieje się tak przez prosty fakt: jeśli ważniejsza od wolności, świadomości, bycia w zgodzie z pierwotną tolerancją słowiańską, nieagresywnością jest krew, honor, pycha, śmierć, duma ubrana w sztandar, poświęcenie w imię narodu i Boga, to cykl rozbierania i zabierania, szarpania i wyzwalania, oddawania i udowadniania, bycia panem i sługą, będzie trwał w nieskończoność. Cykl rozbiorowy bierze się z nas samych, bo w ciele, w psychice jesteśmy podzieleni, odcięliśmy własne pierwotne korzenie.
Boję się, aby tego nie spieprzyć, a bardzo mi zaczęło zależeć od momentu, gdy uświadomiłem sobie – pod wpływem Twojej książki – że jestem już bardzo zmęczony tym ciągłym zagłębianiem się w te odwieczne konflikty z wrogami polskości (tymi zewnętrznymi oraz wewnętrznymi) i nabieram pewności – za Twoją inspiracją – że to jest możliwe, aby nie generować już w sobie energii zasilających opór, niechęć, obawy, przejęte kultywowanie.
No właśnie, przydałoby się zwolnić siebie z podtrzymywania tych wzorców w podświadomości zbiorowej narodu. Od XVI wieku ważnym hasłem narodowym stało się powiedzenie: „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Spróbuj poczuć energię tego hasła. Czujesz uniesienie, pustą dumę, pospolite ruszenie? – dobrze, co jeszcze, oprócz tego, przychodzi ci na myśl? Podpowiem: śmierć, rozpacz, żal, rozłąka, poświecenie. Do czego prowadzi podtrzymywanie tego wzoru, myślokształtu, odcisku? Do powtarzania sytuacji. Po drugiej wojnie światowej ponowne rozbiory z ręki Churchilla, Roosevelta, Stalina, trwające do 1989 roku. Czy to nie jest tak, że wzór podziału i udowadniania, bycia panem i sługą w podświadomości Polski, pamięci komórkowej, produkuje takich polityków, a nie innych? Dzieli Polaków na tych oddanych krajowi, oddających życie, i tych, którzy za parę srebrników sprzedają to, co wartościowe? Nie ma znaczenia lewica czy prawica – obecnie wszystko to w jednym łóżko śpi i poddane jest nadrzędnej realizacji planu Alberto Spinnelego, co znowu ma genealogię w unowocześnionym kulturowo (nie ideologicznie) marksizmie.
Zasada „dziel i rządź”. Człowiek prowadził wojny rasowe, etniczne, jesteśmy podzieleni językowo, państwa walczą przeciw sobie, były i nadal są prowadzone wojny religijne, wyznaniowe, niszczy się kultury społeczne, niszowe; w ostatnim czasie udało się rozbić rodzinę jako formę wychowywania potomstwa, mamy ostatnio walkę płci, walkę dzieci przeciwko rodzicom, mężczyzn z kobietami, teraz jeszcze nadstawia się twarz przeciw białemu człowiekowi. Wszystko, co mogło zostać podzielone – zostało podzielone, wszystko, co mogło zostać skłócone – zostało skłócone, wszystko, co miało wartość, zostało rozrzedzone, rozwodnione. Trzeba wyjść z tego arymaniczno-lucyferycznego myślenia opartego na kontroli. Ty przede wszystkim, jak każdy z nas, jesteś CZŁOWIEKIEM, drugorzędną sprawą jest, czy jesteś Chińczykiem, białym, Murzynem, Żydem, Hindusem, Niemcem, czy Japończykiem. Możesz z dumą obnosić się ze swoją kulturą, dziedzictwem i ze świadomością uczyć się od innych kultur, ale umieranie za kraj, państwo, to śmierć za ideologię, za nic, bo kraj nie jest nad życie, państwo nie jest nad szczęście, a to właśnie różnej maści grupy próbują ci wmówić, że bez państwa, religii, polityków jesteś głupim barbarzyńcą i nic nie możesz. A moi rodzicie, z tego co wiem, ze składek, jakie oddawali całe życie, są milionerami. Niestety nie widzę tego po nich.
Demokracja nie jest rozwiązaniem, bo te 51 procent, które zagłosowało na tak, zmusza te 49, które głosowało inaczej – czyli podejmuje się decyzję odmienną. Nazwiesz to kompromisem, dobrem ogółu, ale to znowu jest część podziału na mniejszość i większość. Niech mniejszość będzie sobą, a większość sobą, większość nie może mniejszości mówić, jak ma żyć. Dopóki jednak nie przepracujemy w sobie barbarzyństwa, zwierzęcości, piekielnej chciwości, ciągle większość lub silniejsza jednostka będzie zjadała lub asymilowała te mniejsze lub gorzej zorganizowane. Zresztą wielu polityków na usługach paru najbogatszych ustanawia i uchwala według planów długoterminowych tych ostatnich. Oni nie służą swoim ludziom, demokracji, państwu, ponieważ oni wiedzą, że nie ma już czegoś takiego jak państwo, ale państwo pozwala podtrzymać strukturę społeczno-hierarchiczną, ustawodawczą i trzymać w sferach, granicach ideologicznych itd.
Zobacz sobie serial Star Trek Enterprise – prawdopodobnie najważniejszy i najbardziej niedoceniony Star Trek. Całe wydarzenie odbywa się 150 lat przed wyprawami pokazanymi w pozostałych seriach. Nie istnieje jeszcze Federacja Planet, teleporter to nowość, nie ma osłon, replikator jedzenia potrafi tworzyć tylko pyszną herbatkę, ludzkość uwalnia się spod jarzma Wulkanów, poznaje nowe gatunki, ledwo ujarzmiwszy troszkę szybszy napęd warp. Ziemianie, przestraszeni atakiem rasy Xindi na ich planetę, zaczynają zachowywać się ksenofobicznie, rozmyślają, czy dobrze było wyruszyć w kosmos i pokazać lokalizację planety. Były głosy próbujące zamknąć ludzkość na nowe, niepoznane, inne, wypędzić obcych z planety. Gdy po latach negocjacji dochodzi do najważniejszego wydarzenia w kosmosie, czyli stworzenia Unii Międzyplanetarnej, zrzeszającej setki gatunków, ziemska nacja „czystość rasowa”, próbuje zmieść z powierzchni planety cały sztab floty i ambasadorów obcych ras, boi się zanieczyszczenia ludzkiego dna, łączenia się ras. Obecnie mamy na ziemi plan zniszczenia człowieka przez człowieka! Skala mikro i makro – jednak oddziaływanie zawsze takie samo, bo jest ono wbite w podświadomość zbiorową ludzkości, bo zawsze tak się robiło, ze świata na świat. To trzeba już z komórek, dna odczepić w końcu. Zbadaj, jakie państwo atakowało i wojowało, od kiedy, ile razy się to powtarzało, jakie były motywacje i zobaczysz, co stanie się w przyszłości. Dwóch polskich wybitnych uczonych: Józef Kossecki i Feliks Koneczny. Pierwszy zajmował się cybernetyką, drugi był badaczem cywilizacji. Kossecki rozwinął pojęcie cywilizacji jako metody ustroju życia społecznego, i naukę o cywilizacji jako taką (80 lat przed Samuela Huntingtonem!). Kossecki opisał to, co Koneczny, tyle że w języku cybernetycznym – czyli wywieranie wpływu pośredniego. Idąc dalej tym tropem – pojawia się metoda cybernetycznych analiz procesów sterowania międzynarodowego. Dodaj do tej układanki oddziaływanie nieświadomości zbiorowej (podświadomości ludzkości), podświadomości każdego z narodów, przenoszonej z dziada pradziada, która wpływa nie tylko fizycznie na programowanie komórek, ale przecież, przez własny wpływ energetyczny (wibracji), oddziałuje na myślenie i zachowanie ludzi. Tak łatwo „wyprzedzisz” pewne wydarzenia. Nie chodzi jednak o przewidywanie – ważniejsze jest to, co powiedział Jung: „Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało twoim życiem, a ty będziesz nazywał to przeznaczeniem”. Chodzi więc o uświadomienie tego, co nami steruje, co na nas wpływa.
Nie da się cofnąć pewnych ruchów do przodu, nie da się zatrzymać ujednolicenia, upowszechnienia, natomiast to, czego brakuje współcześnie, to zatrzymania swojej spójności kulturowej, nie narodowej. Naród i państwo to idea, kultura to fakt. Zawsze widziałem Ziemię w symbolu planety, z małymi znaczkami obok gór, lasów, toporów, chmur, totemów, smoków, polan i innych szczególnych cech kulturowych. Na jednej planecie ludzie różnych kultur, cech, wartości, ale bez nacisku typu: „Ja ci powiem, jak masz żyć, ty nie wiesz, jak żyć, który bóg prawdziwy, oddaj mi część pieniędzy, to się tobą zaopiekuję”. Dopóki jako ludzie będziemy myśleli jednostkowo (to znaczy: ile ja mogę tu wziąć dla siebie, ile ja mogę zrobić dla swoich kolesi, zrobię za ciebie), w miejsce myślenia: „Co wnoszę do tego miejsca, co zostawiam po sobie, ile z tego skorzystają kolejne pokolenia”, dopóty nic się nie zmieni. Już nie tylko twoje dzieci, co dzieci twoich bliskich, tych, których znasz i tych, których nigdy nie widziałeś, są warte zainspirowania, chwilki twojej uwagi. Tak mocno zaakcentowane na świecie Ja i Mnie, to nic innego, jakby ktoś nie zauważył, jak kolejny podział typu ja osobiste kontra ja społeczne. Pewna pani, poruszona rozdziałem Życie budowane na piasku z mojej książki Bądź zawsze sobą, zadała pytanie: „Nadal nie rozumiem. Tyle pan inwestuje w ludzi, tłumaczy, pokazuje obcym dzieciom, ludziom, zdradza swoje techniki pracy, nawet tym, którzy od pana czerpią lub pana naśladują bez zwrotu. Co pan z tego ma?”. Odpowiedziałem: „Świadomość rozwoju, odblokowywania, inspirowania. Kiedyś, jako prelegent, motywowałem, teraz robię to samo tylko inaczej, głębiej, inwestuję długoterminowo”. Google i Facebook w swoich serwisach pozamykało ludzi w bańkach informacyjnych, np. kiedyś na Youtubie zawsze oprócz lewicy były odnośniki do prawicy, obok rocka stał pop, obok bajek Disneya – anime, filmy o pogodzie łączyły się z filmami o planecie – prowadziło to do ruchu informacyjnego, przepływu, inspiracji. Teraz wszystko pięknie pozamykane w słojach: masz coraz więcej tego samego i tak do śmierci.
Szkoda mi energii, lepiej, abym przeznaczał je na kreację lżejszej, mniej poharatanej rzeczywistości…
Po pierwsze odczep się od rzeczywistości wykreowanej przez innych i przodków z podświadomości zbiorowej Polski (lub innego kraju, do którego należysz). Dopiero wtedy z własną energią możesz coś zrobić, stworzyć coś o nowym potencjale. Weź kartkę i pisz od serca:
Dziękuje swoim przodkom, potomkom za zdobyte doświadczenie, ale ja, jako człowiek świadomy, przestaję podtrzymywać w umyśle, sercu, ciele bycie upadłym panem, królującym panem, poczucie bycia kimś gorszym z jednoczesnym poczuciem bycia kimś szczególnym. Wycofuję słowo honor i duma ze swojego serca.
Wycofuję z siebie wszystkie wzorce polskości, bycia Polakiem, bycia pokrzywdzonym człowiekiem, niesłusznie skazanym, niesłusznie zgwałconym.
Pozwalam wyjść swojemu niezadowoleniu, stłamszeniu, zduszeniu, poczuciu bycia zgwałconym fizycznie i emocjonalnie, psychicznie i energetycznie, na wierzch. Przestaję czerpać z tego poczucia osaczenia, podzielenia, gwałtu chorą satysfakcję, przestaję się tymi emocjami, walkami zasilać, czerpać z nich energię. Wycofuję swoje energie z podświadomości zbiorowej Polski, z hasła „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Pozwalam sobie mieć własne wartości.
Odłączam się od tego myślokształtu, nakazu, przymusu przodków do walki do upadłego w imię honoru i białej dumy.
Przyjmuję wolność, zrozumienie w to miejsce.
Rezygnuję z rywalizacji z innymi kulturami, nacjami, rasami, z udowadniania im swojej wartości i jakości na każdym poziomie. Wycofuję z siebie i swojego ciała, rodu, społeczności, miasta, narodu wszystkie zyski, jakie czerpałem z udowadniania swojej wartości, z ciągłej niewiary w siebie, z szukania wrogów i ścigania ich aż do śmierci w celu udowodnienia swojej racji.
Przyjmuję do siebie odrzuconego siebie, odrzuconego człowieka świata, bycia kimś wartościowym, dobrym, tolerancyjnym. W miejsce podziału w komórkach, sercu, mózgu daję zgodę na pogodzenie, jedność, miłość własną.
Całemu gwałtowi, jaki uczyniłem sobie, swojej rodzinie, społeczności, kulturze, narodowi, pozwalam się zaleczyć. Pozwalam sobie myśleć jak wolny człowiek, świadomy człowiek, a nie jak człowiek zniewolony, upadły, król, który stracił koronę. Puszczam w sobie, całym ciele, utożsamianie się z bycia współczesnym husarzem, jedynym sprawiedliwym, z bezwzględnym prawem mszczenia. Rezygnuję z prawa do krzywdzenia innych. Rozplątuje teraz wszystkie więzi karmiczne z dawnymi okupantami, myślicielami, ideologami, prekursorami, którzy myśleli inaczej niż ja lub moja kultura. Pozwalam wrócić pierwotnym energiom na swoje miejsce. Wycofuję swoje energie walki z narodami, obcymi mocarstwami, państwami, kulturami, religiami, z widzenia w innych wrogów, panów, królów, którzy przyjdą i mi coś zabiorą. Wycofuję ze swojego ciała to zamazanie, zamglenia, napięcie, gotowość do ciągłej walki.
Wycofuję swoje energie z podtrzymywania męczeństwa, odrzucenia, krzyża, który tylko przez ból, poświecenie, śmierć udowodni swoją wartość. Żadna moja część, cząstka, energie, ciało, jaźń nie musi nic nikomu udowadniać, walczyć, bić się lub uczestniczyć w cudzych wojnach, realizować nie swoje plany. Przyjmuję swoją (słowiańską) naturę, zrozumienie, radość z życia. Rozpuszczam swoją energią cały ten religijny myślokształt poświecenia, uniżenia, pokuty. Jestem szczególnie normalny, w swojej normalności nie jestem ani lepszy, ani gorszy od innych, ani mądrzejszy, ani głupszy – jestem inny. Przyjmuję swoją inność osobistą, myślową, wyznaniową, kulturową – pozwalam jej się przejawiać w każdej sferze życia, bo pozwalam przejawiać się tak samo innym.
Mam 64 lata, co niech będzie częściową ilustracją rangi tych tematów wewnątrz mojej istoty; na witrynie Taraki znajduję czasami teksty trącające tę tematykę, ale wydaje mi się, że jeśli nie Ty, to chyba nikt inny nie będzie w stanie wesprzeć zmagań moich czy masy takich dziejowo i duchowo pomierzwionych ludzi jak ja.
No widzisz, okazało się, że ty też masz wpływ na wszystko i możesz zacząć budować nowe przez pracę nad sobą i uwolnienie swoich energii ze starego.
Trochę to chaotycznie ujęte, ale mam nadzieję, że motyw główny jest dla Ciebie czytelny. Twój publiczny artykuł mógłby w sposób porządkujący zainicjować wiele dobrego! Proszę, bardzo Cię proszę!
Zrobione. Pałeczka przekazana dalej.
Nikodem Marszałek
2017