Kiedy w roku 2007 jeszcze zawodowo zajmowałem się rozwojem osobistym, coachingiem, szkoleniami i motywacją, pod koniec tego roku – który był początkiem mojej drogi duchowej – napisałem dwa artykuły pt. „W poszukiwaniu duszy” i drugi „Różnica między podświadomością, duszą i wyższą jaźnią”.
W tym okresie nie było większego zainteresowania, ale też zrozumienia tymi tematami. Niby mówiło się o duszy człowieka, ale czy dusze były samoświadome, w jakich gęstościach przebywały, czy dusza była podświadomością, i jaka była różnica między duszą a wyższym ja; czy wyższe ja było tym samym co wyższa jaźń? I jak to wszystko miało się do teozoficznych monad, czy ego w ciele przyczynowym? Na te pytania nikt nie odpowiadał, bo zwyczajnie ich nie zadawał. Mnie interesowało to, co wiedzą inni, ale też ciekawił fakt, że nikt nie wspominał o duszy i relacji z duszą. Po przeczytaniu setek książek duchowych, ciężkich dzieł teozoficznych, bo przecież one do łatwych nie należą, ten stan frustracji się tylko pogłębiał, bo to było tak, jakby ludziom wycięto pewne tematy duchowe – dokładnie tak, jak zrobił buddyzm z tematem duszy, jego wyższym ja. Miałem wtedy 27 lat, chodziłem jeszcze pod krawatem, córka miała trzy lata, finanse spadały w dół, bo już byłem zanurzony całkowicie w duchowości i czułem zaskoczenie. Nikt w tamtym okresie nie pisał o fałszywej karmie, całym systemie karmicznym, hierarchii światła, przekupnych przewodnikach duchowych, żeby uważać na channelingi, że oświecenie to jedna wielka ściema, że oświecony może czuć jedność ze wszystkim, całym stworzeniem (sam wiele razy przeżywałem ten stan), ale ten sam przebudzony mimo umiejętności przebywania w każdej gęstości subtelnej nie czuje własnego wyższego ja, duszy, co ona robi, czym się zajmuje. Nawet w tym okresie, najpopularniejszy nauczyciel duchowy Leszek Żądło, mimo swoich świetnych opracowań o upadłych aniołach żyjących w ciele ludzkim, nie potrafił odpowiedzieć w temacie dusz, czym są, kim są, jakie są, tylko zasłaniał się idealnym, boskim wyższym ja.
Zacznijmy od początku i popatrzmy na moje opracowanie w temacie duszy z 2007 roku, które rozbudowałem w 2015 do swojej książki. Widać, że bardzo mi tutaj zależało, bo się napracowałem.
W poszukiwaniu duszy
Cytuję: „Renesans przyniósł kolejne odkrycia medyczne i naukowe, w tym znany temat elektromagnetyzmu i działania układu nerwowego. Franz Anton Mesmer, korzystając z nowych opracowań, opublikował własną pracę na temat „zwierzęcego magnetyzmu”, dodając element nazywany w Indiach linga sharira. Terminu „ciało astralne” używali w średniowieczu alchemicy, mówiąc o „przemierzaniu gwiezdnych regionów”. Samo ciało było uznawane za „kamień filozoficzny” lub „żywy kamień” alchemika. O tym ciele wspomina również Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian (chociaż nie bezpośrednio). W kabalistycznym Drzewie Życia sefira Hod (tj. ciało astralne) uważane jest za część ludzkiej duszy związanej ze zwierzęcymi emocjami, z namiętnościami, pragnieniami. Analogie pomiędzy ideą świata astralnego a nieświadomego umysłu zostały zauważone przez Zygmunta Freuda, który świadomość mesmerycznego zwierzęcego ja, wartość hipnozy, transu i snu, energii życiowej zastąpił czysto psychologicznym paradygmatem: libido, świadomość i podświadomy umysł. W późniejszym czasie Wilhelm Reich próbował wykorzystać „witalistyczną” teorię i eksperymenty do przywrócenia terminu energii życiowej (ciała eterycznego). Sam Carl Jung, odkrywając dynamikę i symbole pamięci, snów i religijnej inicjacji, czerpał z alchemii i wzorców antycznych. Podróż astralną postrzegał jako paradygmat poszukiwań duszy człowieka, opisywał nieświadomość zbiorową kształtowaną przez archetypy i język symboli wizji i snów”.
Cytuję: „W starożytności filozofowie (np. Demokryt) mówili o tym, że istnieje specjalny rodzaj atomów, które są odpowiedzialne za istnienie duszy i wszelkie zjawiska intelektualno-psychiczne. Według Epikura te atomy nie różnią się jednak jakościowo od innych, oprócz tego, że są wyjątkowo lekkie i ruchliwe. Dalej filozof uważał, że ciało człowieka jest przeniknięte tymi atomami we wszystkich miejscach, choć główna ich koncentracja występuje w głowie, sercu i zmysłach. Przy takich założeniach śmierć jest po prostu rozpadem atomów ciała i ich uwolnieniem do otoczenia, gdzie mogą się one zmieszać z innymi atomami i w pewnym momencie ponownie stworzyć nowe życie. Dotyczyło to też atomów duszy. Te ostatnie, jako najlżejsze i najbardziej ruchliwe, rozpierzchają się najszybciej i dlatego człowiek nie musi obawiać się śmierci. Według Epikura bowiem jeśli człowiek jeszcze żyje, to nie może czuć samego aktu umierania, a po śmierci już nie istnieje i co za tym idzie, nic nie czuje. Tak więc nikt nie ma szansy odczuć swojej śmierci jako cierpienia. Tym rozważaniem Epikur starał się zażegnać lęk przed śmiercią. Sama encyklopedyczna definicja duszy brzmi: „Substancja ulotna w człowieku lub zwierzęciu, dech nadający mu cechy ludzkie i sprawiający, że żyje”1. Etymologia wyrazu „dusza” nawiązuje w wielu kulturach do oddechu — tchnienia życia.
- Słowianie wierzyli w Ducha, dzieląc go na dwie części: „dusza jaźni i myśli” — świadomość własnego myślenia (za jej siedlisko uważano głowę), „dusza życia, oddechu” — określająca stan siły życiowej (za jej siedlisko uważano serce i brzuch).
- Platon, powołując się na Sokratesa, mówił: „Dusza to esencja osoby, to cząstka, która decyduje o naszym zachowaniu”. Uważał tę esencję za bezcielesnego mieszkańca naszego bycia. Stwierdza on, że człowiek to dusza uwięziona w ciele. Platon podzielił duszę na trzy części: rozsądek (logos, czyli umysł), pożądliwość (pasja), popędliwość (emocje). Wszystko to ma swoje miejsce w spokojnej duszy. Gdybyśmy dzisiaj połączyli myśli Zachodu z wiedzą Wschodu, zobaczylibyśmy: rozsądek – ciało mentalne, pożądliwość i popędliwość – ciało astralne.
- Arystoteles z kolei definiował duszę jako aktywność ciała. Dla przykładu: „Jeśli nóż miałby duszę, to byłby nią akt cięcia — ponieważ cięcie jest esencją bycia nożem”. Dusza to „pierwotna aktywność” żywego ciała.
- Hinduizm przedstawia duszę jako atmana — jest on indywidualną jaźnią obecną w każdej istocie ludzkiej. Atman wciela się w kolejnych żywotach w kolejne ciała, podlegając prawu karmy.
- W buddyzmie przyjęło się mawiać o pierwotnej wewnętrznej cząstce jako o „nawykowych siłach, tendencjach, kierowanych prawem przyczyny i skutku”.
- Judaizm ma swoją nephesh haja, czyli „żywą duszę”. Natomiast słowo ruah tłumaczymy jako „duch”. Śmierć to utrata ducha, ale nie duszy, nie wiadomo, co się dzieje z duszą. Saduceusze reprezentujący najstarsze poglądy judaizmu byli materialistami nieuznającymi niematerialnej duszy ani życia po śmierci. Faryzeusze wierzyli w duszę, ale dusze według nich istniały także przed narodzinami i podlegały reinkarnacji, mogły jednak być również potępione: „Nephesh (szyja, gardło) — dusza ludzka, zwierzęca bądź wegetatywna”, „Ruah (wiatr) — dusza jako zasady etyczne, emocje i wola”, „Neshamah — inteligencja duchowa”.
- Katolicyzm — św. Paweł nadał słowu pneuma znaczenie „nadprzyrodzonego ducha działającego w sercu człowieka”, stąd koncepcja ciała (soma), duszy (psyche) i ducha (pneuma) otrzymywanego dopiero przez chrzest. Święty Augustyn w swoim traktacie o duszy napisał: „Dusza jest bezcielesna, lecz nie jest pustką. Stoi wyżej od ciała w hierarchii, więc dusza zawiera ciało, a nie ciało duszę”. Był on przekonany, że dusza ma oczy, język, kończyny i jest swego rodzaju bezcielesnym odbiciem ciała.
- Świadkowie Jehowy, członkowie Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego uważają duszę ludzką za śmiertelną, związaną z ciałem.
- Większość religii (katolicyzm, prawosławie i protestantyzm) przyjęła koncepcję nieśmiertelnej duszy ludzkiej. Po śmierci ma się odbyć Sąd Ostateczny i zmartwychwstanie sprawiedliwych.
- Islam — dusza jest nieśmiertelna, a po Sądzie Ostatecznym połączy się z ciałem, by trafić do raju lub piekła.
Małe zainteresowanie tematem duszy, nawet gatunkami i rodzajami dusz, w tamtym okresie przypominał trochę początki tego, co przechodził Zygmunt Freud ze swoją nieświadomością czy pojęciem psychoanalitycznym w środowisku akademickim. Jego tezy i hipotezy były odrzucane, bo zmieniały paradygmat myślenia człowieka o swoim ja. Człowiek musiał się ustosunkować do kolejnej siły w swoim ciele – tutaj głównie do podświadomości. Z drugiej strony, i o tym wspominał też w niejednym opracowaniu Andrzej Kluza, nie mówi się o duszy i jej pragnieniach, tylko o tym, czego chce ja, ego (podświadomość), my jako jaźń osobowa. Nie mówi się, bo swoje wnętrze traktuje się w sposób przedmiotowy, stąd brak relacji z własną duszą jako istotą. Jeśli jeszcze pisałem, że dusza jest silniejsza od nas, czyli ma wpływ na nasze życie, człowiek wewnętrznie mógł poczuć się zagrożony. Przecież to JA się rozwijam, cały MÓJ świat ma być MNIE podległy. Nurt takiego myślenia rozwija mit nadrzędności JA jako jaźni. Dlatego w buddyzmie i naukach sufich jest tak silny nacisk na rozpuszczenie ego (podświadomości).
Idźmy dalej.
Poniższy wykres pokazuje z czym i w jakiej gęstości rozmawiałem podczas pracy subtelnej zamieszczonej w drugiej części tego opracowania.

Na początku wyszukałem (zawsze potrzebuję zdjęcie z wyraźnie widocznymi oczami) ciało subtelne osobowości. Jak to zrobiłem? Każdy z nas wibruje swoimi unikatowymi energiami, dlatego właśnie po tych energiach szukałem, skanowałem gęstości. Następnie sprawdziłem czy na pewno mam do czynienia z osobą, z którą chcę rozmawiać. Dlatego sprawdziłem jej rdzeń, jakiego jest pochodzenia, jakiego gatunku. Dalej wszedłem z ciałem astralnym w interakcję. Popatrzmy na kolejny wykres.

Człowiek chce się skontaktować ze swoją duszą, ale niestety obok niego (w nim, w jego przestrzeni) wibruje ładunek traumy w postaci WD (wewnętrznego dziecka) lub jakiś pakiet karmy, wcielenia, emocji (PŚ), który został, również przez traumę, wybity z ciała subtelnego. Czasem to dusza „spuszcza” takie pakiety do przerobienia. Jak takie aktywne pakiety (PŚ, WD) wpływają na ciało subtelne? Męczą emocjami, warunkują sny, silne wewnętrzne dziecko potrafi dosłownie „sterować” zachowaniem człowieka. Co to oznacza dla osoby, która chciałaby skontaktować się z duszą? Trudność, bo zamiast rozmawiać z duszą, człowiek „zanurzył” swoją świadomość w pakiecie podświadomym, widzi jakąś historię, łąkę, wcielenie, wydarzenie, że niby dusza siedzi na łące i nic nie robi lub lata w obłokach. To są właśnie obrazy podświadome, astralne. Wielu terapeutów klasycznych z którymi pracuję, dziwi się, że widzę w co jest ubrane ich wewnętrzne dziecko, ile ma lat – i od razu zwracam uwagę podczas rozmowy, że rozmawiam nie z nimi, ale z ich wewnętrznym dzieckiem. Dziwią się, jak to jest możliwe bez wywiadu i tak szybko! Jest to zaskakujące w terapii klasycznej, ale proszę podziękować Kartezjuszowi za jego Cogito ergo sum (łac. „Myślę, więc jestem”), bo to on i jego uczniowie zamknęli pojmowanie człowieka w materialistycznym światopoglądzie. Procesy duchowe i tak zachodzą czy się w to wierzy, czy nie. Większość WD wibruje na poziomie astralnym lub mentalnym. Dlatego tutaj zgadzam się z tym, co pisał Leszek Żądło sugerując, żeby najpierw przejść terapię klasyczną a później dopiero wchodzić w duchowość, bo tak zmniejsza się szansa na rozwinięcie narcyzmu, ale też zostają przepracowane wczesne traumy, czyli zmniejsza się ładunek „wd” i „pś”, a więc samo ciało astralne się wysubtelnia.
Mamy jeszcze kolejny przykład związany z ingerencjami lub ingerentami. Muszę powiedzieć, że te skubaństwa są natrętne, ale nie powinny być przeszkodą w pracy nad sobą, w poznawaniu siebie. Popatrzmy na wykres:

Obok ciał subtelnych człowieka „lata” sobie jakiś byt, istota. Są to przeróżne gatunki, ale najczęściej spotykane to niestety jaszczury (reptile), szaraki, hybrydy, drako. Jasnowidzący, szaman, terapeuta próbuje się skontaktować z duszą człowieka (nie jego częścią subtelną), ale wcześniej przygotowany ingerent (na zielono na naszym wykresie) przygotował się, bo „zwinął” energie z danego ciała subtelnego lub zeskanował częstotliwości i je zreplikował, dlatego widać tzw. „całun”, „zasłonę” utkaną z takich samych wibracji, co badanej osoby. Sprytniejsze istoty – głównie jaszczury, potrafią nawet przyjąć formę innych istot, przedstawiać się jako anioły, archanioły – i temu ulega wielu chrześcijan. Inny przykład. Rodzice rocznego dziecka poprosili mnie o sprawdzenie jego pola energetycznego, bo bardzo bolały go wychodzące zęby. Okazało się, że w gęstości eterycznej latała „wróżka zębuszka”, bo rodzice czytali dziecku bajki. Wróżka energetycznie wydawała się zbyt ciężka, dlatego nakazałem temu bytowi przyjąć jego prawdziwą formę. Był to jaszczur, który nie dość, że założył nakładki energetyczne (metalowe) na zęby dziecka, to jeszcze mamił rozwijające się ciało subtelne dziecka – formami, które jego podświadomość akceptowała przez ludzki język symboli i mitów.
Wróćmy do naszego przykładu. Druga technika stosowana często przez manipulatorów to podawanie się za przewodnika, opiekuna, duszę/wyższe ja danego człowieka. Często dla jasnowidzów, szamanów czy osób pod hipnozą gęstość przyczynowa i buddyczna wydaje się „wyższa wibracyjnie”, taka inna, ale też bogatsza w formę niż trzy niższe gęstości (eteryczna, astralne, mentalna). Byty wibrujące w tych gęstościach wydają się bardziej przebiegłe, mądrzejsze, cięższe, bo mają więcej cząstek (atomów) do dyspozycji. Ale forma rozpoznawania jest ciągle taka sama, ponieważ my sami możemy korzystać z własnych ciał subtelnych z danego poziomu. Oczywiście pojawia się pytanie: „Jeśli dusze/wyższe ja są samoświadome, mają dużo większe moce, dlaczego pozwalają na odcięcia od kontaktu z nimi?”. To jest właśnie temat, który poruszałem od początku swojej drogi duchowej, czyli siedemnastu lat. Dusze mają swoje sprawy, tematy, prawa, obciążenia, wartości. Naprawdę proszę podziękować filozofom od Kartezjusza i niestety buddyzmowi, ale nie Buddzie, bo człowiek został całkowicie pozbawiony świadomości siebie pierwotnego, swojej nieśmiertelnej cząstki. Warto także przeanalizować moje opracowanie Ciemny staw, bo tam widać zachowanie młodych dusz, które przez swoje zachowanie i aktywne wzorce nie mogły (również nie potrafiły) uwolnić swoich wcieleń (osobowości).
Podam inny przykład. Opublikowałem kilka sesji dotykających pracy z duszą, bo nie publikowałem ich długo. Kilka godzin później podleciało do mnie („podleciało” to skrót myślowy, slogan, który oznacza pojawienie się kogoś w naszej przestrzeni subtelnej, głównie astralnej) kilka osób zajmujących się tematem duszy, ale nazywających sprawy trochę inaczej. Pojawia się pytanie: „Kto podleciał?”. Na poziomie astralnym zjawiły się projekcje ludzkie, humanoidalne, które przypominały wyglądem ciała fizyczne. Weszliśmy w rozmowę subtelną, ale zaraz poprosiłem partnerkę o weryfikację tego co widzę, kto przyszedł. Zapisała na kartce nazwiska dokładnie tych osób, które widziałem subtelnie. Tutaj się nie skończyło. Zaraz podleciała dusza smocza jednej z osób, dusza przypominająca jaszczurkę oraz dusza przypominająca archanioła. Ale gdzie te dusze podleciały, jeśli my rozmawialiśmy astralnie (w gęstości astralnej) ze sobą? Widzieliśmy je wyżej, czyli z poziomu fizycznego i astralnego musieliśmy lekko dźwignąć głowę „do góry”. Dusze lub Wyższe Ja – jak możesz nazywać – wibrowały w gęstości przyczynowej. Oczywiście, że dusza może „zejść niżej” w gęstościach, ale kiedy to robi, przynajmniej te starsze, ma się wrażenie, że robią takie „brrr”, jakby niższe częstotliwości były dla nich „nie swoją skórą”, „nie swoim miejscem”, podobnie zresztą jest z wyższymi jaźniami wibrującymi w gęstości adi.
Super byłoby gdyby pewne nazwy rzeczy, które wiele osób już widzi, ma z nimi kontakt – były podobnie nazywane. Czyli tam, gdzie ja mówię „dusza”, ktoś inny ma na myśli „Wyższe Ja”, „Ja Tam”, „Nadświadomość”. Kiedy z kolei mówię, że pracuję (rozmawiam) z częścią subtelną człowieka (przeważnie na poziomie gęstości eterycznej-astralnej-mentalnej), to ktoś upatruje w tym duszę. Czasem nasza część subtelna wydaje się taka bezrefleksyjna, na poziomie dziesięcioletniego dziecka, czasem dziwnie tępa – ale taka jest właśnie podświadomość, bo podświadomość w niższych ciałach jest mocno odbita. Ludzie mają kontakt z wieloma duszami (Wyższymi Ja), rozmawiają, od nich mają channelingi, od nich czerpią informacje, one mówią i podpowiadają ludziom różne rzeczy. Widziałem nie raz channelingi samych części subtelnych, czyli osób wcielonych w ciało fizyczne, ale były to istoty starsze. Same dusze (Wyższe Ja) są refleksyjne, bo to pozwala im się rozwijać, ale dusze ulegają wzorcom zewnętrznym (śluby, niewłaściwe praktyki) i wewnętrznym (wyobrażenia, duma, przekonania). Zapraszam do drugiej części.
Nikodem Marszałek
listopad, 2022
1 Za: Wikipedia