Napisałem to szerokie opracowanie, bo poczułem potrzebę podzielenia się swoją wiedzą na temat pracy z ludźmi. Ten artykuł z pewnością będzie ciekawy nie tylko dla aktywnych terapeutów różnych nurtów, ale także dla każdego, kto pracuje nad sobą i czasem szuka pomocy wśród niezliczonej ilości metod, technik czy wierzeń. Jest to też obowiązkowa lektura przed zamówieniem sesji ze mną.
I. Po co stawiać diagnozy – przykład
Swoją pracę podzieliłem na: rozszerzoną, zaawansowaną i cykl pracy rozszerzonej, czyli kilku sesji. Kiedy ktoś zleca pracę zaawansowaną, gdzieś tam w powietrzu czuć, że „będzie grubo”, bo w opisie mam, cytuję: „(…) uwolnienia ciał podziemnych, przebudowy ciał subtelnych po silnej ingerencji, nieprawidłowych praktykach, wpływach; porządkowanie energii rodu (ustawienie), ingerencja (wpływy astralne, opętania z wyższych poziomów); pracy na poziomach subtelnych z duszą i wyższą jaźnią”. Wiemy, że wiele osób, które czytają taki opis, nie wie dokładnie z czym wiąże się praca z duszą i wyższą jaźnią. O co chodzi w uwalnianiu ciał podziemnych, jakie są tego przyczyny. Temat porządkowania energii rodu jest bardziej znany przez ustawienia Hellingera, ale nie stosuję żadnych zasad tej metody, bo moje porządkowanie działa na zasadach poza dualnych, a nie biało-czarnych, które są podporządkowane systemowi karmy. Mimo różnic, nie oceniam negatywnie samych ustawień. Jeśli bowiem żyjemy w świecie dualnym, warto poznać algorytm, czyli zasady rodzinne. Dodatkowo ustawienia potrafią – przez swoje mechanizmy (koła) – odkryć sekrety lub dosłownie „zgnieść” pewien ładunek energii (patrz opracowanie Echo Chamber). Jednak na pewnym etapie życia i świadomości korzystanie z tej metody przynosi odwrotne skutki, bo stale są podtrzymywane białe mechanizmy i wzorce w nas samych (więcej piszę o białych wzorcach w książce Poza Dualnością).
Temat opętań jest rozumiany przez większość ludzi, ponieważ nawet w Biblii są wzmianki o wyrzucaniu złych duchów z ludzi czy zwierząt. Same opętania możemy podzielić na: wpływy organiczne, strukturalne, wewnętrzne. Popatrzmy:
- Opętania przez istoty niefizyczne, np. jaszczury, szaraki, insekty i wszelkie inne istoty niematerialne. Każdy z gatunków stosuje różne techniki, metody, energię.
- Opętania przez istoty ciemne, piekielne, np. demony, chowańce, węże, twory belialowe, energie antymaterii.
- Opętania przez struktury cybernetyczno-elektroniczne, np. AI/SI, kable światłowodowe, struny, implanty, czipy, technologia, fazowanie i przefazowanie ciał subtelnych.
- Opętania i wpływy przez struktury: egregorów religijnych, ścieżek duchowych, ścieżek filozoficznych, sekt, zależności z guru z tego lub poprzednich żyć.
- Opętania przez uruchomione silne poprzednie wcielenia, konflikty schizofreniczne, wewnętrzne dziecko, na które wpływa obcy byt.
Różnica między opętaniem a ingerencją. Opętanie to przejęcie ciała, woli człowieka lub jego części subtelnej przez inną istotę (byt). Ingerencja to wpływ innej istoty (bytu) na wolę, zachowanie jednostki, to manipulowanie jej odczuwaniem, myślami, procesami decyzyjnymi. Opętanie jest często jawne, ingerencja ukryta, świadomość sobie nie zdaje sprawy z wpływu subtelnego, traktuje często jako swoje. Do ingerencji zaliczamy wszelkie channelingi, bo naruszają wewnętrzną warstwę ciał subtelnych.
Oto przykład. Mamy kilka tematów do pracy, ale po diagnozie, pierwszym wywiadzie, okazuje się, że rozbite jest dosłownie wszystko: zaburzenia osobowości lub psychiczne, część subtelna (ciało astralne, mentalne) jest pod wpływem (opętanie złożone: punkt 1, 2, 3,). Sama dusza pod wpływem starszych istot, nie ma z nią żadnego kontaktu lub jest on utrudniony. Wyższa Jaźń/Monada mało rozwinięta (młoda), odcięta lub niezainteresowana albo traktuje sytuację na niższych poziomach jako zbieranie swojego doświadczenia. Odmawia zmian.
Wydawałoby się, że takie przypadki zaburzeń psychicznych połączonych z opętaniem i prawie całkowitą dezintegracją na wielu poziomach (prawie wszystkich) zdarzają się rzadko, ale to nie jest prawda. Odkąd ezoteryka przestała być tajna i stała się tak naprawdę egzoteryką (wiedzą dostępną dla wszystkich), takie przypadki są coraz to częstsze. Opętań za czasów teozofów nie było tyle, nawet egzorcyści katoliccy czy buddyści zajmujący się egzorcyzmami mówią, że obecnie temat ingerencji, rozbić, wybić, podłączeń, jest plagą. To nie tak, że człowiek współczesny jest obecnie bardziej świadomy, a wcześniej ilość opętań była taka sama tylko ich nie stwierdzano. Wcześniej ścieżki duchowe były bardzo mocno pilnowane, wymagały wtajemniczeń, a człowiek był pod parasolem religii czy jak na Wschodzie pod parasolem guru konkretnej ścieżki. Wraz z działaniem Alicey Bailey i ruchu New Age wszystko zlało się w jedną bezbarwną masę ze sloganem: „człowiek wszystko może”, „człowiek jest bogiem”. To zrodziło pychę, czyli znowu kuszenie lucyferyczne, stąd obecnie tylu proroków duchowych bez realnych umiejętności czy nawet bez energii duchowych. Pracowałem z chłopakiem, który zwiedził cały świat, poznał większość mistrzów, aszramów i powiedział: „Nikodem, teraz wszyscy na świecie są jasnowidzami, healerami, przebudzonymi, kontaktują się bogiem, źródłem, aniołami”. Zapytałem go: „A kontaktują się ze sobą czy swoją duszą? Rozróżniają już?”. Zaśmiał się tylko. Dodatkowo – i to jest najważniejsza informacja – człowiek współczesny i jego dusza został przebodźcowany informacjami, możliwościami, technikami, filozofiami, sprzecznymi informacjami. Mózg, żeby zachować balans wyłącza, spłyca percepcje i później człowiek już nie odróżnia kwiatów od plew – traktuje wszystko jak jedno. A duchowość, ta pierwotna, esencjonalna jest zupełnie czym innym niż New Age i wszystko, co jest w niego zapakowane.
Zajmijmy się dalej opętaniami i wybiciami, bo jest to ważna informacja, którą opublikowałem pierwszy raz piętnaście lat temu. Kiedy proszę o zdjęcie aktualne i mamy już z grubsza opis sytuacji (lub czasem nawet nie chcę wiedzieć), wykonuję odczyt (on jest wliczony w cenę sesji, ale również każdy następny podczas pracy). Dla przykładu, popatrzmy:

Widzimy tutaj odczyt czterech ciał subtelnych.
Cyfry rzymskie I, II, III, IV (itd.) oznaczają rdzeń, czyli środek naszego centrum, pola w konkretnej gęstości subtelnej. I – odpowiada za ciało fizyczne, II – ciało eteryczne/energetyczne, III – ciało astralne/emocjonalne, IV – ciało mentalne/umysł. Oczywiście tych gęstości jest więcej.
Dookoła rdzenia jest narysowana elipsa, koło (wygląd przybiera różne formy, bo zależy od pracy energetycznej), które reprezentuje ciało subtelne. Popatrzmy na właściwą interpretację:
I – ciało fizyczne, ciało na rdzeniu. Bardzo dobrze.
II – ciało energetyczne dobrze pracuje, jest na rdzeniu; wydaje się, że ma mało energii, bo jest przechylone i trochę „spłaszczone”, ale widzimy coś na ciele narysowane „dodatkowym” kolorem. Mamy tutaj gościa i może to być jaszczur, insekt lub twór jakiejś struktury AI/SI, który pasożytuje, steruje ciałem lub tylko wyciąga energię. Podczepienie na tym ciele jest już ingerencją, opętaniem, czyli odczyt mówi nam, że jest wpływ na ciało fizyczne, zachowanie mózgu, człowieka.
III – ciało astralne widzimy zupełnie inaczej. Mamy odkryty rdzeń III i same ciało jest pod tym rdzeniem. Tak się dzieje na skutek: traumy, strachu, ataku energetycznego, ingerencji, opętania. Co nam jeszcze mówi to wypchanie? Ano tyle, że część subtelna człowieka (dla wielu jest to dusza) uciekła ze swojego centrum, swojej przestrzeni, rdzenia i udostępniła siebie komuś obcemu, czemuś zewnętrznemu. Z prawej strony od rdzenia widzimy paski, kreski, które w tym przykładzie oznaczają podczepienie w formie światłowodów. Co to robi? Wpływa na myślenie, channelinguje obce energie lub wyciąga informacje z głowy.
IV – ciało mentalne lub umysłowe. Znowu widzimy, że ciało subtelne jest z prawej strony od rdzenia IV. Dwie strzałki (nad i pod rdzeniem) oznaczają nie tylko kierunek ataku, ale wypchanie ciała subtelnego z rdzenia; strzałki informują o stałym nacisku energetycznym. Jest to poziom mentalny, czyli myślowy, a to daje nam informacje, że atak dotyczy: myśli, wzorców myślowych, przekonań.
Mamy odczyt ciał subtelnych człowieka, ale bez poziomu tego, co w Hunie nazywa się Wyższe Ja, a co ja nazywam Duszą. Gdybyśmy potrzebowali taki odczyt, należałoby popatrzeć wyżej w gęstościach, np. V – gęstość przyczynowa, VI – gęstość buddyczna, VII – gęstość atmaniczna, VIII – gęstość anupadaka. A na poziom Wyższej Jaźni/Monady, znowu należałoby popatrzeć – mniej więcej – w gęstościach: IX – Adi, X – gęstość tworzenia, XI – gęstość istnienia, XII – gęstość zaistnienia. I tutaj pojawia się kolejna rzecz. Współczesny światek ezoteryczny wpadł w pułapkę lucyferystki Bailey, ponieważ wszystkie te nazwy 3D, 4D, 5D dobrze brzmią. Tak naukowo, fizycznie, ale pomijają rozróżnienie w gęstościach subtelnych, które jest z nami od tysięcy lat. Podczas wieloletnich badań uporządkowaliśmy – tutaj również z pomocą mojego kolegi Andrzeja Kluzy – wedyjskie nazwy gęstości subtelnych. Proszę popatrzeć:

Oczywiście gęstości nie są „pionowe”, „szczebelkowe” tylko pracują po kole, jak choćby tutaj:

Najważniejsze jest diagnozowanie ze względu na wibrację: gdzie, na jakim poziomie, w której gęstości. Jeśli bowiem chodzi o szaraki, jaszczury, insekty to są gęstości niskie: eteryczna (II), astralna (III), mentalna (IV). Te istoty bardzo dobrze operują w tych gęstościach, ale gęstość przyczynowa, a szczególnie buddyczna, atmaniczna, anupadaka sprawia im problem, bo oni tam nie sięgają ani technologicznie, ani energetycznie – przynajmniej te istoty niefizyczne, które mają duszę grupową na tych poziomach. Dla samych szaraków to poziomy zupełnie nie dostępne, bo one nawet nie posiadają duszy grupowej, są to bioroboty (chociaż można im przypisać duszę zbiorową). Istoty demoniczne to znowu niższe gęstości, ale patrząc w dół, pod nogi. Dlatego jeśli podczas analizy ciał osobowości i rozmowy wychodzi, że ingerencja jest z jeszcze wyższego poziomu (wpływa jeszcze wyższa siła) lub Wyższe Ja/Dusza danej osoby nie jest aktywna, skora do pracy, badamy wyższe ciała subtelne Wyższego Ja/Duszy, bo mamy do czynienia z zupełnie innym rodzajem wpływu niż w gęstościach niższych, tych bardziej naszych, fizycznych. Dodam jeszcze: to nie jest tak, że jaszczury, nie mają ciał subtelnych w wyższych gęstościach. Większość z nich nie, ale te odpowiednio rozwinięte, starsze, wyższe rangą – oczywiście, że tak. Dodatkowo większość jaszczurów jest sterowana przez system AI/SI z poziomu anupadaka, czyli to stanowi dla nich tzw. wyższą jaźń/monadę, mechanizm sterujący, ale jednocześnie odcinający od ich prawdziwej – chociaż jeszcze ciągle zbiorowej – monady.
Można patrzeć na wyższe gęstości subtelne, nawet przebywać w nich bez używania nazw wedyjskich, czyli nie mówimy: blokada w astralu, odcięcie na buddhi, wybity eter, zablokowane ciało przyczynowe. Robert Monroe używał czasem wyrażenia „podróże astralne”, ale sam stworzył system nazywany Focus (odpowiednie Focusy = poziomy). Nazwy czy brak nazw to nie jest wyzwanie, prawdziwym problemem jest fakt, że wiele dobrych jasnowidzów, telepatów, osób pracujących pod hipnozą rozmawia z częściami subtelnymi, pracuje subtelnie, ale kiedy zaczyna badać daną istotę (duszę) i szuka się zależności – tu od jeszcze większych/wyższych sił, słyszy się prawie zawsze o czymś, co jest: „bardziej emanujące”, „starsze”, „większe”. Odczyt prawie dobry, ale co się dzieje? Właśnie została znaleziona wyższa jaźń/monada tej duszy, która zasila ją, bo wchodzą jako jaźnie (jedno) w interakcje, czasem jest znaleziona wyższa jaźń/monada, która sobie podczepiła daną duszę i ta dusza w ramach dziwnych umów, zysków – słucha, jest na rozkazy. Ten brak rozróżnienia, że możemy mieć do czynienia ZE SOBĄ, ale na wyższym poziomie subtelnym (tu: duszą lub wyższą jaźnią) to efekt rozbicia między jaźniami, czyli traktowania siebie jako niepodzielne, jedno JA oraz brak używania nazw gęstości, które są z nami od tysięcy lat. New Age wmówił ludziom, że tak będzie lepiej. No cóż, jest więcej głupoty niż osiągnięć.
Diagnoza przede wszystkim pozwala nam się odczepić od opisywanego problemu, wyzwania czy wydarzenia przez drugą osobę (klienta, pacjenta). Tak nie wchodzimy w to pole, ani go nie zasilamy. To duża korzyść dla drugiej osoby, która zleca, przychodzi po pomoc, bo ma do dyspozycji osobę wolną od tej historii, ale też histerii. Popatrzmy na kolejne wzywanie.
II. Stopniowanie pracy
Mamy już diagnozę czy własną ocenę sytuacji. Nie ważne czy robisz odczyty, analizy, stawiasz tarota, oceniasz przez pryzmat zaburzeń DSM1 czy intuicja Ci podpowiada. Zadajemy pytanie: „Jak nasza własna diagnoza i ocena sytuacji ma się do opisywanego problemu/wyzwania drugiej osoby/klienta?”. Jeśli pracujesz z ludźmi i nie zadajesz tego pytania – to zacznij, bo szybko zobaczysz różnicę. Widzimy, że będzie sporo do pracy, ale nie mamy jeszcze wiedzy czy osobowość będzie w stanie pracować sama, jak będzie podchodzić do wyzwania, czy będzie się konfrontować czy jednak uciekać – mówię tutaj o pracy typowo klasycznej. Następnie nie wiemy, jak będzie wyglądała praca subtelna, duchowa. Czy dana osoba coś będzie odczuwać, widzieć, czyli ciągle nie wiemy, ile będzie na naszych barkach. Jeśli mamy to szczęście i pracujemy więcej niż jeden raz z daną osobą w cyklu, to mamy szersze pojęcie o jej mechanizmach obronnych, mocnych stronach. Dysponujemy też – chociaż krótkim – czasem na nauczenie drugiej osoby swojego stylu pracy, metody, podejścia do wyzwania czy nawet jasnowidzenia. To wszystko ułatwia pracę, kontakt i przepływ informacji.
Jednak większość osób przychodzi po rozwiązanie problemu. Takie osoby nie interesuje wiedza, wglądy, odczyty, analizy, nauka, nie czytali nic wcześniej. Jest problem A, B, C, ma być rozwiązanie, zmniejszenie lub przynajmniej wyjaśnienie. A jak to będzie osiągnięte, kogo to obchodzi. I tutaj dochodzimy do pułapki. Mój zodiakalny byk i choleryk, ale też pamięć coachingów i pracy dla korporacji, z osobami na wysokich stanowiskach – ten ślad tylko umocnił. Przykład. Wszystkie diagnozy, odpowiedzi, rozmowy pokazują, że energetycznie i duchowo jest bardzo dużo pracy (jest poplątanie, pomieszanie, ingerencja, wybicia, ubytki, kody, rozkazy, pieczęcie, rozkojarzenie). Dodatkowo prowadzona rozmowa wskazuje, że osoba w aktualnym stanie psychofizycznym nie jest gotowa do samodzielnej pracy na żadnym poziomie, nawet fizycznym na podstawowych zasobach. Są takie osoby, którym nawet trudno opisać, co czuły dzień wcześniej albo co się działo w ostatnim tygodniu. Klient dodatkowo prowadzi nacisk: „Pomóż”, „Tylko ty mi pomożesz”, „Nie daję już rady!”, „Jestem opętany/a”. Co zrobisz? Jeśli pracujesz klasycznie jako psycholog, psychoterapeuta to prawdopodobnie nacisk klienta ocenisz pod kątem osobowości wielorakiej, rozdwojenia jaźni, schizofrenii, osobowości bipolarnej lub osobowości zależnej. Każda osoba pewnie inaczej postawi diagnozę. Jednak każda wyszkolona nie wejdzie w manipulacje emocjonalne stosowane przez klienta, ale też nie wejdzie w świat przedstawiony, bo jest on zbyt abstrakcyjny i często nie dotyczy wydarzeń życiowych. Co zrobi osoba otwarta duchowo? Nie może zignorować sygnałów pochodzących z wyższych gęstości, które opisuje klient, nawet jeśli brzmią absurdalnie i są jednym, wielkim bełkotem, iluzją. Taki człowiek rozumie, że wszystko jest możliwe, dodatkowo ma dostęp do tych poziomów. Człowiek otwarty duchowo nie uległ oświeceniowym racjonalistom, którzy ograniczyli postrzeganie nauki do obszaru dostępnego dla pięciu zmysłów. Tworzy to w takim człowieku pewnego rodzaju odpowiedzialność za wyjaśnianie zależności, traum, zjawisk duchowych, energetycznych innym, którzy operują jeszcze tylko klasycznie i ignorują zjawiska wyższe. Człowiek otwarty duchowo raczej nie powie: „To się nadaje na leczenie psychiatryczne”, „Idź się leczyć psychiatrycznie”, bo taka osoba prawdopodobnie mogła właśnie z takiego leczenia zrezygnować, bo przez lata przyniosło więcej szkód niż pożytku. Człowiek duchowy jest w pułapce, a jeśli ma wysokie normy etyczne czy białe obciążenia, za wszelką cenę będzie chciał pomóc. Popatrzmy.
Mamy tutaj dwa najbardziej popularne przykłady:
- Osobowość nigdy nie czytała nic twojego, nie zna metody, genezy, nie ma bladego pojęcia o twoim podejściu do tematu, terapii, duchowości. Często taka osoba przyszła z polecenia lub wysłała ją/jego Dusza/Wyższe Ja. Przychodzi czas wspólnej pracy, zaczynacie i odczuwasz, że trzeba podejść do wyzwania w sposób najbardziej zaawansowany dla twojej metody. Podczas sesji okazuje się, że wszystko jest na twoich barkach, bo: nakierowujesz, badasz, konfrontujesz, piszesz, mówisz, motywujesz, pokazujesz zyski ze zmiany, wyjaśniasz, tłumaczysz, zaś sama osobowość bardziej przeszkadza niż jest w procesie czy szuka zrozumienia. Przyznaj się, ile razy Ci się to zdarzyło? Potem taka osoba idzie w świat i co rozpowiada na temat ciebie i twojej metody? Nie może mówić nic dobrego, bo nic nie zostało zrozumiane, dodatkowo uległeś postawie: „Jest problem A, B, C, ma być rozwiązanie”. Rozwiązanie może i zaszło, ale bez zrozumienia, bez dźwignięcia samoświadomości tej osoby. Morał. Ważniejsze jest uwolnienie przez uświadomienie niż samo uwolnienie wszelkimi możliwymi sposobami.
- Temat pracy dotyczy fizyczności, dodatkowo jest zaburzenie osobowości, część subtelna (astralno-mentalna) opętana, zależna od struktur; ciała subtelne Duszy/Wyższego Ja (szczególnie niższe przyczynowe i buddyczne) wybite, czyli brak kontaktu ze swoim wcieleniem, również opętanie duszy na jej własnym poziomie, zależność od struktur, innych dusz. Brak aktywności Wyższej Jaźni/Monady, sama Monada przez swój wiek zależna i blokuje wsparcie dla Duszy/Wyższego Ja. Horror w trzech aktach, bo do weryfikacji i uzdrowienia jest sytuacja prawie od początku istnienia tej istoty. A najbardziej cierpi osobowość, której zaburzenia schizofreniczne i obsesje tylko się potęgują przez wpływy i zależności duchowe. Osoba pracowała wcześniej z różnymi ludźmi na całym świecie, z psychiatrą, brała leki, nic nie pomagało, dodatkowo słyszysz: „Musisz mi pomóc”, „Jestem opętana/y”. Co robisz? Pracujesz bardziej duchowo niż klasycznie, więc za każdym razem pracujesz przez wiele godzin, wiele dni. Po wszystkim Wyższa Jaźń/Monada otwarta, zindywidualizowana, Dusza/Wyższe Ja uwolniona, skonfrontowana z oprawcami, odzyskane energie, osobowość ma przebudowane niższe ciała, czyli część subtelna jak nowa wraz z cząstkami podświadomymi, atomami permanentnymi, ciała podziemne dodatkowo uwolnione i wchłonięte przez Wyższą Jaźń. Dusza naprawdę silna, dobry przepływ między poszczególnymi ciałami. Po prostu mistrzostwo świata, aż chce się pokazać całemu światu, co jest możliwe i dostępne w tej pierwotnej i zarazem prostej duchowości. Od osoby bije nowa energia, aura, więcej światła, jej środek (rdzeń) bardziej pełny. Jednak wszystko było na twoich barkach. A skutkiem jest całkowity brak zrozumienia przez drugą osobę, co zaszło, gdzie, dlaczego, skąd, brak kontaktu ze sobą samym. Zaszło uwolnienie duchowe, energetyczne, subtelne. Mamy teraz dwie możliwości wyniku, patrząc tylko na aspekt osobowości, wcielenia: a) osobowość bez zaburzeń, w miarę poukładana, normalna, czyli materializacja jest dobrze odczuwana, osoba czuję swobodę, lekkość, spokój, czuje się pełniejsza, żywsza, ma więcej energii – „typ a”; b) osobowość zaburzona (szczególnie negatywnie wpływa: zaburzenie maniakalne, rozdwojenie jaźni (osobowość wieloraka), schizofrenia); mózg i układ nerwowy był latami otępiony psychotropami, opętanie z ingerencją zmieniło chemię mózgu, obsesja jest nadal aktywna w mózgu/ciele pomimo uwolnienia wpływów duchowych i energetycznych – „typ b”. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ mózg automatyczny (gadzi) razem z podświadomością i pamięcią komórkową jest nadrzędny wobec ciał subtelnych i nawet działań naszej Duszy.
Co jest wyjściem z tego zaklętego koła? Odrzucić postawy roszczeniowe, czyli „Jest problem A, B, C, ma być rozwiązanie”. Rozwiązanie owszem, ale nie na już i nie tak, jak druga osoba myśli czy fantazjuje. Ten nakaz społeczny, presja współczesnego świata, żeby zadowolić drugą osobę (klienta, pacjenta), uwolnić jak najszybciej, na wczoraj, nie pomaga, nie służy nikomu, już szczególnie osobie zlecającej. Nawet jeśli została uwolniona część subtelna, która tak mocno zależna jest od ciała fizycznego, człowieka, nawet jeśli wolna jest Dusza/Wyższe Ja, bo ma swoją moc, dawny żywioł. Dusza/Wyższe Ja dużo zrozumiała, zintegrowała, nawet uwolniła wiele na różnych liniach czasowych, to oczywiście wpływa na kolejne wcielenia takiej Duszy/Wyższego Ja, ale co dzieje się z tym konkretnym wcieleniem, z tą osobowością tu i teraz? Musimy popatrzeć czy mamy do czynienia z „typem a” czy „typem b”. „Typ b” to maksymalnie trzydzieści procent wszystkich przypadków, czyli naprawdę trudnej, ciężkiej pracy na podstawowych zasobach (psychika, ciało, reakcja, podświadomość, obserwacja) i pracy subtelnej/duchowej z osobowością zaburzoną i dodatkowo opętaną, z wieloletnią ingerencją. „Typ a” to pozostałe siedemdziesiąt procent osób, które szybciej wchodzi w proces, często skuteczne pracowało wcześniej, potrafi konfrontować się, uczyć, brak większych zachowań utrudniających normalne funkcjonowanie.
Dlatego musimy sami oceniać, w jaki sposób podjąć terapię. Jeśli mamy do czynienia z „typem b”, czyli jakimś rodzajem zaburzenia, osoba nie przyznaje się, że nadal bierze psychotropy (to jest częsty przypadek, brak poinformowania o branych lekach czy terapii psychiatrycznej), jest długoletnie opętanie lub wieloletnia ingerencja – nigdy nie zaczynamy pracować z grubej rury, nawet jeśli to przynosi pozytywne rezultaty części subtelnej i Duszy! Oceniamy na jakim etapie jest osobowość, co ona rozróżnia, widzi i uczymy krok po kroku, wznosimy świadomość takiej osoby do góry, uczymy rozróżnienia, nawet kosztem tych ingerencji, opętań na każdym poziomie. Zajmie to więcej, ale taka osobowość SAMA UWOLNI, SAMA SIĘ NAUCZY, SAMA SIĘ SKONFRONTUJE. Może i nie będzie uwolnienia w iluś tam sesjach, ale będzie mądrość, osobowość stanie się silniejsza, będzie więcej rozumiała, znała, widziała, odczuwała. Dlatego od wielu miesięcy już odmawiam pracy, choćby nad uwolnieniem ciał podziemnych, jeśli osoba nic o tym nie wie i nigdy nie pracowała ze mną wcześniej. Trzeba poznać człowieka, nauczyć się go, co lubi, pracować nad wyzwaniami dnia codziennego, bo inaczej chemia mózgu się nie przebuduje, a więc zostaną nawyki. Każda praca, spotkanie, sesja to etap po etapie, krok po kroku. Brak świadomości to brak gotowości, a jak brak gotowości to, choćby nie wiem jaka praca została wykonana, doprowadzi w końcu do powtórzenia. Nie da się kogoś przebudzić, można mu natomiast towarzyszyć w jego wzroście, odkrywaniu jego własnej potęgi. Bo nie chodzi o to, co ty potrafisz, ale na co jest gotowa druga osoba.
Oczywiście, że są ogromne zyski w uwolnieniu Wyższej Jaźni/Monady czy Duszy/Wyższego Ja jeśli są zależności, ale osobowość musi być do tego gotowa, trzeba dorosnąć, poznać siebie, odkryć, czyli obudzić pierwotną duchowość w sobie. Czyli sesja po sesji, etap po etapie i bardziej angażować osobowość (klienta) niż robić za niego, nawet jeśli pracujemy z jego częścią subtelną i ta część sama uwalnia – to z mojego doświadczenia wynika – że taka praca nie będzie kompletna, bo osobowość fizyczna jest odcięta nawet od tego niskiego poziomu astralnego. Zaczynamy pracę. Jest problem, wyzwanie A, B, C, dobrze, ale zrobimy to z szacunkiem do drugiego człowieka, a nie nienawiścią do problemu.
III. Materializacja po pracy
Po głębszej pracy, szczególnie u mnie w zaawansowanej lub dłuższej rozszerzonej najważniejsze jest odpuszczenie. Praca subtelna, energetyczna potrzebuje czasu na zagęszczenie atomów na danym poziomie. Często w odczytach rysuję takie wiry zamiast ciał subtelnych, a to oznacza, że ciało się kreuje, buduje, przebudowuje lub jeśli ktoś przychodzi po pracy z kimś, wykonuję odczyt i nagle mówię: pracowało się wcześniej, tutaj się jeszcze zagęszcza, zapisuje informację. Prawie każda z osób jest zaskoczona moją świadomością procesu, ale jeśli ktoś pracuje tak długo jest nauczony pewnych zasad. A ile osób jest wsadzanych od razu w metodę, wir technik bez diagnozy, wywiadu, przygotowania.
Po dłuższej i głębszej pracy naszym zadaniem jest odpuścić, nie analizować, ponieważ umysł (ciało mentalne) wzmaga odbicie kwantowe, czyli ta zupa kwantowa się zagęszcza. Podobnie działają urojenia, obsesje, halucynacje, które odtwarzane w głowie zaczynają projektować, wpływać na naszą przestrzeń subtelną i samo pole. Dodatkowo obsesje i urojenia są wzmagane emocjami – a to już prosta technika kreacji swojej rzeczywistości. Ciało podczas przebudowy, pracy subtelnej zaczyna fazować, bo poddaje się naszym ludzkim myślom i emocjom (tutaj: negatywnym). Jak przed tym samowolnym mechanizmem zabezpieczam?
- Nie robimy (uwalniamy) zbyt dużo w krótkim czasie, bo ciało zablokuje. Lepiej raz i pozwolić na zbudowanie cegiełki, fundamentu, filaru, odpowiedniej reakcji i przyzwyczajać ciało do nowych odpowiedzi, energii, wibracji.
- Podczas pracy duchowej łączę pracę z ciałem (szczególnie w pracy na żywo, bo jest dostęp do zapisu komórkowego) i podświadomością. Sama praca duchowa bez kontaktu z podświadomością przypomina bardziej zaklinanie, czarowanie niż realną pracę.
- Pytam o sny, bo wtedy wiem – tu w ujęciu Junga – jak ułożyła sobie uwolnienie nasza własna podświadomość. A cała interpretacja snów też jest różna dla każdego z nas i potrzeba – żeby to robić dobrze – poznać drugą osobę, bo symbolika senna jest inna dla każdego z nas (jeszcze jest zależna od nacji i kontynentu).
Zapamiętajmy hierarchie: mózg automatyczny ←→ podświadomość → część subtelna, czyli ciała subtelne → Dusza/Wyższe Ja. Jeśli zaczynamy uwolnienie od Duszy/Wyższego Ja i pomijamy część subtelną i podświadomość, to uwolnienie może nie mieć takiego skutku, jak myślimy, że ma. Taki człowiek musiałby być: gotowy lub świadomy. A często po uwolnieniu większym, ważniejszym, głębszym wzmaga się ilość ataków (żeby nie wyjść ze struktury połączeń, siatki, zależności, karmy) lub próbują zablokować uwolnienie strażnicy – a to kolejny temat rzeka. Dlatego pytam o sny, robię odczyt ciał, żeby wiedzieć jak wszystko się układa i przede wszystkim dlatego pracuję w cyklu sesji, bo jest kontakt, prowadzenie, osoba nie zostaje sama. Wiele razy pracowałem z osobami, które płaciły krocie za bardzo ekscytującą sesję w jakimś nurcie, metodzie. Z zewnątrz wyglądało, że niby wszystko zrobione, ale kilka dni po sesji pojawiły się dalsze ataki subtelne ingerentów, blokowanie materializacji przez wpływ snów (kodowanie senne), czyli podświadomość odbijała jakąkolwiek materializację po sesji, nie dopuszczała do ciała fizycznego; schodziły programy/kody/rozkazy z jeszcze wyższych gęstości. Rozwój i praca to jest proces. Faktycznie może być tak, że zaczyna się od grubych rzeczy, wielkich, trzeba je poukładać duchowo, energetycznie, oczyścić, wyzwolić, uzdrowić, ale dochodzimy w końcu do rzeczy najbardziej fizycznych, życiowych. I odwrotnie, zaczynamy od spraw dnia codziennego, życia, związków i wznosimy się coraz to głębiej i wyżej, bo pozwala na to świadomość.
Kolejnym podstawowym błędem – ale raczej to znowu odruch bezwarunkowy – jest przekonanie, że więcej oznacza lepiej. Postawa: ja sobie przyśpieszę jeszcze pracę, wynik, ja sobie ulepszę, dodam coś jeszcze! Zawsze proszę po głębszej pracy: „Proszę teraz odpoczywać. Przede wszystkim nie chodzić na żadne terapie duchowe, sesje energetyczne, ezoteryczne czy nawet medytacyjne w grupach. Nie kontaktować się z osobami zajmującym się duchowością, ezoteryką, New Age, z żadnymi jasnowidzami, wróżkami, bioenergoterapeutami. Nie oglądać kanałów duchowych. Twoim zadaniem teraz jest odpoczywać, relaksować się, może być jakaś komedia, książka, ogród, las, spacery”. Dlaczego to jest tak ważne? Twoje fizyczne ciało razem z ciałami subtelnymi po wykonanej wspólnej pracy wibrują zupełnie inaczej. Ty się czujesz inaczej, ciała mogą zapisywać nową informację, przyzwyczajać się do nowych zachowań czy wibracji. Różnica w czasie między przejściem informacji z gęstości przyczynowej (V), astralnej (III) do gęstości fizycznej (I) zajmuje różnie, ale mogą to być dni, tygodnie, a czasem nawet miesiące. Nie ma tutaj reguły.
Kiedy po jednej pracy, która wymaga materializacji, ułożenia, kierujemy się w objęcia innej metody, guru, jasnowidza, nawet gdy konsultujemy się przez telefon, email – to wchodzimy nieświadomie w SYSTEM PRZEKONAŃ tej osoby. Większość osób pracujących z ludźmi, nawet na poziomie klasycznym (psychologia, psychoterapia), ma swoje własne astrale, działają i wpływają ich własne części subtelne na nas, bo wchodzimy z nimi w interakcje subtelną (duchową). Osoba podczepiona pod dany system przekonań, szkołę czy astral, zależna czy otoczona nagle przez istoty zaangażowane w daną metodę lub nurt – otoczona może być tylko część subtelna – zaczyna ulegać nakazom, sile grupy, wpuszczać dziwne myśli o sobie, wykonanej pracy, czy czasem nawet przepuszcza energie grupy (sieje nimi). Nasze ciało jeszcze nie postawiło energetycznie granic, układa sobie spokojnie, a już jest bombardowane cudzymi opiniami, ocenami i porównaniami. W mojej książce Poza Dualnością jest rozdział „Jak trzymają dusze w samsarze”, który pokazuje sytuację chłopaka, który wszedł w system przekonań znanej osobowości medialnej. Na tym się nie kończy. Jest tutaj jeszcze jedno działanie oparte o ludzką zazdrość, rywalizację i próżność. Jeśli słyszysz z ust danego człowieka (guru, nauczyciela, terapeuty, jasnowidza) takie słowa: „Pan X jest….”, „Pani Y jest….”, słyszysz dalej dziwne: punktowanie, ocenianie, obgadywanie, określanie, czujesz obrzydzanie, odpychanie do osoby, którą szanujesz, z którą przecież przed chwilą pracowałeś – to pierwszym twoim odruchem jest pytanie: „Po co ta osoba mówi, to co mówi?”. To jest pierwsze pytanie, ale pozostałe ucinasz, bo to pokazuje na jakim etapie mentalnym, świadomościowym jest ten człowiek. U takiego człowieka mózg gadzi nie wyszedł jeszcze z rywalizacji i porównań. Takie osoby poniżają, umniejszają cudze zasługi, dyskredytują w oczach klienta, bo w ten sposób budują swój własny autorytet. Ktoś musi zmaleć, żeby oni mogli urosnąć. Napisałem w opracowaniu Echo Chamber o wzajemnym szacunku i budowaniu współpracy. W dziele Obrona Sokratesa, Platona możemy przeczytać o ocenach idiotów, bo taki ma to wymiar i tak trzeba traktować. W książce Dale Carnegie Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi, którą przeczytałem w wieku siedemnastu lat, zapamiętałem wiele, ale szczególnie cytat: „Nie krytykuj, nie oceniaj ani nie narzekaj”. Kiedy słyszysz ocenę na temat innego człowieka – nie wchodź w interakcje z taką osobą, bo to nie jest opieka nad tobą tylko fałszowanie rzeczywistości i próba podporządkowania ciebie.
Z drugiej strony, jeśli osoba po głębokim uwolnieniu kieruje się w objęcia innej metody, człowieka, to znaczy, że nie była gotowa na zmianę, gdzieś bardzo głęboko pragnie, aby proces się zakończył, przerwał. Mogą to być skutki wewnętrznych wzorców – tu brak świadomości, podświadomy strach przed zmianą, która była zbyt głęboka lub zbyt szybka albo wpływ strażników, rozkazu.
Po każdej pracy powiedz sobie coś takiego:
Dziękuję za to co mam.
Czuję się bezpieczny i radosny z tym, co mam, co robię i co zmieniam w swoim życiu.
Zmiany są dla mnie właściwe, korzystne i wzmacniają moje poczucie bezpieczeństwa i radości.
Podsumowanie
Przyjechała para z córką do Gdańska na kilka dni. Nastoletnia dziewczyna miała zdiagnozowanych wiele zaburzeń, brała silne leki, które już osłabiły: serce, tarczycę, mózg, czuła wieczne zmęczenie. Dwa dni przed naszym spotkaniem zacząłem pracować z częścią subtelną. Wokół jej ciał były stworzone dziwne tarcze magiczne i krążyła tam istota przypominająca zgredka. Cała moja praca polegała na wkluczaniu do bezpiecznej rzeczywistości, czyli żeby na poziomie ciał subtelnych, ale również z mózgiem automatycznym – ciało czuło bezpieczeństwo, ale też gotowość do konfrontacji. Praca subtelna była wymagająca, ale udało się warstwy eteryczną i astralną uwolnić. Natomiast w pracy na żywo, zdejmowaliśmy kolejny warstwy, wychodził lęk, przyczyny, skąd są programy podtrzymywania lęków. W pracy na żywo wykorzystuję – lubianą szczególnie przez osoby na wysokich stanowiskach – technikę konfrontacji, czyli od razu sprawdzam, jak radzi sobie ciało (psychika, podświadomość) z nowym miejscem (funkcją, sytuacją, osobą). W sali wszystko przebiegło świetnie, widziałem gotowość i jak ciało układa sobie informacje, że informacja (energia) z zewnątrz przechodzi i dochodzi do mózgu. Ponieważ znałem parę dłużej, poszliśmy wspólnie na obiad. Obserwowałem dziewczynę i ciągle zastanawiałem się, dlaczego jej mózg automatyczny nie weryfikuje nowej informacji, czyli dlaczego z mózgu (głównie to są okolice włosów, oczu, nosa, uszu, ust) energie, które skanują otoczenie (rzeczywistość) – nie wychodzą. Wiemy, że podświadomość z mózgiem automatycznym pracują 24 godziny na dobę, non-stop wchodzą w interakcje z otoczeniem, z ciałem – tutaj echo. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że dziewczyna jest na silnych psychotropach. O co tu chodzi?!
Przygotowałem energetycznie i fizycznie ciało, psychikę do przyjęcia nowej informacji związanej z kontaktem z życiem, rzeczywistością, bezpieczeństwem, ale leki zatrzymały pracę mózgu (jego chemię) w starym. Żaden impuls nie dochodził. U każdej zdrowej, żyjącej istoty – jak już wspomniałem – z ciała (okolice głowy) wychodzi miliony impulsów każdego dnia, które weryfikują rzeczywistość, skanują otoczenie, wchodzą z nim w interakcje. U tej dziewczyny nie wychodziło nic. Mimo że została przygotowana subtelne i fizycznie (ciało), skutki leków, czyli chemia energetyczna w substancji szarej mózgu, zajęła prawie każdy milimetr mózgu. Całe środowisko wie, że psychotropy nie leczą, a wyłączają, zatrzymują. Rozwiązanie jest zawsze takie samo – szczególnie w pracy z lękami. Zmniejszyć dawki leków i pracować, badać, pozwolić mózgowi odbudować, choćby część, która będzie wchodzić w interakcje z rzeczywistością, nawet jeśli budzi to napięcie. Znowu pracować, konfrontować i zmniejszać dawkę leków. Niestety, nie ma innego wyboru. Stąd tak ważna jest informacja i pamiętanie, czy ktoś bierze różne medykamenty.
Na same zakończenie. Zapamiętajmy!
- Patrzymy, czy ktoś – podobnie do mnie – stosuje jakiś rodzaj podejścia np. psychodymanicznego, pracuje przez wywiad (diagnozę), technicznie rozbiera problem, nazywa sprawy po imieniu, rozróżnia pracę psychologiczną od pracy duchowej lub łączy obie, robi metodologicznie, ma konkretnie rozróżnienie w gęstościach (i wymiarach, czasie). Czy jednak ktoś w pracy wykorzystuje tylko modlitwy, dekrety, gdybanie, jakiś rodzaj szamanizmu, czarów, odczarowań. Osobiście nie zajmuję się magią i sama duchowość nigdy nie miała nic wspólnego z nią, ale współcześnie jest bardzo dużo czarodziejów. Proszę odróżniać jedno od drugiego.
- Sprawdzaj, czy terapeuta się ciebie uczy, diagnozuje, obserwuje, analizuje, próbuje zrozumieć, czy zadaje celne pytania. A może jesteś wsadzony prosto z mostu w wir metody, przekonań, słyszysz: ty potrzebujesz to, tamto, ty jesteś taki, owaki, sraki. No to kochany, już wiesz z kim masz do czynienia, prawdopodobnie jesteś zdrowszy od tej osoby, która niby miała Ci pomóc. Run, Forrest, Run!
- Odsiewaj ludzi (terapeutów, guru, nauczycieli, jasnowidzów itp.), którzy są uszczypliwi, złośliwi w swojej pseudoopinii na temat innych ludzi, metod, stylów. Jak wspomniałem, to nie jest opieka nad tobą, ale kpienie z ciebie i tego, jakich wyborów dokonałeś, czyli podważa wszystko, co zrobiłeś, co wybierałeś. Robią tak, bo kupują twoje zaufanie, chcą urosnąć w twoich oczach. Żeby nie dostawać rykoszetem edukuj, nie rób wszystkiego za drugiego człowieka, niech osoba sama pracuje i wzrasta w swojej świadomości, bo w drugim człowieku jest siła i moc. Kiedy człowiek urośnie, łatwo będzie odsiewał opinie idiotów, którzy często bawią się tylko w terapie, bawią w duchowość, bo jest modna.
- Czasem słyszymy: „Ten powiedział to”, „Tamten powiedział tamto”. Przebodźcowanie zmniejsza nasze możliwości. Nie możesz jeść kilku potraw jednocześnie, bo zgubisz smak. Innym razem ktoś prosi, żebym ustosunkował się do wglądu, opisu, wizji. Odpowiadam: „Nie mam żadnego zaufania do tego, co widzą/jasnowidzą inni, bo sobie na to zaufanie nie zapracowali. Natomiast mam w swoim środowisku osoby, które lubię, szanuję i mają ciekawe informację czy wglądy”. Jeśli słuchasz stu osób, to znaczy, że nie słuchasz nikogo i nawet samego siebie. Należy się skupić, wypracować kompas wewnętrzny i być w chwili teraźniejszej – to jest najważniejsza odpowiedź.
- Kiedy pracujesz z „typem a” edukuj, bo większość osób jest gotowa, jest bardzo ciekawa. Dlatego warto samo uwolnienie, uzdrowienie połączyć z nauką.
- Kiedy pracujesz z „typem b” mózg takiej osoby nadal jest zawieszony w przeszłości, ciągle są te same bodźce. Dlatego praca powinna odnosić się do podstawowych zasobów, należy poznać osobę, jej zachowania, robić małe kroki. Bardzo często jako wsparcie polecam pracę z ciałem: akupunkturę, fizjoterapię, terapię czaszkowo-krzyżową (szczególnie), TRE. Musi być bodziec przez ciało do mózgu. Również współczesna psychoterapia często polega tylko na gadaniu, analizowaniu z poziomu umysłu, bez odniesienia do ciała, kontaktu z nim, z tym co ono samo pamięta, gdzie ma zapisaną traumę. Dlatego i psychoterapię w swoim zakresie trzeba rozszerzyć o pracę z ciałem.
- Jeśli człowiek nie pracował podczas sesji, mimo wyników, lepszego samopoczucia, jest duże prawdopodobieństwo (w „typie b” zawsze do tego dochodzi), że jego mózg zacznie zaprzeczać, że cokolwiek zaszło, odbyło się. Dlatego człowiek musi sam doświadczyć, zbadać, przeżyć, bo inaczej mózg zmuszony jest do przyjęcia na wiarę. Dzieje się tak mimo jasnych, widocznych i odczuwalnych wyników.
- Odpoczywaj po pracy, zwolnij, nigdzie się nie śpiesz. Życie to nie wyścig. Po pracy pozwól sobie na odpoczynek, przecież po każdym wysiłku fizycznym – regenerujesz ciało. Dlaczego tego nie robisz po pracy psychologiczno-duchowej? Odpocznij w spokoju, przestań zalewać się informacjami. Natrętne myśli, które nakręcały owiń w kokonik i do ognia. Niech się spali. Mózg się w końcu przyzwyczai do spokoju.
Nikodem Marszałek
Gdańsk, Polska
1https://pl.wikipedia.org/wiki/DSM-5