Dostałem e-mail od czytelniczki z linkiem do channelingu zamieszczonego w Internecie. Dodatkowo w liście było napisane: „Panie Nikodemie, czy to nie kolejne nieba? Jak mają się informacje zawarte w tym channelingu do tego, co Pan napisał o Przebudowach Subtelnych w roku 2019, czyli o zmianach w wyższych wymiarach? Mnie osobiście odrzuca, czuję niesmak, ściska mnie, bo nie zamierzam czcić kolejnego boga”. Kilka dni przed otrzymaniem wiadomości wykonałem analizy struktur duchowych. Jedna z analiz dotyczyła właśnie tego tworu budowanego już od sierpnia 2019, a opisanego w channelingu (data publikacji również jest z sierpnia, dziwny zbieg okoliczności (śmiech)).
Odnośnik do channelingu zamieściłem na końcu opracowania, a w tym opracowaniu jest on zapisany kursywą. Temat, mimo że ukryty pod płaszczem duchowym, dotyczy tak naprawdę biologii, działania mózgu, konstruktów starszych niż myślący człowiek i dotyka każdego z nas – kobiety i mężczyzn, młodych i starych. Jeśli komuś przeszkadzają opisy duchowo-ezoteryczne, zawsze może je pominąć i przejść do następnego cytatu z odpowiedziami opartymi na wiedzy szeroko dostępnej w różnych pozycjach. Niestety channelingi, różne przekazy, często nawet rozmowa i wiele założeń zbyt często są spłycane i upraszczane lub zwyczajnie infantylne. Zapraszam do lektury.
Pierwsza część opracowania zawiera następujące części:
I. Hierarchie
II. Bohaterzy i bohaterki
III. Tao bez szpilek
IV. Mitologiczny chaos i porządek
Druga część opracowania dzieli się na części:
V. Rezygnacja z walki płci
VI. Piętno Matki Natury i Tyrana
Zakończenie
I. Hierarchie
Na poziomie kolektywnym zaburzenie yin – yang odpowiada za tworzenie hierarchicznych społeczeństw, systemów (…)
Odpowiem najpierw z perspektywy duchowej.
Patrząc z duchowego i ezoterycznego punktu widzenia, na początku nie było nawet chaosu. Nie było czegoś takiego jak gęstości subtelne, wymiary, czakry. Przede wszystkim nie było męskiego, żeńskiego, pramatki, praojca, bohatera, antybohatera. To nie forma żeńska lub męska urodziła, powołała pierwsze, to nawet nie połączenie męskiego z żeńskim cokolwiek powołało, urodziło – takie twierdzenia to kłamstwo. Składamy się z kilku jaźni i wielu ciał subtelnych. Nasze wyższe części są bezpłciowe, bo mają w sobie całą gamę wibracji, energii; dusze mogą natomiast posiadać preferencje wcieleniowe co do płci, które wynikają z biologii organizmów żywych.
Chodzi tu bardziej o to, że wszelkie istoty, również dusze i nad duszami, wyższe jaźnie oraz podległe im istoty zaczęły walczyć ze sobą, niszczyć się wzajemnie, mówić, jak masz żyć i co masz robić. Z jednej strony powstały białe siły, które kreowały w gęstościach subtelnych blisko siebie, z drugiej strony czarne siły. Oczywiście ta historia to wielkie uproszczenie, ale najważniejsze w tym zagadnieniu jest jedno: był czas istnienia bez dualności, chaosu, kiedy nie było yin – yang, męskiego – żeńskiego, białego – czarnego i tego czasu wiele istot nie pamięta, bo zostały one „wsadzone” od razu w podzielony system. Pola morfogenetyczne były uwolnione i miały zaskakiwać różnością, odmiennością w miejsce programowania ich rozwoju, czyli nie wpływało się na wzrost roślin, zwierząt czy istot w ciałach fizycznych (nie tylko ludzkich). Nie było czegoś takiego jak Hierarcha Światła, pulpity, testy komputerowe, nieba, piekła, Rada Karmiczna, System Wcieleniowy.
Przede wszystkim w tym channelingu, ale też w wielu innych opisach podchodzących typowo pod nurt New Age, jest infantylizm rozwojowy, cofnięcie, uwstecznienie i celebrowanie jednostki, wynoszenie jej na piedestał. W naszych rękach jest wola i decyzja, i to od nas zależy, czy dajemy wiarę czemuś i pozwalamy kolejnym systemom utopijnym, idealistycznym, aniołom na niebie dyktować warunki rozwoju. Żadna istota obecnie nie ma rozwiązania i odpowiedzi na bolączki świata i nie ma – choćby nie wiem, ilu oponentów zniszczyła i jaką magią i mocami dysponowała – czarodziejskiej różdżki, która wszystko przemieni w szczęście, radość, zrozumienie. Jedyne, co może zrobić, to zamienić w dyktaturę, ale to już wszystko było. Różność oznacza inność. Inność oznacza odmienność. A odmienność oznacza także zmienność, nieprzewidywalność. I obecnie w takich czasach zmienności i nieprzewidywalności żyjemy.
Hierarchia była od początku zaistnienia czegoś innego od wszechprzenikającego, całościowego. A działo się to na skutek różnicy w indywidualizacji ciał subtelnych. Te istoty, które wydzielały się wcześniej, mogły dłużej wibrować w danej gęstości, zatem miały czas na rozwinięcie swoich ciał, umysłu, uczuć, planów, mogły zająć lepszy teren, zaznaczyć swoją pozycję, odbić więcej swojej energii. Mogły też zamykać inne istoty w swoich światach, przestrzeniach, polach wpływu. Istoty młodsze schodziły już do tego, co tam potworzyły te starsze i nie miały tyle czasu na rozwój. Dlatego mamy do czynienia z istotami czy duszami grupowymi, zbiorowymi.
Zarysy yin – yang powstały w momencie, kiedy to grupka czarnych usiadła do stołu z grupką białych istot. Zawarli pomiędzy sobą pakt. Wojny powodowały chaos, zniszczenie, dusze ginęły, światy wygasały. Pierwotnie znak „yin – yang” był symbolem złączenia serc białych z częścią energii serc czarnych. Była to ogromnie silna pieczęć. Dodatkowo biali przechodzili do czarnych, czarni do białych, dlatego zaczęto „uszczelniać” nieba i kręgi piekielne. Ten proces trwał i trwał. Biały miał być Białym opiekunem, Szatan miał być Szatanem – im te role bardzo odpowiadały i pasowały, jak w książce marnego autora. Jeszcze raz. Yin – Yang wprowadził „uporządkowaną” hierarchię. Każdy miał swoje miejsce, role do odegrania. Biały był zawsze białym, czarny na zawsze zostawał czarnym, potępiony mógł się odkupić lub straszono go czarnymi. Jak ktoś się zlitował lub został złamany, skasowany, przechodził na drugą stronę obozu (gęstości). Yin – Yang można nazwać chaosem i porządkiem albo chaosem zamkniętym w porządku. Oczywiście wszystko to jest pozorne, kiedy wychodzimy poza mitologie, archetypy, podświadomość zbiorową i patrzymy z punktu duchowego i ezoterycznego oraz bierzemy pod uwagę wpływ na kształt istnienia dodatkowych świadomości, tu: duszy i Wyższej Jaźni. Jeżeli nie patrzymy w ten sposób, wówczas zostaje nam traktowanie yin – yang jako chaosu zamkniętego w formie, zapieczętowanego prawami, zasadami, klepsydrą, którą się odwraca.
Na poziomie kolektywnym zaburzenie yin – yang odpowiada za tworzenie hierarchicznych społeczeństw, systemów (a te powodują podział, wykluczenia, rywalizację). To także wzorzec leżący u podstaw wszelkich konfliktów społecznych (opiera się na walce, rywalizacji, braku szacunku).
Odpowiem z perspektywy fizycznej, socjologicznej, biologicznej i psychicznej.
Hierarchie w społeczeństwie tworzą się w oparciu o kompetencje w danej dziedzinie i wykluczają podział, bo odpowiadają za scalanie warstw społecznych. Natomiast konflikty społeczne nie biorą się z istnienia hierarchii, a z jej zaburzenia, patrz: rewolucje lub wykluczenia, bo wykluczenie to brak możliwości podjęcia rywalizacji, udziału, uczestniczenia w życiu społecznym. Co do braku szacunku – to bzdura; wystarczy przyjrzeć się jakiejkolwiek hierarchii, żeby widzieć podziw i szacunek oraz uznanie – tak tworzy się autorytet oparty na kompetencji, np. celebracje – Nagroda Nobla, olimpiady, uniwersytety; jednostkowe relacje, np. mechanik – posiadacz auta, lekarz – pacjent, sprzedawca – klient, kierowca taksówki – pasażer, polityk – obywatel. Sam mechanizm struktur społecznych jest wbudowany w biologię organizmów żywych.
Na przykładzie homarów: kiedy król homarów traci swoją pozycję na rzecz innego homara (silniejszego), jego mózg dosłownie się rozpuszcza i rośnie mu nowy, zastępczy, który jest lepiej dopasowany do jego nowej, niższej pozycji. Mózg musiał się zmienić, wykastrować, bo tak szybka, nagła zmiana statusu z króla w przegranego, z pana w ofermę nie zostałaby przetworzona. Co ten król homarów robił każdego dnia? A odwiedzał jamy innych homarów, wchodził do nich, podszczypywał, czyli przypominał innym homarom, gdzie ich miejsce. U homarów występuje inny ciekawy aspekt. Homary, kiedy walczą o terytorium, jamę, tereny łowne, nie od razu walczą na śmierć i życie. Na początku chwalą się swoją posturą, wielkością szczypiec, a gdy to nie pomaga, wypuszczają własne płyny, chemiczną substancję, która informuje o ich zdrowiu i poziomie agresji; gdy to nadal nie działa, jeden rozwiera szczypce i atakuje, a drugi się wycofuje, a w drugiej rundzie obrońca atakuje, a atakujący się broni. Gdy to działanie nie wyłoni bardziej strachliwego osobnika, wtedy dopiero przechodzą do prawdziwej walki na śmierć i życie. Procesy w mózgu zwycięskiego i przegranego homara różnią się zasadniczo. U pewnego siebie i zwycięskiego homara serotonina i oktopamina zmieniają stosunek względem siebie, bo wzrasta ilość tej pierwszej. Interesujące są też samice homara – zamiast wyszukiwać samca alfa, czekają one na wyłonienie się zwycięzcy i krążą w pobliżu jego jamy, wypuszczając afrodyzjaki. Kolejka samic do zwycięskiego homara jest naprawdę długa. Hierarchia dominacyjna, status w społeczności w tak prymitywnej formie, a przecież homary istnieją (w takiej lub innej formie) ponad 350 milionów lat.
II. Bohaterzy i bohaterki
Archetyp Wielkiej Matki to energia, która ma spowodować, by – na globalnym poziomie – ludzkość wyszła ze wzorca prymatu tego, co męskie. Chcę być tutaj właściwie zrozumiana: moim zamiarem nie jest jakiekolwiek wartościowanie, że „męskie jest złe, a żeńskie dobre”.
Sprzeczność. Sam fakt, że widzisz zaburzenia, potwierdza, że żeńskie i męskie przedstawiają wartości, które się wzajemnie wykluczają albo zazębiają. Jeżeli zaś mają inne wartości (wyższe lub niższe), wtedy można mówić, że jedno jest nadrzędne względem drugiego – inaczej się nie da.
Nazwa „Archetyp Wielkiej Matki” ma wibrację energii bogini, bóstwa, ale jest to zwykły pomysł jednej z wyższych jaźni oraz jej duszy. Jest to (było) takim monumentem, próbą stworzenia kolejnego kultu jednostki. Natomiast mitologicznie, psychologicznie „Archetyp Wielkiej Matki” to zlepek wzorców, kodów, dyrektyw działania, zachowania, idei, atomów permanentnych i podświadomości, czyli wszystkich tych czynników, które mają (miały) wpływać na twoją oś, rdzeń, zachowanie, matryce ludzi oraz ich dusz. Sam archetyp ma za zadanie dać wzór, do którego jednostka zanurzona w chaosie mogłaby dążyć, z którym mogłaby się identyfikować.
Patrząc na logikę tego wpisu, mamy wnioskować, że wcześniej dominował „Archetyp Wielkiego Ojca”? Dominowały trzy siły: Wyższej Jaźni Białego (ojciec, na którego miłość trzeba sobie zasłużyć, ten od raju pierwotnych ludzi), Wyższej Jaźni Arymana (ojciec sadomasochistyczny, nieobliczalny, z podkręconymi energiami męskimi) i zamiennie Wyższej Jaźni Sandalfona i Metatrona – bliźniaków, synów, gdzie jeden jest wybrany, drugi – odrzucony i (szczególnie właśnie ten) zawieszony pomiędzy niedostępną „miłością” Białego, a dostępną, ale kłamliwą, „miłością” Arymana; to taka hybryda spełniająca również rolę boga, ojca dla młodszych istot – jak Zeus, Enlil. Ta rywalizacja między Sandalfonem a Metatronem widoczna jest w opowieści o Anu, Enki i Enlilu. Wiele z tego występuje w Torze, Starym i Nowym Testamencie. Mamy również archetyp bohatera, głównie męskiego, mamy wzorce biologiczne: mężczyzna – łowca oraz miliony lat ewolucji, w której to silniejszy – i tu głównie występował samiec – chronił stado.
Po uwolnieniu wielu sił w gęstościach subtelnych – patrz: w wyższych gęstościach – chodzi raczej o zrezygnowanie z siły jako czynnika hierarchicznego, dominującego, a nie o odwracanie tylko do góry nogami tego samego albo o zmianę strony z prawej na lewą lub zamienianie góry z dołem. Czyli w tym przypadku: degradacje zdewaluowanych wzorców męskich i przykrycie lub podporządkowanie ich energiami żeńskimi.
Przede wszystkim – żadna energia, żaden archetyp niczego za ciebie nie zrobi, niczego nie spowoduje, bo to od ciebie zależy, to w tobie jest siła i moc, a nie w żadnym bogu na niebie, archetypie, archaniele, który bawi się w boga i twojego zbawiciela. Tu nie chodzi o to, żeby ludzkość wyszła z prymatu tego, co męskie, tylko tego, co arymaniczne, co lucyferyczne – co zostało odciśnięte w energiach przez te istoty, czyli ich dusze archanielskie i ich Wyższe Jaźnie. Tego nie oczyścisz archetypem matki, energiami żeńskimi, ponieważ one same w sobie są skutkiem yin – yang, dualizmu, są skutkiem tej gry, a nie sposobem na wyjście z niej. To tak, jakby ubrudzone ubranie zostało oczyszczone tym, czym się zabrudziło. Chodziło zawsze o niezaburzanie przepływu, o nietworzenie nadmiarów, o niewywyższanie.
III. Tao bez szpilek
Zarówno męskie (yang), jak i żeńskie (yin) mają swoje ściśle określone miejsce w kosmicznym porządku. Najpierw jest wizja, synteza, miłości, serce (yin). Potem jest tworzenie (wykonanie), sprawczość, ruch, umysł (yang). Prawo kosmiczne wyraźnie mówi tutaj o tym, że zasada męska służy zasadzie żeńskiej, a nie na odwrót (jak do tej pory).
Patrzę na strukturę tego akapitu i widzę, że pierwsze zdanie ma być poparciem dla tez płynących z dalszych linijek. A tak zupełnie nie jest. W pojęciu „kosmiczny porządek” można wiele widzieć, ale też sporo w nim ukryć, sporo do niego wsadzić, i sporo założeń z niego wysnuć. Kosmos jest miejscem, które ciągle badamy, odkrywamy, ale na pewno nie jest ono ciepłe i milutkie, i nie czeka z otwartymi ramionami na filozofie człowieka. W galaktyce są miejsca pełne niedoboru energii, są miejsca wciągane przez czarne dziury, jest nieskończona ilość planet bez życia, są i pewnie takie, na których to życie jest. Nie wiemy. „Kosmiczne bum” to wynik woli, uczuć, reguł przyjętych jako prawa, ale też wynik pomysłów, nieobliczalności, rzeczy nieprzewidzianych i takich, które mają na pewno się wydarzyć, zaistnieć lub po prostu być. Są rzeczy fundamentalne, ale też i zmienne. Są takie piękne myśli na temat prawa: „Nie ma sprawiedliwości, jeśli prawo ogranicza się do absolutów. Samo życie jest przykładem na wyjątek od reguły” i „Od kiedy to sprawiedliwość można zdefiniować prostymi zasadami?”.
Kosmos w mitologii, taoizmie jest wyobrażany jako wzajemne oddziaływanie yin i yang, chaosu i porządku. To znaczy jest tu miejsce na terytorium nieznane i niezbadane oraz terytorium znane i zbadane. Tao ma być wzorem zachowań, które pośredniczą między nimi. Dla człowieka żyjącego na wschodzie życie w Tao jest drogą, celem, względem którego wszystkie pozostałe cele są podrzędne. Przecież żadna rzecz nigdy nie jest w pełni yin ani całkowicie yang – każda zawiera w sobie pierwiastek swojego przeciwieństwa. Również yin potrafi przekształcić się w yang, np. noc zamienia się w dzień, ciepło ochładza się, życie zamienia się w śmierć. Noc i dzień mogą ze sobą współistnieć, ale kiedy patrzymy na planetę z kosmosu, oba istnieją jednocześnie.
Martwi mnie co innego. Od kiedy to serce jest yin, a umysł jest yang? Przecież serce ma dwie komory, mózg ma dwie półkule. Serce jako ośrodek jest poza yin i yang, bo sama miłość jest wcześniejsza niż dualizm, podziały, dzielenie, rozkładanie na drobne atomy tego, co było całością – co jest całością. W samym indyjskim i buddyjskim systemie czakr serce traktowane jest jako katalizator, środek pośredniczący pomiędzy dołem (trzy dolne czakry) i górą (trzy górne czakry); również w Medycynie Chińskiej (TCM) serce traktowane jest jako organ fizyczny, ale również duchowy, w którym przebywa duch Shen kontrolujący psychikę, umysł, wygląd, zachowanie, mowę, całą naszą osobowość. Sam symbol czakramu serca jest reprezentowany przez dwa trójkąty równoramienne zachodzące na siebie, ale względem siebie obrócone, a nie jeden trójkąt skierowany albo do góry, albo do dołu. To myślenie przypomina trochę kolory w czakrach. Mówi się adeptom: „Wdychaj czerwoną energię do czakramu podstawy”, „Wdychaj zieloną energię do serca”, „Wdychaj fioletową do czakramu korony”. Wówczas światło rozbite zostaje na poszczególne wiązki. A dlaczego nie oddychać energią, która zawiera wszystko i nie jest skutkiem rozdrobnienia? Przecież można. Ale tu znowu: dziel i rządź.
Najpierw jest energia myśli wibrująca w ciele mentalnym, która wolna jest od barwy płci. Również uczucie wibrujące w ciele astralnym jest wolne od męskiego i żeńskiego. Dopiero eterycznie i fizycznie mamy do czynienia z wpływem, jaki przyporządkowujemy do cech męskich lub cech żeńskich. Mamy być istotami scentralizowanymi, scalonymi (patrz: mój artykuł O połączenie męskiego z żeńskim i żeńskiego z męskim) – i na tej bazie korzystać z obu pierwiastków, ich cech, wartości – a nie dążyć do bycia istotami, które wyrywają jeden człon, nadają mu wielkościowe znaczenie – niepoparte niczym konkretnym – i stosują oczernianie, spłycenie i generalizację. Dopiero zaakceptowanie Tao – i nie mówię o akceptacji filozoficznej, intelektualnej, ale o akceptacji wynikającej z pracy nad sobą i pracy ze swoją duszą – pozwala nam wyjść poza dualizm, podział, poniżenie i wywyższenie, ofiarę i kata, poza powtarzalność historii, jej cykl; poza traumę, odrzucenie, mitologię, gwałt, karmę, wzorce archetypowe jako część wzorców działania superego. Należy jednak akceptować, widzieć różnice i czuć w sobie siłę, jaka płynie z obu elementów, pierwiastków, drobin; a widać po tym channelingu, że akceptacja wymaga przejścia przez wewnętrzną i zewnętrzną walkę, poniżanie i wywyższanie, pretensje i żale. Trzymam kciuki za ten etap, bo nie jest on łatwy – wywala strasznie z mroku naszego cienia – ale właśnie prowadzi do wolności.
IV. Mitologiczny chaos i porządek
Jung pisał o podziale między świadomością a podświadomością, o tym, jak treści świadome przenikają do naszej podświadomości i jak przez podświadome mechanizmy są przyswajane i interpretowane. Używamy obu tych mechanizmów do życia i działania, bo właśnie poprzez opowieść, symbol komunikujemy się między sobą. Nigdy nie chodziło o to, że jedna z płci jest chaotyczna, a druga uporządkowana, ale o podświadome mechanizmy, które pozwalają ludzkości rozumieć prawie każdą ideę. Bez tej specyficznej struktury – przynajmniej w tym świecie – nie da się żyć, komunikować czy choćby być skutecznym terapeutą. Bo to, że my coś powiemy i odwołamy się do cudzej świadomości, to jedno, ale jaki proces zajdzie głębiej w człowieku, tego nie wiemy, potrzebujemy czegoś głębszego, uniwersalnego, tzw. wspólnego języka wszystkich ludzi, czyli symboliki, mitów, metafor. W mojej książce Poza Dualnością jest rozdział Gra w białe dobro i czarne zło. Warto sobie przeczytać i zobaczyć, jak sprytnie zastosowałem metafory i przenośnie – i jak dobrze zareagowała osoba. Chodzi właśnie o ten specyficzny język podświadomości. Popatrzmy na wykres poniżej:
W kulturze domena chaotyczna posiadała element dodatni i ujemny. Była symbolizowana za pomocą kobiecej ikonografii. Działo się tak dlatego, że nowe rzeczy wychodzą z nieznanego, a cechą charakterystyczną kobiecości jest to, że kobieta jest tą, z której powstają nowe formy. Mamy przykład Matki Natury. Matka Natura jest jednocześnie statyczna i dynamiczna. Przede wszystkim selekcjonuje, dobiera (idea doboru). Natura nie jest romantycznym, rajskim ogrodem, idealnie i harmonijnie zrównoważonym i perfekcyjnym, pozbawionym wad, ale czasem – tylko przez wzgląd na człowieka – zachowującym się brutalnie. To jest idealizm i odrealnienie. A susze, głód, malarie, śmiercionośnie owady, dzikie zwierzęta, kataklizmy, erupcje, trzęsienia ziemi, mróz? Przez zachowanie Matki Natury zmieniamy otoczenie, chronimy siebie, bliskich, budujemy, konstruujemy, produkujemy żywność, wytwarzamy energię.
O naturze mówimy jako o matce – ale dlaczego? Przecież dusza ziemi, ziemia, natura nie są ani męskie, ani żeńskie. Mówimy tak dlatego, że Matka Natura rodzi, jest nieobliczalna, sroga, ale niesie nowe, nieznane życie i – co ważniejsze – selekcjonuje. Chaos jest personifikowany jako kobiecy, a męskość staje się organizatorem, usługodawcą, obrońcą. Kobieta jest nosicielką dzieci, a mężczyzna przynosi jedzenie. Dwa aspekty porządku i chaosu nie są oddzielne i dotyczą jednej płci – to błędne myślenie, w które łatwo popaść. Raczej oboje, kobieta i mężczyzna, w jednym tańcu porządkują i odkrywają, tworzą i wyrażają nowe, chronią i zdobywają, odkrywając przy tym siebie – to jest miłość. W pracy z kobietami, które mają problem z mężczyznami, terapię zaczyna się od uzdrowienia relacji z własnym ojcem oraz relacji na linii mama – tata. Bez tej pracy po obu stronach mamy deficyt lub nadmiar, przekleństwo lub wyparcie, pociąg i nienawiść.
Mamy element nieuporządkowany, chaotyczny, śmiertelny, straszny, a jednocześnie nowy, uczący, nieznany, wymagający odwagi. W literaturze mitycznej „nieznane” było symbolizowane jako kobieta, potwór; „znane” natomiast jako mężczyzna lub stary król. Element uporządkowany jest nazywany „męskim”. Wielki ojciec, Tyran i mądry król. W języku ezoterycznym Biały (Wielki ojciec), Aryman (Tyran) i wiele różnych istot wchodziło w rolę mądrego króla, jednak dwie pierwsze istoty były stałe. Tyran symbolizuje część społeczności, patriarchat, który ogranicza, zdusza, przyciska, ale jednocześnie rozwija i chroni.
Rozwiązaniem nie jest, jak próbuje przekonać channeling, zastąpienie męskiego żeńskim, wysuwanie jednej strony, nakładanie własnego, bo wciąż jest to obracanie klepsydry, nawet jeśli doszło do wymazania jakichkolwiek wartości (patrz: istot, czynników archetypowych).
Wyzwaniem jest znalezienie Tao – co powinno być obecnie łatwiejsze i lżejsze – czyli drogi środka, którą pokazuję w rozwoju i sposobie myślenia. Innymi słowy: z tyrani, siły przechodzimy w zdrową ochronę, wrażliwość, bo oczywiście lepiej być silnym, ale jeszcze lepiej być silnym oraz wrażliwym i czułym na potrzeby bliskich, a nie tylko silnym i despotycznym – tego już nie ma. Przechodzimy również z niszczycielskiej siły natury, chaosu w życie z tym światem przyrody, jego kreacją, potrzebami. Bez tego mamy negatywny przejaw energii męskiej, czyli chęci dominowania, niszczenia, rządzenia, używania siły fizycznej, a w przypadku energii żeńskiej – przejaw przebiegłości, obgadywania, podstępu, zawoalowanych manipulacji.
Wracając do tematu hierarchii dominacji – ona wcale nie jest dziełem człowieka. Jest to element natury i nie ma nic wspólnego z kapitalizmem, komunizmem, socjalizmem, mężczyznami, męskością, patriarchatem. To nie efekt kultury, a biologii. I jest z nami od 500 milionów lat.
Odpowiem również duchowo.
Kreacja jest nieprzewidywalna lub przewidywalna do pewnego stopnia. W Energii Miłości napisałem, że przyczyną wojny archanielskiej, podziału na białych i czarnych było ultimatum jednej z Wyższych Jaźni, Białego, który był wzorcem dla archetypu Wielkiego Ojca, Boga. On powstrzymał kreację, chciał ustabilizować i zatrzymać nieskończone eksperymenty, tworzące się nowe rzeczy, również eksploracje nieznanego, niezbadanego.
Przypominam, że tworzenie, kreacje, rodzenie z punktu duchowego, energetycznego nie jest zależne od płci. Archetypy są wytworami psychicznymi, fizycznymi, biologicznymi, podświadomymi, są jak opowieść, wzór, które przenoszone są od świata do świata jako element dziedzictwa, wytworu wszystkich istot. Odpowiednie wykresy i diagramy przedstawiłem w rozdziale Podświadomość zbiorowa i karma rodowa w książce Energia Miłości (w nowej Duchowy Matrix). Jakakolwiek identyfikacja z archetypem np. Wielkiego Ojca czy Wielkiej Matki przez daną istotę (przez jej częścią subtelną lub duszę/wyższe ja) jest wytworem raczej choroby psychicznej niż realnego działania, ponieważ tysiące istot (a nie tylko jedna) dokłada małe elementy, ziarna do powstania jednego, przeogromnego zbioru danej archetypowej wartości. O tym wspomnę w kolejnej części. Dodatkowo jesteśmy poddani cyklom, jedne istoty schodzą, inne się wznoszą, z jakiego cyklu jesteśmy? Również to Nadjaźnie inspirowały – a raczej wibrująca w Źródle zbiorowość Nadjaźni, dla danego cyklu. Zapraszam do drugiej części.
Nikodem Marszałek
Warszawa, Polska
grudzień 2019