Jeśli życie postawi nas w sytuacji, w której poczujemy się przez kogoś zranieni, możemy spodziewać się – zgodnie z założeniami germańskiej medycyny – zmian w narządach za które odpowiedzialna jest mezoderma, czyli układ kostny, serce, naczynia krwionośne, krew, limfa, śledziona, nerki, gruczoły wydzielania wewnętrznego. Niestety życie rani nas częściej, niż rozpieszcza, dlatego większość z nas zaczęła radzić sobie z trudnymi emocjami w zupełnie nowy sposób. Doświadczone przez nas krzywdy, zranienia, ból, cierpienie jako emocje odkładają się w różnych organach naszych ciał w formie ładunku energii. Czy owo odkładanie to jakieś sprytne rozwiązanie ewolucyjne? Na pewno pozwala nam ono przez jakiś czas żyć na podkręconych obrotach, nie zaprzątać sobie głowy emocjami, z którymi sobie nie radzimy, ale kiedy podświadomość nie ma ich już gdzie upchnąć lub nie ma komu ich opchnąć (np. przez kłótnie, płacz, wybaczenie, zrozumienie), zaczynają się one z nas wylewać. Wtedy walka z naszymi ciałami i różnymi dolegliwościami staje się dużo trudniejsza. Niestety my, ludzie, zrobiliśmy coś jeszcze wbrew naszym ciałom.
Cierpienie, ból, zranienie, zadra, nienawiść, frustracja, złość, gniew, smutek niosą informacje o tym, jak radzimy sobie ze sobą czy konkretnym wydarzeniem lub człowiekiem. Wielu z nas chciałoby stłumić wszelkie emocje, ale pamiętajmy, że na tym samym biegunie mamy miłość i nienawiść, wrażliwość i oziębłość. Sama złość potrafi wybić nas z zastoju, krótkie cierpienie uwalnia zmysły od różnego rodzaju zauroczeń, wyrywa z otępienia, zadra przypomina o sytuacji, której jeszcze nie uzdrowiliśmy, a którą przeżywamy, frustracja uzewnętrznia nasze niezadowolenie, ból powiadamia nas o niedyspozycji danego miejsca. Nie bójmy się przeżywać emocji, zwróćmy raczej uwagę na coś innego. Jak wspomniałem, emocje są silnymi ładunkami energii, którymi wielu z nas się żywi, np. zasilamy się złością odkładaną w wątrobie, bólem w mięśniach, cierpieniem w jajnikach, bezkształtną masą frustracji w nerkach. Czerpiemy nie tylko z ładunku o zabarwieniu ciemnej energii; coś szarego i białego też się znajdzie, np. smuteczek w brzuszku, poczucie winy w sercu, zmartwienie w śledzionie. Składnikami odżywiającymi nasze ciało są już nie tylko jedzenie, sen, słońce, tlen, lecz również przeżywane emocje w formie codziennej porcji „narkotyku”. Czy jesteś narkomanem? Chyba troszkę tak: na wkurwie, na złości, na męczennika, na niewiniątko, na ofiarę, na smutnego, na kompulsywnego myśliciela, byle tylko uzupełnić swój zapas nektaru. A jak nie Ty sam, to wykreujesz sytuację z innymi ludźmi, np. jakąś zjebkę, kłótnię, wypadek, rozmowę o chorobie, krzywdzie, czy zazdrości. Zadowolony z życia wciąż pijesz swój emocjonalny nektar. Smacznego!
Zadanie
Spróbuj nazwać najczęściej przeżywaną emocję. Przypomnij sobie pierwszą chwilę, w której ta emocja się zrodziła. Odpowiedz sobie na następujące pytania: „Co sprawiło, że pojawiła się we mnie <tu wpisz emocję>?”, „Co takiego się stało, że poczułem <wpisz emocję>?”, „Na co ta emocja była odpowiedzią?”, „Na co mi pozwoliła i na co pozwala obecnie?”.
Zranienia
W swoim rdzeniu, w środku siebie trzymamy otrzymaną lub wyrządzoną komuś krzywdę, ponieważ ten element zasilania nas „daje nam” podświadome prawo do osądu i krzywdzenia w myśl zasady: „Mnie zranili, to mam teraz prawo do odwetu”. Takie zachowanie nazywane jest słusznym gniewem – słusznym oczywiście w naszym mniemaniu. Niestety, cokolwiek Cię spotkało, nie masz prawa do zemsty; masz za to prawo do zrozumienia całej sytuacji, czyli odnalezienia swoich intencji, odzyskania własnej energii, uwolnienia połączeń, bo inaczej odtwarzasz i zacieśniasz łańcuch karmy. Edward Stachura powiedział kiedyś: „Jeżeli coś dotyka cię, znaczy: dotyczy cię. Jeżeliby nie dotyczyło cię — nie dotykałoby cię, nie zrażało, nie obrażało, nie drażniło, nie kłuło, nie raniło. Jeżeli bronisz się, znaczy: czujesz się atakowany. Jeżeli czujesz się atakowany, znaczy: jesteś celnie trafiony. Miej to na uwadze”.
No dobrze, dobrze, czujesz się zraniony do szpiku kości, tak bardzo pokrzywdzony, tyle bólu i niesprawiedliwości jest w Twoim życiu. I co robisz, żeby się od tego uwolnić? Nic nie robisz – tam liźniesz, tam pomacasz, ale do rdzenia, esencji nie dochodzisz, nawet tak głęboko w sobie nie szukasz, bo nagle możesz stracić impuls do zachowywania się w określony, wyuczony przez większą część życia, sposób. A za tym sposobem wkomponowanym w Twój charakter kryją się rany, dziury, z których spływa Twój nektar bogów, Twoja własna porcja narkotyku. Jest to paradoks psychiki, w której zysk płynący ze starej choroby i patologicznego reagowania jest silniejszy od zdrowego podejścia. Jest coś takiego jak pamięć bólu w komórkach, która raz nauczona zaczyna przetwarzać pewne bodźce w energie. Przydałoby się siebie i własne ciało nauczyć czerpać ze światła, z miłości, uczuć, pozytywnych wydarzeń. O nie, już Twoja podświadomość odciąga od tego, już krzyczy: „Przecież lekkich i czystych energii nie ma w moim życiu!”. One są, zawsze były, mój kochany.
Masz motywację do pracy nad sobą, robisz to szczerze, skutecznie, energia w Twoim ciele się przebudowuje, życie się zmienia. Twoja twarz nabiera kolorów. W ten sposób poruszasz siatkę wzorców, nici połączeń z najbliższymi; dalej przerywasz osobisty, rodowy, państwowy, globalny zysk z generowania i czerpania energii z określonych postaw (tu: emocjonalnych). Kto w USA czy Australii zaczyna rozmowę od wyrecytowania swoich ostatnich chorób, strat, zmagań? Nikt, ponieważ taka postawa w tej kulturze jest okazaniem braku szacunku dla drugiego człowieka, własnego potencjału; masz problem – zrób coś z tym. Za to w Europie Środkowej im więcej mamy szarej energii, kajania się, przepraszania, próby udowadniania swojej wartości, tym bardziej czujemy się akceptowani przez otoczenie. To, że jesteś Polakiem, nie oznacza, że jesteś kimś gorszym, po prostu przyzwyczaiłeś się do czerpania z energii dalekiej od miłości.
Zadanie
Odpowiedz sobie na kolejne ważne pytanie: „Gdzie mam wspomnienie bólu w swoim ciele?”. Kiedy zlokalizujesz ten punkt, zadaj sobie następne pytania: „Co mi to bolące miejsce mówi?”, „Na co ono wskazuje?”, „Co tu ukryłem?”. Uspokój się, weź kilka głębszych wdechów, nie uciekaj w strachu od zrozumienia tego, co sam zakopałeś głęboko w sobie. Jeśli nie masz żadnej odpowiedzi, zapisz pytanie na kartce i zostaw ją na stole. Od czasu do czasu tylko na nią zerkaj, ale nie myśl o pytaniu, ponieważ odpowiedź przyjdzie w odpowiednim czasie. W ten sposób lepiej zrozumiesz siebie i własne reakcje, które mogły doprowadzić Cię do bólu czy choroby.
Wybaczenie
Zanim dalej otworzymy swoje porty, kanały, psychikę, ciało na lżejsze i czystsze energie, musimy z własnych meridianów, organów, podświadomości wyrzucić stare. Ja wiem, powiesz pewnie: „Stare, ale jare, przecież to są moje moce, mój nektar, jak mam z tego zrezygnować, Nikodem, skoro tyle osiągnąłem dzięki złości, nienawiści, a dzięki smutkowi i rozpaczy powstały takie ballady?”. Zacznijmy od wybaczenia, totalnego wybaczenia. Bez względu na to, co się stało, jak wielkie zranienia Cię spotkały, odpowiedz sobie, czemu w swojej męczeńskiej misji nadal trzymasz wbity w serce złoty miecz. Spróbuj obejrzeć całą swoją trudną sytuację oczami obserwatora stojącego z boku lub spójrz na wszystko swoimi oczami – zrozum, uznaj i idź dalej. Ostatnie dwa elementy – uznać i pójść dalej – są najtrudniejsze. Spokojnie, zacznij od napisania listu. Zapisz wszystko, co w Tobie siedzi, co czujesz do drugiej osoby, co czujesz odnośnie do danej sytuacji, którą może kompulsywnie odtwarzasz w sobie dzień po dniu. Zobaczysz, jak dużo z Ciebie wyjdzie, jak wyleje się to, z czego nawet nie zdawałeś sobie sprawy. Nie wiedziałeś o tym, bo wyparłeś, schowałeś traumatyczną historię, przekształciłeś ją w baśń lub – na nieszczęście swoje i swojego otoczenia – zbudowałeś na osobistej ranie światową krucjatę. Twoje ciało, organy nie muszą już trzymać w sobie tych wszystkich energii, ani na teraz, ani na później; nie potrzebujesz już nektaru, emocjonalnych ładunków, ponieważ zaraz obok emocji, a może zaraz po nich, jest uczucie dużo głębsze i trwalsze.
Zadanie
Podczas pracy nad sobą niekiedy chcemy zatrzymać jakąś cząstkę zadry, bólu, nienawiści, bo to pozwala nam ciągle przeżywać stare emocje, odtwarzać stare historie. Zatrzymaj się, kochany, i zadaj sobie kolejne pytania: „W chwili rozpaczy, smutku, złości, nienawiści – jaką historie sobie opowiadam?”, „Na co ta historia jest odpowiedzią?”. W trakcie emocjonalnego wybuchu niełatwo obserwować siebie, ponieważ emocje odcinają zmysły, potrafią „zatopić” w sobie. Nic nie szkodzi, wcześniej czy później nauczysz się być obecnym, czyli myśleć, czuć, przeżywać, obserwować. Teraz dzięki pytaniom i pierwszym skojarzeniom dotrzesz do sedna. Po zapisaniu wybaczenia czy znalezieniu odpowiedzi na pytania spal kartki. Patrz w ogień na tlące się papiery i zastanów się, co czujesz, odkryj, jakie jeszcze myśli się w Tobie pojawiają.
Akceptacja
U niektórych osób pojawia się taka oto myśl: „I co, już mam to tak zostawić? Ale przecież taka wielka rana we mnie powstała”. Odpowiedź jest prosta: a co, będziesz gonił, ranił, obgadywał, szantażował, żerował na poczuciu winy czy nieprzepracowanych postawach? Nawet kiedy podejdziesz do swojego oprawcy, kata, strażnika, nawet kiedy go uderzysz, wyładujesz się na nim, udowodnisz swoje racje, jego system obronny to wyprze, czyli nie będzie zrozumienia i znowu tylko zamkniesz obieg karmy, z którego próbujesz się w końcu uwolnić.
Nie trzymaj zadr w ciele. Idź do światła, zostaw ludzi w mroku.
Co to oznacza?
Ten, który Cię zranił, ma, co ma, i będzie to miał, co Ciebie to obchodzi? Swoim cierpieniem, bólem, zranieniem łączysz się z osobą, która Cię skrzywdziła, a zatem podtrzymujesz wszystkie więzy, sznury, stare połączenia, własne programy. Może czujesz się lepszy od swojego kata, jesteś ponad własne wzorce ofiary? Ach, Ty nie jesteś żadną ofiarą, tym bardziej katem. Bezpieczniej jest nie snuć żadnych przypuszczeń na własny temat i przyjąć, że nie ma ludzi, którzy nie byliby po trochu ofiarami i po trochu katami. Masz stan łaskawości i swojej ofiarności, rzuciłeś więc wybaczeniem jak okruchem w biednego – czy nie ma w tej postawie przywileju, wyniosłości, na które trzeba sobie zasłużyć i których trzeba być godnym? Czy postawa wybaczenia lub niewybaczenia komukolwiek, nie stawia Cię na wyższej pozycji? Jeśli tak jest, znowu zamykasz się w kręgu ofiar i katów, łańcucha karmy.
Spróbuj puścić swojego oprawcę z tym, co Ci zrobił. Każdy rodzaj zemsty, czy jest to zemsta na polu intelektualnym, finansowym, emocjonalnym, psychicznym, czy fizycznym, trzyma Cię w mroku, dosłownie go plecie. Łaskawe wybaczenie, bycie godnym odkupienia trzyma Cię w białej mgle, iluzji działania zgodnego z miłością. Jedno czarne, drugie białe – oba pola, obie przestrzenie plotą wspólne sieci między sobą, trzymają swoje ofiary i katów, winnych i obwiniających, pokrzywdzonych i raniących w szachu. A więc jeśli od uświadomienia sobie i wybaczenia innym zaczynamy, to na czym kończymy?
Śmiało idź dalej
„Puścić” oznacza zrozumieć siebie w tym wszystkim, odkryć swoje intencje, które spowodowały konkretne wydarzenie. Czasem nie chcemy słuchać, że to nasze własne poczucie winy, ukryty gniew, zobowiązania religijne, chęć samoukarania, niski wizerunek własny, jakiś ślub, kod, wzorzec w podświadomości, usłyszane słowo, czy przykra ocena doprowadziły nas do chwili obecnej, do choroby, z która się zmagamy. Łatwiej nam zrzucić winę na kogoś, obarczyć nią ślepego, zaatakować niemego, ale po co dalej wchodzić w mrok, po co się mścić i ciągle rozmyślać o tym, co się stało? Wolność jest brakiem chęci do odwetu. Nie spalaj się zatem, myśląc o zemście, nie gnij w bólu, tylko żyj w miłości.
Akceptacja ma różne poziomy, często jednak (tu: przez wpływ buddyzmu, taoizmu, poświęcenia chrześcijańskiego), rozumiemy ją opacznie. W akceptacji nie chodzi o zgodę na zło, śmierć, maltretowanie, kłamstwo, oszustwo, gwałt, gdyż w danej społeczności, kulturze istnieje prawne lub religijne zezwolenie na takie działanie. Coś barbarzyńskiego, nieetycznego, przekraczającego granice drugiej żywej istoty zawsze wywołuje skutki karmiczne. Sama akceptacja nie jest głupia. Akceptacja nie jest postawą typu: „Fuck it, mam wszystko w dupie, zlewam, boli mnie, to zaraz samo przejdzie”. Akceptacja wymaga uświadomienia sobie przeżytych emocji, zrozumienia siebie, wybaczenia i przyjęcia siebie. Jezus pomylił się, jeśli chodzi o nadstawianie drugiego policzka (albo do nauk wlał to Paweł). Masz nie nadstawiać drugiego policzka, ale zrobić tak, by Cię on nie bolał i byś nie dostał po raz drugi. Jak czujesz ból, to przyciągasz ból – prosta matematyka. Powodzenia.
Nikodem Marszałek
kwiecień 2017 r.