Czasem to, co wydaje się „widzeniem” – jest tylko iluzją tworzoną przez nasz umysł, by ochronić nas przed czymś głębszym. W tej sesji Bożena odkrywa, że za wizjami, które wydawały się przekazem, kryją się stare wzorce, mechanizmy obronne i nierozpoznane emocje. Wchodząc w kontakt z ciałem, z jego realnym głosem – zaczyna odczuwać ulgę i rozpoznaje prawdziwe źródło swojego napięcia. To opowieść o powrocie do czucia, do siebie, do prawdy ciała.
Początek
Nikodem: Cześć. Jak sny? [Sprawdzam jak podświadomość sobie poukładała ostatnie uwolnienie.]
Bożena: Nic co bym zapamiętała. Raczej takie puste bym to nazwała. Zaraz po sesji były bardziej chaotyczne, teraz są spokojniejsze, ale puste nadal. [Podczas ostatniej pracy wycofywaliśmy ingerencje i skutki mobingu.]
Nikodem: Czyli jest metabolizacja. A jak ciało odczuwasz?
Bożena: W porządku, ból z jednej strony praktycznie zniknął. Mogę normalnie ruszać ręką, szyja dużo lepiej. Nie czuję wcześniejszego napięcia.
Nikodem: Ładnie. A w pracy jak odczucie i ciało?
Bożena: W pracy napięcie mniejsze, mniej spinam ciało, częściej się odrywam, w sensie nie skupiam się na maksa tak na kilka godzin jak to było wcześniej, chociaż czuję ją ostatnio mocno jako wysiłek, trochę jak podnoszenie ciężarów, głowa przestała wirować i jakby się mniej angażowała, coś takiego.
Nikodem: Super. Mam odczyt.

- Ciało fizyczne ładne, na bokach narysowałem kreski i napisałem: ciężar.
- Ciało eteryczne ma dużo takich energii, które chce uwolnić, pozbyć się, ale są trzymane.
- Ciało astralne ładne. [to jest ważna informacja, bo była silna ingerencja]
- Ciało mentalne ma kostkę, która zaciąga energię, może stąd odczucie „pustości”.
Bożena: Dwójka wygląda jakby się przypiekała na ogniu. [Ciało eteryczne]
Nikodem: Chciałbym żebyś sobie zapisała ten odczyt (prawy klawisz myszy i gdzieś na pulpicie). Uruchom na cały ekran i dotknij palcami ciało II. Eter, co tu jest, co odczuwasz?
Bożena: Ten ogień, jakbym siedziała na kuchence na palniku. Czuję go w ciele, jest poniżej brzucha, jakby w miednicy. [Bożena weszła w jakiś obraz.]
Nikodem: Napisałem na tym ciele: chce wyjść. Czemu to cos nie może wyjść z ciała, czemu ma być?
Bożena: Widzę jakbym siedziała w kręgu ognia. Nie jest jakiś specjalnie duży, spokojnie mogłabym go przejść, ale siedzę z podkurczonymi nogami w środku. Pytam: dlaczego nie możesz przejść tego ognia zobacz jaki jest maleńki? Słyszę: bo nigdy nie próbowałam. Ale wstaję i zasypuję ten okrąg piaskiem, takim jak na plaży. [Brak odpowiedzi na moje pytanie, podtrzymywanie obrazu/wizji.]
[po chwili]
Bożena: Zasypałam i stoję i wzruszam ramionami, ale tam jest jakaś obręcz, ten ogień z obręczy się tworzył. Po dotykam to.
Nikodem: Hm. [Zastanawiam się, co się tutaj właściwe stało]
Bożena: To jest dużo większe, idzie w głąb, jakbym stała na czubku. Wygląda jak wielka szklanka.
Nikodem: Często tak właśnie pracujesz, jak teraz? [No to jedziemy.]
Bożena: Tak.
Nikodem: Skąd biorą ci się te obrazy?
Bożena: Wyświetlają mi się jak film w głowie.
Nikodem: Jak wizje?
Bożena: Coś takiego.
Nikodem: Ale film w głowie czy wizje to nie jest jeszcze jasnowidzenie. Ani widzenie subtelne.
Bożena: Odróżniam obraz, w którym jestem ja – tak jak teraz, kiedy dotykam tej szklanki – od czegoś, co jest poza mną i co tylko obserwuję.
Nikodem: Patrzę teraz dokładnie na twoje ciało eteryczne. I faktycznie – są tam kulki, żar, ogniki, które pieką to ciało. Ale kiedy robiłem odczyt i cofnąłem się chwilę w czasie do twojej przestrzeni, tego ognia tam nie było.
To, co widziałem w ciele eterycznym, przypominało raczej glizdy, pasożyty, larwy przyczepione do ciała. To pokazuje, jak silna jest potęga wyobraźni – i jak szybko może dojść do kreacji na poziomie subtelnym.
Bożena: Łosz… Czyli to coś, co sama tam dokładam?
[Bardzo szybka autorefleksja. Czasem pojawia się mechanizm obronny: wyparcie, walka z informacją, atak ad personam. Tu – brak tego.]
Nikodem: Pracuję z wieloma osobami, które wcześniej korzystały z usług różnych „jasnowidzów”.
Słuchając ich historii, widzę, jak bardzo szukali pomocy – i jak często zostawali z niezrozumieniem, lękiem lub poczuciem winy. Opowiadali o swoich problemach i o tym, co usłyszeli podczas tzw. wglądu jasnowidzącego. Zdarzało się, że sprawdzałem wtedy (dziś już nie), co naprawdę działo się w ich przestrzeni – i czy coś z tego nadal tam tkwi.
W wielu przypadkach „jasnowidzący” rzeczywiście coś postrzegali. Problem w tym, że ich wglądy dotyczyły jedynie najniższych warstw energetycznych – głównie pola eterycznego i podświadomego. A mimo to przekazywali te informacje jakby były objawieniem – jakby przemawiał przez nich boski głos, niepodważalna prawda.
To właśnie boli. Bo wiele osób wierzyło tym słowom bez zastrzeżeń, nie wiedząc, że to, co im pokazano, dotyczyło tylko jednej, bardzo ograniczonej warstwy ich istoty. Ani duszy. Ani przyczyn. Ani prawdziwego źródła ich problemu.
Jasnowidzenie może być znacznie głębsze. Można je poszerzyć o świadomą podróż mentalną, o widzenie przyczynowe – które sięga dalej niż eteryczne czy astralne warstwy. Ale żeby to było możliwe, trzeba wiedzieć, z jakiego poziomu pochodzi obraz, wizja czy przekaz. Jakiej przestrzeni dotyczą? Której gęstości? Z jakiego ciała obserwujesz? Czy przesuwasz świadomość?
Bez tej świadomości łatwo stworzyć narrację, która – choć brzmi poważnie – nie ma nic wspólnego z prawdą. A osoba, która ją przyjmie, może długo nie rozumieć, dlaczego czuje się gorzej, a nie lepiej.
Dodatkowo – jasnowidzenie trzeba zawsze kontrować jasnoczuciem, czyli czuciem poprzez ciało.
Dlaczego wykonuję odczyty, skoro widzę subtelnie? Bo chcę podwójnie potwierdzić to, co widzę. Odczyt sam w sobie jest podświadomy, to odruch. Ale widzenie – to już akt. Wymaga skupienia, przemieszczania się w przestrzeni, a często też w czasie.
Dlatego u ciebie będziemy musieli to zbalansować. Przynajmniej w trakcie naszej pracy – koniec z widzeniem czegokolwiek.
Bożena: OK, rozumiem. [Przyjęcie informacji – otwarcie przestrzeni do dalszej pracy.]
Nikodem: Wykorzystamy za to słuch, słowa, czucie, intuicję. Skupimy się na tym, co najbliżej – na ciele fizycznym.
Dotknij bioder dłońmi i zapytaj:
„Drogie ciało fizyczne, dlaczego czujesz się ciężkie?”
Bożena: Dotykam tego ognia wokół bioder. Nie parzy, nic nie czuję, jakby był pusty.
[Pracujemy tu z utrwalonym nawykiem, nieprawidłową metodą i mechanizmem obronnym. Będą więc pojawiać się wyrzuty, wyparcia, „wywalanie”.]
Nikodem: Nie ma żadnego ognia! Nie wracaj do tego, co pokazuje ci wzrok. Słuch, czucie, samo ciało ma swoją inteligencję, swój głos.
Bożena: To zrobię to jeszcze raz.
Nikodem: Chcesz nawiązać relację z ciałem.
Bożena: OK, bez wizji.
Nikodem: Wzrok i jasnowidzenie to pułapka, w którą wpada wielu, bo nie korygują, nie sprawdzają, nie podważają. Po prostu ulegają obrazowi, odczuciu, wizji. Bruce Moen świetnie to pokazał w swojej pierwszej książce – gdy uczył się podróży mentalnych, ciągle weryfikował, sprawdzał. Współcześnie mało kto tak robi. Warto też zapoznać się z moją historią w Cieniu bogów.
Niestety, wyobraźnia i podświadomość działają po swojemu – kreują potrzeby świadomości. A skoro się uruchamiają, to znaczy, że były już wcześniej próby… i powstał mechanizm obronny. Bo coś musiało boleć. Więc wizje stały się formą ochrony.
Bożena: Właśnie to usłyszałam, kiedy dotykałam tego ognia – to mechanizm obronny. OK, zrobię inaczej.
Nikodem: To ważne. Bo kiedy eksploruje się wyższe gęstości, tam już nie ma „zmiłuj się”. Wszystko może się przewrócić do góry nogami. Trzeba być bez myśli. Ja – dla przykładu – spłycam widzenie: wyłączam jasnowidzenie, te barwne, dynamiczne obrazy. Redukuję je do czerni, bieli, kontrastów, zarysów. Bo umysł wtedy nie interpretuje, nie wchodzi, nie tworzy historii.
To są podstawy, których prawie nikt nie uczy.
My chcemy czuć. Bo przez czucie zbudujesz poczucie bezpieczeństwa. A kiedy poczujesz się bezpieczna – ta przestrzeń, w której czujesz się pewnie, zacznie rosnąć. I wtedy pojawi się też prawdziwe jasnowidzenie – nie to projekcyjne, ale głębokie, rzeczywiste.
Bożena: Skieruję się bardziej do serca.
Nikodem: Tak jest.
Bożena: Strach… Wzbiera. Robi mi się zimno, czuję to od środka. Zmrożenie, panika. W tę stronę?
[Gdy pojawiają się silne emocje, wracamy do ciała, do rzeczywistości.]
Nikodem: A zadaj sobie pytanie: co by się stało, gdyby cały ten ciężar odszedł?
Bożena: Krzyki. Rozdzierające. Jakby z dna piwnicy. Wychodzą, czuję to przy kości ogonowej. Ale jestem spokojna. Rozumiem. Przyjmuję.
Nikodem: Czyli ciężar zszedł, a czujesz krzyki?
Dla przykładu: gdybym poczuł uwolnienie ciężaru, odczułbym raczej lekkość. Może lekki strach, bo przecież po coś ten ciężar był.
Bożena: Strach sam w sobie też ma ciężar. To sytuacja, jakbyś była przez bardzo długi czas w panice – taki rozpaczliwy krzyk, do zdarcia gardła, tak silny, że wszystko cię boli. I nie masz już siły krzyczeć, ale nadal to robisz. Wszystko idzie w ten krzyk.
Nikodem: Wstań teraz i zacznij oklepywać biodra, uda, brzuch – obydwoma rękami jednocześnie.
I powiedz: „Wychodzi to, co stłumione.”
[ Po chwili ]
Nikodem: I jak ciało zareagowało?
Bożena: Wylazło. Teraz czuję ulgę.
Nikodem: No właśnie. Czujesz ulgę – i to odczucie jest realne, prawdziwe.
Bożena: Tak. Rozumiem. Przeszło.
[ Po chwili ]
Bożena: Jeszcze ten temat tłuszczu, jak kombinezonu, o którym ci pisałam… Sprawdzić to tak samo? [Coś przeskoczyło w ciele – i pojawiła się gotowość do pracy z kolejną warstwą.]
Nikodem: Dotknij tego „tłuszczu”, tam, gdzie czujesz go najmocniej.
Zadaj pytanie: „Ciało, po co mi ten tłuszcz?”
Nie naciskaj na odpowiedź. Puść. Nie oczekuj. Po prostu trzymaj dłonie.
Bożena: Mówi, że to ochrona. Że chroni mnie przede mną samą. Że są rzeczy, które ranią mnie mocniej niż innych.
Nikodem: Bardzo dobrze. Tak samo jak twoje „wizje” i „wglądy” – one też były ochroną.
Bożena: …i on jest po to, żebym nie wszystko brała do siebie. Żebym mogła coś zostawić „w nim”. On to przechowa i to mnie nie zrani.
[ po chwili ]
Bożena: Czuję się lekko zła. Zirytowana.
[Nastąpiło samouświadomienie.]
Nikodem: Bardzo dobra emocja. Pozwól jej być.
Bożena: Pytam: co, jeśli już się nie zgadzam na tę ochronę?
Ale muszę się trochę uspokoić… bo on „chciał dobrze”, nie miał złych intencji.
Czuję w sobie takie zdziwienie, jakby pytał: „Dlaczego już mnie nie chcesz?”
[Mimo powstania silnego połączenia – zostawiamy to. Nie przyspieszamy.]
Nikodem: A czy był czas, kiedy nie było tego tłuszczu?
Bożena: Tak, kiedy miałam chłopaka – przez chwilę. Wtedy bardzo szybko zniknął.
Czułam się chroniona przez niego.
Ale wrócił cały z nawiązką, jak on mnie zostawił.
Nikodem: Tak to działa.
A twoja mama, babcia – jak one radziły sobie z problemami? Jakie miały mechanizmy?
Bożena: Można to nazwać tak: jak odwrócę wzrok, to znaczy, że tego nie ma.
To nawet nie było unikanie. Po prostu: nic się nie dzieje, nic nie ma, wszystko OK – bo nie słyszę, nie widzę, nie czuję. Sama tak postanowiłam.
[W rodzinie działał mechanizm wyparcia i prawdopodobnie dysocjacja.]
Nikodem: Ale ty robisz inaczej. Ty patrzysz, ty widzisz. Ty się nawet konfrontujesz.
[Wzmacniam – zaczynam budować dźwignię.]
Bożena: Tak. Mam inaczej. I stąd otwarty konflikt z matką.
Nikodem: A gdybyście – ty i mama – znalazły inny sposób radzenia sobie z problemami?
Gdybyście zaczęły dzielić wyzwania, ale też nacisk z zewnątrz – przez filtry?
[Tworzę drugą dźwignię.]
Bożena: W sumie… ten system z tłuszczem też tak działa. Schowam coś pod kilogramami i udaję, że tego nie ma.
Coś jednak powielam.
Z matki zrezygnowałam. Już dawno. Uznałam, że jej nie mam. Cokolwiek bym nie zrobiła – nie było żadnej reakcji.
Nikodem: Ale wiesz, jak to działa. Im bardziej coś odpychamy, uciekamy, zamazujemy – tym mocniej to w nas zostaje. A czasem dogania nas szybciej, niż się spodziewamy.
[Ponawiam pytanie – z poziomu wewnętrznego przełomu]
Nikodem: Czy możesz zacząć dzielić problemy i wyzwania, ale też nacisk z zewnątrz – przez filtry? Tak, żeby nie musiało już robić tego twoje ciało?
Bożena: Nie rozumiem… Wytłumacz mi to dokładniej. Dzielić się problemami? I co masz na myśli mówiąc: filtry?
Nikodem: Wykorzystamy twój kreatywny umysł – ten, który dotąd uciekał w fałszywą pracę i wizje. Skoro jest już tak mocny, nauczymy go czegoś nowego.
Bożena: To dobre.
Nikodem: No właśnie. A jak ciało reaguje na samą myśl? Dotknij dłońmi brzucha.
Bożena: Śmiech. Czuję, jakby coś we mnie się śmiało – od środka.
Nikodem: Bardzo dobrze. To zdejmowanie ciężaru z systemu, który kiedyś może ci pomagał, ale dziś już nie służy.
Bożena: Cała prawda. Też to tak czuję.
Nikodem: Teraz dotknij głowy. Połóż na niej dłonie i powiedz:
„Droga, kochana głowo, nasze ciało było narażone na wiele – ataki, traumy, emocje, złe słowa – i potrzebuje teraz wsparcia. Twoim, a więc naszym zadaniem, jest ulżyć mu. Jak? Przypomnij sobie czas, gdy byliśmy dziećmi – jak patrzyliśmy na świat z lekkością i naiwnością. Przyjmij to teraz jako filtr. Z tą informacją: że nacisk z zewnątrz, od innych ludzi – zazdrość, wyśmiewanie, pogarda – odbija się od nas. Bo w środku dziecko w nas wie, że nie odpowiada za zło świata, za zachowania innych ludzi, za ich rywalizację, poniżanie czy to, co wynieśli z domu. To dziecko, ta pogodna i radosna część mnie, wie, że odpowiada tylko za siebie. I że tu, gdzie jest – jest bezpieczne, dobre i potrzebne.”
[ po chwili ]
Bożena: Ooo… czuję lekki dysonans.
Nikodem: Dotknij znowu brzucha, dłońmi.
Bożena: Śmieszne. Słyszę w sobie takie: „Pff, co ty mi tu będziesz…” – uparty dziad, strasznie!
[ po chwili ]
Bożena: Ciekawe odczucie. Czuję głęboko ten filtr dziecięcy – wolność, lekkość, prawdziwość – ale dysonans nadal jest.
Nikodem: Powiedz do brzucha, trzymając dłonie:
„Jesteś wolny, brzuchu. Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.”
Dysonans, który czujesz, to zderzenie tego, co było – do czego ciało się przyzwyczaiło – z tym, co się teraz rodzi.
Na to potrzeba czasu. Podświadomość musi to sobie poukładać. Wyobraź to sobie jak wrzucenie kamienia do studni – czekasz, aż usłyszysz echo, aż wróci odbicie.
Bożena: Oj, na pewno. To proces. Czuję, jakby ciało potrzebowało fizycznego dowodu, żeby w to uwierzyć.
Nikodem: Dokładnie. Nie da się fizycznie zmienić całego fundamentu, przyzwyczajeń i reakcji ciała od razu.
To jest krok po kroku. Trzeba pokazać, że zmiana jest dobra, potrzebna.
Dlatego proszę o sygnały do ciała – żeby je dotknąć, wejść w relację.
Inaczej praca – tak jak często w klasycznej terapii – zamyka się w głowie, w analizie. A to nie wystarcza.
Bożena: Będę tego częściej używać.
Nikodem: Musimy zbudować bezpieczeństwo. Wtedy, kiedy przyjdzie czas, otworzymy się na widzenie – ale to realne, nie wizualizację, projekcje umysłu, który kontrolowany ego czy lękiem, tworzy iluzję.
Najpierw ciało, potem ciało subtelne. Nie odwrotnie. Bo inaczej wrócimy do tego, co było na początku.
Gratuluję ci. Jesteś elastyczna w pracy.
Czasem ludzie się buntują: „Nie będę tego robić, nie i koniec!”
Ale wtedy to też koniec – zostają w starym wzorcu, w wyobraźni. I wtedy potwierdzają się słowa Berta Hellingera, który powiedział: „Grubo się myli ten, kto sądzi, że klienci chcą się pozbyć problemów. Często chcą tylko potwierdzenia swoich problemów. Chcą uwieść, żeby zająć się ich interpretacją i ich sposobem widzenia sytuacji. Gdyby jednak dana interpretacja była słuszna, nie byłoby problemu. Im bardziej oddala się taka interpretacja od rzeczywistości, tym częściej trzeba sobie ją powtarzać, bo rzeczywistość ją burzy”.
Bożena: Aaa… dziękuję ci za te słowa. Naprawdę je doceniam. Muszę częściej sama sobie to przypominać. Do następnego spotkania.
Podsumowanie
Bożena dzisiaj zamiast uciekać w wizje, zeszła do ciała. Zobaczyła mechanizm obronny, przyjęła go, a potem zaczęła go przemieniać. Wyszła ulga. Pojawiło się zrozumienie. To są bardzo ważne kroki. Dla każdego przydatny będą małe zadania:
- Rytuał zamknięcia (fizyczny gest)
Połóż teraz dłonie na sercu i powiedz: „Dziękuję sobie. Za to, że chcę czuć. Za to, że widzę. I że wracam do siebie.” - Kontynuacja w ukierunkowanym czuciu siebie
Przez najbliższe 3 dni, rano i wieczorem: – Połóż dłonie na brzuchu, potem na klatce piersiowej. – Zapytaj: „Co dzisiaj potrzebujesz ode mnie, ciało?” Nie analizuj. Po prostu słuchaj. - Wskazówka psychiczna: co zrobić przy dysonansie
Jeśli w kolejnych dniach coś się będzie „odbijać”:
Jeśli znów poczujesz dysonans – wróć do ciała. Dotknij się. Oddychaj. Nie rozwiązuj go głową. On się ułoży, kiedy ciało poczuje się bezpieczne.