Ta część stanowi kontynuację duchowej pracy rozpoczętej z duszą Elvisa. Po jego uwolnieniu i scaleniu z monadą, naturalnym kolejnym ruchem stało się odnalezienie jego córki – Lisy Marie Presley – zarówno w aspekcie wcielenia, jak i duszy.
To zapis wielowymiarowego procesu uzdrawiania, scalania i przypominania sobie siebie. Lisa, rozdzielona na trzy części, znajdowała się pod wpływem ciemnych sił, ale też nosiła w sobie ślad wielkiej miłości, którą poznała dzięki swojemu ojcu i matce.
Jej droga to opowieść o głębokim bólu, utracie, ale też o decyzji, by nie zamknąć serca. O powrocie do pierwotnej pamięci miłości, o odklejeniu się od lojalności wobec piekieł i ostatecznym połączeniu z własną monadą. To także historia o tym, jak wielką siłę mają delikatność i uczucie — i że to, co wydaje się złamane, może jeszcze wybrzmieć jako całość. Praca podzielona jest na sześć rozdziałów (dużo krótsza niż poprzednio). Zapraszam.
Rozdział 1: Scalenie rozbitej energii ducha Lisy Presley
Rozdział 2: Niepewność i gra duszy
Rozdział 3. Konfrontacja z Bibliotekami Piekielnymi
Rozdział 4: Wznoszenie się ku sobie
Rozdział 5: Zapomniana monada
Rozdział 6: Prawdziwy dom Lisy
Rozdział 1: Scalenie rozbitej energii ducha Lisy Presley
Nikodem: Dobrze. Poszukamy jej.
Aleksandra: Blisko Ziemi. Zdjęcie (IMDb), (Interia).
Nikodem: Nie jest rozszczepiona? Na dwie albo trzy części?!
(po chwili)
Ona nie jest w całości — to są elementy. Już atakują.

Aleksandra: Ona powtarzała jego ścieżkę. Ogromna lojalność, według mnie. Operacje, jelita, narkotyki, leki… Też śpiewała.
Nikodem: Pójdziemy najpierw do elementu trzeciego. Ma największą emanację.
Aleksandra: To chyba najjaśniejszy z elementów.
Nikodem: Element drugi — już wciągany do piekieł. Element pierwszy walczy, siłuje się. Chyba nawet woła o pomoc.
Aleksandra: Ma strażników.
Nikodem: Taka jest różnica, kiedy po śmierci ktoś nie przebywa w Fokusie 23. Chcą od niej materiał genetyczny.
Lecimy do elementu trzeciego. Stajemy przed nią. Ogniska dookoła niej. To wygląda jak bunkier.
Aleksandra: Chyba sama go sobie wytworzyła.
Nikodem: To na razie pukamy. Wytwarzasz takie echa z intencją miłości, które przejdą przez bunkier.
Aleksandra: I tam busia sobie…
Nikodem: Bo jak rozszerzysz atomy, żadna bariera nie jest jednolita.
Aleksandra: Przy elemencie trzecim chyba reptile są.
Nikodem: Nieważne. Nic nam nie zrobią. Wytwórz echo i zaproś ją, żeby wyszła z bunkra.
Aleksandra: No dobra. Pytanie, czy nas słyszy, czy widzi.
Nikodem: Miłość. Spokój. Bezpieczeństwo. Już czas. Przyszła pomoc. Taką energię wytwarzasz w komunikacji.
Aleksandra: Ok.
Nikodem: Rozpuszcza się. Zawołaj wszystkich połączonych z tym bunkrem. Niech się ustawią w szeregu.
Aleksandra: Humanoidy też są.
Nikodem: Pytaj się: czego chcą?
Aleksandra: Energii, światła… jakiejś mocy… pieniędzy.
Nikodem: Wiadomo. Właśnie tych bogatych, wpływowych ludzi bardzo często osaczają. Żerują na nich — szczególnie po śmierci. W trakcie życia i po śmierci, ale po śmierci to jest jeszcze gorsze.
Podziel ich na wcielonych i niewcielonych.
Aleksandra: Obrzydliwe są te postawy, które oni mają…
Nikodem: Trochę jak pijawki, pasożyty.
Aleksandra: Część jest żyjąca. Tacy *false friends*.
Nikodem: Dobrze. Teraz niewcielone istoty, bez względu na rasę — wyślemy tutaj. (podaje punkt w przestrzeni)
To jest taka planeta: ciepła, miła, dobra, dużo energii. Tam się nimi zajmą. Otwórz portal.
Aleksandra: Ok.
Nikodem: Dobra. I teraz — odczep telepatyczne więzi z tego bunkra.
Teraz — ze wszystkich false friends wycofaj jej energie.
Wytwórz potem włócznię — naładują — i uderz nią w przestrzeń dookoła nas.
Aleksandra: He, dobre.
Nikodem: Ale z takim silnym przekonaniem: won, out, nic tu dla was.
Aleksandra: No, odrzuca ich.
Nikodem: Ale coś przyciąga. Co?
Aleksandra: Może w niej jakieś przekonanie…
Nikodem: Tak.
Ale ona musi już wyjść z tego bunkra. Dotknij go włócznią i rozpuść. I wyślij miłość, uczucie, że jesteś tu po to, by pomóc. Ona już słyszy.
Aleksandra: Taka zaskoczona trochę.
Nikodem: Zapytaj, jak się czuje.
Aleksandra: Zmęczona.
Nikodem: Powiedz, żeby się jeszcze trzymała, bo czeka nas trochę pracy.
Czy chce pomocy? I ochrony? I odzyskania siebie w pełni?
Aleksandra: Tak. Ale czuje taką silną grawitację w dół. Już pomijam „ziemskie myślenie”.
Nikodem: Tak, bo ma rozbite energie. Spróbujemy to zrobić z tej pozycji. Niech powie, że te energie z elementu drugiego dźwiga tutaj. Całą swoją wolą. Nakieruj promienie na te energie — one też w falach ukryte.
Aleksandra: Zdziwiona, że może je namierzyć. I myślą dźwignąć.
Nikodem: Taką ma moc. Idzie. Brawo.
Śmiało.
Aleksandra: Noo, zbliża się do niej.
Nikodem: Teraz… co to jest?
Aleksandra: Jakieś kłamstwa. Umowy wcieleniowe?
Nikodem: Podstawa jej — cały rozbity dół energii. Zgadza się? Jakby odcięte mieczem.
Aleksandra: O.
Nikodem: Co w tym jest jej, prawdziwe?
Aleksandra: No bo to jakby były jej „nogi”. To dlatego taka wola osłabiona w tym punkcie trzecim.
Nikodem: Co tu się odpycha? Pozwoliła na to podzielenie jaka emocja, przekonanie?
Aleksandra: Przez poczucie winy jakieś.
Nikodem: Jakie? Trzeba pomóc jej.
1. Poczucie winy, bo na to, co miała, nie zapracowała.
2. Gwałty przeżyte, poczucie brudu, niegodność…
Teraz niech te wzorce znajdzie w swoim brzuchu i sercu. I cofnie to.
Aleksandra: Że czegoś nie zrealizowała. Ale tam chyba większość to nawet nie była jej ścieżka.
Nikodem: Niech teraz wraca to, co jej. Niech powie: moje jest we mnie, nie oceniam tego ani nie odrzucam, bo to jest.
Aleksandra: No, lepiej.
Nikodem: Teraz resztę odrzuci — to, co tam mówi, że ma oddawać.
Urosła w energiach.
Aleksandra: Właśnie takie przekonanie, że musi oddawać.
Nikodem: I transformuje, czyli rozpuszcza resztę.
Dobrze. Teraz jej powiedz, że przenosimy się w prawo (na wykresie w lewo), nad element pierwszy. Ale nie schodzimy — tylko lecimy po linii: na trzy – jeden – dwa – trzy.
Teraz znowu: element pierwszy woła do siebie. Rozpoznaje go.
Aleksandra: To taka sakra bardziej.
Nikodem: Tak. Znowu: co jest obcego w tej energii? I czemu się podzieliło? Bo co?
Aleksandra: Może być wpływ rodowy.
Nikodem: Niech wejdzie w siebie i poszuka przekonania: „nie należy do mnie, muszę oddać.”
Aleksandra: Że to należy do piekieł.
Nikodem: Rodowe ma zostać w rodzie?
Wcale nie. Bo twoje jest w tobie, rodowe jest w rodzie.
Jeszcze lepiej.
Czyli: Elvis — biało-jasny, ogromna energia kreacji. Ona — ciemna dusza. Wcieliła się, żeby wyciągnąć? Prawda to?
Aleksandra: Hm…
Nikodem: Ale chyba coś w tym planie się zmieniło. Coś jej nie pasuje moralnie. Co? Powiedz jej to.
Aleksandra: No… ma wątpliwości.
Nikodem: Jakie? Boi się piekieł, tych panów, swoich zwierzchników. Ale strach nie wystarczy. Co takiego się zmieniło w niej jako istocie przy takim ojcu, w takiej rodzinie?
Aleksandra: Dużo miłości dostała. To ją chyba zaskoczyło… czy coś.
Nikodem: Tak. I gdyby oddała piekłom, wypełniła „misję” — miłość w jej sercu by się złamała. Czyli… przypomniała sobie o miłości. Tej pierwotnej. Po to są wcielenia dla dusz — żeby przypominać istotom, które zapomniały.
Aleksandra: Wpływ ojca bardziej ją złamał jako osobowość, niż dusza może sobie zakładała. I to na duszę wpłynęło.
Nikodem: To teraz powiedz, żeby scaliła te energie ze sobą — całe. Bo to jej. Niech też zobaczy, że cała moc piekieł nie wystarczyła, żeby te energie wyrwać i przenieść już do piekieł. Ciągle wibrowały wokół planety.
Dlaczego tak? Bo nie miała do końca zgody.
Pierwsze — wszystkie czarne pieczęcie: puszcza.
Drugie — że jest niegodna, zła i musi cierpieć.
Trzecie — że nie ma dla niej ratunku, zbawienia.
Czwarte — nigdy nikt jej prawdziwie nie pokocha i nie kocha.
Bo jak może — [takie ma programy w sercu].
Niech zrobi te cztery punkty.
Aleksandra: Grubo. Ona ma jeszcze coś: czy dusza ją oszukała?
Nikodem: To są podstawy dla dusz ciemnych/czarnych.
Normalne. Jak uwolni — zawołamy duszę.
[ po chwili ]
Wołacie jej duszę. Ale sami się nie ruszacie z tej pozycji.
Rozdział 2: Niepewność i gra duszy
Aleksandra: Chyba jest.
Nikodem: Niech stanie na plusowej gęstości. Nie ma co się męczyć, oglądać dusze, które z ciemności wychodzą. Niech się dopasuje. Inaczej ominiemy i prosto do monady.
Duszo — zjawiasz się na przyczynie, po naszej stronie.
Aleksandra: Duża raczej jest.
Nikodem: Niech cała się zmaterializuje.
Widziwia. Powiedz, że my nie jesteśmy biali / od białych.
Aleksandra: Ale ma opory. Obawia się czegoś.
Nikodem: My jesteśmy spoza systemu.
Aleksandra: A czego chcecie? (śmiech)
Nikodem: Była praca z Elvisem. Teraz z córką jego.
Raczej: czemu tak trzymasz to wcielenie?
Aleksandra: Chyba się boi „konfrontacji” z wcieleniem.
Nikodem: Niech wcielenie mówi.
Niech wyrzuci wszystko, co czuje — w stronę duszy.
Aleksandra: Że ją nie kochała.
Nikodem: A dlaczego tak jest?
Aleksandra: Bo miała ciężkie życie — mimo pieniędzy i sławy. Bo dusza jest podzielona.
Nikodem: Pytacie: czego, duszo, chciałaś od tego wcielenia? Czego tam szukałaś?
Aleksandra: Myślała raczej w kategoriach zysków. Ale też… chciała sprawdzić, czy zasługuje na miłość.
Nikodem: Ale co się stało nowego, zaskakującego? [Ciągle zmuszamy do szukania intencji, łączenia skutków i przyczyn.]
Zadała pytanie: czy będzie kochana? Czy zostanie pokochana? Ale nie chciała się do tego przyznać — przez ciemne obciążenia.
Aleksandra: Noo, coś mięknie.
Nikodem: Niech to wcielenie usłyszy:
Dusza szukała miłości. Zysków również. I nie mogła ci, drogie wcielenie, dać tego, czego szukałaś — bo sama tego nie miała. A raczej: miała, ale wyłączone. Dopiero ty, drogie wcielenie, pokazałaś, że ta miłość była. Bo wczoraj, kiedy rozmawialiśmy z twoim ojcem, on miał pierwotne, niezaburzone odczucia, energie i miłość. Nawet jeśli na to nachodziły białe inicjacje.
Aleksandra: No. To było piękne.
Nikodem: Z pustego nawet Salomon nie naleje. Więc to ty, drogie wcielenie, odczułaś miłość i przypomniałaś sobie — i duszy — czym ona jest. Możesz być zła na duszę, na świat, na to wszystko, ale teraz przypomnij sobie to uczucie, które dostałaś od rodziców. Masz to w sobie. Głęboko w sobie.
Aleksandra: Tak, ma pamięć tego.
Nikodem: Niech to uruchomi. Poczuję całym ciałem.I skieruje też w stronę duszy.
Aleksandra: A dusza chyba tak zostawiła wcielenie, bo ważyła, czy musi oddać coś piekłom.
Nikodem: Teraz źle — bo by musiała wybaczyć, a nie chce. Czuje złość.
Świetnie.
Mówi: „Jak to tak — mam odpuścić jej postawę?”.
Ale kochana — ty projektujesz pozostawienie ojca (biologicznego) na duszę swoją. Nie rób tego. Ona jest. Ojca też zobaczysz.
Aleksandra: Ha.
Nikodem: Coś puściła.
To zwiększamy wibracje do przyczyny. Chodźmy.
A duszo — ty się nie waż ściągać wcielenia do piekieł.
Dusza się pyta: co dalej?
Dalej — twoje wcielenie pomaga ci wycofać śluby wobec oddawania energii: jej energii, twoich energii, piekłom. Wczoraj była praca nad oddawaniem energii duszy i całego wcielenia Elvisa — tak, twojego ojca — białym. Teraz ty — te resztki, ochłapy — masz oddać piekłom, bibliotekom piekielnym.
Aleksandra: Hihi.
Nikodem: Ludzie, co to jest za chory system.
Was wszystkich tutaj popierdoliło.
Aleksandra: No… masakiera.
Nikodem: Bijecie się o coś, czego — do jasnej ch****y — jest od groma. Z monady lub z monado-nadjaźni możesz ściągnąć tryliony kwantów, ale trzeba się otworzyć. Wiedzieć jak.
A w tym systemie — biali wyrywają ciemnym, ciemni — białym. A jak neutralne istoty się wcielą, to są zjadane przez te siły. Nowa krew.
Rozdział 3. Konfrontacja z Bibliotekami Piekielnymi
Duszo — schodzimy do Bibliotek.
Wy tu stójcie i patrzcie.
Aleksandra: Ta dusza monady się boi.
Nikodem: Otulę ciebie — chociaż jesteś duża i kosmata. Schodzimy do piekieł.
Aleksandra: Lisa Marie Presley.
Nikodem: Patrzcie, co robimy, bo tunel zostawiłem.
[ po chwili ]
Aleksandra: Chcesz wyciągać energie.
Nikodem:
Ja: Otwórz te drzwi.
DL (dusza Lisy): Nie mogę, co ty.
Nikodem: Otwórz drzwi do Biblioteki Piekielnej.
DL: Nie mogę. Pogięło ciebie.
Nikodem: Otwórz!
DL: [podeszła]
Nikodem: Wołaj teraz bibliotekarzy.
DL: Są.
Nikodem: Czemu się tak zmniejszyłaś?
DL: Bo takie jest prawo. Tu każdy równy. Mamy nie emanować.
Oni ciebie znają. Wiedzą, co zaszło.
Nikodem: Niech ci dadzą glejt na misję wobec Elvisa.
DL: Przynieśli.
Nikodem: Cofaj podpis i pakt krwi.
DL: Nie mogę. Co ty! To koniec wtedy dla mnie. [Jak dusze ciemne są zastraszone i poddane tym prawom. A jak się wcielają w takich światach to ulegają białym prawom i karmie.]
Nikodem: I tak jest koniec. Ale pokażesz innym duszom, że można, że jest rozwiązanie, że są monady. Wszystkim, wszystko zostało wybaczone. Nie ma winy.
DL: [cofa] (to, że to koniec dla niej, było szokiem)
Aleksandra: Ha! Zonk stulecia. Ale w sumie była już w procesie „wychodzenia z piekieł”.
Nikodem: Co oni mówią?
DL: Pytają, co ja zamierzam?
Nikodem: No, co? Poznałaś miłość. Przypomniałaś sobie. Możesz poczuć monadę?
DL: Nie. Nigdy. Nie mogę. [Efekt upadku, strącenia, odcięcia.]
Nikodem: Możesz, jak najbardziej.
Umówmy się tak: monada ci pokaże, poznasz siebie, a potem wybierzesz, czego chcesz dalej.
DL: I tak zakłóciłeś.
Nikodem: Nie udawaj. Chciałaś tego. Bo rozwiązałem twój problem.
DL: He. [Trzeba rozmawiać ostro, przenikliwie, bo dusze ciemne są kilka ruchów do przodu, grają często.]
Aleksandra: Tylko potajemnie.
Nikodem: Co mówi Lisa?
Aleksandra: Że chce spokoju.
Nikodem: Każda styczność ciemnego z białym, ciemnego z jasnym — zawsze ma w sobie plan podciągnięcia ciemnego do góry. Czasem dzieje się tak, że ciemny ściąga do siebie. [O czarnych wzorach i zależnościach napisałem sporo w Poza dualnością, cały dział.]
Aleksandra: A tata był jej inspiracją. No i cóż — pewnie monada tak chciała.
Nikodem: My tutaj wrócimy — mówię do bibliotekarzy. Dostaniecie swoje.
Bibliotekarze: Wiemy, bo ciebie znamy.
Nikodem: Duszo, wracamy na poziom buddhi.
Wy też — dźwigacie się na poziom buddhi.
Aleksandra: Czytałam, że żałowała, że pierwszego męża zostawiła. Po latach twierdziła, że to była miłość jej życia.
[ zdjęcie ]
A to chyba też taki bubiś był trochę.
Nikodem: Duszo — powiedz mi: co by było, gdyby nie było Biblioteki Piekielnej?
DL: Nastałby chaos. Ale też wolność. Długi nie zostałyby spłacone.
Nikodem: Myślisz tak, bo biali mieli swoją Akaszę.
Niech Lisa stanie między nami, a dusza — przed nią.
Rozdział 4: Wznoszenie się ku sobie
Teraz, duszo, Lisa — wchodzicie w siebie i wyciągacie z serc odcięcie od miłości. To przekonanie, że nie ma dla was miłości. Dusza ma cały szkielet metalowy, ty Lisa — ziarno.
Aleksandra: Kurde, ale ona miała wokół siebie dużo dobrych ludzi, przyjaciół.
DL: Poszło.
Lisa: Nie ma… ale też nie ma miłości. [Cały czas emanuje obojętnością, brakiem życia.]
Nikodem: Dalej. Cofacie przekonanie, że przebywanie w wyższych gęstościach jest dla was karą, śmiercią, że nie możecie, nie zasługujecie.
DL: OK.
Nikodem: Świetnie. Teraz dźwigamy się do atmy. Wszyscy.
Aleksandra: Korusiowe to.
Nikodem: Dusza przeżywa. A Lisa — jej to obojętne. Nie pokazuje emocji.
Aleksandra: Zachowuje się, jakby dawno nie była w tych wyższych gęstościach. Te minusowe to był jej „home”.
Nikodem: Teraz rozrywa ci, duszo, głowę i biodra. Te kosmyki twoje. Futrzaku.
DL: Co mam robić?
Nikodem: Nie panikuj.
Wycofaj z czakr, z rdzeni, kody, że to „za wysoko” dla ciebie.
Bo kiedy nie ma ciemnych atomów, to panika. Ale tu nie ma też białych.
DL: [uwalnia]
Aleksandra: To było kłamstwo, że są tylko białe.
Nikodem: Ona zapomniała, że to neutralne wszystko. Dlatego w Cień bogów zrobiliśmy Kodeks Istot Wstępujących — to wyśrodkowanie w gęstościach.
Nikodem: Teraz to, co przekręca twoje serce na drugą stronę. Cofnij — to są takie dwie spinki metalowe, tarcze.
DL: OK.
Nikodem: A ty, Lisa — cieszysz się z tego?
Lisa: Nie, dopóki nie zobaczę ojca. Niczemu nie ufam.
Nikodem: Jakbyś była obrażona na dosłownie wszystko.
Aleksandra: Właśnie miałam pisać, że osobowość nie ufa duszy i ogólnie temu wszystkiemu. A może to trauma pozostawienia.
Nikodem: Ma do tego prawo. Jej serce jest przygaszone, jakby wyłączone. Nie potrafi zaufać, że to już naprawdę „to” — że jest dobrze — bo przeszła zbyt wiele rozczarowań.To mechanizm obronny. Kolejnego zawodu mogłaby już nie przeżyć. Stan obojętności pozwalał jej żyć.
Jako duch nie nauczyła się jeszcze innego reagowania — nie odczepiła się od ludzkich wzorców przeżywania i obrony.
Aleksandra: A czy ojca będzie mogła zobaczyć? Hmm…
Nikodem: Duszo — teraz nie musisz jeszcze odbudować serca. Ale z podstawy cofnij te sznurki, które cię ściągają w dół, w minusowe.
DL: OK.
Nikodem: I też formę już rozszerz swoją. Bo raz kulka, raz podłużna jesteś.
Idziemy do anupadaki. Wszyscy.
Ojca zobaczy dopiero, kiedy poczuje swoją monadę — bo inaczej się uzależni od niego. Pierwsze musi siebie odzyskać.
Duszo, jak się czujesz?
DL: Nie ma piorunów. (rozglądała się)
Nikodem: Ale ciemno. Czemu tak jest?
Lisa: Wiedziałam. Wiedziałam! Haa! Nic tu nie ma. Nigdy dla nas nic nie ma. [Wywaliło jej na całego. Ale to bardzo dobrze.]
Nikodem: A widzisz. Twoje wcielenie kreuje przestrzeń. To my się cofniemy, a wy to cofacie.
DL: A, taka siła? [Dusza zaskoczona, że osobowość coś takiego wykreowała.]
Nikodem: Taka trauma. Tak wielka trauma! To również skutek twoich obciążeń, duszo.
Dobrze. Zaraz pewnie ta ciemna zasłona się rozpuści. Technika w życiu pewnie zasłaniała wszystko, co dobre. Wygaszało obraz, odczuwanie, częstotliwości.
Aleksandra: Najs łan.
Nikodem: To coś, co ma ich chronić — zasłaniać przed monadami, czyli ona jako duch już tu była kiedyś. Pewnie również kod: ochrona przed Bogiem karzącym.
Aleksandra: No, że Bóg z niebios zstąpi i ukarze. A nie — jakaś monada ich.
[ po chwili ]
Nikodem: Rozpuściły ciemność.
Aleksandra: To będą busiać. [Od razu po rozpuszczeniu odcięcia poczuliśmy ogromny żal, smutek, rozpacz.]
Nikodem: I jak?
DL: No… nie, to było fałszywe. Cofnęłam z nas.
Nikodem: Nie musiałaś kneblować ust swojemu wcieleniu.
DL: Narzekała, a to podtrzymywało kreacje.
Nikodem: Niech się wygada.
Rozdział 5: Zapomniana monada
Teraz zaproś swoją monadę.
Poczuj sercem — tym, które ma twoje wcielenie. [Wcielenie jest dźwignią, wrotami dla tej duszy, inaczej nie byłoby to możliwe.]
Ty straciłaś i wyrwałaś serce, duszo. Pewnie gdzieś w skrzynkach piekielnych teraz jest.
DL: Próbuję.
Lisa: [śmieje się szyderczo]
Aleksandra: Trochę histeryczna reakcja.
Nikodem: Duszo, co to jest między tobą a twoją monadą?

DL: Zbiory ciemne, ciemne energie. Coś, co zasłania.
Nikodem: Biali mieli swoje zasłony w gęstościach 12–13 (Źródło). Wy — w gęstości 8–9, czyli anupadaka–adi. To kuriozum.
Teraz rozpuść to, co jest nad tobą. Taka mała fala. Zbadaj ją.
Dobrze, że wcielenie usiadło, bo przeszkadzało.
DL: Bo ono ma przekonanie, że w nic nie wierzy i nic nigdy nie wychodzi.
Nikodem: Dno piekieł. Żadnej nadziei. A miłość, którą doświadczyło, zmieniło to. Przypomniało wam się. Obudzi się zaraz.
Działaj.
DL: To jest zrodzone z mojego przekonania, że nic dla nas nie ma.
Czyli… wcielenie miało rację. [Dusza zrozumiała oczywistość, że wcielenie, Lisa, nosiło jej wzorce zachowania.]
Nikodem: Skup się. Cofnij to. Dotknij monady skrzydłem swoim lub tymi „wąsami” swoimi.
DL: [duże wzruszenie, ogromne]
Nikodem: Cofam się teraz.
Aleksandra: O, czyli jednak coś od monady dostała. I też — na to wcielenie.
DL: Mam.
To miłe uczucie.
Takie wcale nie słabe, nie płytkie. [Ta reakcja na miłość wcale nie dziwi, jeśli dusza ma cały zestaw czarnych wzorców i obciążeń.]
Nikodem: Rozpuść teraz, z całym tym uczuciem, te „skały” dookoła was, które odcinały i nie pozwoliły całkowicie zmaterializować waszej monady.
DL: Robię.
Nikodem: I teraz zdejmij kod Białego i jego chórów — że jesteś pomiotem piekielnym i nie masz prawa istnieć.
Bo to wygląda tak, jakby monada się wydzielała, pewnie na ruch jakiegoś Księcia Piekielnego, ale białe siły przyblokowały przestrzeń — i tylko taki „ciurek” zszedł.
DL: [zaskoczona]
Nikodem: Czyli powstał wzorzec bycia zduszaną.
„Do życia potrzebuję, żeby ktoś mnie zduszał, ograniczał.”
Rozpuść to i powiedz: Monado, zapraszam ciebie w pełni. Jestem Ciebie/siebie świadoma.
DL: Idzie. [Pilnuje się, żeby się nie popłakać, ale też kalkuluje w zyskach.]
Aleksandra: Ciekawe.
Nikodem: Duszo, wołaj pozostałych ze swojej rodziny duchowej.

DL: Każdego?
Nikodem: Tak. Podobnie monady zrobią.
To różne rasy są.
DL: Dobrze.
Nikodem: Lisa — na bok. Niech obserwuje.
DL: Żywsza się zrobiła.
Nikodem: Bo coś się dzieje. I to nie sen. Dochodzi do niej znaczenie tego wszystkiego.
Nikodem: Lisa, ty zostajesz ze mną tutaj.
A dusze — do monad. Masowa przebudowa.
Lisa: Czemu mam zostać z tobą, jak tam jest mój dom?
Nikodem: Twój dom dopiero się kształtuje — i forma monad, i dusz. Taki etap ewolucyjny.
Pewnie byłoby to już dużo wcześniej, ale biali przyblokowali. I eony traciliście na takie głupie misje, przepychanki o banany i pseudo błyskotki. Gdyby nie twoje wcielenie, nic z tego by nie zaszło!
Lisa: Gdyby nie mój tata. [Wszystko słyszała i zrozumiała.]
Nikodem: Nie. Gdyby nie twoje serce. Bo mogłaś je stłumić, ale tego nie zrobiłaś. Czyli poszła decyzja. Dlatego rozmawiamy. Są takie procesy — podświadome, nieświadome, bardzo wewnętrzne. My na to patrzymy. Nie na to, co kto mówi.
Nikodem: Popatrz na duszę. Co tam się dzieje?
Lisa: [przeciera oczy] Jakby serce odzyskuje. Brzuch. Większa się staje.
Nikodem: I to bez dźwigania ciał podziemnych. Na razie tak. Zaraz zejdzie dusza.
[Patrzę. Ta monada jest kompletnie zanurzona w Źródle. Biali nie mają wejścia.]
MN (monada Nikodem): Nie mają, bo cała intencja, uczucia, myśli są jednomyślne w kreacji. Oni sami siebie stwarzają. Nic z zewnątrz ich nie obchodzi, bo to już przeżyli.
Nikodem: Ale to biali dosłownie zakorkowali Źródło. Wydzielanie się kolejnych cząstek. Blokowali tworzenie dusz.
MN: Bo uważali to za jedyną możliwość wygrania z ciemnością.
Nikodem: Ale przecież taki serial jak Babylon 5 pokazał, że biali z ciemnymi ręka w rękę. Dzielili światy. Sam to pamiętam. I to nie chodzi o wcielenie w Sheridana.
MN: Popatrz na wykres. Popatrz na te cząstki. Co tam się dzieje?
Nikodem: Jaśnieją. Wysubtelniają się. Podsumowują pewną część istnienia.
MN: A popatrz — co by się stało, gdyby wszystkie wcieliły się w pierwotnym okresie?
Nikodem: Widzę, że jedna z monad przejęłaby kontrolę nad resztą — z własnej rodziny, z grupy.
MN: Dalej.
Nikodem: Pokazujesz mi alternatywy. Nie mów, że nawet to, na tym poziomie, ma swoje wersje kwantowe.
Nikt tego już wtedy nie ogarnie. Widzę teraz zbiory. A ty mi mówisz, że tam zachodzi jeszcze więcej? Że jedna dzieli cząstki, które zabrała innym?
MN: Tak.
Nikodem: No way… Ale co jest ważne dla nas? [Za duży natłok informacji, zmęczenie, bo po 22, dlatego selekcjonuję.]
MN: Ta rzeczywistość kwantowa. Bo ona jest szeroka i dotyczy wielu, wielu tysięcy — czy milionów — alternatyw. Ale są i inne.
Nikodem: Jest już późno. Mózg odpada. Wczoraj Elvis, wcześniej praca nad Szatanem, jutro klient. Odpadam.
MN: Dusza zejdzie. Patrz, jak osadza się aspekt w monadzie.
Nikodem: Dusza schodzi. Lisa, obserwuj.
Lisa: Patrzę. Mam więcej energii, ale dalej dystans.
Nikodem: Duszo — jeju, jak urosłaś. Łał.
DL: Nie jestem ciemna już.
Nikodem: Pokaż się. A niby skąd masz takie energie?
DL: Od innych z mojej rodziny. Informacja się wymieniła.
Nikodem: OK. Spoko. Teraz zejdź przez gęstości, chcę zobaczyć twoją wibrację — aż do przyczyny.
DL: Jasne.
Rozdział 6: Prawdziwy dom Lisy
Nikodem: OK. Luz.
Lisa — poczuj swoją monadę. Swój dom. Popatrz do góry i pozwól sobie na ten ruch. Ja tu będę czekał.
Lisa: Idę [Ona faktycznie miała ogromne skupienie na miłości. Przyszła, żeby jej doświadczyć — ale też wszystkiego, co wiązało się z jej rozpadem. Smutek, rozpacz, tęsknota. Ale nie zrobiła tego, co dusza: nie przeciągnęła serca na drugą stronę. Nie oddała go ciemności. Zatrzymała się — zastygła — w pamięci miłości. Stąd całe to uwolnienie, inaczej nie byłoby możliwe, nie ten moment ewolucyjny, brak przełamania, dźwigni w istnieniu. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak ważni mogą być dla swoich dusz i monad — i do jak głębokich przełamań mogą je doprowadzić.]
Nikodem: Obserwuję. Ona bardzo się boi.
Lęka się. Dotyka, nie wie, na co patrzeć. Monada jawi się jako nieskończona przestrzeń. W środku tej monady są takie klastry. Ona nie chce do nich. Szuka centrum.
Nie czuje się częścią tej monady. Błądzi. Chce wyjść.
MN: Niech wyjdzie.
Nikodem: I co, Liso?
Lisa: Tak pięknie, ładnie… ale nie czuję.
Nikodem: A dotykałaś?
Lisa: Nie… nie.
Nikodem: No właśnie. Wejdź. Dotknij albo poczuj. Zmysł wzroku nie wystarczy.
Lisa: Dobrze.
Nikodem: Znowu wchodzi.
Jak dotyka tych klastrów — ja-tam, aspektów i centrum — to z głowy zaczyna jej coś wychodzić. Z całego ciała taki szkielet. [Dobrze, że nie spotkała się z Elvisem, bo tam bardzo dużo nienawiści by wyszło.]
Zmienia się w środku. Odpada wszystko, co pochodzi z Ziemi: żal, smutek, nienawiść, pustka, nicość, zatracenie. Przypomina sobie, kim jest. Co ma.
Te energie lecą do rdzenia monady. Ale ona sama, jakby się otulała — w klaster, w taki boksik. Jakby chciała spać.
Nie rozumiem…
MN: Ona będzie teraz połączona z innymi aspektami, wcieleniami oraz z innymi z tej monady zbiorowej. Będzie się wymieniała informacjami.
Nikodem: Ale to wygląda, wiesz, jak… Gdzie tu indywidualne „ja”?
MN: Ona jest nim. Nie miałeś z nią kontaktu właśnie przez przeżyty ból, śmierć, pozostawienie.
Nikodem: No, była wrakiem, trochę jak zombi. Pytałem się: gdzie w niej życie?
MN: No właśnie. Monada musi to wymodelować, zapoznać się z tym, uleczyć. I wtedy, jeśli będzie chciała — wróci. A wróci, bo chce. Tylko teraz nie ma jeszcze z czym wrócić.
Nikodem: Kurde… Miałem ciężki tydzień, przeraźliwie.
Duszo — wytłumacz.
DL: Ona pierwszy raz czuje, że nie jest sama. Że miłość jest, zawsze była. Że uległa iluzji oddzielenia. Iluzji śmierci. Iluzji odrzucenia.
Nikodem: Teraz taka mądra jesteś, bo to przeszłaś? Czyli ona naprawdę była aż tak wyniszczona wewnętrznie?
DL: Myśmy były zanurzone w ciemności. Odzyskać dostęp do monady to wielki dar.
Nikodem: Biblioteki czekają. Energia musi zejść z monady do nich — nie z ciebie. Pamiętaj o tym, duszo!
Myślałem podczas tego procesu, że nawet gdybym odbudował czy przebudował Lisę — tam po prostu coś pękło głęboko.
MN: Dlatego każda istota ma swój dom. Pomogłeś jej wrócić do swojego. Miłość, której doświadczy, będzie dużo głębsza niż ta, jakiej zaznała za życia.
Nikodem: Technicznie rzecz biorąc — jedni się wcielają od razu. Inni — lekka przebudowa (rdzeń, ego out, przykład Leszka Żądło). Inni wracają do monady.
MN: Jest więcej jeszcze możliwości. Teraz odpocznij.
PS
Podsumowanie tych dwóch, przepięknych uwolnień, napiszę w osobnym opracowaniu.