Wszystko zaczęło się od niewinnej rozmowy. Cała praca trwała cztery godziny i była pełna wzlotów i chyba jeszcze większych wzniesień. Praca podzielona jest na pięć rozdziałów.
Rozdział 1: Praca z duszą Elvisa
Rozdział 2: Kontakt i eksploracja Fokus 23
Rozdział 3: Uwolnienie monady
Rozdział 4: Starcie z białymi systemami
Rozdział 5: Rozpoznanie Nadjaźni
Zapraszam.
Rozdział 1: Praca z duszą Elvisa
Karol: Oglądałem zdjęcia Elvisa Presleya. Wygląda zupełnie inaczej na różnych etapach życia.
Nikodem: Co tak naszło?
Karol: Myślałem, że moje wcielenie albo było podobne do ostatniego.
Nikodem: Bardzo przykryty w energiach jest, a do tego „dopakowany”. Zawołam Olę.
Aleksandra: Jest podobieństwo, chociaż Elvis wydaje się młodszy duchowo od ciebie, Karol.
Nikodem: Młodszy, ale jego oczy nie prowadzą do jego duszy, tylko do czegoś w astralu.
Aleksandra: Karol, może masz wgrane to wcielenie?
Karol: Też tak myślałem – coś obcego, nie mojego. Tutaj dobre zdjęcia:
https://uk.pinterest.com/pin/elvis-eyes-that-stare-right-through-you–563020390899815411
Aleksandra: Może Elvis zawiesił się w Focusie 23.
Karol: A może…
Nikodem: Jest młodszy od ciebie, ale jeśli coś się wywaliło, to mamy dwie opcje: albo ty, albo on potrzebuje pomocy.
Karol: Coś musiało mnie na niego wybić – może jakieś podobne wzorce.
Nikodem: Może szuka jakiegoś przewodnika. Tylko czemu akurat z tobą miałby mieć kontakt?
Karol: A kto wie.
Nikodem: Trzeba znaleźć duszę Elvisa. Najlepiej dwa zdjęcia: z młodości i z okresu przed śmiercią.
Karol: Jest sporo. Po oczach można znaleźć i odsiać naśladowców.
Nikodem: Czarno-białe zdjęcia odpadają.
Karol:
https://i.pinimg.com/564x/37/aa/c0/37aac00a04c519d5d702edc906dcf4bc.jpg
Nikodem: Wyraźne oczy. Super. Patrzę na jego zdjęcie.
Nikodem: Jaka ta dusza ci się wydaje?
Karol: Trochę smocza, albo ma wymieszane energie – mylące.
Nikodem: Tak, smocza się wydaje. Smoczek.
Karol: Szczególnie na tym młodszym zdjęciu widać.
Nikodem: Wołamy smoczka.
Karol: Smoczkuuuuu, hop hop! Trochę splątana dusza, jakby w uwięzi.
Nikodem: On taki pozytywny jest.
Karol: Pozytywny.
Nikodem: I strasznie przykryty, albo ma łańcuchy, tylko je maskuje z powodu wstydu.
Karol: Nazbierało się. Właśnie widziałem coś, co go trzymało.
Aleksandra: Taki Bubiś. Dla mnie on jest zawieszony w jakiejś przestrzeni – dlatego myślałam o Focusie 23.
Nikodem: Zapytaj jego duszę o Focus 23.
[Rozmawiamy tu z duszą, nie z wcieleniem, które zmarło.]
Aleksandra: Jego dusza chciałaby go stamtąd wydostać.
Nikodem: Zapytaj ją, w jaki sposób trafiła do ciebie?
Karol: Wolność dla Elvisa!
Aleksandra: Bo jak zmarł w ’77 roku, to i tak nie odczuwa tego czasu – będąc w Focusie 23.
Karol: Jego dusza mówi: „Podobny vibe, podobne doświadczenia mieliśmy. Jakoś to się zgrało.”
Aleksandra: Ale to ona cię „wyczaiła” astralnie, czy sama dusza to zrobiła? [Dobre pytanie.]
Karol: Dusza. Astralnie to on dalej trochę nieprzytomny.
Nikodem: Zaczniemy od uwolnienia duszy. Kto go przypiął?
Karol: Hm…
Nikodem: Smoki tak mają – ograniczenia najczęściej na łańcuchach. Taki już ich gatunek.
Karol: Jak uwalniałem się od Lewiatana, to ten smok/Elvis może być z nim jakoś powiązany.
Nikodem: Lewiatan i jego nihilizm… Brrr. Powiedz mu, żeby się zaświecił – tyle, ile potrafi.
Karol: OK. Rozpala się, rozświetla.
Nikodem: Niech puści serce też – tyle, ile może.
Karol: Trochę przygaszony.
Nikodem: Porozbijany.
Karol: Miota się w tych łańcuchach.
Aleksandra: Sad dragon.
Nikodem: Lepiej, żeby wcielenie tego nie widziało. Nie teraz.
Karol: Elvis niech daje koncerty dalej w astralu.
Nikodem: Dobra, uwolnimy, ale zagra dla nas. Kiedy byłem dzieckiem, słuchałem jego płyt. Szukam jego monady.
Karol: Dobra muza, zwłaszcza te skoczne kawałki, bo potem już smuty nagrywał.
Nikodem: Smuty najlepsze.
Karol: Love me tender.
Aleksandra: Ten Fokus to taka trochę ochrona dla niego.
Nikodem: Utkwienie w Fokus może być dobrym stanem przejściowym.
Monada jest całkiem spora. Duszo, gęstość przyczyna–buddhi? Łańcuchy rozciągają się na całej sferze buddhi, bardzo szeroka gęstość i mnóstwo utkanych łańcuchów. Dlaczego?
Karol: Cena sławy.
Nikodem: Czego chcieli, ci panowie? Niech dusza mówi. To jeden z największych artystów.
Aleksandra: Za co dusza płaci tak właściwie?
Nikodem: Artysta zapamiętany na długo. Hm.

Aleksandra: A te łańcuchy nie dotyczą „Elvisów” alternatywnych?
Nikodem: Energie i łańcuchy wibrują informacją: masz tu być na zawsze, masz oświecać sobą, na zawsze. Kod: na zawsze. Mówcie do duszy, żeby popatrzyła na monadę swoją, poczuła ją.
Karol: Ci Elvisi naśladowcy to niezła beka z nich.
Nikodem: Jeśli przyjdą strażnicy, jacykolwiek, my będziemy obok.
Karol: Patrzy do góry.
Nikodem: Niech poczuje sercem, wejdzie w głowę i wycofa z głowy kody: że jest sam, jest niegodny. [Tutaj cały czas obserwuję duszę z dużej odległości. Patrzę również, co robi Karol.]
Karol: Robi.
Nikodem: Dobrze. Teraz z brzucha to, czego nie umiał strawić na Ziemi. Co to jest? Czego to dotyczy?
Karol: Mówię mu, niech wypali wewnętrznym ogniem. Jakieś zależności, oszukany został. Mówi: „oszukali mnie”.
Nikodem: Kto?
Karol: Ci nad nim.
Aleksandra: Tak jakby nie mógł w pełni tego wcielenia mieć „dla siebie”, tylko miał rozdawać.
Karol: Tak.
Nikodem: To teraz niech skupi się na tym oszustwie i powie: puszczam, wybaczam, przeżyłem, było. Mocno niech to powie, poczuje i tak, jakby wydalał.
Karol: Robi.
Aleksandra: Postawa Jezusa: „bierzcie i jedzcie z tego wszyscy”.
Nikodem: Dobrze. Teraz do ognia. Dalej: gdzie powstała w nim intencja do takiego wcielenia, życia? W nim, czy przyszło z zewnątrz?
Karol: Coś się dopasowało, kiedy miał taki pomysł, intencje na życie. Pojawili się i zaoferowali.
Nikodem: On wytworzył miliony kwantów energii. Wiadomo, gdzie to poszło.
Karol: Grubo.
Nikodem: Dalej: niech zostawi swoją intencję, czystą, i wszystko, co naszło, puści. Odczepi się – jako cudze. Cudza pomoc, wsparcie, umowy.
Karol: Odpada z niego, wyrzuca.
Nikodem: Teraz z podstawy. Niech wejdzie w podstawę i puści: muszę dawać, muszę rozdawać, bo moje jest takie dobre, takie święte. To jest naleciałość „dzielenia” i „współuzależnienia”. To jest typowo z tej planety.
Czysta intencja jest twoją kreacją, duszo. To wcielenie jest twoją kreacją. Reszta nie ma znaczenia. To, co naszło zewnętrznie – nie ma znaczenia. To fałsz, to cudze, a próbują wmówić inaczej. Cofasz teraz te białe energie – pokazujemy ci tu wibracje białych energii.
Karol: Potrafią tutaj dowalić.
Nikodem: Białe całuny. Teraz, duszo, lżejsza się zrobiłaś. Które łańcuchy jesteś gotowa zerwać? Skup się na swojej sile i na tym, że reszta to fałsz. Na trzy – zrywasz!
Karol: Wyrzuca, kuma.
Aleksandra: Strasznie oszukują te dusze.
Karol: Część puściła łańcuchów.
Nikodem: Teraz. Puść te wszystkie zbiory, na których trzymają łapę. Wiem, że jesteś smokiem i lubisz gromadzić. Ale puść. Taka jest cena za twoje wcielenie i jego odzyskanie. Zostaw to tym ludziom i tym duszom. Nie warto. Odzyskasz swoją monadę, wolność.
[To jest bardzo ważny akt, bo łańcuchy zostały utkane z walki tej duszy o energię, o pozycję.]
Aleksandra: Dobre!
Karol: Pewnie, ziemskie świecidełka zostawić.
Nikodem: Jak na to reaguje? Bo warczy mi tu.
Karol: Zmieszany trochę.
Nikodem: No jednak smocza natura. To jest teraz przełamanie jego pychy, puszczenie monumentalizmu.
Aleksandra: No a monada czeka.
Karol: Albo niewola, albo wolność. Ma wybór.
Nikodem: Tkwi tu przez swój upór. I tyle.
Karol: Cena wolności. Cena niewoli. Jakąś musi zapłacić. Znaczy – niewola już płaci.
Nikodem: Nie będę przekonywał do monady, ale przypomnę ci, duszo, że z niej pochodzisz. To ty – pierwotny, czysta esencja. Masz tam nieograniczoną ilość energii do kreacji. A ty się chcesz kłócić, nawet jeśli to są miliony kwantów energii? Serio? To są piekła!
Aleksandra: No i nawet formę może zmienić.
Nikodem: A ty nie jesteś ciemna, duszo. Nie schodź tam.
Karol: Ciągnie. Wżarło się ciemne, kusiło. Wybór należy do niego.
Nikodem: Taka jest cena za taki sukces. Dla niego to jest: albo wraca i schodzi coraz niżej, w ciemność, albo wraca do siebie.
Karol: Ale jak przyszedł i głowę zawraca, to niech puszcza lepiej.
Nikodem: Dajemy mu dwie minuty.
Karol: Adin, dwa, tri.
Nikodem: On chce mieć ciastko i je zjeść. Po prostu – wszystkie te sznury, łańcuchy to z kłótni, walki o świecidełka. A przecież darem i nagrodą jest samo to życie, przeżycie, doświadczenie czegoś tak spektakularnego.
Karol: Zgadza się. No, ja sam bym chciał takim Elvisem być.
Nikodem: Danie ludziom tej muzyki, tych słów, tych emocji – to jest twój dar dla ludzkości.
[Tutaj cały czas kieruję słowa do duszy.]
Tyle wystarczy. Nie musisz za to mieć żadnych nagród. Czy mnie ktoś zapłacił za Cień bogów? Chłopie! Wyjdź z tego ziemskiego, piekielnego myślenia. Jesteś nieskończoną istotą, a bijesz się o to, czego jest nieskończenie wiele. Jaki to ma sens?
Aleksandra: I to jeszcze z Ziemi. Powinien przeczytać Poza Dualnością i Cień bogów.
Karol: Dokładnie. Nie ma się o co bić. Wiele lepszych miejsc do życia niż tutaj. Popatrz sobie na te łańcuchy, na te bogactwa, sławę – i zdecyduj.
Nikodem: Z tymi darami, które masz, całe Wszechświaty czekają. Jest nawet w tym Wszechświecie taka planeta a la Las Vegas, ponad 10 razy większa niż Ziemia. Już jedno wcielenie piosenkarki tam odprowadziliśmy – takiej młodej. Ten smok w tobie ci nie pomaga!
Aleksandra: Pycha.
Nikodem: Dobrze. Chce puścić, ale widzę, że potem będziesz się kłócił dalej, walczył z nimi? Mówi, że wymagamy za dużo od niego.
Uwolnienie ma swoją cenę. Wymaga zmiany postawy – bo inaczej nigdy nie zrozumiesz.
[Od jakiegoś czasu zmieniłem ton pracy z duszami – więcej wymagam, inaczej przerywam pracę. Za dużo dusze oszukują albo robią byle jak.]
Karol: To nie my wymagamy. Sam chciał – widocznie monada go też szturchnęła do uwolnienia.
Nikodem: Tylko że dla niego impuls jego monady był ukryty, podświadomy – coś à la intuicja.
Aleksandra: Mnie też zastanawia, jaka tu jest nauka – dla nas czy raczej dla ciebie, Karol?
Karol: No, ciekawe.
Nikodem: Pomagamy mu się dźwignąć na poziom anupadaka.
Śmiesznie, bo tak „krzyczy”, „warczy”. Smoki zawsze były ciekawe. Ambitna dusza!
Karol: Lecimy do anupadaka.
Nikodem: I odcinamy resztę tych energii, bo on zrobił sobie dziwne legowisko.
Aleksandra: Czyli te łańcuchy – zrodzone z jego uporu, pychy, chęci walki. Wystarczy pyk – i mogą się rozpaść.
Nikodem: Tak, ale duma nie pozwalała. Duma i poczucie krzywdy.
Karol: No wiedzieli, na jaką przynętę go znęcić.
Aleksandra: A następne wcielenie, jakie miałby… Brr.
Nikodem:
Ja: I jak się czujesz w atmie?
DE (dusza Elvisa): Dobrze.
Ja: To teraz anupadaka. Te białe całuny pewnie cię odetną i od energii z Ziemi, ale pomyśl, że schodzą.
DE: Dobra.
Ja: Czemu boisz się tej gęstości?
DE: Byłam parę razy, ale zawsze strącenie, piorun.
Ja: No, białe kary, białe odcięcia. Trzeba przejść i pozwolić sobie. Poczuj: „pozwalam sobie” – i dotknij skrzydłem, głową, sercem swojej monady. Poczuj ją.
(My się odsuwamy, bo zaraz zacznie wyć.)
Tutaj wychodzi z niego płacz, frustracja, gniew. Ogrom emocji. Teraz, w tym kontakcie z monadą, przypomina sobie, kim jest.
Aleksandra: On tak wyje dziwnie.
Nikodem: On miał pierwotną budowę pod wodę i wiatr. Pewnie piekielne modyfikacje przeszedł, żeby mieć ogień też.
Teraz widać, popatrzcie, jak energie wychodzą z tej duszy do monady i wchodzą w monadę. A monada spuszcza takie promienie i rozpuszcza pewne energie i postawy. Tam bardzo dużo hipnoz.
Karol: Dusza podleciała, bo jakaś bliska. Czuję bliskość, zwłaszcza teraz, jak odzyskuje swoje pierwotne energie.
Aleksandra: Może twoja „RD” – rodzina duchowa.
Nikodem:
Ja: Duszo. Puść teraz tarcze tantryczne z czakr, haki, pieczęcie z serca, głowy. Wszystko tobie podświetlam hurtowo. Trzeba rozszerzyć to, co jest możliwe do widzenia dla ciebie.
DE: Dopiero teraz czuję i odbieram to, co ty mówisz, jak mówisz, co chcesz.
Ja: Filtry – teraz pękły i nas widzisz inaczej, pełniej. Wcześniej widziałaś tylko ułamek mnie, nas. To normalne. Inne spektrum.
Karol: Przestały błyskotki zaślepiać, przejrzała dusza na oczy.
Nikodem:
Ja: Ja to nazywam perspektywą dżdżownicy. Mimo że jesteś duszą, masz ograniczenia – i to spore. Teraz wyciągaj te kule ze splotu, do swojej monady, oraz podstawy, i ogon oczyść.
DE: Jasne.
Aleksandra: Niko odpalił „Always on My Mind”.
Karol: Good, vajbik do uwolnienia dobry.
Nikodem:
Ja: Teraz dopiero rozumiesz.
Monado, czy on jest gotowy? Bo to wcielenie jest bardzo silne, pełne emocji.
ME (monada Elvisa): Da sobie radę. Przychodzi do mnie. Dusza to wie.
Rozdział 2: Kontakt i eksploracja Fokus 23
Ja: OK. Rozumiem. Duszo, schodzimy do systemu ziemskiego. Ze strażnikami będę rozmawiał – mam wszelkie klucze i potrzebne glejty.
DE: Dzięki. Schodzimy.
Ja: Schodzimy do Focus 24 na razie. Dusza – tyle ile może – czeka.
Aleksandra: Nie lubię tych Fokusów, walą na biało.
Nikodem: Musimy podejść bardzo ostrożnie. Popatrzymy najpierw, co robi to wcielenie.
Aleksandra: OK.
Nikodem: Rozpuszczamy mgły teraz – białe mgły, sieci. Musimy to zrobić od góry i z dołu, bo to jest takie jajo. Cały ten jego prywatny Focus 23.
Karol: Trochę na haju jest. Uderza po głowie.
Aleksandra: Nieprzytomność narkotyczna.
Nikodem: Wykres:

Co widzi? Co robi? Na razie się mu nie pokazujcie.
Aleksandra: Dla mnie on siedzi i brzdęka na gitarze.
Nikodem: Karo, ty podejdź do niego – ale spokojnie. Nic mu nie mów, że nie żyje.
Karol: Powiem, że jestem jego fanem.
Nikodem: Nawet jeśli był przytomny, kiedy umierał, to wytworzył eterycznie i astralnie zbyt dużo transu, haju. Za dużo tego było w jego ciałach subtelnych. Dlatego tak go zamknęło.
Zapytaj go raczej: „Kiedy ostatni raz widział swojego fana?”
Karol: Trochę brał różnych specyfików. Mówi, że ciągle ktoś przychodzi. Pytanie – fani czy jego projekcje?
Nikodem: Powiedz mu: „A czy ich dotyka – materialnie?”
Karol: Wita się z nimi. Tak.
Aleksandra: Jakieś podarki mu zostawiają.
Nikodem: Niech ciebie dotknie i poczuje. Czy to ten sam dotyk?
Karol: Coś zdębiał, inaczej odczuł.
Nikodem: Zapytaj go: co się zmieniło?
Aleksandra: Zaskoczony.
Nikodem: Musi sam to nazwać. Nie podpowiadajcie mu. Musi sam odkryć.
Karol: Chyba zaczyna się domyślać, że coś jest nie tak z nim.
Nikodem: Tak, daj mu czas.
Karol: Wspomnienia jakieś mu wracają z ostatnich chwil życia.
Nikodem: Tak. Dobrze, dobrze.
Karol: Kmini, co było dalej, po tym jak się nałykał.
Nikodem: Zaraz pewnie z niego wyjdzie.
Karol: Zaczyna się.
Nikodem: Ja tam nie wchodzę. To jest twoja rola – pozwolić mu przejść i wyjść z tej projekcji. Ale na spokojnie.
Karol: Aż sobie uklęknął. Pyta się: ile czasu minęło, co z jego żoną i córką?
Aleksandra: Wow.
Nikodem: Pięknie. Wspaniale.
Karol: Córka nie żyje. Żona żyje.
Aleksandra: Córka zmarła w styczniu 2023.
Nikodem: Dodaj, że mamy 2025.
Karol: To ile… 48 lat w Fokusie zamknięty, w swojej projekcji mentalnej?
Aleksandra: Niko włączył „Suspicious Minds”.
Karol: Robi klimacik. Teraz się chyba zaczął nawet śmiać z tego, ale to taki głupi śmiech – z niedowierzania.
Nikodem: Największa pułapka Ziemi to nie jest karma ani strażnicy. Tylko Fokus 23.
Karol: Nawet to dobrze przyjął. Pyta się: co teraz?
Nikodem: Wychodzisz z nim z jego kreacji. Lekko w gęstościach wyżej.
Teraz niech popatrzy na Ziemię. Zapytaj go: „Co chcesz teraz zrobić?”
Karol: Patrzy. Dalej nie dowierza. Coś kiwa głową.
Nikodem: Bo ma dużo możliwości. Nieskończone.
Karol: Przygląda się nam. Sam nie wie, chyba dokładnie.
Aleksandra: Może dusza i monada mają pomysł dla niego.
Nikodem: Spokojnie. On musi uwolnić emocje. Śmierć, poczucie winy. W jego przypadku jest duża trauma.
Karol: Jakby jeszcze przywiązanie do żony, córki… Ma je w głowie. Właśnie, poczucie winy – co im zrobił.
Nikodem: Chcę mu coś pokazać. Będzie to dom, pomniki, córka, była żona. Jak to wszystko wygląda teraz.
Karol: Dobre.
Nikodem: Dodatkowo – cała ludzkość mu dziękuje za jego twórczość, za to, co zostawił.
[Tutaj kieruję się w stronę jego duszy, kiedy on tak bada to, co jest na Ziemi]. Duszo, porozmawiam z nim, z jego częścią subtelną. Ale nawiąż już kontakt z nim. Bardzo powoli.
DE: Dobrze. (Dusza wzruszona, ryczy dosłownie.)
Ja: Hej, popatrz na mnie. Jak to wszystko widzisz? Jak to odczuwasz?
E (Elvis): Duże to było. Wielkie. Przytłaczające czasem.
[On – kiedy z nim tak rozmawiamy – wygląda na maksymalnie 35 lat].
Ja: Chciałbyś jeszcze raz? [Sprawdzam go.]
E: Nie. [Dużo emocji było w tej odpowiedzi.]
Karol: Intensywne życie.
Nikodem:
Ja: Chciałbym, żebyś teraz skupił się na myśli i powiedział: „Wszystko, co moje prawdziwie, wraca do mojej duszy”. Skup się tylko na tym. I popatrz też „wyżej”.
E: Dobrze. [On jest bardzo ciepły, wzruszony.]
Karol: Tak mówili o nim – ciepły, dobry, normalny, jak na gwiazdę tego formatu.
Nikodem: Czuć. Dobry człowiek. Bardzo wrażliwy jest. Niesamowite to odczucie.
[Tutaj sam zaczynam coś sobie przypominać o sobie].
Aleksandra: Wrażliwiec.
Karol: Spotkać Elvisa osobiście – jest przygoda.
Nikodem:
Ja: Duszo, my jesteśmy gotowi na poziom mentalny.
DE: Ja też.
Ja: Tutaj jeszcze zawołam parę istot obok ciebie, bo za dużo jest strażników. Chcieliby go przejąć, podzielić, wcielić nawet w częściach.
DE: Wiem. Dlatego go wolałam tam zostawić, w tym Fokusie.
Karol: Nieźle.
Aleksandra: Tak myślałam, że dusza go specjalnie tam zostawiła.
Nikodem:
Ja: Chodź teraz z nami, ale lekko zwiększymy wibracje na poziom myśli.
[Tutaj bardzo delikatnie mówię, wiązka energii przypomina raczej kołyskę.]
E: Tak. Dużo emocji, dużo uczuć, duże zmęczenie i przytłoczenie. Te fale fanów… To piękne, ale męczące.
Ja: Dźwigamy się, ale patrzymy, czy coś nie wibruje jeszcze z Ziemią.
Karol: Czyli nie taki Fokus 23 zły.
Nikodem: Nie. Bruce Moen opowiadał (w pierwszej jego książce jest), że uwalniał wcielenie z czasów starożytnych, które utkwiło – ale on sam miał ranę tego wcielenia.
Aleksandra: Gdyby po astralu się szwendał, to by go może nawet reptile osaczyły.
Karol: 48 lat na takim „haju”. No, git!
Nikodem:
Ja: Jak się tu czujesz?
(Wibrujemy w gęstości mentalnej.)
E: Wolny. Ale tu mi przyszły myśli.
Ja: Po dragach latałeś tutaj.
E: (Zaśmiał się.)
Ja: Chciałbym, żebyś poszukał, co jeszcze ciebie łączy z tą planetą. Porozglądaj się, poskanuj.
[Tutaj mu pokazuję, czym jest trzecie oko i jasnowidzenie.]
Śmiało. Spróbuj mnie poczuć.
E: No… Wibrujesz prawdą, szczerością. Jak anioł.
Ja: A moja postawa pozwala tobie na co?
E: Wyrzucenie tego, co we mnie?! Żona i dziecko… na tym mi tylko zależało. Może nie zawsze… nie zawsze to pokazywałem. Przepraszam.
[Bardzo silne poczucie winy wobec żony i dziecka. To go zjadało od środka – takie mam wrażenie.]
Ja: Wypłacz to.
(To jest taka kula, która z niego wychodzi.)
Karol: Tak.
Aleksandra: Dużo charytatywnie pomagał, z tego, co czytam.
Nikodem: Powiedz mu, żeby rozpuścił to. Że pozwala temu odejść.
Nigdy nie widziałem kogoś tak wrażliwego.
[Jego emanacja, wibracja w środku – w samym rdzeniu – coś niesamowitego.]
Karol: Nie ta planeta z tą wrażliwością.
Aleksandra: Cytuję: „Elvis gave more than 200 Cadillacs to others during his lifetime. Every Christmas, he gave to more than 50 charities in the Memphis area including the Salvation Army. He loved everyone more than he loved himself.”
Nikodem:
Ja: Tutaj jeszcze jedna rzecz. Takie białe całuny, cząstki – wycofaj je, bo to jest „białe”. Taki świat, że uważa się te energie za mistrzowskie i boskie.
Zostaje tylko twoje.
E: Puszczam.
[Tutaj zastanawiałem się, czy jednak zawołać część subtelną jego żony – ale nie chciał jej popatrzeć w oczy. Było to zbyt dużo.]
Ja: Teraz poczuj swoją duszę. Popatrz na nią. To ty.
E: Taka duża? (Zaskoczenie.)
Ja: To chodź teraz na poziom przyczynowy. Zwiększamy wibracje.
Karol: Elvis, teraz już tylko wolność. Sława – uzależniająca, ale i męcząca.
Nikodem: Jeszcze raz powtórzę: nigdy nie widziałem ani nie odczułem takiego poziomu wrażliwości.
On te całuny białe traktował jako coś, co nie pozwalało mu się rozlecieć.
On bada swoją duszę, dotyka ją, wtula się w nią.
Tak jakby się przenikali.
Ale dusza – w tym procesie – pobiera pewne informacje z niego.
Teraz znowu dźwigamy się na poziom buddhi.
Mówię do Elvisa:
Tutaj, razem z duszą, uwalniacie wszystkie energie, które was ściągają, wołają, są mamiące.
Tutaj są zalążki narkotyków, środków chemicznych.
Wchodzicie teraz z duszą razem w siebie i uwalniacie te zalążki.
DE: Dobrze.
E: Chyba wiem, jak to zrobić.
(Patrzcie na nich. Stańcie po bokach. Ja z tyłu Elvisa.)
Karol: OK. Ładnie robią.
Nikodem:
Ja: Ciężko, co?
E: Tak. Czemu tak jest?
Ja: Zrośnięte z ciałem. Często takie „życia” jak twoje bardzo rozwijają wyższe ciała – buddhi, atmę, anupadakę. Ale zostawia to ślad – ogromne ziarna, które warunkują los w niższych gęstościach.
Jeśli teraz puścisz i zrozumiesz – lepiej dla was. Po prostu uwolnisz to, kiedy wykorzystasz swoje serce. Twoje serce jest tu czyste, prawdziwe. To była twoja muza. Coś bardzo szczególnego.
[On w pewnym sensie miał dużo energii niezaburzonych, pierwotnych – ale ukrytych głęboko. Na to nachodziły szaty, całuny, inicjacje.]
E: Odczepiam. Dusza pokazuje, że mam wyciągać – jak zwitki.
Ja: No i świetnie. Tak się pracuje duchowo.
Karol: Elvis kumaty.
Aleksandra: Laura wymyśliła słowo „bubiś”. Ale on jest beyond bubiś.
Nikodem:
Ja: Ty sobie radzisz ze sławą, nie chcesz jej.
Zapytaj swojej duszy: co jej się w tym tak podobało? A czym to było dla ciebie?
E: Oo… Sława to odpowiedzialność, ale ona przytłacza, jest jak kamień. Im większa, tym większy kamień, mniej szczerych ludzi. To coś, co mnie rozsadzało od środka.
Ale kiedy patrzyłem w oczy, kiedy robiłem swoje, to było niesamowite.
(Tu pod sam koniec odleciał.)
Ja: I teraz wejdź w ten „peak” i uwolnij go. To ma znamiona haju, uzależnia.
E: Aaaa.
Ja: A ty, duszo?
DE: No… Już nie wiem, jak z tobą rozmawiać. Ale teraz się cieszę, że w końcu JEST. W końcu jesteśmy. Skończył się ten koszmar.
Aleksandra: Koszmar.
Nikodem:
Ja: Teraz, kiedy śpiewasz, grasz, widzisz tych ludzi, czujesz kreację, ruch, przepływ i ich reakcje – co jest w tobie takiego?
E: Teraz czuję miłość. Nie ma tego „łał”. Uciszyło się.
[Tutaj sprawdzałem duchowo to, co puścił przed chwilą.]
Ja: Świetnie. Idziemy wyżej – atma. Zapraszam, panowie i panie.
E: Nie chcę. Tu boli. To rozsadza.
Ja: Spokojnie. To jest lekcja, jaką masz dzięki nam.
Uwolnisz to – naprawdę wszystko się zmieni. Lepiej zrobić to tu, niż na poziomie astralnym. Bo tam ślady się zrodziły.
E: Co mam robić?
Ja: Skonfrontuj się z tym, przed czym uciekłeś. Co cię tak przeraziło?
E: Że ich zostawiłem. Że ich zostawiłem – najbliższych. Że nie byłem na tyle silny.
Ja: Duszo?
DE: Nie wiem, jak wesprzeć. Nigdy nie miałam aż takich odczuć. Za silny.
Ja: Metoda międzyjaźniowa, kochani. Co w takiej sytuacji?
DE: Monada.
Ja: Tak. Lekko, leciutko. Przytulacie.
E: Wina… Poczucie winy silne.
Ja: Zrobiłeś, co mogłeś, z zasobów, jakie miałeś.
Zaakceptuj, że takie to było. Tylko tyle – lub aż tyle.
Miłość do siebie. Miłość dla siebie. Ocena niczego nie zmieni.
E: (Ryczy.)
Karol: No tak. Czuć było to poczucie winy u niego. Było. Minęło.
E: Jak mam sobie wybaczyć? Jak? Obiecałem… Tyle obiecałem, tyle nie zrobiłem.
Ja: Czekałem, aż wyrzucisz.
Nie musisz sobie wybaczać. Ale zaakceptować, że z ładunkiem, który miałeś – z całym tym bagażem, ale też samą biologią ciała i chemią mózgu – dało się tyle.
(Tu mu pokazuję rękami.)
E: Hm.
(po chwili)
E: Czyli nie wszystko ode mnie zależało. Bo przodkowie, ród, jedzenie, społeczność…
Ja: Tak.
(Wcześniej mu cały pakiet, rotę, podałem.)
Właśnie tak.
E: No… ale mogłem.
Ja: Zawsze mogłeś. Ale teraz dopiero możesz.
Teraz wiesz: co, z czego i jak. W którą stronę, i gdzie kierowało ciebie przez te wszystkie zależności: emocjonalne, fizyczne, biologiczne, społeczne.
To zrobisz już ze swoją monadą – nie ze mną.
Będzie to taka całkowita rewizja życia, ale też poznasz zupełnie nowe rzeczy.
Oj, przygoda się przed tobą dopiero otwiera.
E: Cieszy mnie… Z taką radością to opowiadasz, z taką pasją. Niesamowite.
Ja: Czyli wypuszczasz te czarne ziarna, winę – i do ognia.
Karol: Takie ciało, takie wzorce, taka rodzina, karma.
Nikodem:
Ja: Nie chodzi o usprawiedliwianie, ale o zrozumienie, że człowiek to biologiczny, oskryptowany robot. Wydaje się, że wszystko możemy – ale tak nie jest.
E: Już. Nie muszę trzymać.
(Lekki się zrobił.)
Ja: I teraz możemy do anupadaki. Idziemy wszyscy. Duszo?
DE: Gotowa. Gotowa.
Ja: Nie zbieraj tego, co on zostawia. Zostaw. Monada ci to pokaże – ze wszystkimi alternatywami kwantowymi.
DE: OK.
Ja: Hop. Jak się tu czujesz?
E: Tu czuję… dziwnie. Może to te białe. Ale też czuję tutaj muzę. Coś, co gra.
Ja: Czyli zobacz, z jakich poziomów to już schodziło do ciebie. Łał.
Tutaj jest do zrobienia to twoje „białe”. Wejdziecie razem z duszą w siebie – kwantowo. Już pokazujemy jak. Cofacie teraz przekonania, że to, co mieliście, zawdzięczacie bogu, Bogu, bóstwom, aniołom, ciemnym.
To jest gęstość woli i decyzji.
A wy – odetnijcie teraz te białe promienie z niego i popatrzcie wyżej: czy monada nie dostaje czegoś od białych?
Karol: Na razie wygląda spokojnie.
Rozdział 3: Uwolnienie monady
Nikodem: Ja patrzę tam wyżej, bo on stanie się aspektem w monadzie, który potem znowu zejdzie i się wcieli.
Ale biali naciskają na jego monadę.
Aleksandra: Monadę by chcieli przekupić?
Karol: Mają tupet.
Nikodem: Nie chcę mu pokazywać tych wszystkich skłóceń.
Aleksandra: Dla mnie tam jest motyw Jezusa – przepraszam, Sandalfona – który by chciał coś od niego.
On dużo za życia wspierał, oddawał… ale widać – nigdy nie dość.
Karol: Nic tylko dawać, dawać, dawać.
Nikodem:
Wklejam rozmowę.
E: I co zostawiamy?
Ja: Sami siebie stwarzacie. Sami kreujecie. Ty byłeś unikatowym podejściem – biologicznym i duchowym. Energią duszy.
Teraz – razem z duszą – cofacie z tego poziomu wszystkie pozostawione energie z niższych gęstości.
Zapraszam też moją monadę.
MN (Monada Nikodema): Patrz, jak osadza się część subtelna Elvisa w monadzie. Potem dopiero – razem z monadą i z nim – zrobicie uwolnienie na poziomie ciała 10/11 od białych.
Ja: OK. Bo już przewiduję i widzę pewne ruchy.
E: Uwolnione.
DE: Tak.
Karol: Już biali węszą.
Aleksandra: Bo jak on te miliony kwantów wyprodukował, to by biali chcieli hapsnąć coś dla siebie.
Nikodem: Zamiast krzyża – po prostu takie wcielenia robić i odbijać w światach.
Ale żeby matryce zrobić, musieliby mu wyrwać duszę. To, co w nim takie unikatowe.
Karol: Substytut krzyża.
Nikodem:
Ja: Duszo – też możesz.
Chodź, Elvis. Idziemy do monady.
(Haa, nigdy bym się nie spodziewał, że coś takiego powiem. Haa.)
Idziemy na poziom adi i obserwujemy osadzanie się aspektu w monadzie. Dla mnie one często właśnie zamieniają się w takie strumienie energii, żywe błyski.
Karol: Ha! Elvis, ziomeczek.
Aleksandra: „Elvis, chodź do monady”. Hit.
Nikodem:
Ja: Jak się czujesz?
E: Dobrze. Widzę i odczuwam całego siebie.
Ja: Tak. Ale twoja monada przepuszcza przez wyższe ciała takie wiązki. One czasem są wykorzystywane nawet na poziomie astralnym – i to rozdrabnia twoją aurę, wibracje, emanacje. I rozpuszcza. Taki „mniejszy” się stajesz.
E: To złe dla mnie. Czemu to się dzieje?
Ja: Zależność twojej monady od białej sekty – bo to już trzeba sektą nazywać.
Oni stworzyli buddyzm, religie, system społeczny (choćby na Ziemi), Akaszę na poziomie anupadaka (nie te podróby z poziomu astralnego). Ogromny wpływ na wolę i karmę (Hierarchia Światła, System Karmy Metatrona).
Potem dostaniesz Poza Dualnością i Cień bogów.
Teraz skontaktuj się z monadą swoją.
Karol: Biali nie lubią, jak ktoś wychodzi z ich szeregów. Zawsze święcie przekonani, że to oni znają jedyną, słuszną prawdę. Jak nie – miecz wbity.
Nikodem:
E: Ona miłość wysyła, ale po tej lekcji, którą dałeś mi niżej i twojej własnej wibracji… mam wrażenie, że ta miłość nie jest taka czysta.
Ja: Przygotowałem cię wcześniej, żebyś potrafił rozróżniać. Bo jedna jaźń – ty albo dusza – musi mieć świadomość.
To jest biała energia. Niech dusza też zwiększy wibracje.
Rozdział 4: Starcie z białymi systemami
[Tutaj czuję powagę sytuacji, bo to grubszy temat – związany z tym, co robią biali z wcieleniami różnych istot, ale i z samymi duszami.]
DE: Ona (monada) mnie nie słucha.
Ja: Mnie posłucha, bo się mnie boi. Ale was posłucha, bo intencja jest w was.
W niej też, ale teraz ją atakują.
E: Ona mówi, że tak zawsze było. Że to Bóg mnie dał, stworzył mnie.
Ja: Wierzycie w to?
E: Ona mówi, że ją Bóg stworzył.
Ja: Monadę, duszę i ciebie?
E: Tak.
Ja: Który Bóg? W jakiej gęstości?
Wszyscy pochodzimy ze Źródła, z jedności.
Boga – biali wymyślili.
Jest jedność. Nie ma czegoś takiego jak Bóg. Nigdy nie było.
Jedność → miłość → wszechogarniająca miłość.
Następnie – wydzielenie z tej wszechogarniającej miłości do przestrzeni bez, lub z mniejszą ilością miłości.
Jest coś takiego jak Absolut, Absoluty – ale to nie ten poziom i etap. Nawet dla mnie.
(Poza Dualnością, rozdział: „Bóg i chóry anielskie”.)
DE: Czyli co?
Ja: Wchodzicie w siebie i cofacie to przekonanie. I przypominacie sobie proces wydzielenia z jedności – ze Źródła – gdzie jest nieskończona liczba cząstek.
Karol: Przekręt białych.
Nikodem:
E: Ona walczy, trzęsie się.
Ja: Niech dusza ci pomoże. Otworzymy ją na Nadjaźń?
(Nadjaźń to cząstka wibrująca w Źródle, która została tam podczas wydzielenia części energii do postaci monady. Podobnie jak przy duszy, kiedy to monada wydziela część energii i tworzy duszę.)
DE: Pomagam, ale monada odbija wiązki.
Ja: Jest problem. Musicie poszukać pierwotnego ślubu.
Monada zeszła/wydzieliła się jako cząstka ze Źródła. Biali ją zwinęli i zakodowali. Normalne. Stąd tyle białych i „Jezusowych” inicjacji. (Piszę o tym wszystkim w Poza Dualnością i Cień bogów. To są dwie pozycje, które są podstawą duchową)
Karol: Grubo, jak to idzie po sznureczku od samej monady.
No ale – wszystko można uwolnić. Dusza i Elvis fajnie działają.
Aleksandra: Wczoraj duże uwolnienie było, i dzisiaj takie.
Nikodem:
E: Chyba lepiej.
Ja: Poczuj całym sobą.
DE: Leczy się z jednej strony i wychodzi sercem. Ale monada… to serce ma ogromne.
Ja: Takie są duże.
Dźwigamy się wszyscy na poziom 11 gęstości. Chodźcie.
E: Dobrze. (I on tutaj się rozciągnął w energiach.)
Ja: Wołacie przez odczucie swoją Nadjaźń, ale pomagacie najpierw zdjąć to odcięcie białych między gęstością 12–13, czyli między poziomem pierwszej myśli monady a gęstością Źródła.
DE: A. Tak.
Ja: Ewolucja pozwala wypracować świadomość, która podejmuje decyzje.
Zmieniacie w sobie samych – przez akt woli.
Wcześniej była niska świadomość. Teraz jest wyższa – stąd ta praca.
E: Dla mnie to jest taki sam koc, jaki ja nosiłem. (śmieje się) [Ciekawie opisał to, co odcina ich od poczucia Źródła/Jedności i swojej Nadjaźni.]
Ja: Duszo?
DE: Za duże te energie. To są warstwy w kilometrach, które się rozciągają. One kodują informację, że tam nic wyżej nie ma. Że jest wielkie NIC.
Ja: Tak biali kodują właśnie was – młodsze istoty, szczególnie monady, które potem ulegają, bo są odcięte od tego, co zawsze było.
Cofacie w sobie zgodę na podtrzymywanie tej tamy – tego białego odcięcia.
Karol: Elvis dobry.
Nikodem: Bo on ciągle ma perspektywę ludzką. I zamienia to wszystko dookoła siebie na to, co zna, co widział kiedyś. On jako aspekt dopiero po czasie zacznie się przestrajać na inne rzeczywistości i postrzeganie. No, ale wtedy już nie będzie Elvisem – tylko kimś innym.
Karol: Rozumiem.
Nikodem: Człowiek wydaje się – w skali kosmosu – pyłkiem. Ale ciało ma coś, co pozwala na pewne ruchy energii. I nie chodzi o duszę.
E: Wyraziłem taką wolę.
DE: Idzie. Ale monada blokuje się, zapada.
Ja: Poszukajcie razem w sercu kodów: „że Bóg ukarze” albo inne takie.
DE: No jest.
Ja: Cofacie.
DE: Rozpuszcza się.
Ja: Nawet wasza monada się zaskoczyła, że tutaj się nie kończy istnienie.
Teraz robicie to samo — dotykacie energii, która spływa ze Źródła.
E: Taka inna, jasna, kolorowa.
DE: Złota.
Ja: Ja wam dam „złota”! Złota to od Sandalfona! Cofacie ją.
Teraz mówicie monadzie, że ma zrobić to samo, co wy — poczuć Nadjaźń, swoją cząstkę, z której sama pochodzi, z której się zrodziła, bo została wydzielona.
Wiecie, dlaczego biali są gorsi od czarnych? I jaka jest różnica?
Czarni zajęli niższe gęstości. Biali — w posiadanie wzięli wyższe.
Dlatego 90% metod duchowych jest poodcinana, bo albo ulega tej fali białej, albo istoty są po upadku, strącone. Takie planety, jak ta, są poddane tym siłom. Trzeba uwolnić właśnie białe wpływy i ciemne — i otwierać się na przestrzenie wolne od tych sił, filozofii, wpływów. A są takie — to ogrom jest. Czarni też odcinali, oczywiście. Ale biali odcinali monady ciemnych. Biały pilnował tego — i jego chóry. (Poza Dualnością).
To jest ten największy przekręt duchowy.
Popatrzcie, co się dzieje?
Aleksandra: W monadzie coś walczy… może program, że zostanie sama.
Karol: Wykluczenie.
Aleksandra: Ale jakieś przekleństwo również.
Nikodem: Zaczynamy od przekleństwa.
Zapytajcie się monady, gdzie to nosi zapisane.
Ja porozmawiam z Elvisem.
Karol: Robimy.
Aleksandra: Głowa, gardło.
Karol: Mental monady.
Nikodem: Jaka gęstość?
(Pracuję na boku, ale patrzę, co robią Karol i Aleksandra.)
Karol: Zawsze te nazwy mi się mylą.
Nikodem: Powyżej adi używamy już tylko liczb.
Aleksandra: Ciekawe, że duchy, części subtelne, przybierają formy z najlepszych lat swojego życia (albo najlepszego wyglądu).
Karol: Najmocniejsze ciała, energie — może wtedy najbardziej rozwinięte.
Nikodem: Niech robi, a nie się szczypie. Za mało pewności macie. Z tupetem. Użyjcie do wzmocnienia swoich monad. Kiedy jesteście na tym poziomie, wykorzystujecie częstotliwość swojej monady — rozciągacie energię, i ona się zwiększa razy tysiąc. To jest porównywalne do monady, z którą pracujecie. Inaczej — one was nie będą szanować.
Aleksandra: (mansuperhero)(womansuperhero).
Nikodem:
Ja: Jak się czujesz, kiedy patrzysz na/w Źródło?
E: Jak fala, jedność, woda, życie, nieskończoność.
Ja: A ty, duszo?
DE: Ja się martwię monadą.
Źródło już sobie zbadałam wcześniej — przez twoje opisy. Też rozmawiałam z twoją monadą.
Ja: Tak przypuszczałem, że jesteś przygotowana.
Zdejmij na swoim poziomie, duszo — bo moi współpracownicy pracują z twoją monadą — to poczucie izolacji i niezasługiwania.
(To biały kod.)
DE: To raczej cały rdzeń — szkielet od głowy do serca.
Ja: Cofaj głową.
Uwalniaj białe.
Mnie to zajęło 44 lata. Od urodzenia, można powiedzieć, uwalniam białe. Bo ono jest dużo trudniejsze niż ciemne — bo białe jest wzmocnione „praworządnością”, „dobrocią”, „słusznym gniewem”, „szczytnymi ideami”, „poświęceniem”, „jednością grupy”, „boskim prowadzeniem”, „poczuciem wybrania”, „współuzależnieniem”, „pracą dla grupy”, „lojalnością rodową”, „lojalnością białą”.
DE: Już.
Ja: Teraz pomożemy Elvisowi.
E: Chcę. Chcę to uwolnić. Jak już jest taka impreza.
Ja: Musimy się spinać, bo was zalewają białymi i złotymi energiami.
To mami bardzo. Zdusza. Wprowadza w haj.
Jak sobie radzą moi współpracownicy?
E: (obraca się i patrzy niżej)
DE: Szarpią się, ale dobrze im idzie.
Ja: Uwalnia.
Aleksandra: ?
Karol: Szarpie się.
Nikodem: Patrzę.
Czyli jeszcze od serca. Patrzycie na serce monady — to jest całe ciało, monady nie mają tam wyżej czakr.
Do kogo leci serce? Do jakiej istoty?
Aleksandra: Lewiatan bitches.
Nikodem: Jak wibruje? Jasny, ciemny?
Karol: Chyba przykryty. Teraz z nimi to nie wiadomo — biały z wierzchu.
Aleksandra: Taka zagrywka.
Nikodem: Monada Lewiatana kreowała ciała dla smoków. Ale niech monada Elvisa puści teraz pierwotne jego energie, które ma w sobie. To, że monada spuściła energię w duszę rodzaju smoczego, nie oznacza, że ma w sobie nosić energie tej istoty.
Aleksandra: Nacisk robi.
Nikodem: Wiadomo. Ale monada sobie poradzi. Ufacie jej i wierzycie w nią. Tylko tego potrzebuje.
Karol: OK. Leci. Puszcza.
Nikodem: Niech powie: dziękuję za wszystko, co otrzymałam od ciebie, cofam to i zwracam ci.
To bardzo silny ładunek w sercu.
Aleksandra: Dobrze jej idzie.
Nikodem: I potem dusze i wcielenia noszą takie skazy, bo monada ma skazę. To jest cała potęga metody międzyjaźniowej — znaleźć praprzyczynę.
Teraz z podstawy monada wycofuje — poziom adi — sznury i kody na to, jak ma kreować samą siebie.
Karol: No jest. Tylko weź to ogarnij wszystko, jak same monady umoczone. Ty masz doświadczenie.
Nikodem: Wy też. Trzeba czytać sesje z książki Cień bogów, dużo uczą.
Teraz — kolejny sznur z serca. Do jakiej monady?
Aleksandra: Metatron?
Karol: Trochę agresywny typ.
Aleksandra: Dla mnie — Metatron.
Karol: Zaciekle walczy o serce tej monady.
Nikodem: To już wiecie. Pytajcie — czego chce od tej monady?
Aleksandra: Wyrównania długów.
Karol: Ona jest jego, tak twierdzi. Przysięgała.
Nikodem: Powiedzcie mu, że wszystkie dzieci należą do JHWE? [JHWE to jego kreacja.]
Powiedział wam kod: „złożyła ślub”. Niech puści — to proste.
Dalszy kod: że nie ma bogów innych niż ta monada.
Czyli korona na każdym ciele i podstawa. Ciała monady to gęstości od 9 do 12.
Aleksandra: Kurła.
Nikodem: Napisałem, jak uwalniać się od JHWE, Metatrona i Sandalfona w Cień bogów. Wszystko na tacy jest.
Dobrze. Niech cofnie zgodę na jego osąd i ocenę. I że jest „ojcem”.
Ja: Duszo, jak to widzisz?
DE: Jesteśmy otulone przez twoją monadę.
Ja: Wiem. Bo atakują was. Trzeba metodologii — wzór po wzorcu.
Karol: Jakiś strach od niej czuć chyba… albo respekt.
Nikodem: Świetnie. Wchodzi w strach — w samo źródło tego strachu — i bada.
Karol: Respekt dla tyrana. Jakaś kulka, ostra, z kodem: „albo posłuszeństwo, albo kara”.
Aleksandra: A to pewnie też wyzwanie z własnym tyranem u jego monady.
Nikodem: Zwraca sobie dostęp do informacji: miłość nie ocenia, miłość jest wszechogarniająca.
Następna monada.
Aleksandra: No to teraz — Sandalfon.
Nikodem:
DE: Monada uwolniła. Poczułem radość w sercu, że to jednak można zrobić, da się!
Ja: Tak. A ty, Elvis?
E: (jakby siedzi i gra na czymś, tworzy, komponuje)
(Mam wrażenie, że nie chce tego oglądać.)
Karol: Ładnie namotane. Elvis ma swój świat.
Nikodem: Teraz patrzcie na reakcje i działanie monady Sandalfona, bo to jest mega, mega ciekawe.
Metatron/JHWE działa jak sędzia, kat, siła, poniżenie, destrukcja. Sandalfon — nie. Przeciwieństwo totalne.
Aleksandra: Bardziej wysublimowane ma ruchy.
Karol: Przyjaciel. Ciepłem przyciąga.
Aleksandra: Sandalfon bardziej „kobieco”, na „dobrego”.
Nikodem:
Ja: Jak to teraz widzisz, duszo? Niech Elvis na to popatrzy — bo musi. Ma tu inicjacje religijne z Ziemi, odbite przez te istoty.
DE: Patrzymy.
Ja: A ty?
E: (patrzy się na Sandalfona)
Wydaje się boski, majestatyczny… ale nie wygląda jak Jezus.
Ja: Bo to jego pierwotna energia. Monada. Tak jak ty nie jesteś monadą, ale jej częścią, która żyła w ciele człowieka.
E: Jego monada jest większa od mojej.
Ja: Popatrz na mnie. Ucz się rozróżniać.
E: Oj… ty większy o kilka głów. Wyższy, szerszy od niego.
Ja: Oni się zatrzymali na białych hierarchiach. Dlatego mają zatrzymaną ewolucję.
Aleksandra: To jest taka postawa, że on ci coś daje, ale jak to wejdzie, to przekręca.
Nikodem: Czemu teraz ulega temu monada Elvisa? Czemu się poddaje? Zbadajcie.
Aleksandra: Dla mnie on takie wstęgi wypuszcza. Ekstaza.
Nikodem: Monada „zeszła” ze Źródła po tej ekstazie. Oni tak przyciągają.
Karol: Hera, koka, hasz, LSD.
Aleksandra: Pije jego miłość.
Nikodem: Natychmiastowe uzależnienie.
Cząstki ze Źródła — i potem zaraz pieczętowanie. Następnie dusze są zależne, bo monady zakodowane. A człowiek z taką duszą… co zrobi?
Karol: Ja pierdziele.
Aleksandra: Toxic environment. Wydaje się, że ta monada przemodelowała serce tamtej — odczuwanie miłości.
Nikodem:
Ja: Elvis, jeśli teraz twoja monada jest na „haju” — zbadaj ten haj u siebie. Co w tobie jest podobnego? Niech dusza ci pomoże.
E: OK. Wierzysz we mnie.
Ja: Dzięki twojej wrażliwości. Uczuciowości. Bo mam tak samo. Rozpoznaję przez głębokie uczucia. Dlatego widzę podobieństwo. Ostatnio nauczyłem się jeszcze rozpoznawać i widzieć inaczej — bo był problem, kiedy pojawiały się istoty zimne lub stworzone z innych energii. Nie umiałem wtedy odczytu zrobić.
E: Ten haj jest za intensywny. Przekręciłby mnie.
Ale ona… ja… walczymy z tym.
Ja: Nie walcz. Powiedz: to nie ja.
Bo to owija się wokół waszego rdzenia.
Niech to przeleci. I powiedzcie: nie, dziękuję.
(po chwili)
Bardzo dobrze.
Rozdział 5: Rozpoznanie Nadjaźni
I zobaczcie — dopiero teraz wasze energie rozciągnęły się do poziomu Źródła.
Poczujcie w końcu, po tylu godzinach, swoją cząstkę — Nadjaźń.
DE: Skupiam się.
E: Ja chyba też. (śmieszek)
Aleksandra: Tak, podziękowała tym energiom.
Karol: Puściło.
Aleksandra: Patrzę na wywiad z Elvisem z 1970 roku… ale to inna rzeczywistość była.
Karol: Społeczeństwo nieskażone internetem i social mediami.
Elvis i jego dusza, monada — wyczuły Nadjaźń?
Aleksandra: Niko właśnie rozmawia.
Nikodem:
Ja: I teraz — to, co przeszliście — było celem Cienia bogów, przebudów… żeby odblokować to, co teraz doświadczacie.
My → na dusze, dusze → na monady, monady → na Nadjaźń. Taki był cel naszego istnienia tutaj, na Ziemi. Misja skończona.
Jak to czujecie?
DE: Monada rozpoznała od razu siebie. Nie było żadnej wątpliwości.
Ja: A wy?
DE: Ja też. Mam tak ogromną radość.
Ja: I co ze skarbami w niższych gęstościach?
DE: (śmiech)
Ja: To teraz przyjmujecie siebie.
Pozwalacie sobie czerpać z siebie — bo to jest nieskończone.
Ale puszczacie kod: że niższe gęstości i życie pochodzą od białych. Nie.
DE: Robimy.
Ja: Ja porozmawiam z waszą monadą.
I co?
ME (monada Elvisa): Łaknę. Piję. Napełniam siebie.
Wycofuję resztę energii tych istot.
Ja: Chcę, żebyś wypracowała w sobie postawę: że samą siebie stwarzasz, sobie dajesz i szanujesz to, co masz.
Już z duszą to robiłem. Kompletna akceptacja.
I nie dawać — nigdy — nic ze swoich wcieleń. To jest całkowicie twoje.
ME: Wypracowuję to w sobie. (bardzo zaangażowana)
Ja: Dla ciebie te monady zarządzające białymi systemami mogą się wydawać potężne.
Ale tu nie chodzi o siłę. Chodzi o świadomość siebie i to, że kody są na każdym poziomie.
To nasze przekonania pozwalają na pewne rzeczy.
Karol: Czekam na piosenkę końcową Elvisa.
Od razu inaczej… A tak — zaślepienie błyskotkami, hajsem i „białym”.
Nikodem:
Ja: Wzruszyłem się. Mam to tak zostawić?
MN (Monada Nikodema): Poznałeś kogoś uczuciowo podobnego do siebie. To też prezent dla ciebie. Nie musisz się bać, że jego monada ulegnie białym siłom i go rozgrabią. Już wszystko jest na swoim miejscu.
Ja: Dziękuję.
Karol: Pięknie.
Nikodem: Dusza zostawiła swoje wcielenie Elvisa w Fokusie 23, bo by je rozgrabili, gdyby latało astralnie. Najgorsze byłyby jaszczury. A jak nie one — to biali. Straszne to było.
Karol: Brawa dla Elvisa.
Nikodem: No, że nam zaufali.
Karol: Wiedział, gdzie uderzyć. Ale przynajmniej posłuchałem trochę dobrej muzyki. Jak mnie wywalało, to czułem, jakbym to był ja. Dlatego mi nie pasowało.
Aleksandra: Tu Niko puszcza. (muzykę)
Nikodem: Naprawdę mega przyjacielska istota. Niesamowita wrażliwość i uczuciowość — taka pierwotna, niezaburzona.
Kiedy ciało fizyczne się rozsypało, ta jego emanacja — nawet w tym niskim Fokusie 23 — była taka czysta. Trzymał poczucie winy, przeżywał, ale w środku ciągle wychodziło jego pierwotne światło, taka uczuciowa emanacja.
Dla mnie to faktycznie prezent. Bo ostatnio zastanawiałem się nad szkodami lucyferyzmu. Teraz widzę już. Niestety ostatnio odkryliśmy, że w radach białych połowa istota jest po inicjacjach lucyferycznych. Śmiech na sali!
Karol: Miałem takie wielkie WTF.
Nikodem: Niesamowite doświadczenie.
Karol: Tak, te emocje… mocne to było.
Mega praca. Podziwiam, jak ty tak co dzień napierdzielasz. No, ale też swoje umiejętności człowiek szlifuje przy takich uwolnieniach.
Nikodem: Dla mnie najważniejsze było, że potrafiliśmy się z nim obejść. Z tym jego głębokim uczuciem. I że najpierw uwolniliśmy duszę — która go nie przytłaczała swoimi wizjami i problemami.
Karol: Tak, przytłaczające to było.
Nikodem: Dusza widziała zyski w tym wcieleniu. Monada nie — bardziej to życie było z monady niż z duszy. Dlatego monada tak zabiegała: do mnie, do mnie ma wrócić.
Karol: Ale cena za wcielenie była. Ale z Happy Endem.
Aleksandra: Bo jego duszę chcieli wciągnąć w piekła.
Karol: Jakby do piekła zszedł, to już grubo. Tam dopiero by zwariował. Albo by go podzielili, tak jak Nikodem pisał.
Nikodem: Duszę chcieli wciągnąć w piekła. I prawie się udało — dlatego byłem taki stanowczy na początku.
Karol: Ciekawe doświadczenie — porozmawiać osobiście z Elvisem.
Nikodem: Duża lekcja zaszła dla wszystkich. Pewnie kiedy ktoś to przeczyta, nie odczuje…
Ale jego wibracja naprawdę była taka pierwotna, niezaburzona.
Karol: Tak. Inny poziom. To uwolnienie i nauka — ale znowu biali.