I. Za zasłoną
Wyczucie szaraka implantującego nasze ciało eteryczne nie jest szczególnie trudne. Znacznie większym wyzwaniem jest uświadomienie sobie obecności jaszczura, który go tam wysłał, a który działa na poziomie astralnym lub mentalnym. Jeszcze większej wprawy wymaga połączenie tego jaszczura z jego statkiem czy macierzą. Jednak najtrudniejsze ze wszystkiego jest zrozumienie, co takiego znajduje się w nas samych, że cała ta sytuacja w ogóle mogła się wydarzyć.
Wiele istot i bytów wykorzystuje naszą energię przeciwko nam. Najpierw podsuwają myśli, następnie wzmacniają aktywne wzorce, a potem wywołują emocje. Na domiar złego, wielu z nas boi się istot niefizycznych, takich jak szaraki, jaszczury, drako, insekty, istoty pajęcze i wiele innych gatunków oraz ras. Niestety jako ludzie popełniamy liczne błędy w kontaktach z tymi bytami, ponieważ – podobnie jak padlinożercy – wskazują one, co jest nie tak w naszym polu energetycznym i postawach, bo bezwzględnie wykorzystują każdą słabość i energetyczną lukę.
Przykład
Napisała do mnie mama dziecka, które popełniło samobójstwo. Córkę uwolniliśmy z zależności od planety, uwolniliśmy zatrzymane energie i razem z duszą poleciała do innego systemu energetycznego. Piękne zakończenie i wspaniały początek nowej przygody na nowy warunkach.
Niestety, w matce nadal wibrowało poczucie winy – obwiniała się, wręcz karała za całą sytuację. Poprosiłem ją, aby poczytała o etapach żałoby i je przepracowała, poszła do psychoterapeuty lub zleciła pracę ze mną. Nic z tego się nie stało.
Pół roku później otrzymałem wiadomość. E-mail był pełen złości, gniewu i poczucia winy, a jego ładunek emocjonalny był tak silny, że dosłownie „trzaskało” od energii. Odpisałem, że patrzenie, co córka robi w innym świecie, nie ukoi jej emocji. Dodałem też informację, że wokół niej od dłuższego czasu krąży jaszczur, który wzmacnia jej odczucia i emocje, żywiąc się nimi. Właśnie dlatego nie wykazywała woli, by się od nich uwolnić – dla niego to była korzyść, prawdziwa uczta i niestety już aktywna kontrola mentalna (mind control).
Nie otrzymałem odpowiedzi.
Pół roku później kolejna wiadomość – tym razem atakująca mnie bezpośrednio, czyli przeniesienie. Spojrzałem subtelnie i zobaczyłem, że wokół niej krążyło już kilka jaszczurów. Dosłowna uczta, bo emocji miały pod dostatkiem: smutek, żal, apatia. W dodatku, przez ingerencję w jej pole, próbowały dobrać się również do mojej energii – chciały, żebym zareagował, wciągnął się w grę i dostarczył im kolejnego „posiłku”. Nic z tego nie miałoby miejsca, gdyby poczucie winy zostało przepracowane – nawet klasycznymi metodami – i zastąpione akceptacją. Dobrze, że potrafimy odczuwać emocje, ale nie możemy się w nich zatracać, zwłaszcza w poczuciu winy. To potężny ładunek energetyczny, który na tej planecie przekształca się w karę – karzemy albo siebie, albo kogoś innego.
To my siebie oceniamy! To my siebie atakujemy! Robimy to codziennie, o każdej godzinie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Ciemne siły żerujące i rządzące tą planetą wykorzystują mechanizmy projekcji i przeniesienia, jak w naszym przykładzie, bo w ten sposób człowiek zrzuca odpowiedzialność, obwinia innych, ale jednocześnie nadal pozostaje w silnych emocjach. Przecież obwinianie kogokolwiek za własne emocje nie przynosi ulgi. Złość, nienawiść, żal, strach, bezsilność, apatia – wszystko pozostaje.
Ciemne siły wręcz pozwalają, a nawet zachęcają do obwiniania ich samych. Nazywanie ich „ciemnymi siłami”, „najeźdźcami z kosmosu”, „reptilianami” czy „chitauri” tylko wzmacnia ich wpływ. Lubią to, bo kiedy je oceniasz, boisz się ich, myślisz o nich, kierujesz w ich stronę swoje lęki, strach i nienawiść – dajesz im energię. A oni zwyczajnie się tym żywią.
Oni żerują na nienawiści, lęku i złości. Wykorzystują żal, apatię, smutek, wzmagając te stany w tobie i rozniecając je niczym pożar. Szepczą do głowy, podsuwają myśli, wpływają na sny, zbierają to, co mówisz lub myślisz, i wysyłają do kogoś, kto nigdy nie powinien tego usłyszeć. W efekcie część subtelna lub dusza takiej istoty może ruszyć w twoją stronę, gotowa do walki. Są mistrzami manipulacji i skłócania, bo tam, gdzie brakuje spokoju i świadomości, pojawia się chaos i niskie energie. Tam, gdzie dominuje podświadomość, jest także nieświadomość. A gdzie brak świadomości, tam wiele do ugrania – i jeszcze więcej do ukrycia, przepraszam, zjedzenia. Popatrzmy.
II. Skoki emocjonalne
Byty żywią się złością, zmartwieniem, strachem, apatią i smutkiem. Pod warstwą zmartwienia skrywa się smutek, pod złością – frustracja, a w samym centrum wszystkiego znajduje się strach.
Wejściami, czyli miejscami w naszej przestrzeni, przez które wchodzą ataki, są emocje, myśli, wybicia, luki i braki. Istoty atakujące wykorzystują przeciwko nam złość, zmartwienie i strach, przez które przejmują kontrolę. W ten sposób tworzy się błędne koło.
Rodzi się frustracja, bo nic się nie zmienia – ataki wciąż występują, stają się coraz silniejsze, manipulacje coraz sprytniejsze. Frustracja rodzi złość, która z jednej strony ma nam pomóc wyjść z sytuacji. Fizycznie rzeczywiście może wyrwać nas z zastoju i odpędzić intruzów, ale subtelnie wytwarza częstotliwość walki. Gdy to zauważamy, wracamy do frustracji, a ta z kolei wzmacnia poczucie niemocy.
Co robi człowiek?
Nie podda się tak łatwo. Zaczynamy się zamartwiać, bo skoro wyrugowaliśmy złość, to może „białą reakcją” uda się coś ugrać. Więc martwimy się, dosłownie zamartwiamy, bo doświadczamy przerażającej bezsilności. Bezsilność spycha nas do granic poczucia braku mocy, przez co jeszcze mocniej przeżywamy rozpacz, smutek i żal.
Czasem, zamiast odczuwać złość, zaczynamy krytykować i poniżać – może to przyniesie ulgę, może odzyskamy poczucie sprawczości? Zaczynamy atakować metodę, innego człowieka, wyładowujemy frustrację wynikającą z bezsilności. Ale byty to nie interesuje – one nadal atakują, nadal żerują, bo dostarczamy im energii. I tak wracamy do piwnicy, znów kierując ataki przeciwko sobie.
III. Tkwienie w przeszłości
Dotychczasowe przeżycia podpowiadają nam, że nic się nie zmieniło, więc i nic się nie zmieni. Skoro do tej pory nie pojawiło się nic nowego, dlaczego miałoby się pojawić teraz? Nic nie działa, a może to ja jestem zepsuty? Tak myśli wielu. Nie zdajemy sobie sprawy, że wpadliśmy w pułapkę zaklętego kręgu, tkwimy w pętli. Dzieje się tak, bo nie rozumiemy, że to my jesteśmy tą pętlą, to my jesteśmy drogą, to my tworzymy – ale przy tym mamy tendencję do podświadomego odtwarzania. Trzymając w sobie dawne przeżycia i historie, wmawiamy sobie, że przyszłość będzie wyglądała tak samo jak przeszłość – mimo że wczoraj padał deszcz, a dziś świeci słońce.
To ty zdecydowałeś, że będzie tak, jak było, i nic się nie zmieni. Nie dlatego, że nie próbowałeś, ale dlatego, że pozwoliłeś porażkom i niezrozumieniu – czyli brakowi świadomości – wmówić sobie, że nigdy nic się nie uda. Co to w ogóle za myślenie? Z takim nastawieniem nigdy nie nauczyłbyś się chodzić, mówić, pisać, rysować czy jeździć na rowerze.
Ataki się pojawiają, manipulacje występują, ktoś wykorzystuje twoją naiwność – ale dlaczego? Bo nie odróżniasz pewnych rzeczy, bo gdzieś w tobie jest zgoda na to wszystko. Bo uwierzyłeś, że tak ma być i że to jedyna rzeczywistość. Jeśli tak czujesz, myślisz i mówisz – nikt z tym nie wygra, bo twoja wiara jest silna i nieświadomie zasilasz własny obiekt czci i przekonań.
Spróbuj jednak, choć na chwilę, poczuć, że to ty jesteś pętlą, ty jesteś drogą, ty tworzysz i odtwarzasz. Jeśli coś odtwarzasz, to masz przecież szansę zauważyć, co się powtarza, prawda?
Wróć do chwili, w której zdecydowałeś, że nic się nie zmieni – może wtedy, gdy uznałeś, że zawsze będziesz przegrywał, zawsze będziesz obrywał, zawsze będą ataki, zawsze będziesz czuł się nikim. Wróć do tego momentu, bo kiedy to zrobisz, zobaczysz siebie samego z tamtego okresu. Zobaczysz nie kogoś słabego czy głupiego, ale osobę, która przeżywa strach, smutek lub zaskoczenie – czyli po prostu brak zrozumienia. Tylko tyle.
Zobacz to. Na podstawie jednej pierwotnej emocji i jednego wydarzenia zacząłeś pisać pieśń swojego życia, oceniać siebie przez pryzmat pierwszej reakcji, pierwszej odpowiedzi na daną sytuację.
Mantrujemy:
- Przegrałem, więc mam przegrywać.
- Nie dostałem, więc mam nie dostawać.
- Mama nie dała, więc już nikt nie da.
- Atakują mnie, więc będę atakowany.
To jednak się nie kończy, bo dorabiamy do tego całą ideologię, uzasadniając swoje zachowanie i sposób postrzegania rzeczywistości. Niestety nasze słowa mają ogromną moc – zaklinają rzeczywistość, bo wciąż powtarzamy: „nie mam”, „dzieje się”, „nie ma dla mnie”.
Jeszcze raz powtórzę – z takim nastawieniem nikt nie wygra, nikt nie jest nawet w stanie ci pomóc, bo to ty sam siebie skreśliłeś. Dlaczego więc ktoś miałby schodzić do twojej piwnicy, skoro sam nie chcesz tam zapalić światła?
To my tak naprawdę zdecydowaliśmy, że nic się nie zmieni, ponieważ:
a) nie zmieniamy oceny siebie samego,
b) stale się złościmy, bo złość stała się mechanizmem obronnym zamiast emocją, która powinna informować nas o tym, że czegoś nie zrobiliśmy lub coś dopuściliśmy,
c) frustrujemy się, bo nie kontrolujemy siebie, swoich reakcji i tego, co dzieje się wokół nas,
d) nasze zachowanie stale obniża nasz wizerunek własny,
e) cykl się powtarza.
IV. Walka dla walki
Wielu z nas myśli, że magią, mocą, złością, zaklinaniem, piekłami czy zbiornikami pokona najeźdźców, przepędzi okupantów i zniszczy wszelkie byty. Wierzymy, że istoty będą się nas bały, bo przecież jesteśmy silni, nieustraszeni, wojownicy światła i miłości.
No cóż, tym sposobem wpadamy w pułapkę – a może raczej we własną dumę – bo nasza postawa zaczyna zasilać drugą stronę medalu. Wcześniej byliśmy ofiarami, teraz stajemy się katami. Wcześniej była słabość, teraz tyrania i siła.
Może i wygrywamy bitwy, hordy wrogów padają pod naporem naszej mocy, ale wciąż przychodzą nowi – silniejsi, sprytniejsi, z obcych cywilizacji, z nowymi technikami, na całych statkach. Złość daje poczucie mocy, siły, wydaje nam się, że dzięki niej wszystko możemy, ale przecież są istoty, które żywią się złością. Dzięki niej jeszcze bardziej rosną. I co wtedy?
Zróbmy ćwiczenie
Za każdym razem, gdy ogarnie cię złość, nienawiść, gdy będziesz chciał komuś „przypieprzyć” lub poczujesz bezsilność – stań przed wyobrażonym lustrem. Stań z intencją: „Widzę w tym lustrze siebie pod kątem emocjonalnym i energetycznym.”
Niech złość i inne emocje pojawią się w odbiciu jako błyski, iskry. Jak siebie widzisz? Jako osobę roztrzęsioną, chaotyczną? A może czujesz wstyd? A może dumę?
Są istoty i byty, które wykorzystują magię, moce i złość na własną korzyść. Żeby je pokonać, musiałbyś wytworzyć ładunek równy im lub większy. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz je zasilać w nieskończoność, aż w końcu twój mózg postawi hormonalnego pata – złość stanie się nawykiem, a ty ugrzęźniesz w wiecznej walce. Jest inna droga.
Za każdym razem, gdy spojrzysz w lustro, przypomnij sobie: kiedy wchodzę w konflikt z innymi, atakuję samego siebie.
Rozumiem, że w momencie ataku, dominacji i niszczenia możemy odczuwać moc, a nawet wydaje nam się, że odbudowujemy siłę sprawczą i wzmacniamy swój wizerunek własny. Ale czy rzeczywiście tak się dzieje? Czy nie jest to jedynie chwilowy substytut, który daje złudzenie kontroli? Kiedy ktoś uczy się pracować subtelnie, uwalniać ingerencje lub wychodzi z syndromu ofiary, złość może być pomocna – ale tylko jako wsparcie, nie jako fundament działania. Złość ma wskazywać kierunek i pomagać w przełamaniu impasu, ale nie powinna stać się celem samym w sobie.
V. Jak wyjść z tego zapętlenia?
Należy zacząć segregować sytuacje w podświadomości na dwie kategorie:
- Mam wpływ.
- Nie mam wpływu, są poza moim zasięgiem.
Masz wpływ na swoje emocje, postrzeganie, reakcje i odpowiedzi. Może ci się wydawać, że masz wpływ na zachowanie, myśli czy emocje swoich dzieci, partnera, a nawet całego świata. Nie masz. Im bardziej w to wierzysz, tym dalej oddalasz się od siebie.
Pracowałem z rodzicami, których kilkuletnie dziecko – razem z jego duszą – zostało mocno poturbowane energetycznie. Rodzice zauważyli, że coś jest nie tak, po dziwnym zachowaniu dziecka. Atak był konsekwencją duchową nieprzepracowanej zależności duszy. Po kilku dniach od sesji napisałem im: „Na sytuację można spojrzeć jak w przypowieści o synu marnotrawnym. Zamiast oceniać siebie – 'jestem złym rodzicem’, 'czuję się bezsilny’, 'nie potrafię chronić siebie i dzieci’ – warto przyjąć postawę rodzica, który po prostu jest rodzicem. On bez złości ocenia zachowanie swoich dzieci, ale nie ocenia siebie przez pryzmat ich decyzji i tego, co dzieje się w jego domu. Po prostu nie mamy wpływu na pewne rzeczy.”
To nie byty atakują nas jako pierwsze – my atakujemy siebie
Nieustannie krzywdzimy samych siebie, myśląc o sobie negatywnie, krytykując, umniejszając, nastawiając się przeciwko sobie. Ataki z zewnątrz są tylko skutkiem tego, co sami sobie robimy. Można wręcz powiedzieć, że inni atakują nas tak, jak my atakujemy samych siebie.
Przyczyna ataku nie zawsze jest oczywista. Zastanówmy się:
- Przeżywamy frustrację w pracy, w domu.
- Mamy obsesyjno-kompulsywne myśli.
- Czujemy ogromne ładunki złości, frustracji, wręcz nienawiści.
- Krytykujemy siebie, umniejszamy sobie.
- Ciągle źle mówimy o innych, dyskredytujemy ich, poniżamy w słowie i myślach.
Dlaczego takie postawy wystawiają nas na ataki? Popatrzmy na to z perspektywy bytu. Co on widzi? Energię, którą się żywi. Jeśli w tobie są: smutek, rozpacz, żal, krytyka, brak stabilności emocjonalnej, rywalizacja, czy złość – to dla niego gotowy posiłek. Złość na początku go nie odstrasza, bo nie jest ukierunkowana. Dla niego to kolacja z deserem, czekająca na zebranie. Aura, pod wpływem przeżywanych emocji, zaczyna stopniowo zanikać – nie tylko na poziomie ciała astralnego, ale nawet eterycznego. Staje się przygaszona, szara, pozbawiona energii. W takim stanie nie stanowi żadnej ochrony.
Dodatkowo aurę otwierają i osłabiają:
- Nieuleczone traumy.
- Wybite energie w postaci wewnętrznych dzieci (WD).
- Alkohol, narkotyki, niektóre leki – tworzą dziury w aurze i osłabiają wibrację ciał subtelnych (szczególnie astralnego i mentalnego).
- Aktywne inicjacje religijne, oświeceniowe, nieprawidłowe praktyki duchowe.
- Skutki „pogryzień” energetycznych – od katów, narcyzów, psychopatów („krokodyli”).
Podsumowując – ataki zewnętrzne zaczynają się od ataku wewnętrznego. To my nadajemy im siłę, my tworzymy fundament, z którego mogą czerpać. Świadomość tego mechanizmu to pierwszy krok do wyjścia z pętli. Dodatkowo każdy cykl przestaje się powtarzać w momencie, kiedy świadomie rezygnujemy z utożsamiania się z nim. Nie musimy siłą woli naginać rzeczywistości, narzucać jej; nie musimy także zmuszać, uciekać, ale świadomie zauważać, dostrzegać, że mamy wybór.
- Jeśli oceniasz siebie negatywnie, mówisz do siebie ciągle tak samo, przestań szukać potwierdzeń tej oceny – poszukaj dowodów na coś innego.
- Jeśli złość to twoja moc, tarcza, zacznij pytać, co tak naprawdę masz obudzić w sobie i co masz zrobić?
- Poszukaj w swoim ciele mentalnym (głowie) myśli, które odbierają ci moc sprawczą, atakują samego siebie. Cokolwiek znajdziesz wycofaj z siebie.
- Poszukaj w swoim ciele astralnym (brzuchu) emocji strachu wobec różnych bytów. Cokolwiek znajdziesz wycofaj z siebie.
- Kiedy przeżywasz frustracje, bo stało się coś nieprzewidzianego, odtworzyło stare, wydaje się, że nie masz kontroli – wróć do uczucia spokoju i powiedz: „Kiedy jestem w spokoju to jestem elastyczny. Co mogę zrobić w spokoju, kiedy widzę i czuję więcej perspektyw?”.
- Kiedy cykl się powtarza, zatrzymaj się.
- Co by się stało, gdyby byty nie mogły wykorzystać przeciwko tobie twojej złości, zrodzonej z frustracji? Co by się stało, gdyby istoty niefizyczne nie czuły w tobie poczucia niemocy lub mocy zrodzonej z niskich postaw?
- Gdzie w tobie są zezwolenia, żeby jeden byt z drugim ciągle był, żerował, przylatywał? Co to za rodzaj zgody wewnętrznej? Co to za umowa? Gdzie jest strach lub lojalność z tym związana?
- Strach, który odczuwasz wobec innych bytów i istot niefizycznych, został zaimplementowany – włożony, zasiany, zaprogramowany. Skup się na tym strachu, pozwól sobie go poczuć bez oceny, a następnie świadomie go wycofaj. To nie jest twój strach. Nigdy nie był.
Zakończenie
Wszystko zaczyna się od powrotu do siebie, do prostej myśli: „Daję sobie, bo wytwarzam w sobie częstotliwość miłości i akceptacji dla tego, kim jestem.” Zatrzymaj się na chwilę i spróbuj to zrobić – spróbuj wytworzyć taką energię i podarować ją sobie.
Co się dzieje?
Gdy spróbujesz podarować sobie miłość i akceptację, a zamiast tego pojawi się nienawiść do siebie, nie zatrzymuj się na tym etapie. Wbrew pozorom wielu ludziom w tym momencie dosłownie „wywala”. To, co „wywala”, to nie ty – to tylko stare nagromadzone emocje, przekonania, programy. One nie są tobą, tylko czymś, co kiedyś przyjąłeś i uznałeś za prawdę. Wtedy masz dwie drogi:
- Możesz się w nich zanurzyć i znów uwierzyć, że tak jest naprawdę.
- Możesz je świadomie zauważyć, poczuć i wybrać coś innego.
Jeśli wybierasz to drugie, zapamiętaj:
- Zauważaj swoje myśli i reakcje. Za każdym razem, gdy wracasz do schematu samooceny, atakowania siebie, frustracji czy smutku – zatrzymaj się i zapytaj: „Czy chcę znów zasilać ten stan, czy wybieram coś innego?”
- Świadomie twórz w sobie nową częstotliwość. Nawet jeśli na początku wydaje się to sztuczne, możesz podarować sobie spokój, miłość, wdzięczność – wystarczy intencja i chęć, by to poczuć. Daj sobie na to czas!
- Zaakceptuj, że nie musisz ciągle „naprawiać” siebie i świata. Spokój nie polega na kontroli, na wymuszaniu porządku. To pozwolenie sobie, by po prostu być.
- Pamiętaj, że twój wybór ma moc. Jeśli przez lata odtwarzałeś jedne wzorce, możesz zacząć odtwarzać inne – takie, które ci służą.
Ostatnią i chyba najważniejszą rzeczą jest zrozumienie spokoju. Już w sesji pt. Uzależnienie od skrajnych emocji, przedwczesna żałoba i nauka spokoju – na samym końcu zamieściłem ćwiczenia. Teraz dodam coś jeszcze.
Spokój to nie pustka, nie obojętność, nie brak działania. Z perspektywy częstotliwości i wibracji spokój zawiera w sobie wszystko – stan działania, pewność, rozwagę, zaufanie i miłość. To przestrzeń, w której ty rządzisz. Spokój nie zawiera w sobie walki, udowadniania, dominacji czy potrzeby kontrolowania czegokolwiek. Jest czystą siłą, która nie wymaga dowodu.
Dlaczego masz nie odczuwać spokoju? Bo ten świat wmówił nam, że musimy być agresywni, dominujący, błyszczący, głośni, straszni, zmuszający innych do uległości. Ale co to daje? Spalasz ogromne ilości energii – i nic z tego nie wynika. Prawdziwa moc nie potrzebuje wrzasku ani siły. Prawdziwa moc to spokój, który jest niezachwiany.
Spokój ma w sobie coś, co pozwala nam zakotwiczyć się w teraźniejszości. Nie jesteśmy ani niepewni, ani przesadnie pewni – po prostu jesteśmy. W spokoju nie próbujemy na siłę, nie sabotujemy, nie narzekamy, nie patrzymy przez pryzmat przeszłości. To stan pełnej obecności, w którym myśl połączona z uczuciem działa szybciej – znacznie szybciej niż nawet podkręcona energetycznie emocja złości.
Każdy z nas jest na etapie uczenia się działania z poziomu świadomości spokoju. To proces, w którym stopniowo przestajemy reagować automatycznie i zamiast kierować się emocjami czy zewnętrzną presją, uczymy się podejmować decyzje z poziomu wewnętrznej równowagi.
Kiedy przyjdzie ci się zmierzyć z bytem – niezależnie od jego rangi, wieku, poziomu siły, mocy czy nienawiści – zatrzymaj się na chwilę. Zadaj sobie pytanie: czy działam z poziomu strachu, złości, czy może odczuwam spokój? Wyobraź sobie lustro, stań przed nim i popatrz w siebie. Przypomnij sobie, kim naprawdę jesteś.
Nikodem Marszałek
luty 2025
PS.
Jeśli to opracowanie było dla Ciebie wartościowe, zachęcam do udostępnienia go w swoich mediach społecznościowych, aby mogło dotrzeć do innych. Dziękuję. 🙏