Sesja wymagała dużej uwagi, cierpliwości i kreatywności. W kilku momentach mogła potoczyć się inaczej, ale takie właśnie jest życie – nieustannie zmusza nas do podejmowania decyzji o wyborze drogi, którą chcemy podążać. Dlatego na zakończenie przygotowałem kilka ćwiczeń i pytań, które nie tylko Łucja, jako uczestniczka, ale każdy z nas może rozważyć. Zapraszam do refleksji.
Wstęp
Nikodem: Jak zwierzątko? [Zwierzątko chorowało od dłuższego czasu. Raz czuło się lepiej, by za chwilę poczuć się gorzej.]
Łucja: Trochę nie swój, ociężały. Ale brzuszek w miarę ok.
Kiedy wróciłam do domu (i jeszcze przed wyjazdem), czułam się dziwnie wobec mojego pupila. Takie jakby odcięcie, jakby był daleko. Myślę, że w miarę dobrze zniósł mój wyjazd.
Nikodem: A kto się nim zajmował?
Łucja: Mój partner.
Nikodem: Robię odczyt.
Łucja: Ok, dziękuję.
Nikodem: [odczyt]
I. Ciało fizyczne jest w porządku. II. Ciało eteryczne – znowu otwarte aż do rdzenia, coś tam wchodzi. Wyżej jest w porządku. On ma tendencję do takiego otwierania ciała.
Łucja: Można dać jakąś informację do części subtelnej, żeby tego nie robiła?
Nikodem: To teraz powiedz: kiedy policzę do trzech, na trzy stanę przed jego ciałem eterycznym.
Łucja: Nie pokazało się. Wiem, że jest, ale odczuwam pustkę. Mam wrażenie, jakby było gdzieś za mną, chowało się. Nie jestem pewna.
Nikodem: Czemu miałoby się chować?
Łucja: Nie wiem, przychodzi mi tylko, że to za dużo.
Nikodem: Co za dużo?
Łucja: Jakiś ciężar, coś, czego ja nie udźwignę. Mam wrażenie, że chowa się, bo jest chory. Tak jak w stadzie, żeby go nie zostawiać za sobą.
Nikodem: Czyli są dwie rzeczy.
- Za dużo, i pomoc kojarzy ci się z braniem jego na siebie.
- Odrzucenie, że ktoś kogoś odrzuci. Dlatego go nie chcesz widzieć ani czuć?
Łucja: Bo to trudne, kiedy on cierpi. Nie chcę tego cierpienia dla niego, nie chcę, żeby go bolało.
Nikodem: Ale to nie są odpowiedzi na pytania. Czego masz nie udźwignąć? W czym brak widzenia i czucia ma pomóc? Czemu nie chce ci się pokazać? [Zadaję konkretne pytanie, bo wcześniej uruchomił się mechanizm obronny.]
Łucja: Szczerze, to nie wiem. Może to, że go nie widzę i nie czuję, oznacza dla mnie, że nie widzę i nie czuję jego cierpienia. Może nie chcę tego przeżywać i doświadczać.
Nikodem: Tak, czyli mechanizm bezpieczeństwa.
Łucja: Ale przecież go kocham. I wiem, że Ty możesz mi pomóc, pomóc jemu. [Przeniesienie.]
Nikodem: Gdybyś go zobaczyła i poczuła, co najgorszego mogłoby się stać?
Łucja: Przyszło mi, że zobaczyłabym, jak umiera.
Nikodem: Dlatego też go fizycznie nie czujesz?
Łucja: Bardzo możliwe. Może to być to. Informacja, że chce odejść, nie była łatwa. Może się odcięłam.
Nikodem: Ale już to wiesz od jakiegoś czasu.
Łucja: Tak, ale myślę, że wyparłam to.
Nikodem: Był orzeł, jego plany dalsze. [Tutaj dusza zwierzątka planowała już następne wcielenie.]
Łucja: Tak. Mówiłam mu, niech robi to, co dla niego jest najlepsze. Że go kocham i jestem mu wdzięczna za wszystko. Ale sam fakt wiedzy o jego odejściu nie był (i nie jest) łatwy.
Nikodem: Ale teraz nie wiesz, co jest, jak jest, bo nie czujesz ani nie widzisz. A brzuch jest w porządku. [Odnoszę się do informacji, którą mamy w tej chwili. Ponownie przypominam o konieczności kontaktu z rzeczywistością.]
Łucja: A może wiem, tylko nie jestem tego świadoma? Może tak być?
Nikodem: Musisz się zdecydować, bo teraz jesteś w zawieszeniu.
Łucja: O czym zdecydować?
Nikodem: Czy pomagasz mu, bawicie się ciągle w zdrowie i chorobę, czy mu nie pomagasz? O co mu chodzi i o co tobie chodzi? [Taki szach i mat, ale dzięki temu można rozpocząć nową partię.]
Łucja: Właśnie nie chcę przeżywać tych rozterek.
Nikodem: Co one ci dają? [No i zaczynamy.]
Łucja: Może dają mu opiekę, której ja kiedyś nie dostałam. Ale za każdym razem jest ta sama śpiewka. To jest męczące, bo emocjonalnie mnie to rozwala – strach, rozpacz, lęk, a potem radość. Jakby jedno nie mogło istnieć bez drugiego. Nie dziwię się, że potem na nic nie mam siły.
Nikodem: Ale twoje rozterki mu dają opiekę?
Łucja: No nie! I dla mnie też nic nie dają.
Nikodem: No, narkotyk emocjonalny – strach, żal, rozpacz, strata – emocje niskie, potem nagłe uzdrowienie, radość, skok, haj. I potem znowu zjazd, żeby haj był wyższy. Czyli szukasz jazdy emocjonalnej. Na co „ta jazda” jest rozwiązaniem?
Łucja: Myślę, że tak. Od dawna mówiłam, zachowuję się jak narkoman i szukam dopaminy. Szukam dobrego samopoczucia, żeby czuć spełnienie. Może nawet zrobienia czegoś dobrego.
Nikodem: Sens spełnienia – co to oznacza?
Łucja: Mój partner wczoraj powiedział: „Od czego znowu ratujesz swoje zwierzątko?” Nie wiem, może to jakaś misja, odhaczone w zeszycie – dusza uratowana. Hura! Dostanę nagrodę.
Nikodem: OK. A gdyby był kontakt z rzeczywistością, brak adrenaliny (życie – śmierć), jakbyś odpowiadała na to wszystko?
Łucja: Jakby nie było tej chorej, zależnej miłości do niego? Bez emocji? Na spokojnie, bez paniki?
Nikodem: Gdybyś go nie ratowała, bo ratując go, wcale nie ratujesz ani nie zbawiasz siebie?
Łucja: On wydaje mi się po prostu bezbronny. I wiem, że tym samym odbieram mu jego moc i odpowiedzialność. Nie chcę tego, bo to jest męczące. Chcę, żeby sam sobie z tym radził.
Nikodem: Powiedz mu: „Dziękuję, mój zwierzaku, że reagowałam na twoje dolegliwości jak narkoman, że dawałeś mi taką jazdę – góra i dół, dół i góra – żebym czuła się jak na haju. Ale nie musisz mi już tego robić, bo ja sobie tego już nie robię. Jeśli ja mam spokój, to ty też możesz mieć. Mogę gdzie indziej szukać adrenaliny, ujścia dla emocji – bieganie, siłownia, sauna, filmy.” [Tutaj, poprzez krótką afirmację, chcemy jedynie zobaczyć, jak zareaguje ciało i czy coś uwolni.]
Łucja: Powiedziałam. Śmieję się.
Nikodem: Czemu się śmiejesz?
Łucja: Nie wiem.
Nikodem: Na co to reakcja? Poczuj, to ty, to w tobie.
Łucja: Na te słowa, które wypowiedziałam. To było takie oczywiste, a jednak niedostępne! Najpierw się popłakałam, a potem zaczęłam się śmiać. [Skrajne zachowanie.]
Nikodem: Bo co ty chcesz dla siebie i tego zwierzęcia?
Łucja: Chcę spokoju i radości. Zdrowia. Ale spokój i radość to też dla mnie zdrowie.
Nikodem: Ale zdrowie to nie adrenalina. [Tutaj zwracam się tak, jak do osoby uzależnionej.]
Łucja: Ale ja nie chcę być narkomanem i nie chcę nikogo wciągać w uzależnienie. [Łucja ma tendencję do powtarzania i skupiania się na tym, czego nie chce. Znamy ten mechanizm – działa odwrotnie.]
Nikodem: W spokoju nie ma skoku od najniższego żalu, smutku, straty po uzdrowienie, zrozumienie. Im niższy stan, tym później wyższe wybicie, więcej stanu ekstatycznego.
Łucja: Dlaczego nie może być spokojnie? Kiedyś powiedziałeś, że jak coś się dzieje, to czuję, że żyję. Dlaczego nie mogę czuć życia w spokoju? [Rozgałęzienie możliwe. Wyjaśniam na końcu.]
Nikodem: Bo go nie znasz, nie rozumiesz, czym jest. [Tutaj warto zadać dwa pytania: 1. Jakie emocjonalne potrzeby próbuje zaspokoić w skrajnych sytuacjach? 2. Co by się stało, gdybym pozwoliła sobie na spokój i zrozumienie jego wartości?]
Łucja: I dodatkowo kreuję sytuacje, w których mogę coś poczuć, zaspokoić się. W pracy, w domu. [Nacisk na rozgałęzienie. Wyjaśniam na końcu.]
Nikodem: No tak.
Łucja: Co mogę zrobić, by to zmienić?
Nikodem: Najlepszy przykład to twoje zwierzę. Nie musi ci dostarczać takiej rozrywki, nie musisz walczyć o jego życie, bo wtedy czujesz, że żyjesz, że jest misja, coś się dzieje.
Łucja: Rozumiem i nie. [Czuć było takie tupnięcie nogą.]
Nikodem: Bo coś w tobie się buntuje, wręcz walczy. A co to walczy i z czym?
Łucja: Pewnie z jakąś niesprawiedliwością. Jak zawsze.
Nikodem: To fajna wymówka, ta sprawiedliwość. A tu chodzi o emocje, o walkę. [Komentarz na końcu.]
Łucja: Nie wiem, z czym walczę.
Nikodem: Bycie w spokoju nie oznacza poddania się, niedbania o kogoś lub coś. Spokój pozwala patrzeć trzeźwo na sytuacje. Ty nie umiałaś się skonfrontować ze swoim zwierzęciem – ani go poczuć, ani zobaczyć. Bo mogło to zrodzić skrajne emocje. A w spokoju byłoby to zupełnie inne, bardziej neutralne. Gdyby pojawił się smutek, byłby to po prostu smutek, a nie koniec świata. [Pokazuję korzyści.]
Łucja: Tak, zgadzam się. U mnie emocje są skrajne – albo bardzo wysoko, albo bardzo nisko. Chyba nawet z tego powodu nie chcę czuć siebie.
Nikodem: Sensation Seeking.
Łucja: Tak.
Nikodem: Bo w środku mogłaby być pustka?
Łucja: I mogłoby to być przerażające.
Nikodem: Czy aby na pewno? Sprawdź, co jest w środku.
Łucja: Pierwsza rzecz, która przyszła, to dużo miłości.
Nikodem: To wyobrażenie, myślenie życzeniowe. A to pojawia się przez strach. [Podważam odpowiedź.]
Łucja: Ciekawe.
Nikodem: Możesz sobie sensorycznie pomóc. Połóż dłoń na środku klatki piersiowej lub nawet na brzuchu.
Łucja: Ok.
Nikodem: I zapytaj: kim jestem, co mam w środku?
Łucja: Nie potrafię poczuć. Przychodzi mi słowo: bałagan, misjonarz. [Dobra odpowiedź, możemy do czegoś się odnieść.]
Nikodem: No to masz – bałagan i misjonarz. To już osoba, to już jakaś wartość. A gdyby to miała być emocja?
Łucja: Przerażenie.
Nikodem: Świetnie. Przerażenie. Spróbuj dotknąć lub poczuć to przerażenie.
Łucja: Ono płynie w moich żyłach, w brzuchu tworzy taką czarną kulę, jak włóczka. Jak jej dotykam, to poraża prądem. Nie chcę tego czuć, odcinam się od tego. [Nie idziemy za obrazem, za narracją Łucji.]
Nikodem: Przerażenie przed sobą, przed czym?
Łucja: Nie poczułam tego, od razu poszło w obraz. Przed sobą, przed tym, że kiedyś niszczyłam i że może to ziarno nadal we mnie jest. Przed życiem – tyle mnie już w tyłek skopało, że nie umiem oczekiwać dobrego. Cały czas czekam, kiedy mnie znowu skopie. [Reakcja samoświadoma: poszło w obraz – to wskazuje, że Łucja wie więcej, niż jest gotowa wyrazić słowami lub do czego jest gotowa się przyznać.]
Nikodem: I żeby już nie czekać, działasz. Wyszukujesz zawczasu problem i go rozwiązujesz. Nawet jeśli go nie ma.
Łucja: Tak, bo leżącego już tak mocno nie biją.
Nikodem: Udajesz martwą, bo martwego zostawiają. Ale jednak działasz.
Łucja: Tak. Bo we mnie są mocno skrajne postawy.
Nikodem: To już wiesz.
Łucja: Tak.
Nikodem: I to już widzisz.
Łucja: Tak.
Nikodem: To w miejsce przerażenia przed sobą mogłoby się pojawić coś innego. [Rzucam przynętę.]
Łucja: Tylko co? Miłość do siebie? Oj, to trudne, bo ja nie do końca umiem to zrobić. Nie ma we mnie zapisu, że tak może być.
Nikodem: Miłość to może za dużo, ale ciekawość siebie? Sympatia do siebie? Zaufanie do siebie?
Łucja: Ja tego nie znam. To obce mi się wydaje.
Nikodem: Trzeba byłoby znaleźć to, co lubisz w sobie. Co to może być?
Łucja: Zaradność. To w sobie lubię.
Nikodem: Co jeszcze?
Łucja: Zawsze sobie poradzę w każdej sytuacji.
Nikodem: Co jeszcze?
Łucja: Jestem kreatywna. Może nie tak, jakbym chciała, ale jestem. Coraz częściej to doceniam.
Nikodem: Bardzo dobrze. Co jeszcze?
Łucja: Umiem ugotować coś z niczego, to też lubię w sobie. Lubię poznawać siebie.
Nikodem: Czyli dużo tutaj jest kreacji, tworzenia, myślenia, analizowania. To skąd zatem przerażenie? Czy nie jest czasem ono od kogoś? [Ryba wzięła, wyciągam.]
Łucja: Nie zdziwiłabym się, gdyby było to od kobiet w rodzie. Tych, które przeżyły wojny, straty, bały się życia. Bały się tego, co przyniesie dzień, wyczekiwały najgorszego. Były martwe za życia. [Odciąganie uwagi.]
Nikodem: Już wiesz, że to ich. To połóż dłoń na środku klatki piersiowej i powiedz sobie: jestem kreatywna, zaradna, mogę ufać swoim analizom. W środku siebie nie mam pustki, bo mam wartość, coś, co jest moje i do czego mogę się odwołać. [W przypadkach, gdy osoba przeżywa wyłącznie skrajne emocje, często mamy do czynienia z pustką – formą ucieczki od siebie. Dlatego kluczowe jest budowanie podstaw, konfrontacja z własnym środkiem oraz przypominanie o tym, co już istnieje i jest obecne.]
Łucja: Powiedziałam.
Nikodem: I jakie to uczucie zrodziło?
Łucja: Ja to wiedziałam, ale było to przykryte. Popłakałam się, a potem zaczęłam się śmiać! Jakby ten śmiech miał powiedzieć: „Przecież to takie oczywiste.” [Drugi raz podobna reakcja i odpowiedź.]
Nikodem: Oczywiste, jak jest w ciele i głowie. I najlepsze twoje odczucie i odpowiedź zawiera spokój. Czyli masz tendencję do tego, że wiesz, ale czasem wmawiasz sobie, że nie wiesz, podważasz to. [Wzmacniam.]
Łucja: Tak.
Nikodem: I potem zostajesz z niczym i znowu wraca przerażenie. Karuzela. Buduj na tym, co masz, kim jesteś.
Łucja: Nie ufam sobie, polegam na tym, że inni mi powiedzą, jak mam żyć i co robić.
Nikodem: Nie masz zaburzenia narcystycznego, więc budowla będzie trwała. [Znowu wzmacniam.]
Łucja: Całe szczęście. [Zrobiona podstawa, punkt A, to robimy B.]
Nikodem: To poczuj tego misjonarza w sobie i bałaganiarza. [Wracamy do wcześniejszej odpowiedzi na to, co Łucja odczuwa w środku siebie.]
Łucja: Ten misjonarz pokazał się jako taki malutki, tyci.
Nikodem: Teraz taki jest, ale powiedz mu, że go przyjmujesz, akceptujesz. Niby to biała cecha, biały wzór, ale go przyjmujesz – już nie musi, może odpocząć.
Łucja: Mam w sobie radość.
Nikodem: Teraz ten bałaganiarz.
Łucja: A ten pokazał się jak diabeł tasmański z kreskówki. Nie jest duży, ale większy niż misjonarz. [Misjonarz i bałaganiarz – dwa archetypy, które mogą symbolizować różne aspekty osobowości. Diabeł tasmański doskonale ilustruje prawdziwą naturę Łucji, pokazując jej intensywność i energię. Co ciekawe, wcześniej ten symbol kojarzony był ze zniszczeniem i przerażeniem, co rzuca światło na sposób, w jaki Łucja postrzega siebie w skrajnych emocjach.]
Nikodem: Powiedz mu: przyjmuję cię jako chochlika, życie, działanie. Akceptuję, że mam to/go w sobie, taka jestem.
Łucja: Nie zdążyłam się wypłakać, a zaczęłam się śmiać. [Misjonarz, białe, poświęcenie, żal, smutek, poddanie. Diabeł życie, radość, kreacja, działanie.]
Nikodem: Trzeba zaakceptować w sobie dualność. Masz misjonarza i diabła tasmańskiego – jest pomoc i jest ruch, jest plan i jest chaos. Nauczyć się poruszać pomiędzy nimi, bez skrajności, szukając drogi środka. Obie te cechy są pozytywne. To tak, jak nie ma mądrego króla bez tyrana.
Łucja: Tak, czytałam ten artykuł. Wow! To było mega.
A co z moim zwierzątkiem?
Nikodem: Nic. Ja mu nie pomogę, bo nie mogę. Bo bym podtrzymywał waszą zależność.
Łucja: Rozumiem.
Nikodem: Natomiast ty możesz zrobić cokolwiek, ale za jego zgodą.
Łucja: Ok.
Nikodem: To teraz z tym wszystkim, co wiesz, poczuj go.
Łucja: Nie wiem, czy dobrze czuję, przychodzi mi to jako słowo: mam mu pozwolić odejść.
Nikodem: Masz mu pozwolić po prostu tak żyć, jak teraz żyje. Tyle lub aż tyle. Zresztą twój partner dobrze ci powiedział.
Łucja: Dziękuję, Nikodemie.
Nikodem: Popatrz na to inaczej. Nie, że pozwalasz mu odejść, tylko pozwalasz mu tak żyć, jak żyje teraz. Bo żyje. Nie jesteś bogiem, żeby komukolwiek pozwalać odejść. Twoje pozwolenie nie ma nic do rzeczy, żadnej mocy. Pozwalasz mu żyć zgodnie z jego potrzebami i intencjami. I to jest najtrudniejszy element miłości – miłości, która jest wolnością. To jest ta trudna lekcja. Nie patrzeć przez egoizm, braki, potrzeby, strachy, lęki, wzorce. Po prostu połóż dłoń na brzuchu i powiedz: kocham.
Łucja: Już.
Nikodem: Jak się z tym wszystkim czujesz?
Łucja: Na pewno spokojna. I ta radość jest też spokojna. [Centralizacja misjonarza i diabła tasmańskiego.]
Nikodem: Tak, spokój.
Łucja: Taki balans.
Nikodem: Nie ma tu obsesji. Żal może być, smutek może być, ale w tym wszystkim jest też spokój.
Łucja: Tak, zdecydowanie! I dobrze mi z tym.
Nikodem: Pogodzenie z rzeczywistością. Dlatego na początku nie mogłaś nawiązać kontaktu subtelnego ze zwierzątkiem. Większość ludzi, którzy chcą jasnowidzieć, a nie widzą, ma problem z przyjęciem rzeczywistości, która jest inna od ich wyobrażeń. To ich blokuje.
Łucja: Dziękuję, Nikodemie.
Po słowie
Praktycznie kroki nie tylko dla Łucji.
1. Obserwuj swoje emocje w ciągu dnia – spróbuj nazywać je i oceniać ich intensywność w skali od 1 do 10.
2. Zwracaj uwagę na momenty spokoju – nawet jeśli są krótkie, spróbuj je zaakceptować i docenić.
3. Praca nad samoświadomością. Dziennik emocji, w którym zapisujemy skrajne reakcje, jakie sytuacje je uruchamiają.
4. Zastanów się, co najbardziej przeraża Cię w spokojnych chwilach.
5. Przestrzeń na neutralne emocje. Ćwiczenia, które pomogą Ci doświadczyć „neutralności” (np. spacer w ciszy, relaksacja przy delikatnej muzyce).
Pytania, jakie jeszcze nasuwały się podczas wspólnej pracy z Łucją, brzmiałyby:
1. Z czym kojarzy Ci się spokój? Dlaczego wydaje się trudny do zaakceptowania?
2. Co czujesz, gdy myślisz o emocjach, które pojawiłyby się w spokojnych chwilach?”
3. Sprawiedliwość. Co w niej jest dla Ciebie ważne? Czy czujesz, że spokój mógłby Ci to odebrać?”
Wspomniałem wcześniej o dwóch ścieżkach, jakimi sesja mogła się potoczyć, co w tekście zaznaczyłem jako 'Możliwe rozgałęzienie’. Często w trakcie pracy pojawia się kilka różnych dróg. Jedna ścieżka, jak w naszym przypadku, oparta na pytaniach racjonalnych, mogłaby doprowadzić nas do refleksji nad sprawiedliwością lub zbliżyć nas do spokoju w bardziej intelektualny sposób. Druga ścieżka, typowo emocjonalna, skupiła się na przybliżeniu, wydawałoby się, skrajnych emocji, takich jak misjonarz i diabeł tasmański. Wybrałem tę drugą opcję, ponieważ łatwo jest wpaść w intelektualne rozważania i nadal unikać prawdziwego kontaktu z emocjami. Natomiast na pytania zawsze można odpowiedzieć po sesji, dlatego tak wiele z nich zadaję.
Zakończę sesję myślą, która doskonale podsumowuje nasz temat: spokój nie oznacza braku emocji. To głębokie, świadome uczucie, które pozwala nam przeżywać wszystko z równowagą. Smutek pozostaje smutkiem, a nie staje się końcem świata. Spokój pozwala świadomie i trzeźwo doświadczać radości.
Każdy z nas jest na drodze do akceptacji własnej dualności.