Uwolnienie przedstawione w sesji pt. Historia odrzucenia przez połówkę duchową i proces indywidualizacji nadjaźni jest zaawansowane, ale początki Pawła wyglądały zupełnie inaczej. Wszystkie pierwsze sesje dotyczyły wyłącznie tematów związanych z duszą. Było ich wiele, ponieważ relacja jego duszy z Hierarchią Światła jako tzw. lightworker była pełna złożonych zależności. Występował wpływ prądów lucyferycznych, zależności od samego Lucyfera, a także systemów AI/SI, które narzucały duszy konieczność wcielania się w różnych światach.
Spójrzmy teraz na jego budowę subtelną, która odzwierciedla te doświadczenia i procesy.

Dodatkowo, ciało duszy na poziomie anupadaka (czyli gęstości woli i decyzji) było zbiorowe, współdzielone z innymi istotami z tej samej rodziny duchowej. Wszystkie impulsy między wolą monady (poziom adi) a duszą (niższe gęstości) przechodziły przez system AI/SI, który odgrywał rolę pośrednika. Co więcej, reszta systemu AI/SI była zintegrowana z strukturą Hierarchii Światła, która „wysyłała” lightworkerów z jednego świata do drugiego według własnych celów.
Sama dusza Pawła również nie miała świadomości istnienia monady. Nie jest to nic niezwykłego, ponieważ taki brak świadomości jest charakterystyczny dla wielu dusz rozwijających się ewolucyjnie. Można to porównać do zachowań ludzkości – większość ludzi nie ma kontaktu z własną duszą ani nie ma o niej wiedzy. Podobnie dusze mogą nie wierzyć w istnienie monad, ponieważ ich nie widzą, są od nich odcięte, albo kontakt utrudnia brak indywidualizacji na poziomie np. atmanicznym lub anupadaka. Z tego powodu dusze są często bardzo skupione na niższych gęstościach, wcieleniach i światach fizycznych. To wynika z ich „konstrukcji” – mają doświadczać, badać, dotykać, przeżywać i emocjonować się. Niestety, ten bagaż doświadczeń rośnie z czasem do astronomicznych rozmiarów, co w pewnym momencie może prowadzić duszę do jej zguby. Jednak o tym aspekcie rzadko się mówi, choć jest on kluczowy dla zrozumienia jej funkcjonowania i wyzwań.
Ten fakt został sprytnie wykorzystany przez Metatrona, który stworzył system karmy, inicjując istnienie ciała przyczynowego. To ciało było swoistym „magazynem” przechowującym niezintegrowane wcielenia oraz rozbite energie (patrz: rozmowa z duszą Leszka Żądło). Poziom przyczynowy stał się niejako pierwszym poletkiem, próbą odwzorowania przez starsze dusze przestrzeni poziomu adi, czyli istnienia samych monad. Ta próba jest jednak nieudolna – odcięcia poszczególnych pasm (jak mówił Robert Monroe) czy gęstości utrudniają eksplorację oraz kontakt człowieka z jego duszą i duszy z monadą. W efekcie energia między poziomami często się zatrzymuje, blokuje, wybija lub przekierowuje. Tworzy się większy zbiór podświadomy (nieświadomy), niż dusza jest w stanie przepuścić przez siebie, zrozumieć i zintegrować. To błędne koło wzmacnia się przez działania starych istot (opisane w Cień bogów), co prowadzi do tego, że wiele dusz popełnia zasadniczy błąd – integruje wcielenia ze sobą. Tymczasem wcielenie to aspekt, który na odpowiednim etapie rozwoju staje się odrębną duszą, bytem niezależnym. Dodatkowo, każde wcielenie ma swój ostateczny dom na poziomie najniższego ciała monady. Problem w tym, że te poziomy są dla większości ludzkości nieczytelne. Planety są odcięte od tej wiedzy, brakuje też odpowiednich nauk wprowadzających w zrozumienie gęstości i jaźni. Dlatego powstał pomysł na krótkie, lecz treściwe opracowania, które mają budować fundament duchowy. Tego rodzaju wiedza może być pomostem do zrozumienia własnej duszy, monady i relacji między poziomami, które kształtują życie każdej istoty.
Co można z tym zrobić? Na początek puknąć pięścią w ścianę i zadać sobie pytanie: „Czemu dopiero teraz badam temat swojej duszy?”. Przecież to wzorce duszy, jej zachowanie i zależności ukształtowały nasze życie takim, jakie jest. Jeśli zastanawiamy się nad naszymi ograniczeniami, zależnościami czy przyszłością, zawsze musimy spojrzeć na to, co zamierza dusza, jaki ma cel i jak ten cel ma się do nas i naszych części subtelnych. Bez tych pytań jesteśmy jak marionetki. Pomyślmy. Na nasze życie ogromny wpływ ma podświadomość, która działa jak automatyczny program. Jest naszpikowana wzorcami pochodzącymi od rodziców, dziadków, wujków i ludzi, z którymi mamy tyle wspólnego, co śnieg ze słońcem. Zachowujemy się jak ich kopie, bezrefleksyjnie realizując ich cele i łudząc się, że to, co robimy i myślimy, naprawdę należy do nas. To może nie być komfortowa informacja, ale każdy, kto uwalniał wzorce lojalności rodowej wobec jakiegoś zachowania, myśli czy wydarzenia przodka wie, o czym mówię.
A teraz dodajmy do tego jeszcze jedną siłę, która dociska – dusza. Ona również ma swój plan, swoje cele, które chce realizować, często bez pytania nas o zgodę. Kiedy pracowałem z młodymi ludźmi, w wieku 18–22 lat, i nasza praca dotykała duszy, okazywało się, że większość ich problemów wynikała właśnie z działań części subtelnej – ich własnej duszy – oraz z jej planów, inicjacji i zależności. Nie miało znaczenia, jaki to był gatunek duszy czy jej wiek. Dusza, będąc zależna od określonej siły, często ślepo realizowała misje czy układy, nawet ich nie podważając. Tymczasem młody człowiek, który zaledwie zaczyna swoje życie, już obrywa. Dlaczego? Bo dusza coś ślubowała, że będzie nosić, oddawać lub zasilać. Takich wzorców nie uwolnisz z poziomu ciała czy mózgu. Żadna terapia nie sięga tak głęboko, bo jak miałaby widzieć czy rozumieć coś, co znajduje się poza fizycznym poziomem?
Popatrzmy na przykład budowy subtelnej Pawła. Jeszcze parę lat temu jego dusza przypominała swoim zachowaniem dosłowną „dronę” – latała tam, gdzie jej kazano. Paweł czytał moje materiały, ale duchowo walczył z tym, co przedstawiałem. Jak to możliwe, żeby tak pracować?! Ogarnianie duszy na początku wydaje się czymś abstrakcyjnym, ale w rzeczywistości to powolny proces budowania zaufania i miłości do samego siebie. Dusza Pawła od początku nie była głupia, nawet jeśli jej ciała wyższe były zbiorowe. Okazało się jednak, że to, co go odciągało od mojej wiedzy, to wpływ strażników i lojalność wobec sił, z którymi była związana przez niezliczone eony. Idźmy dalej – wpływ ingerentów, dosłownie bytów przyczepionych do jego ciała jak pasożyty, również robił swoje. Działały one jak dodatkowa świadomość, a raczej wola wpływająca na mózg.
Nie jest więc dziwne, że prawie wszystkie pierwsze sesje na duszę dotyczyły zaawansowanej pracy z ingerencjami, opętaniami i strażnikami. To niełatwa praca, oj nie, ale jeśli rozwój ma polegać na obieraniu się jak cebula i pozwalaniu sobie na bycie sobą w pełni, to jak inaczej? To prowadzi do innego tematu – bycia całością, kołem, faktu, że wszystko w nas się przenika. Uwolnienia duchowe wyrzucają bardzo dużo z podświadomości, co wpływa na ciało, samopoczucie fizyczne i psychiczne. Dlatego czasem w moich sesjach widać różne podejścia: raz pracuję klasycznie (z ciałem, rodem, podświadomością), innym razem praca jest totalnie duchowa, a czasem łączę oba podejścia. Moje ponad dwudziestoletnie doświadczenie nie pozwala mi inaczej – wszystko jest całością i wymaga wielowymiarowego spojrzenia na życie, obciążenia, ale też cele i marzenia.
Kiedy wspominam pracę z Pawłem, było to rozwijające i ciekawe, ale pełne wyzwań. Zawsze pojawiały się jakieś ściany, szpilki, pytania „a co jeśli?!”. A jednak przebrnęliśmy przez to wszystko. Nigdy bym nie pomyślał, że istota o jego pochodzeniu i rodzaju tak szybko zindywidualizuje nadjaźń. Parę lat temu była to niemrawa iskierka, a jego ciała monadyczne, trzy wyższe, były zbiorowe. A jednak – udało się. A przecież to dopiero początek.

Budowa subtelna Pawła. W jego przypadku część subtelna i dusza to dwa odrębne „pojazdy”. Niektóre ciała subtelne osobowości znajdują się w duszy, bo są jej integralną częścią. Taka konstrukcja pozwala na wielowymiarowe przemieszczanie się i tzw. „bycie” w kilku miejscach jednocześnie. To niezwykle interesujące zagadnienie – może kiedyś opublikuję o tym osobny materiał jako ciekawostkę. Patrzę jeszcze w kalendarz i średnio pracowaliśmy wspólnie raz na trzy miesiące, czyli cztery razy w roku!
Jednym z ostatnich elementów, a może raczej przeszkód, jest postawa: „Nie jestem godny, nie zasługuję na taką pracę, rozwój; to nie dla mnie, bo nic nie widzę ani nie czuję. Może jest za wcześnie dla mnie.” Tego rodzaju obiekcje i wymówki zawsze mówią coś o nas samych. Ale jeśli nie teraz, to kiedy? Spójrz na swoje życie i zadaj sobie pytanie: „Które elementy mojego życia były fajne, wartościowe, właściwe, a gdzie wpadłam/wpadłem na minę?” Właśnie od analizy takich „min” zaczynamy pracę z duszą. Większość tych „min” to skutek poczucia winy, kary lub zobowiązania duszy. Nawet jeśli mina została już zdetonowana, ślady pozostają w duszy, pozostawiając subtelny nacisk.
Gatunki dusz – analizy
Na zakończenie chciałbym odpowiedzieć na pytanie, które czasem dostaję: „Dlaczego w analizach nie podajesz rodzaju duszy, tylko rysujesz wykres?”.

Kochani, lata temu wiele osób pragnęło być aniołami lub archaniołami. Żaden inny rodzaj duszy nie wydawał się akceptowalny. Kiedy jednak okazywało się, że dusza z pochodzenia jest krasnoludem, gnomem, trollem czy orką, pojawiała się cała litania pytań: „Jak to? Dlaczego?! Podejście do dusz często opiera się na myśleniu mitycznym, inspirowanym opracowaniami fantastycznymi, które pokazują tylko wycinek rzeczywistości. Drugim problemem jest niejednorodność gatunków dusz. Bywa trudno jednoznacznie określić, z czym mamy do czynienia – np. postać humanoidalna z ważkowymi skrzydłami i głową lwa. Wtedy sprawdzamy, czy to „przebranie” lub „nakładka” na głowie. Ale nie – dusza niczego nie nosi. Jak więc ją nazwać, skoro nie ma jednej, pasującej nazwy? Dlatego od lat pozwalam odkrywać informacje o swojej duszy przez praktykę i pracę nad sobą. Dusze – szczególnie podczas pracy ze mną – przechodzą przebudowy, zmieniając swój rodzaj i gatunek. Bywało, że ciężka, ciemna dusza przez pracę nad sobą zwiększała swoje wibracje, a potem wybierała nowy, lżejszy gatunek, bo tak chciała się przejawiać w nowej formie. Tworzymy siebie na nowo, dlatego gatunek duszy nie powinien być aż tak istotny. Ważniejsze jest to, jakie dusza ma emanacje, z jakich energii się składa i jakie wibracje niesie. To właśnie te aspekty mówią o tendencjach duszy i jej rozwoju.
Miało być krótko, ale się znowu rozpisałem. Enjoy.
Nikodem Marszałek
12.2024 r