Zamieszczoną sesję trudno nazwać typową, ponieważ sesje często kojarzą się z uwalnianiem astronomicznych, ciężkich i trudnych tematów wewnętrznych. Tutaj mamy do czynienia z czymś innym – element pracy wewnętrznej jest obecny, ale głównym wątkiem jest przeistoczenie, stawanie się kimś, kim być może nigdy wcześniej nie myśleliśmy, że możemy się stać.
Proszę pamiętać, że przedstawiona praca, będąca częścią opracowanej przeze mnie metody międzyjaźniowej, nie jest jeszcze spopularyzowana na świecie. Czytając o niej, uczysz się czegoś nowego, będąc jednym z pierwszych, którzy mają dostęp do tych treści. Może się zdarzyć, że niektóre aspekty wydadzą się odległe lub dziwne, ale jeśli śledzisz mnie od dłuższego czasu, zauważysz, że wszystko układa się w logiczną całość i znajduje swoje miejsce. Zapraszam.
Wstęp
Paweł: Cześć! Zobaczymy, bo coś próbuje mnie odwieść od sesji, ale co? Niby nic do zrobienia, taki stary numer.
Nikodem: Oo, serio? Jaki bunt, haa!
Paweł: Ale ja pamiętam. Jeszcze trzy dni temu czułem to wyraźnie – żeński kontra męski, ciało jak przepołowione, moja lewa strona, mózg, w kontrze do nowego, męskiego, własnego.
Nikodem: O kurde…
Paweł: Ten atak od matki to uwypuklił.
Nikodem: Robię odczyt, czuję, że muszę wziąć kartkę z gęstościami, ale mam nową, powyżej trzynastej gęstości.
Paweł: Ostatnio wiedziałem, że w sesji będzie wisienka, dzisiaj nie wiem, jaki kierunek.
Nikodem: Ja już po swojej monado-nadjaźni nie wiem. Ostatnie rzeczy mnie zaskoczyły, zdziwiły, ale i zmęczyły. Będzie dużo w trzecim dziale nowej książki.
Jest tu pewna wisienka – twoja połówka.
Paweł: Pani histeria. Totalnie zapomniałem o tym temacie w ostatnich latach.
Nikodem: Na przyczynie jest rozbicie, pierwsze dwa poziomy. Na eterze też, ale tam to brak tożsamości. Ale atma, anupadaka, plus sama monada – tam też połówka jest.
Paweł: Czyli jak ona się zbliżyła, to ja ją wręcz siłą wyrzuciłem, ale nie zorientowałem się, że to połówka. Matkę widziałem. [Duże prawdopodobieństwo, że mama Pawła to właśnie jego połówka lub przynajmniej ma jej energie w sobie.]
Nikodem: Ale ciało mentalne się trzyma, mimo że część jest w skrzynce zamknięta. Atma też ciekawa, bo tam totalnie wybiło – silne rozdzielenie, rozczłonkowanie. Jakoś to jest powiązane: matka-połówka. Masz zdjęcie „mamy”?
Paweł: Świeże nie, moment.
Nikodem: Nie musi być. Byle oczy.
[Wykonuję odczyt]
Syreni śpiew, magia. Ale ona ma dużo nienawiści do Ciebie. Taka aż nienaturalna, nie z tego życia, wręcz pierwotna.
Paweł: Dobry materiał na matkę.
Nikodem: Nie wiadomo, od czego zacząć. Chociaż monady się śmieją – a właściwie, choć nie mają ust, trudno powiedzieć, czy się śmieją, czy szydzą. Z wykresu wynika, że faktycznie matka weszła w twoje pole po spotkaniu, uruchamiając uległość wobec samic alfa. To jednak nie wszystko, bo istnieje jakaś pierwotna, bardzo stara historia między tobą a matką, jakaś głęboka rana z odległej przeszłości.
Paweł: Dlatego, gdybym mógł, to bym [przekleństwo].
Nikodem: Szczególnie widać to w ciele atmanicznym.
Paweł: Linia ewolucyjna monad coś mi świta.
Nikodem: Widać też, że twoja nadjaźń, która jest powiązana z linią prowadzącą do ciebie i twojej połówki, tworzy jedną nadjaźń dla dwóch monad. Podobnie mieli Sandalfon i Metatron. Zostawiamy niższe ciała w takim stanie i idziemy od razu do monad. Skaza wyraźnie jest po rozłączeniu i walkach połówkowych, rozdzieleniu. Ty cały czas odtwarzasz to w relacjach z kobietami.
Paweł: Yup.
Nikodem: Idziemy do anupadaka. [Proszę pamiętać, że Paweł wcześniej ze mną pracował, dlatego mogę używać skrótów myślowych. Nie tylko współpracowaliśmy – Paweł od lat uczy się, co robię i w jaki sposób to robię.]
Paweł: Mam trochę problem, żeby przemieszczać się po gęstościach.
Nikodem: Wiadomo, przy takim rozbiciu, ale spróbuj. Wystarczy sama świadomość, która obejmuje części ciała.
Paweł: Tam jest rozbicie, przeciwieństwa, coś jak męski ja i żeński, ale nie do końca ja, moje.
Nikodem: Widzę, jak wibruje twoja monada i połówki obok. Będzie trzeba dźwignąć ciała podziemne (piekielne) twojej połówki. Ale najpierw rozmowa z twoją monadą.
Paweł: OK.
Ja: Cześć. Co ty taka podekscytowana?
MP (monada Pawła): No jak to… wielka chwila!
Ja: Nie wiem, bo ja pomiędzy wami widzę ogromną nienawiść.
MP: Zniknie.
Ja: Ale ty naprawdę jesteś podjarana.
MP: Bo indywidualizacja waszej przestrzeni i stanie się monado-nadjaźnią zmienia bardzo wiele w postrzeganiu. Ta indywidualizacja nadjaźni i uwolnienie od połówek zwiększy moją indywidualność. [Widać tutaj, że monada Pawła jest blisko mojej i uczy się od niej bezpośrednio]
Ja: Nie chcę być niegrzeczny, ale czy ty nie jesteś na to za młoda?
MP: Nie wszystko jest zbadane i przygotowane, bo ten proces zachodzi różnie. U Sandalfona i Metatrona był bardzo późno, u Beliala i Białego też bardzo późno, ale u was proces zaczął się dużo wcześniej.
Ja: Rozumiem. Ale to tak, że ty przygotowałaś się wcześniej ze swoimi wcieleniami, a twoja połówka?
MP: No właśnie nic.
Ja: Czy to jest teraz na moich barkach?
MP: No trochę tak. [gra skulonego kota]
Ja:A czemu twoja osobowość tak mocno oberwała po spotkaniu z matką?
MP: Weszła przez połówkowe kody, historie, rozbicie. Matka miała bardzo silne programy niszczenia od środka. „Ty mnie zniszczyłeś, to ja ciebie teraz”.
Ja: Big love widzę.
Nikodem: Czyli wychodzi na to, że dopóki temat połówki nie zostanie dokładnie przepracowany, nie ma szans na zmianę – stary wzorzec będzie się ciągle powtarzał. Kiedyś dotarliśmy już do tej informacji, ale wydawała się śmieszna.
Paweł: Czyli wzorzec był bardzo wcześnie, monada wie.
Nikodem: Tak, oddzielenia połówkowe były bardzo wczesne: najpierw na poziomie monad, potem na poziomie dusz (drzewo dusz), a następnie dodatkowo podczas pierwszych wcieleń. Towarzyszyły temu różne odczucia – kodowanie, pieczęcie, nienawiść, poczucie odrzucenia, smutek.
Paweł: A różnica świadomości między połówkami jest, panie, ogromna.
Nikodem: To mogły być nawet pierwsze odczucia danej monady czy duszy.
Paweł: Dlatego czułem, że połowa serca inaczej pracuje niż ta, powiedzmy, „męska”. Po rozbiciu tak czułem. PTSD monadowe.
Nikodem: Leszek Żądło mocno to akcentował, ale on zwalał wszystko na „białe anioły”.
Paweł: Te „białe anioły” były im przypisane, lol.
Nikodem:: No, w przypadku Leszka, czyli krasnoluda, tak. Ale ich opiekunem był Metatron – biały anioł/archanioł.
Paweł: Czyli monada mówi: indywidualizowanie nadjaźni (NJ). A co z NJ i monadą połówki? To wzmocni jej nieprzerobioną traumę?
Nikodem: Wy macie wspólną, jedną nadjaźń. Czyli w Źródle wibruje tylko JEDNO, to JEDNO podzieliło się na dwa jako monady. Taka jest zasada. Jedna istota, podział komórkowy.
Paweł: Na razie.
Nikodem: Nastąpi rozdzielenie nadjaźni. Ale, jak to było wcześniej, trzeba dźwignąć dusze i monady do poziomu nadjaźni, czyli Źródła. Nie ma innej możliwości, żeby ten proces się odbył. [Technicznie rzecz biorąc, może to być jedno z największych odkryć dotyczących procesów duchowych zachodzących wśród istot. Dotyka ono fundamentalnych mechanizmów duchowych, które kształtują świadomość, relacje między połówkami i ewolucję na poziomie monadycznym oraz nadjaźni.]
Paweł: Co za radość w kosmosie, podjarka. Czemu „niestety”? Zwijamy wszystko i restart? [Ogromna ekscytacja, która udzielała się przez radość monady i duszy.]
Nikodem: Bo zawsze szukam sposobu, czy da się coś zrobić inaczej. Tutaj nie da, to jedyna opcja.
Paweł: Sam masz to za sobą. Zrobiłem taki eksperyment…
Nikodem: Ale ja muszę usłyszeć „tak” od niej samej, czyli kieruję się do jej monady.
Paweł: Wręcz wyrzuciłem ją tą nową swoją siłą i powiedziałem: monado, duszo, tu potrzebny jest nowy wzorzec kobiecości – wspierający męski, wprowadzający odpoczynek, wrażliwość, wsparcie dla ruchliwego męskiego. Kilka dni mieli w różnych fazach i wymiarach, doświadczenie, i się zjawiła. Ale kiedy zobaczyła to połówka, zmiotła mnie.
Ja: Cześć. [badam energetykę monady]
MPP (monada połówki Pawła): Jest moja zgoda, bo to jest najpiękniejszy proces.
Ja: Nie musisz modulować ani zmieniać częstotliwości na żeńską. Bądź sobą.
MPP: [pokazuje swoje wibracje, które są mocno męskie]
Ja: Czemu wy czekacie na moją zgodę? Nie rozumiem tego. Czemu nie zainicjujecie procesu od razu?
MPP: Nie mam tylu informacji, co ty.
Ja: Ale możesz mi pomóc w dźwignięciu twoich ciał i duszy, bo twoja dusza zaraz zacznie latać.
MPP: Mogę pomóc.
Ja: To puść kody na podtrzymywanie ciał podziemnych. Wszystkie kody. Tam też są kody na oddawanie energii, poczucie osłabienia bez tego, bo to dla ciebie stanowi jakość, dom.
MPP: Już.
Ja: Teraz spuść promień do ciał podziemnych. Na ten promień najdzie promień twojej połówki i mojej monady. To się połączy w jedno. Gdybym teraz zszedł na poziom twoich ciał podziemnych, poszedłby na mnie zmasowany atak. Atakiem się nie przejmuję, pułapkami też nie, ale straciłbym energię, co przyspieszyłoby zmęczenie. Musimy zaobserwować proces na poziomie nadjaźni.
MPP: Rozumiem. Masz rację. Promienie są już. [Tutaj musiałem uważać, ponieważ dusza połówki Pawła była mocno czarna i oporna, niechętna jakimkolwiek zmianom. Wejście pomiędzy decyzję monady a zacietrzewienie duszy mogłoby działać hamująco na cały proces.]
Ja: Schodzą na twój poziom ciał. Jedna wiązka spenetruje do samego końca, pierwszego ciała podziemnego. Druga zamknie wszystkie fazy. Trzeba zacząć dźwigać. Wszyscy trzymacie się swojego zadania.
MPP: Tak.
MP: Tak.
Ja: Robimy.
Trochę się czuję, jakbym kierował wiertłem. Jedno ciało tak walczy, drugie (na fioletowo/różowo) walczy z mężczyznami. Schodzimy niżej: poziom trzeci, czwarty. Duże te ciała, w formie takiego motylka. Piąte też poszło. Dźwigamy do góry, teraz z wszystkich alternatyw, faz i przesunięć, nie tylko z jednego miejsca i czasu.
Paweł: To się tak ładnie rozpada w górę w tym promieniu.
Nikodem: Skupiacie się obie, drogie monady, poszerzacie i rozciągacie energie falami i fazami. Po kolei – od lewej strony czasu, najdalej od nas, do prawej, do czasu, który z naszej perspektywy jeszcze nie nastąpił.
Paweł: Tak, kręcimy tym zegarem.
Nikodem: Idzie.
Paweł: Jak kalejdoskop wymiarowy.
Nikodem: Czyli teraz mamy po prostu narzędzia, żeby temat połówek zrobić do końca.
Paweł: Piękna katastrofa.
Nikodem: Najbliżej monad i nadjaźni są ciała podziemne, ale teraz napływają także pozostałe wcielenia alternatywne – z różnych czasów, miejsc i wymiarów. Wszystko wznosi się do góry.
Paweł: Olbrzymi zbiór.
Nikodem: Tak, i dopiero teraz jest metoda, technika i wiedza, by zrobić to dobrze do końca. Proces, który może nazywać się: „Jestem pełnią, jestem całością, a nie połówką”. Tylko czy u was nastąpi połączenie w monado-nadjaźń? Tego nie wiem. Na pewno, jak u Metatrona i Sandalfona, powstaną dwie nadjaźnie, bo tu kończy się ewolucja jako istoty dualnej, podzielonej, biało-czarnej. Taki był zamysł. Moja monada pokazuje waszym monadom, skąd mają ściągnąć swoje energie i gdzie zostawiły swoje. Zbiór stał się znacznie większy, co najmniej trzykrotnie większy niż wasza nadjaźń i wasze monady razem. Bardzo ciekawe.
Paweł: Niesamowite. Ta masa, nowa masa dwóch nadjaźni.
Nikodem: Wszystkie energie wznoszą się do poziomu nadjaźni, a wasze monady wołają duszę. Niestety, dusza też musi zostać zaangażowana, bo tworzy się nowy rdzeń, siła odśrodkowa.
Paweł: Drugi raz powtarzasz „niestety”.
Nikodem: To nie błąd. Dla mnie „niestety”.
Paweł: Dusza wie, że tak to się musi odbyć. Może wielce szczęśliwa z tego powodu nie jest – to trochę jak śmierć.
Nikodem: Tak, bo to jest takie uczucie: żyjesz sobie, a tu nagle coś cię woła, coś chce. Potem wracasz i już nie interesujesz się dawnymi „zabawkami”, tym planem, celem, światem. Jesteś kimś innym – większym, pełniejszym, bardziej świadomym, rozwiniętym.
Paweł: Dziękuję, duszo. ❤️ [Tutaj Paweł rozmawiał wewnętrznie ze swoją duszą.]
Nikodem: Ale w procesie ewolucji i inwolucji pozostaje to „niestety”. Może to ludzkie podejście, ale w duszy zostanie pamięć. Ten proces nie ma innej opcji – monady też to widzą. Musi dojść do kompletnej przebudowy każdego atomu, rdzenia i zintegrowania całego doświadczenia. Inaczej nadjaźń się nie wydzieli ani nie podzieli na dwie.
Paweł: Wiem. Trwałbym – dusza też – w tej skazie ataku i nienawiści „kobiet”.
Nikodem: Tu chodzi o budowanie głębszego, trwalszego „ja”. Trochę jak w oświeceniu – nie ma nic trwałego, wiecznego. To jedziemy. A raczej jedziecie. Monady w górę. Dusza w górę. Wszystkie energie do poziomu nadjaźni. Czyli wszystko jest dźwigane na poziom trzynastej gęstości, która zmieni dla was swoje oblicze.
Paweł: Można powiedzieć, że się pożegnaliśmy. Jedziemy.
Nikodem: Ale wiesz, po śmierci nasze ciała od najniższego do najwyższego też się rozpadają, a często dusze rozpuszczają ego, id, superego – całe mechanizmy i konstrukty osobowości, psychiki.
Paweł: Wiem, ale to nie przeszkadza w uszanowaniu tego, co było, i pójściu dalej. [Ładnie Paweł powiedział.]
Nikodem: Racja.
Podzieliłem nadjaźń na cztery gęstości i cztery ciała – jak u monad. Nie jest to do końca prawda, ale w ten sposób łatwiej zrozumieć: poziom myśli, emocji/uczuć, energii, ciała materialnego.
Paweł: Ha, dzisiaj pomyślałem, że nadjaźnie mają swoje poziomy.
Nikodem: Nauki Wschodu, które dotarły do poziomu adi, były wielkim wydarzeniem i przełomem w zrozumieniu duchowości. Teraz, dzięki własnej pracy, doświadczeniu i nieustępliwości, możemy dostrzec, jak wyglądają jeszcze wyższe gęstości. Jednak jeśli przekrój „czterech” gęstości w temacie monad jest w dużej mierze właściwy, to zastosowanie tego samego modelu dla nadjaźni jest jedynie uproszczeniem, wynikającym z ograniczeń umysłu. To uproszczenie i spłycenie, ponieważ w pełnym wymiarze trudno byłoby to zrozumieć lub opisać.
Podobnie jest z monadami zbiorowymi, dla których Źródło jawi się jako jednolita masa. Tak samo dusze zbiorowe postrzegają poziom adi, czyli monady, również jako jednolitą masę. Wszystko zależy od poziomu świadomości i stopnia własnej indywidualizacji. Im większa indywidualizacja, tym wyraźniejsze stają się struktury, które wcześniej wydawały się jednorodne.
Paweł: Aa.
Nikodem: Na poziomie nadjaźni dochodzą przynajmniej trzy wymiary, trzy jakości, i niestety żadna nie jest ogarnialna przez umysł. Testowaliśmy to z moją monadą. Może się urodzi taki człowiek o niesamowitych zdolnościach, budowie. Dlatego rysuję te cztery gęstości i ciała, ale to zwykła ekstrapolacja.
Paweł: Tak, trójwymiarowy hihi.
Nikodem: Może kiedyś nadejdzie pokolenie, które pójdzie wyżej, bo teozofowie, badacze guru-jogi i szkoły wedyjskie zatrzymali się na poziomie adi i monad – nic więcej ani wyżej. Może przyjdą istoty z rozwiniętymi zmysłami i zasobami, które przez doświadczenie, umiejętności wykorzystają moje nauki. Słyszałem jednak, że to ograniczenia przestrzeni, czasu i mózgu są barierą.
Paweł: Może jakiś przełącznik w mózgu. Ludzie po dragach wszak fruwają poza ograniczenia.
Nikodem: Ale oko widzi wąskie spektrum, a ci po dragach fruwają co najwyżej po astralu, gdzie tam do poziomu adi.
Paweł: Tak, to tylko część rzeczywistości, wycinek.
Nikodem: Moje wykresy mają jedną wyjątkową cechę: są żywe. Kiedy patrzysz na odczyt, widzisz, jak to, co wyżej, się zmienia. Teraz widać, jak świadomość się układa i scala męski z żeńskim w obu nadjaźniach. Poszukam odczytu, który zrobiłem cztery lata temu (w 2019 roku) przy Sandalfonie i Metatronie – będzie w nowej książce.
Paweł: OK, patrzę sobie.
Nikodem: To samo dzieje się teraz u was. Brawo. Ciekawe, bo jedna część nadjaźni/monady chciała wchłonąć większość energii, a to nie tak. Obecnie szkieletem dla nadjaźni jest świadomość monady. Wiemy, że po przebudowie i indywidualizacji nadjaźni Sandalfona (Jezusa) i Metatrona (Pawła), dominująca monada przejmuje wolę, która się kształtuje. To trochę jak w płodzie bliźniaków. W książce opisałem proces, jak to się odbyło teraz, cztery lata później.
Paweł: Czyli proporcje się zbalansowały.
Nikodem: Tam wszystko błyska, trzaska, melodia, śpiew. Duża pomoc przychodzi z wyższych gęstości – z tej masy, którą kiedyś nazwałem domem (nnj), nie bogiem. U Metatrona było tak, że wziął więcej doświadczenia męskiego, przez co monada Sandalfona została pozbawiona partycypacji i doświadczeń, które mogłyby wpłynąć na nich obu. U was teraz obie monady wchłaniają podziemne doświadczenia i inne energie. Ich masa rośnie.
Paweł: Pierwsze wydzielenie, które nie nosi bólu.
Nikodem: Tak. Teraz, gdy tworzą się monady, nie występuje tu ból, oddzielenie ani ponaglenie. To ponowne wydzielenie ze Źródła, ale raczej jako wydzielenie z siebie samego przez siebie samego. Chyba nie ma bardziej spektakularnego, doniosłego duchowego momentu ani przeżycia. Ważne, by tu obserwować bez dopowiadania. To takie przestrzenie, gdzie myśl stwarza, więc trzeba prosić monadę o wyłączenie tego. Wydaje się rozsądne, że powstaną i monada, i nadjaźń jako dwie jaźnie. Monada zbyt długo podejmowała decyzje w zależności od innych, więc potrzebuje więcej niezależności.
Paweł: Ma sens.
Nikodem: To daje nadjaźni większe pole manewru, by uniknąć sytuacji jak u Lilith, gdzie procesy były przyspieszane, a inne oszukiwane. Lilith musiała się podzielić na dwie: nadjaźń i monadę, dusza zaś została podzielona proporcjami 60/40 i 40/60.
Paweł: Pamiętam.
Nikodem: Tak, teraz powstaje osobna monada i nadjaźń. Super. Już rysuję. Twoja jest po lewej.
Paweł: Patrzę na to przez okulary 3D. Fascynujące byłoby wyjść poza poziom płaszczaka, hehe.
Nikodem: Wciąż trwa wymiana między nadjaźniami i monadami.
Paweł: Połówka rozwój w gratisie dostała, xd.
Nikodem: Ja to nazywam poziomem dżdżownicy. Ale trzeba przyznać, że połówka dodała wiele od siebie – swoich przeżyć, doświadczeń. Teraz jest równo. Taki jest sens połówek, monad czy dusz grupowych. Dana grupa, zbiór czy rodzina zbiera doświadczenie i dzieli się nim, co przyspiesza wzrost.
Paweł: Przy indywidualizacji i wielowymiarowości to samowystarczalność, proces idzie szybko. Oho, zaraz będzie wydzielanie dusz.
Nikodem: Tak, bo zmieniają się priorytety doświadczeń i wcieleń. Przy zbiorowej monadzie czy duszy grupowej cele są bardziej kolektywne: jedna część idzie tu, inna tam, kolejna gdzie indziej. A przy duszy grupowej często nawet te części nie są zindywidualizowane – to bardziej jak wlewanie wody z garnka do stawu. Jest kolor, mętność, ale brak wyraźnych cech indywidualnych. Dlatego Budda miał rację i jednocześnie jej nie miał, bo w jego czasach były prawie same zbiorowe dusze, czyli tzw. „stawy”. Fizycznie są cechy indywidualne „x”, ale po wlaniu do stawu (duszy zbiorowej) „x” się rozpuszcza, mętnieje, łączy z pozostałymi literami alfabetu.
Paweł: A nawet gdy idziesz jako „x”, to przez dolewanie „y” można się pogubić.
Nikodem: U was, monad i nadjaźni, to się zmienia. Już nie musicie wnosić w połówkę ani dzielić na dwa, na białe i czarne. Możecie rozwijać swoje JA – swoją indywidualną emanację. Energie połówkowe jednak wciąż przepływają między wami. Pogadam z monadami.
Ja: Jak się czujecie?
MP: Jak nowe.
MPP: Inaczej, bardziej osadzona.
Ja: Interesuje mnie wasza nadjaźń albo wasze nadjaźnie. Widać, że wciąż „mielą” energię, bo było jej dużo, ale osiągnęłyście ogromną harmonię. Kiedy patrzę na moją monado-nadjaźń i połówkę, tam tego nie ma.
MP: Ale wy jesteście całkowicie zindywidualizowani. Nasze nadjaźnie są wciąż w kontakcie, ale to, co dotyczyło nas jako monad, teraz przeniosło się na poziom nadjaźni. Kiedyś tak samo było z duszami – ich poziom został przeniesiony wyżej.
Ja: Rozumiem. Ale badam i myślę. Można powiedzieć, że nie jesteście już połówkami, ale jednak jesteście.
MP: Tak był plan, zamysł. Nie ma już misji, walki ani nienawiści. Każdy ma swoje. Teraz możemy mówić o wcieleniach, celach, planach. Ja ustalam swoje, ona swoje.
Ja: To się zgadza. Teraz bardziej osadzacie energie i możecie skupić się na indywidualnych nadjaźniach. Dusze też muszą to przejść. U nich był największy chaos związany z połówką – walka, nienawiść, rywalizacja.
MP: Robimy.
Ja: To teraz odczuwacie swoją indywidualną nadjaźń – skupienie na JA.
Paweł: No w końcu, ile można było znosić tego napierdzielania. Jechać z duszą, mocno obrywała, ale trzymała pion.
Ja: Tak, dusza wolna od kodów połówkowych, misji, ulegania. Koniec dopasowania. Jest, jaka jest, ma to, co ma. Stary rdzeń trzeba rozpuścić – tam była jedna wielka krzywda, uleganie „fochom” połówki. Bez znaczenia, czy była mężczyzną, czy kobietą.
Paweł: Tu by się przydał wzorzec dobrej kobiecości, wspierającej, wnoszącej.
MP: Tutaj jest wiele opcji.
Ja: Jedź. Patrz na siebie, zostaw połówkę.
MP: Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
Ja: Nadjaźń. Nie jesteś sama. [Tutaj zamiast skupiać się na mnie, kieruję monadę do jej NJ]
MP: Tak.
Ja: W jedności, jako jedno JA. Tego się uczycie, chociaż macie różne wartości i jakości.
Paweł: Dusza wcześniej przenosiła na ciało subtelne i osobowość dystans i strach przed kobietami – lęk przed zniszczeniem, wchłonięciem, przejęciem.
Nikodem: Nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że twoja mama była twoją połówką, ale miała wszystkie jej cechy, wartości, energie i emanacje. Wyglądało na to, że był plan, byś miał styczność z tymi energiami i historiami – od wykastrowania jako mężczyzny, przez uleganie samicom alfa, aż po służenie im niczym torebka. Monada ma z duszą problem, bo nie wie i nie pamięta, jak było inaczej – co to znaczy męskie i żeńskie zharmonizowane. [To kluczowa informacja, ponieważ podkreśla, jak istotne jest doświadczanie i gromadzenie różnorodnych doświadczeń. Brak informacji to brak budulca, brak możliwości stworzenia odpowiedniej postawy i solidnych podstaw do dalszego rozwoju.]
Paweł: Yup. Brak informacji.
Nikodem: Ale monada współpracuje już z nadjaźnią i razem tworzą szkielet.
Paweł: One mogą zrobić skok, ale ja jestem zależny od przestrzeni i czasu.
Nikodem: One mają w sobie potencjał. Teraz to już bardziej kwestia rozwinięcia tego.
Paweł: To jakiś cud, że udało mi się wcześniej przerobić to na poziomie osobowości i dopuścić do siebie obecną dobrą partnerkę.
Nikodem: A może to lepiej ująć tak: wychodzisz z rąk kata i nagle masz zeznawać przeciwko niemu. Obecna partnerka pokazała ci, że silna i mocna kobieta wcale nie musi niszczyć, degradować ani umniejszać.
Paweł: Syndrom sztokholmski, właśnie.
Nikodem: Nie musi rywalizować, poniżać ani wyśmiewać, ale może wzmacniać, kochać i rozumieć. Ta lekcja pozwoliła wam dzisiaj osiągnąć to, co się stało. Bez tego nie byłoby to możliwe. Monada nie wiedziała, „co jest pięć”, bo nie miała doświadczenia ani zrozumienia. Kiedy ty się uczysz ode mnie, twoja dusza i monada też się uczą na swoich poziomach.
Paweł: Obecna partnerka również wiele się nauczyła. Dostała przestrzeń, by zaistnieć jako ona sama.
Nikodem: Już wiesz, monado. Widzę, że gromadzisz energię i masz fundament dla duszy.
MP: Tak, działam.
Ja: Materializujemy na anupadaka.
Jest. Jak się czujesz, duszo?
DP (dusza Pawła): Zapętlona, mam natłok myśli.
Ja: Masz zupełnie inne wibracje. Silniejsze, ale łagodne. Monada dała radę. Co pamiętasz ostatnie?
DP: Błyski, łunę z góry, która mnie pociągnęła, i takie miłe odczucie, a potem sen. Teraz, jak się obudziłam.
Ja: Czyli świadomość dostraja się do nowych ciał i emanacji. Dobra, kochani, teraz dźwigacie ciała osobowości wyżej. [Tutaj miałem w pamięci kondycje niższych ciała Pawła.]
DP: Nie musimy, bo możemy wiązkę i tak przebudować. To twoja technika Nikodem.
Ja: Działajcie, chcę to widzieć.
Paweł: Haha, aż wstanę, żeby łatwiej było trafić, xD. Ciekawe – przebudowa od środka, stare myki na zewnątrz.
Nikodem: Mocno masz te energie przefazowe, wybite. OK, lecą, część energii idzie do góry – atomy ze starym zapisem.
Paweł: Dostrajam ciało.
Nikodem: OK. Wiązka zeszła aż do eteru. Super. Technika działa od ciał podziemnych. Dużo zmienia się w atmie i na przyczynie. Super.
Paweł: Nie wiem skąd, ale Ty jesteś specem. [opukuje całe ciało, meridiany].
Nikodem: Długo szukałem sposobu, żeby nie musieć samemu schodzić do ciał podziemnych (piekieł) ani dźwigać energii „ręcznie”, bo to jest ogromnie męczące dla ciała. Udało się znaleźć sposób.
[po chwili]
Ale nosisz w sobie kod, który mówi, że nie możesz być silny, samodzielny i niezależny. Zawsze musi być ktoś, kto cię zdusza – tutaj kobieta.
Paweł: Hm.
Nikodem: I ten kod jest silnie osadzony jako szkielet. Duszo, od podstawy eterycznej, na każdym poziomie wycofujesz ten kod i wszystkie połączone z nim ziarna.
Paweł: Czyli podległość wobec słabszej płci nie powoduje, że oni rosną? Poczucie wstydu i zakłopotania swoją siłą – out. Ale wciąż gdzieś tkwi poczucie, że muszę być słaby.
Nikodem: U ciebie nie ma centralizacji, jest miszmasz – albo męskie, albo żeńskie, nic pośrodku.
Paweł: Właśnie, kręgosłup.
Nikodem: Lub silne przeskoki: podkręcone męskie (Metatron, Aryman) lub zniewieściały mężczyzna. Ale dusza już to ma, więc super. Bardzo ciekawe – to długie wcielenia indoktrynacji i łamania, coś w stylu „męskiej gejszy”. Dobrze, teraz dusza uruchomi coś w ciele atmanicznym, przyczynowym i mentalnym. Pewne cząstki będą przepisywane. Dusza odbije swoją wiedzę. Inaczej trzeba byłoby czekać do kolejnego wcielenia. Hihi.
Paweł: Aha. Inaczej, czyli klasycznie, bez świadomości.
Nikodem: Teraz proces ruszył i idzie zgodnie ze świadomością monady i duszy. Wyrówna się na każdym poziomie. Normalnie dusze nie robią takich zmian w osobowości – trzymają je do śmierci i robią po śmierci (jeśli jest świadomość, bo przeważnie nie ma). Takie przebudowy zaczęły się dopiero od 2019 roku.
Paweł: Ale po co, na co mamy czekać? 😛
Nikodem: Na nic. To takie oszustwa wobec ludzi – pracują, uwalniają setki rzeczy, przestawiają, a wciąż pozostaje ta sama masa energetyczna, ten sam kocioł wibracji i subtelnej budowy.
Paweł: No właśnie.
Nikodem: Uwolnią, zmienią, a nadal tkwią w tej samej strukturze. Teraz proces idzie mocniej. Może ten sposób przebudowy – bardziej świadomy, bez konieczności dźwigania ciał do góry – jest efektywniejszy.
Paweł: Czasem mam wrażenie, że zmiany wprowadzane są we śnie. Osobowość wyłączona i pyk.
Nikodem: Tak, bo metabolizacja musi przejść przez podświadomość. Dlatego pytam o sny – widzę, co i jak się układa. To, że energia się zmieniła, widać od razu. Człowiek widzi to w lustrze. Ale jak podświadomość to ułoży?
Robię odczyt.
Spróbuj teraz zbadać siebie na poziomie mentalnym – tam najmocniej to wybiło.
Paweł: To zawieszone podszepty, smuteczek, „jesteś taki, owaki”.
Nikodem: To fantomy starego ciebie, takie wołanie. I tam sprytnie wpleciona „miłość”. Kod, który nosisz, mówi, że musisz być betą, umniejszać sobie, bo tylko wtedy zasługujesz na kobietę, miłość i miejsce w grupie. [Ten wzór jest również silny biologicznie.]
Paweł: Miłość do bycia w słabości – piękne, oryginalne, awangardowe.
Nikodem: Zrobimy to standardowo, czyli z tobą na poziomie mentalnym.
Paweł: Idę.
Nikodem: Tutaj jest walka. Dotknij najpierw tego zbioru, fantomu, tej pamięci ciebie.
Paweł: Trochę taka histeria, tęsknota, dziura.
Nikodem: Mega ciekawe. Jakbyś musiał skonfrontować się z tą częścią siebie, uznać ją.
Paweł: Czyli nie odwracam się od tego, ale też nie daję się w to wciągnąć?
Nikodem: Jeszcze inaczej. Musisz uznać. Nie musisz scalać ani wchłaniać, nic z tych rzeczy. Ale uznać, bo to reprezentuje coś w tobie, co wciąż istnieje.
Paweł: Dotknę tylko.
Nikodem: Tak. Dobrze. Teraz poszukaj w sobie i powiedz: „Jest we mnie…”
Paweł: To jak odpowiednik małego chłopca we mnie.
Nikodem: Tak, chłopca, który…
Paweł: Odegrał rolę drugoplanową.
Nikodem: Hm… bardziej uczuciowo, chłopca, który poczuł…
Paweł: Który poczuł odrzucenie, niezrozumienie własne przez ten akt, wycofanie miłości.
Nikodem: Który poczuł odrzucenie, poczucie bycia gorszym, że nie zasługuje na miłość i jest za słaby. To taki „prezent” od monady i duszy. Patrzą na niego. Przyjmij te poszczególne części siebie. Po prostu przytul się i powiedz: „Przyjmuję siebie, który odczuł…” Opinia tych osób cofa się z tego doświadczenia i uczucia.
Paweł: Tak, wycofuje.
Nikodem: Masz mega przełamanie, połamanie – gwałt dosłowny na energii, i jest kilka takich części, które stale są przyciągane i odpychane, jak w cyklu. Co jest tym cyklem, tym zegarem, zapalnikiem? Co w tobie je przyciąga i odpycha? Raz jest OK, silny, a potem stłamszony mały chłopczyk?
Paweł: Brak siebie w sobie. Brak miłości własnej.
Nikodem: Mimo tego doświadczenia masz zdrową duszę i monadę. Niech to przyjdzie, bo to już masz. Uruchom poczucie domu wewnętrznego. Po to pracujemy z duszą czy monadą, żeby było łatwiej nam, w nas.
Paweł: Czyli zgoda wewnętrzna.
Nikodem: To nie jest żadna słabość. Nie rozlecisz się.
Paweł: Dopuszczam go.
Nikodem: To prowadzi do nienawiści do siebie, do wiecznego niezadowolenia z siebie. Dobrze, bo subtelnie jakieś bielmo z ciebie schodzi. Jakby docierało do ciebie, że w tobie jest to, czego szukasz, czego zawsze szukałeś.
Paweł: Chodzi o to, żebym głębiej siebie poczuł, czaję.
Nikodem: Siebie i swoją siłę, swoją miłość, a nie poczucie małości i braków. Jesteś już blisko tego poczucia – w każdym atomie. Zauważ, że to poziom mentalny, poziom wzorców i przekonań. Jak tego nie ma tutaj, to jak ma być niżej?
Paweł: Jeszcze tylko pstryczek i coś się przełączy.
Nikodem: Bardziej to wygląda, jakbyś wchodził wewnętrznie w siebie i się rozglądał.
Paweł: Tak, jakbym rozpoznawał teren, siebie.
Nikodem: Tak, bo wtedy nikt nigdy nie powie ci, że czegoś ci brakuje, czegoś nie masz albo że coś jest z tobą nie tak.
Paweł: Jakbym przeszedł z pokoju pod schodami do salonu i pomyślał: „WTF?”.
Nikodem: Dlatego temat duszy, ale zdrowej duszy, która pracowała i przerobiła razem z tobą, jest przeogromnym fundamentem. Dzięki temu jest właściwe odwołanie – podobnie z monadą. Wzorce są na swoim miejscu, a poczucie siebie zastępuje dezintegrację, obce energie, inicjacje i fałsz. Duchowo nie ma lepszej metody niż praca międzyjaźniowa, ale potrzebuje ona wsparcie pracy z ciałem, wzorcami biologicznymi, w psychoterapii. Dlatego podczas pracy czy nauki zawsze zwracam uwagę na ciało i wzorce biologiczne, bo bez tego cała budowla nie miałaby żadnych fundamentów. Łączymy prawa fizyczne z prawami duchowymi, tworząc pełniejszą i bardziej zintegrowaną całość.
Paweł: Czyli ja przyjmuję tę przestrzeń siebie do siebie?
Nikodem: Raczej ona zawsze była. Kwestia akceptacji: „Tak, jest, zawsze była i mam siebie”. Wtedy czakry zaczną inaczej pracować.
Paweł: No tak, ta przestrzeń była. Czasem tam zaglądałem, ale nie sądziłem, że jest moja – takie myślenie dziecka.
Nikodem: Bo dziecko było tłumione, poniżane. Cofnij teraz kod, który mówi: „Jak jestem poniżany, wyśmiewany, czuję małość, to gromadzę złość i coś zmienię, udowodnię im i sobie”.
Paweł: To już się odbija ode mnie, bo tego nie ma we mnie. Wiem, co mam w sobie, rozpoznaję to. Monada, dusza, osobowość. A ta złość… to było pomylenie jej z siłą.
Nikodem: Dlatego te fantomy wibrowały. Tak, to pomylenie. Spokój jest siłą. Jest, co jest.
Paweł: Śmiech wewnętrzny, ha.
Nikodem: Bardzo dobrze. Teraz reszta będzie się już układać, bo dopuściłeś tę część siebie. Musieliśmy to zrobić w ten sposób, bo widzieliśmy – razem z twoją duszą – że inaczej byłaby blokada na niższych ciałach. Zmiana wyżej, ale brak zmian niżej.
Paweł: Taki mały gift od duszy i monady, a takie zaskoczenie. No proszę.
Nikodem: Blokada była dość trywialna, ale uwolnienie mega ciekawe. To jakby wyrównanie między połówkami i indywidualizacja nadjaźni – z jednej na dwie, albo jak to nazwać. Grats!
PS
Mieliśmy do czynienia z niezwykłym procesem ewolucji i inwolucji, który przekształcił siłę odśrodkową monad. Jednak z perspektywy ludzkiej najważniejszym elementem tego procesu jest dusza. Dzięki niemu pierwotny konflikt w duszy przestał rezonować, a nieświadoma wymiana energii zyskała nową jakość i zmniejszyła swój ciężar. Proszę zobaczyć, jak głęboko wzorce zapisane w duszy odcisnęły się na charakterze i schematach działania osobowości, szczególnie w obszarze wyzwań związanych z relacjami damsko-męskimi. Historię Pawła przedstawiłem również w najnowszym opracowaniu – tutaj.
Ciekawym aspektem jest to, że ten proces można przejść w różnym wieku i czasie, nie musząc czekać tak długo, jak czekały monady Sandalfona i Metatrona. O szczegółach tego procesu możesz przeczytać więcej w książce Cień bogów.
Gdybym miał dodać element muzyczny. To chyba ten utwór najlepiej opisałby cały proces. Do dzisiaj mnie zaskakuje piękno i możliwości.