W ostatniej pracy przedstawionej w pierwszej części, pt. Chorująca mama, potęga pomocnej duszy i odbudowa siebie Cz.1, uwolniliśmy wiele na poziomie ciała, emocji oraz na poziomach subtelnych dzięki zaangażowaniu duszy. Praca była na tyle owocna, że uruchomiła strażnika mamy, który uderzył w jej najczulszy punkt. Zagadnienie strażników jest ciekawe, ponieważ często dopatrujemy się ich w istotach niefizycznych, a często są nimi najbliżsi, którzy reagują na utrwalone wzorce rodowe, rodzinne i wcieleniowe. Każde uwolnienie wpływa na osoby z nami połączone, dlatego praca nad sobą jest również pomocą dla innych, którzy są z nami powiązani. Całe uwolnienie przeprowadziłem w innym tonie, ponieważ wpływ strażnika, przepraszam, ciotki, był tak wielki, że należało pracować z całą rodziną i domem. Ponownie przekroczymy pewne granice tego, co jest możliwe i dostępne podczas pracy klasycznej i duchowej. Zapraszam.
Początek
Nikodem: Przyszedł apostoł w postaci ciotki wyznającej nurt ewangelicki (twoja mama jest wyznania rzymskokatolickiego) i odebrał jej całą moc sprawczą. Mówiła, że jeśli będzie się modlić sumiennie, to uzdrowi się, tak jak ona. A u mamy już komórki tak ładnie się dźwignęły.
Ania: Nie poznaję mamy, to jest emocjonalny wir. Jeszcze leczenia nie zaczęła, chemia przed nią.
Nikodem: Jak to wpłynęło na ciebie?
Ania: Złość, kłótnie z nią, szybka irytacja. Z pracownikami nie chciałam rozmawiać, bo zaczęłabym się kłócić. Jakieś pretensje mi się odezwały do świata.
Nikodem: Czyli kłótnia, żeby wyładować irytację, bo brak kontroli nad jej zachowaniem i frustracja, że nie ma się wpływu. [Tutaj sobie już notuję.]
Ania: Bo zaczęła gadać o Bogu, to mnie też wyprowadziło z równowagi. Zaczęła mówić, że ja wierzę w jakieś dusze, a nie Boga. Nie wiem, skąd to wzięła.
Nikodem: Niech wierzy w Boga. Ciotce modlitwy pomogły i mama uwierzyła. Cuda są wielką dźwignią.
Ania: Tak, ale jaka ciotka pyszna była w swojej wierze. Protestanci czy tam ewangelicy.
Nikodem: Ale twoja mama wzięła jej pychę za cud, przekonanie, silną, żarliwą wiarę: jej pomogło, to mi też pomoże — takie przekonanie się tam obudziło.
Ania: No, ciotka była bardzo chora, że już mogła nie żyć. Tak, mama ma przekonanie, że modlitwy i Bóg jej pomoże.
Nikodem: Mama jest w takiej sytuacji, że chwyta się wszystkiego, aby wyzdrowieć. Inaczej mózg już pracuje.
Ania: Tylko osobiście nie widzę poprawy, jest na lekach, psychotropach, na noc bierze coś na spanie i zero poprawy. Wiem, ale też zaczęła ssać od nas energię, czułam to. Tzn. może coś przez nią.
Nikodem: Wyciągać energię może zbiór (astral) tej ciotki.
Ale może tutaj chodzi o Ciebie? Jeśli powstała umowa między ciotką a twoją mamą lub umowa między ich „bogiem” (bo nie wiemy do czego odwołuje się ciotka, jaki to astral, zbiór, zbór, zgrupowanie), to można coś zrobić, bo nie ma na to twojej zgody w twojej przestrzeni. U mamy sprawa inaczej wygląda.
Ania: Ona teraz się zablokowała, nawet Lotto nie puszcza, bo to nie do Boga.
Nikodem: No tak, ale to też jest jak Lotto: kto ile odda energii i może wróci jako uzdrowienie. Dlatego trzeba wrócić do siebie. U mamy komórki po ostatniej pracy się odbudowywały, miały informacje. Ona, jej część subtelna, zrezygnowała z tego świadomie, żeby znowu zasilać coś obcego i przeżywać cierpienie, ból. To są już jej decyzje.
Ania: Dzisiaj zrobiłam szejka z intencją zdrowienia i dałam jej. Daję jej szejki, ale dzisiaj dołączyłam intencję. To dziś nie chciała go wypić, bo mówi, że jej chyba szkodzi. Pomyślałam: okej, jej sprawa. [Bardzo emocjonalnie napisane.]
Nikodem: Dokładnie. Musisz zrozumieć, że chrześcijaństwo ma w sobie krzyż Jezusa, a krzyż prowadzi do samopoświęcenia, a potem zbawienia.
Ania: Po prostu nie życzę sobie, żeby na mnie wpływało to, co tu się zaczęło dziać.
Nikodem: Samopoświęcenie związane jest ze śmiercią. Tego nie przeskoczysz, bo to jest ogromny, wręcz archetypiczny wzorzec, utrwalony w podświadomości zbiorowej, szczególnie w Polsce.
Ania: Do śmierci to ona ma jeszcze daleko, ale cały ten jej stan to już cmentarzysko.
Nikodem: Czyli wzorce w niej prowadzą na krzyż, a krzyż doprowadzi do zbawienia, ale przez śmierć i wiarę.
Ania: Tak, tamta gadała o tym Jezusie.
Nikodem: Ale wszystko wokół krzyża, poświęcenia Jezusa i śmierci jest ciemne, co ciemni wykorzystują skutecznie. Cały ten ból, samoobwinianie, cierpienie. Jezusa trzeba zdjąć z krzyża, bo on pokazał miłość i wybaczenie. Jednak bardziej niż krzyż, cierpienie spotęgowała sama droga krzyżowa.
Niech wyjdzie złość na to, a nawet furia. [Tutaj wyczułem ogromny ładunek złości w Anii.]
Ania: Oj, furię też czułam.
Nikodem: Gdybyś miała wykrzyczeć mamie to, co by to było?
Ania: Że jest jak te owce, co idą na rzeź: i że mnie zawiodła.
Nikodem: Zawiodła jako…
Ania: Choć w sumie, na co ja liczyłam, jak całe życie zawodziła. Jako matka.
Nikodem: Bo matka to co…
Ania: Osoba, która jest, nie odpuszcza, i wybiera swoje dzieci, a nie jakichś przebierańców.
Nikodem: Taka matka wybiera dzieci, bo…?
Ania: Bo je kocha. Wydaje mi się, że moja mama nie ma pojęcia, czym jest miłość.
Nikodem: Miłość jest…
Ania: Ponad wszystkim. [Co tutaj zaszło? Ania poczuła kolejny raz odrzucenie ze strony mamy, np. za odrzucenia szejka, dbanie o nią, bo postawiła przebierańca w postaci ciotki na piedestale.]
Nikodem: Biali, religie to miłość cierpiąca, ofiarna, współuzależnienie. Tutaj jest autodestrukcja, samozniszczenie, brak prawa do życia – patrz Stary Testament. Dopiero w Nowym Testamencie, Jezus pokazał boga miłosiernego. Religia zrobiła dużo więcej niż się ludziom wydaje, dużo złego.
A może miłość ma też akceptację dla tego, że ktoś wierzy, wyznaje miłość białą, czyli ofiarną, gdzie jest samopoświęcenie? Może miłość ma akceptację, że ktoś widzi w tej białej ścieżce samopoświęcenia drogę do Boga, który emanuje właśnie taką miłością? Trudno jest zaakceptować, że ktoś prowadzi siebie na krzyż, wyniszcza, odrzuca wszelkie sposoby pomocy i potem jeszcze atakuje najbliższych, którzy tak się starają. [Stworzyłem dźwignię.]
Ania: Dokładnie. [Czuć zastanowienie, że jeszcze część subtelna trawi.]
Nikodem: Trudno patrzy się na to, że ktoś, komu tyle dajemy i poświęcamy, to odrzuca. Nasze pieniądze, czas idą na marne. Ale może to informacja dla nas, że to nie tędy droga. Ty odrzucasz jej samopoświęcenie, wiarę, przekonania, jej drogę na krzyż i próbę odkupienia win i grzechów przez cierpienie i chorobę. [Dodaje ciężarki do dźwigni.]
Ania: Myślałam, że może tego nie chce, ale widać, że jest tego świadoma. [Cały czas mechanizm obronny.]
Nikodem: Ale może udałoby Ci się nie odrzucać jej przekonań i wiary? [Szukamy nici porozumienia wobec mamy i jej przekonań.]
Ania: Babcia przynajmniej była świadoma, po co to wszystko robi, mówiła wprost, wtedy mama mówiła jej, że przemawia przez nią pycha, a teraz robi to samo. Staram się we wszystkim znajdować pozytywy, nawet w jej wierzeniach mogę.
Nikodem: Ludzie mają ogrom pychy. Wychodzi pycha, kiedy mają pieniądze, władzę, kontrolę lub są umierający, dociśnięci mocno przez życie. Nie musisz szukać pozytywów, bo ich nie znajdziesz. Dla ciebie to głupota. Ona szuka Boga. Ty masz kontakt z duszami, monadami. Jesteś w innym miejscu niż ona. Mimo że zbiór wasz jest zamknięty blisko siebie, to są dwa osobne okręgi. Powiedz: „Mamo, pozwalam ci wierzyć w Boga, któremu oddajesz energię. Mamo, pozwalam ci ufać i wierzyć tej ciotce, której tyle teraz oddajesz”.
Ania: Mamo, pozwalam ci wierzyć w Boga, któremu oddajesz energię. Mamo, pozwalam ci wierzyć, że chemia cię zmieni i uzdrowi. Mamo, pozwalam ci ufać i wierzyć ciotce, której tak ufasz.
Nikodem: „Mamo, akceptuję, że odrzuciłaś moje uzdrowienia, moją pracę, moją inwestycję”.
Ania: Mamo, akceptuję, że odrzuciłaś moje uzdrowienie, moją pracę, moją inwestycję.
Nikodem: Jak się z tym czujesz?
Ania: Spokojniej, trochę płacz, trochę bardzo płacz. [Trafiło, ale bez przygotowania, czyli dźwigni, nie byłoby takiego efektu.]
Nikodem: Tak, zaczęłaś mieć kontakt z rzeczywistością. To płacz, bo to jest ta chwila.
Ania: Tak, on był pod tą złością, tak to poczucie odrzucenia.
Nikodem: Doświadczenie. Widziałem to zachowanie u ludzi, w moim rodzie. Lata, miesiące i tygodnie z tym walczyłem, leczyłem, pokazywałem, tłumaczyłem, dawałem, ciągnąłem, uzdrawiałem. Potem już nie miałem z czego. Ba, pomoc wracała rykoszetem. Przegrałem, mimo ogromnej wiedzy, niesamowitych technik, sprytu i możliwości. Przegrałem. Nie można dać nikomu tego, na co nie jest gotowy.
Powiedz: „Rozumiem, mamo, że ty mnie nie odrzucasz i przez swoje zachowanie wcale nie chcesz mnie ukarać ani umniejszyć. Rozumiem, że jesteś w takiej sytuacji i szukasz dla siebie najlepszej drogi. Ja schodzę ci z tej drogi, przestaję zasłaniać i ufam, że znajdziesz najlepszą dla siebie”.
Ania: <przepisuje>.
Nikodem: Teraz możemy przejść do punktu drugiego. Znowu są filary wokół waszego domu. One nie pomagają i nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia, żeby tam były. Jak ich Bóg potrzebuje takich technik, to słaby ten Bóg. [Ciotka nie tylko przekierowała do swojego zboru, ale i postawiła razem z pomocnikami, dziwne filary.]
Ania: Co je podtrzymuje? Mama?
Nikodem: Wasza walka ze sobą.
Ania: Okej, to ja już schodzę, nie rozumiałam wielu rzeczy, ale już rozumiem.
Nikodem: Teraz już wróciłaś do siebie, jest miejsce, żeby je uwolnić. Dokładnie. Czyli cofasz swoje energie i wszystkich, którzy chcą to zrobić. Dajemy im roty informacji, co mają zrobić i jak. I mamie też dajemy informację, rotę. O akceptacji.
[po chwili]
Jak walczy z tą rotą, jak się szarpie, prawie jak opętana. Histeria na całego.
Ania: A mi się pokazała, że niechętnie, ale wzięła.
Nikodem: Popatrz w jej środek.
Ania: Aż wstała, słyszę z łóżka. Teraz widzę, i zapala pod kuchnią palnik.
Nikodem: Jeśli dajesz jej informację o miłości, akceptacji, że wierzysz w jej drogę, czemu ona walczy?
Ania: Bo zasilała się walką ze mną.
Nikodem: Aby wytworzyć poczucie winy, bo poczucie winy jest składnikiem miłości współuzależnionej. Wyjście z białej gry to po prostu akceptacja. Rób, co potrzebujesz. Ja idę swoją drogą.
Ania: Dokładnie tak czuję. Zero złości, wyszłam z tego transu, wróciłam do siebie. [Tutaj czuło się dosłownie to, co napisała Ania. Takie otrzeźwienie, jak kubeł zimnej wody.]
Nikodem: I teraz ona zostaje sama na „polu bitwy”.
Ania: Chociaż cały czas płaczę.
Nikodem: Nikt niczego nie zasłania. Musimy pozwalać ludziom upadać, dosięgać dna, bo inaczej nigdy nic nie zmienią.
Ania: Ja się zwalniam z jakiegokolwiek nauczania czy pokazywania innej drogi, kończę moją osobistą krucjatę.
Nikodem: Czy osoba, której wszystko się udaje, zleca sesje? Jest mało ludzi, którzy sesje traktują jako rozwój i poznawanie siebie. Większość opiera się na rozwiązaniu problemu, niedoboru, zrozumienia sytuacji. Dusze nie uczą się tak szybko, jak byśmy chcieli. Często ich wcielenia muszą upadać raz za razem, by one same zrozumiały, że coś nie gra w ich planie i postawie.
Ania: Po naszej ostatniej sesji poczułam, że ja tam wyżej nie jestem niczyją córką czy siostrą i mam dostęp do wielu możliwości, rozwiązań. Ale po tej walce trochę mnie odcięło od duszy. Pewnie był to jakiś atak, żeby mnie ściągnąć w dół.
Nikodem: Zaangażowałaś się, dałaś z siebie wszystko, chciałaś dobrze. To wyciągamy filary. Czarne, duże monolity.
Ania: Widzisz w tym mojego brata, że coś podtrzymuje?
Nikodem: One jakby wytwarzały czarną dziurę, która wciągała energię całej waszej rodziny.
Ania: Bo tak pogłośnił muzykę, że mnie wybiło.
Nikodem: Brat tak, jeden monolit. On to robi dla dobra matki. Mówię mu: ciemny monolit, który wyciąga energie z domu, to naprawdę prowadzi do Boga? Gratuluję logiki. Popatrz, co jest wyżej, ponad ten portal.
Brat: No sznur.
Ja: Gdzie leci energia z tego portalu? Leć, a ja poczekam.
Brat: Chyba do jakiegoś kościoła, do ciotki.
Ja: To jest jak w Lotto, oddajesz energię, żeby łudzić się, że wróci.
Ania: Kościół jakiś tam…, chyba się tak nazywają, chociaż nie wiem, co to za zbiory.
Ja: Sprawdź — mówię do niego — ile jeszcze musisz oddać, żeby coś wróciło?
Brat: Nie wiem, ale chyba dużo.
Ja: A nie lepiej z duszy wziąć, z poziomu buddhi przynajmniej?
Brat: Nie wiem, jak.
Ja: To wróć tutaj, niech monolit się zawali, to ci pokażę, jak. Cieszy się jak dziecko. To tych energii potrzebuje mama, nie czarnych. I nie tych, które były wyciągane z was. Pokaż teraz synu swojej mamie, niech się nauczy.
Brat: Ona nie, ona ma zakazane, bo to nie Boga, to szatańskie.
Ja: A co ty myślisz?
Brat: …że to moje, ze mnie, znam te energie.
Ja: Kiedyś, jak Jezus leczył i uzdrawiał, oskarżali go, że mocą szatana wyrzuca demony. Świat się wcale nie zmienił od tego czasu. Dalej jest taki sam.
Ania: Tak, wszystko co złe to szatan wg niektórych.
Ja: Mówię mu, że tam, gdzie nie ma świadomości, jak coś działa, skąd pochodzi, skąd czerpać i jak wytwarzać energię, tam zawsze są istoty, które doją, jak drako i jaszczury, którzy udają aniołki, boga, bogów. Religie nie uczą świadomości duchowej, rozróżnienia duchowego, podobnie jak szkoła. Potem brakuje zrozumienia elementarnych zasad.
Brat: To ja nie trzymam filara, już nie.
Ja: Wycofaj wszystkie energie innych z niego. Niech to runie. Zaproś teraz strażników tego portalu, który pozbawiał was sił witalnych i wpuszczał cierpienie. Oddawaliście jasne energie, kreatywne, seksualne, dostajecie ciemne. W imię czego? Tego „boga” ciotki?
[Tutaj mówię do części subtelnej Anii i jej brata]. Jeszcze z dołu, pod fundamentami, pod ziemią. Ciemny staw. Stajecie na brzegach i zwijacie, odbieracie temu prawo przebywania i bycia.
Teraz chwytacie tych dwóch strażników. Ten jeden pójdzie do góry, taka „wiązka” go pochwyci, tego drugiego wcielimy w białej rodzinie, dużo cierpienia będzie i wiara w cierpienie, że przez cierpienie do nieba pójdzie. Dostanie to samo na czym żeruje.
Teraz dopiero coś wraca do was.
Ania: Jaśniej i wyraźniej się zrobiło.
Nikodem: Nowe energie, lżejsze mogą wibrować wokół was.
Ania: Nawet wzrok mi się wyostrzył delikatnie.
Nikodem: Tak. Ale poczekamy chwilkę, bo tutaj coś jeszcze macie, ale w fazie przesunięte.
Tylko musi to wrócić do waszej wibracji naturalnej.
Ania: Tak, znowu mnie lekko wybiło.
Nikodem: Teraz będą fazy uruchamiane u was i wszystko obce zacznie wychodzi z jednej strony domu.
Ania: Wydaję mi się że od północy.
Nikodem: Taki portal ogromny. Wy macie strych?
Ania: Mamy.
Nikodem: Zamykamy. I z duszy domu też wyciągamy, przesiąktnięta.
Ania: Pomyślałam, że ostatni remont niby fajny, ale nie był energetycznie bez znaczenia.
Nikodem: Już. Młodsza się zrobiła dusza domu.
Ania: Uff czuję, że skoczyły energię duszy domu. [Bardzo mnie to cieszy, kiedy ktoś czuję namacalnie to, co robię.]
Nikodem: Tak, bo wszystko co zbierała przez lata zostało uwolnione
Ania: Dom już swoje lata ma, ponad 40.
Nikodem: Dusza domu jak nowa, ale ze świadomością, czego nie ma już zbierać.
Ania: Super.
Nikodem: Jeszcze ostatnia rzecz. Całe to ciemne pole wokół części subtelnej mamy zamykamy. Jakaś technika tych istot plus oddziaływanie filarów.
Ania: Dziękuję.
Nikodem: Jakby wyciągali z niej światło.
Ania: Takie było odczucie.
Nikodem: Teraz następna rzecz. Prezent. Dźwigamy część subtelną mamy do monady. Do góry. Powiedziałem jej, że pokażę jej niebo. Będzie miała więcej niż niebo.
Ania: Ojejku, znowu się popłakałam, dziękuję.
Nikodem: Ona mnie zobaczyła w formie anielskiej. Teraz, jak możesz lub widzisz, ona wibruje koło gęstości adi, tam ci się zaświeci, żebyś lepiej widziała. Cały ten jej ciemny rdzeń, taki metalowy szkielet na zewnątrz; z czakr pieczęcie tych istot plus pieczęcie kościelne na zewnątrz. Tam jest głowa odcięta od emocji — nie ma kontaktu, jakby rozdzielenie psychiczne powstało, a raczej jaźni na dwie wersje JEJ.
Ania: Pewnie przez leki.
Nikodem: Patrzę na mamę. Tam nie ma woli życia. Ale też nie można przebudować, bo jest cel, cel ewolucyjny, jej plan wcieleniowy. Możemy to rozszerzyć i poszerzyć, rozciągnąć ten plan w czasie. I też nie można podważać jej wiary w Boga i pokazywać jej wszystkiego od razu.
Ania: Ja też nie czuję u niej woli życia, ale nie wiem, na ile jest jej, a na ile wyciągnięta wola i energia do życia.
Nikodem: To jest trochę tak, jakbyś miała statek na orbicie i wzięła tubylca na ten statek.
Ania: No nie będę się wtrącać w jej wierzenia.
Nikodem: Jej monada budzi wolę, jej części subtelnej są pokazywane opcje, ale u niej nie ma zgody na branie, na przyjęcie daru, że to dla niej. Ona jest w stanie wszystko rzucić, poświęcić, ale nie żeby wziąć. To są białe wzorce. Jednak monada ją smyra i przypomina, jak było, kiedy była mała. [Niesamowity proces, przepiękny.]
Ania: Tak, ma zablokowane branie. Zrobiłam obiad i ledwo zjadła, a jak wzięła, to zaraz oddała, nie wchłania. Jak była mała, babcia dawała, ona brała.
Nikodem: Bo zrobiłaś z energiami, z życiem, wolą. Parę razy już odkryłem, że kiedy robię „za dobrą sesje”, „za dobre uwolnienie”, jest blokada w przyjęciu po drugiej stronie. Jak przycisnę, zganię, pomieszam ważne, mocne z żartem, nie ma problemu. Jest coś takiego w przyjęciu czegoś pięknego, dobrego, drogocennego.
Ania: Tak, cieszyłam się, że gotowałam rybkę z nowego przepisu. Mi smakowało.
Nikodem: Ona się tam odbudowuje. Tutaj niżej można jej pola i przestrzenie oczyścić, nie zejdzie do tych samych energii. Pierwsze przyczynowe: takie dwa zbiory białe i czarne i waga. Jej część subtelna musiała uwierzyć, że jest sąd ostateczny dla niej. A to tylko reptile zgotowały jej ten los.
Tam ta szala była, że jest zła, że brakuje cierpienia. Uwalniamy i rozpuszczamy
Ania: Omg.
Nikodem: Ziemia jest okupowana przez setki milionów jaszczurów, drako. Tam 10 tysięcy przekreślisz, zaraz kolejna, nowa fala się pojawia.
Ania: Wiem, a jeszcze jak się ma połączenia dłużej, to lecą pod adres bez pytania.
Nikodem: Teraz ciało mentalne. Jej ciało podzielone na dwie części. Scalamy. I do góry. Przestrzeń astralna ma takie zbiory i okręgi. To też magia w czystej postaci. Rozpuszczamy.
Ania: Miałam wrażenie, że trzyma Biblię i odkłada ją, jakby istotność tego czegoś spadła.
Nikodem: I eter wyższy, znowu ciemne płaszcze, dosłownie dociskające jak kamienie, a guziki tego płaszcza zamykają czakry. Energia nie wchodzi, a jak nie wchodzi, to jest duszenie, brak energii. Chyba że oddycha ciałem subtelnym, ale to też trzeba potrafić.
Ania: Już ją w całuny zawijali. [Tak, szykowana na śmierć była i sąd ostateczny.]
Nikodem: Puszczone. Schodzę z nią niżej. Odmłodniała. Trzeba ją bardzo powoli 'spuszczać’ po tych gęstościach, uczyć, że to są gęstości z różnymi funkcjami i możliwościami. Ona może by wróciła do monady za parę eonów. Teraz buddhi, żeby nauczyła się czerpać energię. Potem przyczyna, żeby nauczyła się czerpać energię ze swoich ciał i ciał duszy. Następnie mental — najważniejsze, żeby to ciało dobrze się tu osadziło. Potem astral, przestrzeń iluzji, ale i możliwości, prostej kreacji myślowej i emocji. Jest. Ona szukała tutaj dawnych ciężkich energii, ale ich nie ma. Nic. Teraz część subtelna kieruje energię do eteru i ciała fizycznego.
Ania: Tym się żywiła.
Nikodem: I sama czerpiesz z wyższych gęstości. Już wiesz, jak. [Mówię do części subtelnej mamy Anii.]
Dobrze, coś idzie. Ona mówi, że teraz jest jak bioenergoterapeuta. [Świetna reakcja i jaka prosta, po prostu skojarzenie z tym, co zna.]
Ania: Łaaaaał!
Nikodem: No, tylko ciężko jej dostać się do ciała fizycznego. Trzeba rozpuścić ciemne atomy, taki pancerz — totalny zastój i ciężar. Teraz niech twoja część subtelna stanie przy niej.
Ania: Si chciała właśnie energię rozkręcić.
Nikodem: Stoicie razem i rozbijacie ciemne energie. Idzie dobrze. Robicie teraz to samo, co ostatnio robiły dusze. Tak, i teraz widać, po rozbiciu, że płuca i brzuch mają czarną klątwę. Rozpuszczajcie. Odnawiała się z wcielenia na wcielenie.
Ania: Czy widać gdzieś część subtelną taty? Nie blokuje?
Nikodem: Nie ma go tu. Ale na tym poziomie świadomości mamy zmieniła się dynamika, przynajmniej duchowo.
Ania: To bardzo dużo.
Nikodem: Ta pieczęć, klątwa wibrowała: jestem przeklęta. Rozpuściła się i teraz może zesłać energię.
Ania: Czyli może zaczęło się to od klątwy, uaktywnili ją i poszło.
Nikodem: I cieszy się, jak to robi, że daje sobie samej
Ania: Suuuuper.
Nikodem: Teraz test. Otworzę ciemne energie obok niej: fioletowe, różowe, błękitne o różnym natężeniu, złote nawet świetlisto-białe.
[po chwili]
Do paru ją ciągnie, ale odrzuca, bo ma swoją własną, czerpie z siebie.
Ania: Może nabędzie odruch sprawdzania, badania najpierw.
Nikodem: Wypełnia brzuch i płuca. Teraz zawołajcie ojca do swojej przestrzeni, ale niech stanie przed wami i go sprawdźcie.
Ania: Hmm. No. Też coś ciemnego, lelum polelum.
Nikodem: Tak. Pytajcie go, co tam ma i po co to ma.
Ania: To sieje mocno, dla mnie to jakaś ingerencja, nie panuje nad tym.
Nikodem: Wiadomo. Zatrzymajcie go. Powiedzcie mu: stop. Teraz nakazujcie bytowi i obcym energiom wyjść z niego. Skoncentrujcie swoją wolę na tej myśli.
Ania: Jak jakiś kurcze alien, fuuuj, demon.
Nikodem: Tak, bo mieliście ciemne portale, piekielne. Znowu. Demona zamknijcie myślą w szkle.
Ania: Zamroziłam go w tym szkle, ohydny.
Nikodem: Pięknie. Teraz ojciec: pytajcie, jak go wpuścił? I szukajcie portali wokół jego przestrzeni lub pieczęci ciemnych. [Tutaj mama z córką pracują subtelnie, świetny widok.]
Ania: On zbiera jak odkurzacz te niskie energie, ale tam jest jakiś gwałt, trauma.
Nikodem: To powiedz, żeby znalazł w sobie kod nakazujący mu to robić.
Ania: Widzę małego chłopca, a później już zmianę po tym wydarzeniu.
Nikodem: Powiedz mu: zamknij oczy, tato, wyobraź sobie teraz najlepszy dzień w twoim życiu, poczuj go.
Ania: Czuję właśnie dzieciństwo, dni zanim to się stało. Płacze.
Nikodem: Podlecę do was subtelnie. Zamknę go w takiej kuli i cofnę dla niego czas. Chwilka, jestem.
Nie ma czasu na terapię dla niego. Mówię mu: cofniemy się do dnia przed traumatycznym wydarzeniem, zaraz wrócimy. Mówię mu: teraz przesuwamy twoją linię i przeżywasz ją od nowa razem z ciałem i ciałami subtelnymi. On się boi, ale się zgadza. Miesiące, lata, już. Popatrz na mnie, jak się czujesz. On: dobrze, bardzo dobrze [jest większy]. Wracamy do chwili tu i teraz. On: gotowy. Jesteśmy. Teraz patrzcie na niego. [Tutaj nie ma co nawet tłumaczyć, bo bardzo dużo zrobiliśmy w krótkim czasie. Zawsze powtarzam, że to pisanie ogranicza, bo subtelnie jest czasu na dużo więcej. Ograniczeniem jest tylko szybkość myśli.]
Ania: Uspokoił się, zrównoważył. Nie ma już melancholii.
Nikodem: Dobra. Teraz wołajcie ciotkę. Znowu, badacie zanim wejdzie w wasze pole.
Ania: O, jaka harpia, już macha rękami.
Nikodem: Teraz niech mama przeskanuje jej energię, popatrzy na nią i za nią.
Ania: Popatrzyła i machnęła ręką, jakby nie była zainteresowana.
Nikodem: Wibracje. Wy macie w tej przestrzeni wysokie wibracje.
Ania: Jakby przyjęła postawę spokoju, nawet nie słyszy, co ciotka krzyczy, jakby ją wzięła na mute.
Nikodem: Niech mama powie: oddaję ci wszystko, co twoje.
Ania: Poleciały Biblia, jakieś roty.
Nikodem: Pod płaszczykiem religii, uzdrowienia, Boga, ewangelii przyszła z reptilami i śmiercią. Była ona sędzią dla niej i aplikowała wam wszystkim śmierć, cierpienie i ból. Czyli lekcja jest taka, że nie wszystko, co się fizycznie dzieje (ktoś dobrze mówi, życzy) jest takie same duchowo.
Ania: Leki, perełki, strzykawki itd.
Nikodem: Nie mówię, że nie ma ludzi, którzy faktycznie przychodzą, uzdrawiają i leczą, życzą dobrze. Ale są różni ludzie. Czujemy się lepiej po spotkaniu i mamy więcej energii, czy czujemy się gorzej, zmuszeni do czegoś? Rzeczywistość to nam pokazuje. Trzeba sprawdzać.
Ania: Ja się nigdy dobrze po niej nie czułam.
Nikodem: Niech ciotka wraca do siebie.
Ania: Tak.
Nikodem: I wszystko, co jej, rozpuszczamy, bo zostawiła dziadostwo. Już z tego węże wychodzą.
Ania: Widziałam, że tyle się wiło wokół.
Nikodem: Poszło ogniem. Taka to rodzina. I portale za nią też zamykamy, bo ta osoba to jeden wielki channeling. I ty też ze swojego splotu uwolnij czarną pieczęć.
Ania: Tak, bo 2 tygodnie temu przez telefon mnie zaatakowała.
Nikodem: Rozpuszczaj, dłoń na brzuch. Widocznie odnowiła pieczęcie u was wszystkich.
Ania: Przykładam, ale coś nie znika, jak taka czarna smoła albo wypalone miejsce.
Nikodem: Wypalone, tak. Zapytaj to: czym jesteś?
Ania: Naznaczenie. Kod: jesteś przeklęta. Będę następna.
Nikodem: Odsuwasz ją od drogi pana. Tak, miałem pisać, że zostaliście zainicjowani w choroby. Dlatego z grubej rury uwolnienie. Weszło przez poczucie winy. Poszukaj go.
Ania: Gdzieś w głowie, że przecież ona taka dobra.
Nikodem: No tak. Wyciągnij. Tutaj aura jej kościoła, przepraszam zboru dodała jej emanacji energetycznej, mocy.
Ania: Ile dobrego robi, jakby wypuszcza iluzję tego, kim jest.
Nikodem: No, fizycznie człowiek jedno pokazuje, subtelnie drugie robi. Mówię o tym od 20 lat.
Ania: Trzecie oko, oczy, mamienie.
Nikodem: Z serca przede wszystkim, taka drzazga, rana, sączy się z niej, i to cię osłabia, a ją wzmacnia.
Ania: O, do tego jeszcze wampir z niej. Wyjęte, zaleczone.
Nikodem: Teraz powiedz: odbieram tej istocie całe prawo kreacji, jakie jej nadałam, cofam jej energię z siebie, rodziców i domu. Trzeba pamiętać, że tacy fanatycy, apologeci, czerpią z całych zbiorów danej religii, wierzenia, egregora. Czyli są mocniejsi w energiach niż przeciętna osoba. Dlatego z nimi się nie walczy, tylko cofa ze swojego pola, odbiera prawo kreacji w sobie.
Ania: Odbieram tej istocie całe prawo kreacji, jakie jej nadałam, cofam jej energię z siebie, rodziców i domu. Zwalniam ją z bycia naszym strażnikiem, opiekunem, władcą oraz sędzią. Cofam jej dobrą nowinę z nas i naszego domu.
Nikodem: Anulujesz całą moc z waszej przestrzeni. Wraca do nikąd, skąd pochodzi. Dotknij brzucha teraz.
Ania: <uwalnia>.
Nikodem: I wypełniasz sobą. Poszukaj kodu, że ludziom wyżej w hierarchii społeczno-religijnej musisz ustępować. To też efekt podświadomości zbiorowej. Anunnaków raczej!
Ania: No, w brzuchu ten kod, bo szarpie.
Nikodem: Wyciągnij i do ognia. W twojej przestrzeni nikt nie jest równy.
Ania: Zeszło całkiem, bo się trzymało na tym kodzie.
Nikodem: Na zewnątrz ciebie mogą być równi, ale różni.
Ania: W mojej przestrzeni nikt nie jest równy mnie?
Nikodem: Nie. Wszyscy są pod tobą.
Ania: Wow.
Nikodem: Twoja przestrzeń to TY, to twoje prawa. Są zależni od tych praw, ale działa to w drugą stronę: jak są kody, traumy, to wykorzystują, wchodzą, żerują, goszczą się. To ostatni rzut na twoją mamę i jej część subtelną.
Ania: Mama mówi: Aniuś, jajka już są. Na miękko będziemy jeść. [Jak szybko wpływ subtelny oddziałuję na ciało fizyczne.]
Nikodem: Co, z taką wibracją?
Ania: Dawno nie słyszałam. [Radość, duża radość.]
Nikodem: Hoho.
Ania: Serio. Dziękuję. [Zaskoczenie.]