Kiedy myślę o panice i strachu, przypominają mi się historie moich dziadków, którzy opowiadali o II wojnie światowej. Poradzili sobie świetnie, przeżyli, ale trauma została w nich na zawsze. Lata po wojnie wcale nie były lepsze – kolejny zabór odcinający od szybko zmieniającego się Zachodu, ograniczona liczba produktów, towary na kartki. Mimo tego nasi dziadkowie i rodzice żyli i nie pamiętam, by jakoś narzekali na tamte czasy. Dzisiaj, mimo tego, że mamy wszystkiego pod dostatkiem – a wręcz możemy mówić o nadmiarze – i że rozwinęliśmy się technologicznie, nasze postawy w trudnych lub nowych sytuacjach nadal odwołują się do mechanizmów pierwotnych.
W poprzednim opracowaniu, pt. „Analiza energetyczna koronawirusa i uwolnienie emocji”, wskazałem, w jaki sposób z punktu energetycznego osłabiają się nasze naturalne systemy ochronne. Tymi największymi czynnikami wpływu, powodującymi rozbicie są: panika, silne i długo przeżywane emocje wraz z brakiem kontroli i poczuciem zagrożenia życia. Kiedy połączymy to z traumą naszych przodków, znowu przeżywamy kolejną wojnę. Tym razem jest to wojna w naszym własnym ciele, nieraz urojeniach stworzonych przez innych. W krajach azjatyckich rozsiewanie i potęgowanie strachu, paniki jest karane więzieniem. W Europie widać inny, podwójny dialog związany z nowym wyzwaniem. Zaprzeczenie i ignorowanie, a następnie opóźnione działanie niosące strach i panikę. Na całe szczęście nie mamy jeszcze do czynienia z trwogą.
Nie widać również jednomyślności wśród ludzi, a raczej popłoch, myślenie jednostkowe: „czego Ja potrzebuję, co Ja mogę stracić, co Mnie zagraża” i tworzenie murów. Panika powoduje nieracjonalne działanie, nieraz odwoływanie się do najgorszych instynktów. A wystarczy na chwilkę się zatrzymać, stanąć na własnych nogach i poczuć serce, ale serce wolne od zewnętrznych myśli, emocji, wymagań, czyli drgań energetycznych, bo te, jak fala, niosą się przez przestrzeń i wpływają na kolejnych ludzi. Zmieniając swoją postawę wewnętrzną, możesz zrobić dużo więcej, niż ci się wydaję; wcale nie musisz być szamanem, jasnowidzem, uzdrowicielem. Pamiętam takie spotkanie, na którym uczestniczyło kilka bardzo ważnych i wpływowych osób. Siedziałem w roli konsultanta jednej ze stron (bardziej przypominało to obserwacje polegające na ocenie zachowań i intencji w negocjacjach oraz możliwych wpływów energetycznych). Na samym początku uspokoiłem się do tego stopnia, że „czułem oddech” innych, zaś sam stan wewnętrznego spokoju, który również jest stanem energetycznym, wypełnił całą salę. Co robi spokój? Zmienia wibrację komórek; ciało się relaksuje, czuje się odprężone; przede wszystkim człowiek inaczej myśli. A kiedy nasza myśl jest wolna od potrzeby kontroli i strachu przed utraceniem kontroli, jest także wolna od poczucia zagrożenia realnego czy urojonego, sama wchodzi w stan możliwości. Nasza przysadka mózgowa, według badań naukowców, nie widzi różnicy między tym, co wydarzyło się w rzeczywistości, a tym, co sobie wyobrażamy. To jest wielki mechanizm, dlatego wizualizacja i nasze przeważające myśli materializują – a raczej potęgują – to, na czym się skupiamy. A więc usiądź i zamknij oczy, wyobraź sobie plażę, błękitne morze, poczuj promienie słońca. Otwórz się na szum morza, dotknij piasku i niech słońce smyra twoje ciało. Bądź chwilę w tym stanie.
Obecne wyzwanie wielu ludzi, polega na dosłownym odlepieniu się od siatki zduszającej, siatki ujednolicającej, bańki paniki, strachu, zagrożenia. My jako jednostkowe osoby oraz cała ludzkość oberwaliśmy nie tylko przez niezliczone wojny, ale mniejsze utarczki społeczne, polityczne, religijne. Zdrowe społeczeństwo potrzebuje pewnych zasad i normalności, tego, co jest poznane, ale również tego, co jest nowe i nieznane. To, co nowe i nieznane, nie jest chaosem, destrukcyjną siłą. Podchodzenie do tego bez serca, umysłu i wiary w siebie niszczy nas i możliwości, jakie z tego wynikają.
Destrukcyjną siłą nie są obecnie wojny – nie mamy wojny globalnej, nie grozi nam głód. Obecnym wyzwaniem jest brak rzetelności i mądrości mediów (również mediów lokalnych) i ludzi, którzy podłączeni do astrala paniki potęgują go swoją postawą i retoryką. Skupmy się przez chwilkę na energii strachu i paniki.
Twój strach i lęk są dla kogoś mocą
Był taki archanioł wcielony w ciało Jana Apostoła, znany jako Jan Ewangelista, Jan od Apokalipsy i jeźdźców apokalipsy. Jego wizje zniszczenia, strachu, sądu, selekcji zostały zamieszczone w Biblii. Proszę pamiętać, że Biblia to najlepiej sprzedająca się książka wszech czasów. Przez blisko dwa tysiące lat zawarte w niej wizje Jana odciskały piętno nie tylko na katolików, ale i na dziesiątki miliardów ludzi, jacy żyli na przełomie epok. Czy ludzie reagowali na jego czarnowidztwa śmiechem, tańcem, radością? Nie. Więc pytanie brzmi: „Ile energii strachu, trwogi, ale też sądu, poczucia winy zebrał ten archanioł przez ten czas?”. Mogę odpowiedzieć, bo te zbiory zostały uwalniane w tamtym roku. Niezliczone kwanty energii, które służyły do walki i umacniania swojej pozycji duchowej, ale też trzymania świata w niezmiennym stanie: cierpienia, sądu, trwogi, podziale na białe i czarne. Jeżeli teraz różni ezoterycy piszą, że wirus jest dziełem czarnych sił, to proszę, żeby poskakali na skakance przez pięć minut i nie demonizowali. Biali i czarni na tym samym wozie jadą. Idealizacja jakiejś istoty, grupy, stronnictwa, podobnie jak wyższych wymiarów, jest postawą dziecka zaprzeczającego o toksyczności jego rodziców.
Widzimy teraz prowadzony dialog mediów. Zamiast wspierania ludzi, przekazywania dobrych nowin, ale też podsuwania rozwiązań, czyli np. co robić, jeśli ktoś nie wie (a przeważnie człowiek w panice zastyga nie tylko fizycznie, ale intelektualnie), mówi się: ilu zmarło, gdzie zmarło, ilu nowych zarażonych, tam wojsko, tu nowy plan NWO (to był projekt nie tylko Arymana, ale Metatrona i Lucyfera), wszyscy zginiemy, pandemia, panika, doom is near. Potęgują się energie strachu, widma śmierci, paniki. Energia emocjonalna to energia mocy, nieważne czy ma ona swoje źródło w doświadczonym bólu, cierpieniu, przeżywanej złości, nienawiści, furii, winy czy właśnie w strachu i lęku. Energia to energia. I teraz najważniejsze pytanie: „Kto zbiera te energie i kto je potem i do czego wykorzysta?”, „Kto nas szantażuje?”, „Przed kim masz klękać?”, „Kto chcę wprowadzić swój ład?”. Taka postawa pokazuje również trochę niekompetencje organów, jakie uchodziły za władcze, sprawcze i przygotowane, a to z kolei otwiera podświadomie człowieka na poszukiwanie jeszcze wyższych sił – np. wpływ wojska, większe i dłuższe kwarantanny, przymusowe szczepienia, wprowadzanie nowych praw i zasad – nie tylko za kulisami, ale i za zgodą przestraszonego społeczeństwa. Center for Disease Control w Atlancie ma opracowane surowe, dyktatorskie dyrektywy, mające na celu „ochronę zdrowia”.
System kontroli społeczeństw zawsze opierał się na oddaniu przez jednostki swojej siły i mocy sprawczej. A co, jeśli wrócimy do siebie i po siebie, odczepimy swoje energie od astrala paniki, dialogu śmierci, pandemii? Czy nie wróci spokój, moc sprawcza, wiara w siebie, w zdrowie? Kwarantanna w nowej sytuacji, prośba o zachowanie ostrożności – to jest dobre działanie, lepiej zapobiegać niż leczyć. Ale trzeba poznać swojego wroga, przed którym się ukrywamy, wiedzieć, na czym się opiera, jak działa, czego chce, czego szuka i przestać traktować go jak wroga. To jest największy sekret. Gdy znasz swojego wroga, ale też zaakceptujesz swój strach i niemoc, wróci moc, akceptacja w miejsce walki z wiatrakami.
Media epatujące paniką to największe zagrożenie, bo nie dają – jak wspomniałem – rozwiązań, zasilają różne istoty (pewnie w tym i siebie), ale tu jest kolejny medal ze swoją lewą i prawą stroną. W poprzednim opracowaniu o wirusie wykonałem odczyt wirusa Influenza H3N2 (grypy) i Influenza H1N1 (na którego umiera codziennie dużo więcej niż na koronę). Miejsce, jakie sobie wypracował ten wirus, jest już długie i silne na planecie. Skąd zatem wirus ma – z punktu energetycznego (jak pokazała moja analiza) – zarys ciała astralnego (emocjonalnego)? To przez wpływ ludzi, mediów, ogólnego strachu, którym był tak długo karmiony. To wytworzone ciało astralne (egregor) wpływa na ciało astralne ludzi, a my posiadamy w sobie różne emocje i historie przodków, możemy mieć nieprzepracowane DDA, problemy natury emocjonalnej spychane przez całe życie do szafy. A teraz, przy zewnętrznym wpływie innych ludzi, astrali, nasze emocje potrafią wyjść z tej szafy i urosnąć w piórka. Niektórzy wręcz – jak uzależnieni, bo tak zostali nauczeni – chłoną te niskie energie otoczenia, czują się jak ryba w wodzie: coś się dzieje, coś się zmienia. Sytuacja jak w domu alkoholika; ale to nie jest zdrowa postawa, wolna od lęków, traumatycznych historii, która pozwala radzić sobie z wyzwaniami. Na całe szczęście w przypadku tej odmiany wirusa mamy wpływ tylko eteryczny, a to ma ogromne znaczenie. Niestety wpływ mediów rozsiewających panikę i idących za tym całych narodów wytwarza gigantyczną ilość kwantów energii strachu, a to tylko wzmacnia niewidzialnego archontycznego wroga, dokłada do jego „bytu” esencji, współtworzy jego ciało astralne. A więc z czegoś tak małego, lecz zasilanego przez długi czas, buduje się coś dużo potężniejszego. Dlatego media rozsiewające panikę, ale też ludzie to robiący – jak w krajach azjatyckich – powinni dostawać pouczenia lub kary dyscyplinujące.
Europa nie powinna pozwalać mediom na czynienie tego, co teraz. Jak pokazałem w poprzednim akapicie: panika wzmacnia wroga (tu wirusa) i osłabia ludzi – powoduje to podwójny konflikt. Niewiedza nie tłumaczy takiego działania, bezmyślność także nie jest wymówką. Trudno jest wyegzekwować lub wartościowo ocenić, co jest rozsiewaniem paniki, a co tylko przekazem informacji. Choć nie do końca jest to prawda. Energia słowa, tekstu, jego ton może nieść ukojenie, oczyszczenie, wzrost świadomości lub dołować, prowadzić na samo dno bagna. To my, ludzie, piszemy teksty, publikujemy je, więc to od każdego z nas zależy, jaką one mają jakość energetyczną – „Jaką mam postawę, jak to piszę?”, „Co chcę przedstawić?”, „Jakich energii używam?”, „Czy to, co robię, pomaga innym?”, „Czy moje przesłanie daje rozwiązanie lub inspiruje?”, „Po co robię to, co robię?”. Mamy leczyć, a nie powodować choroby lub je wzmagać w innych swoimi postawami. Więc zdejmij ze strony, z przekazu ten licznik śmierci, nowych zachorowań, te czerwone ramki pokazujące wirusa (patrz: mój poprzedni artykuł), karetki, szpitale. Napisz coś pozytywnego, dobrego, jasnego; daj rozwiązania, pokaż, jak sobie radzić w nowej sytuacji, powiedz, żeby nie robić zakupów na cały miesiąc z góry, zapytaj się sąsiada czy czegoś mu nie brakuje, jak się czuje, ale ucinaj narrację zawierającą bezmyślną panikę, sianie strachu. Chińczycy poradzili sobie obecnie z wirusem wlewami z witaminy C (tak wyśmiewanymi) i zakazanym przez USA lekiem Interferon Alpha 2B. Alanna Shaikh powiedziała: „Panika, ksenofobia, agorafobia, autorytaryzm, uproszczone kłamstwa, które każą nam myśleć, że nienawiść, wściekłość i samotność są rozwiązaniem epidemii. Musimy kierować się tutaj zasadą równości, ponieważ w tej sytuacji, tak jak wielu, sprawiedliwość leży w naszym własnym interesie”.
Zakończenie
Każdy musi wziąć odpowiedzialność za siebie, swoje zachowanie, lęki i zaakceptować, że są w nas dwie siły: moc i niemoc, możliwość i rezygnacja, altruizm i egoizm, wiedza i jej brak, strach i siła. Zaczynamy pracę od siebie. Powiedz: „Odpinam się od astrala paniki i strachu, wycofuję z niego swoje energie, wierzę, że wszystkiego jest pod dostatkiem, przyjmuję, że nasze ciało, nasza świadomość jednostkowa i globalna ma rozwiązanie i wznoszą się do poziomu możliwości i rozwiązań, a nie zatrzymuje się na trwodze, winie, karze, zamknięciu. Nas jako ludzi cechuje umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami losu i nie musimy ani nie będziemy ich niepotrzebnie potęgować ani wzmacniać. Strach jest zabójcą”.
Frank Herbert w swoim cyklu książek „Dune” napisał:
„Nie wolno się bać, strach zabija duszę.
Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło.
Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.
Jestem tylko ja.”
Czy cała ta sytuacja nie jest trochę testem człowieczeństwa? Może nie tak wykwintnym, jak pokazała to omnipotentna istota nazywa Q w pierwszym odcinku „Star Trek: Następne Pokolenie”. Testem na to, jakim postawom ulegamy, czym się zasilamy, co do siebie dopuszczamy, jak reagujemy i odpowiadamy oraz na co pozwalamy i jakie rozwiązania wprowadzamy. Czy może to wszystko będzie zmianą pozycji dominacji i hierarchii, takim oddaniem kolejnego kawałka wolności i woli w zamian za coś, co zawsze mieliśmy, z czym zawsze sobie radziliśmy. Popatrzmy jeszcze inaczej na to wszystko. Czy ten wirus nie jest takim psikusem, szabrownikiem, co to osłabia już osłabionych, żeruję na tych najbardziej chorych lub spanikowanych, a w swojej istocie chciałby być gdzieś w centrum korony słońca i tam odpocząć po wsze czasy. Więc po co jako ludzkość go trzymamy i mu ulegamy, czego od niego wymagamy? Na jakie prośby i przez jakie działania ludzi on się pojawił? I jakie wnioski z tego wyciągniemy i czy będą one na pewno dotyczyły każdej dziedziny życia globalnego, społecznego, gospodarczego, fizycznego i duchowego? Najlepszym zakończeniem dla tego wpisu jest wiersz Wiesławy Szymborskiej, pt. „Nic dwa razy”, cytuję:
„Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś – a więc musisz minąć.
Miniesz – a więc to jest piękne.”
Nikodem Marszałek
marzec 2020