Panie Nikodemie, czy moglibyśmy prosić o przeanalizowanie metody, którą ostatnio wykorzystujemy w pracy nad sobą. Nikt podczas sesji nie pomaga i nie miesza swoimi energiami, wszystko każdy z nas robi sam, czyli podczas spotkania wchodzimy w swoje ciało, atomy, uzdrawiamy zapisy w różnych niciach. Nikt żadnymi wahadłami ani różdżkami nie macha, żadnych przywołań czy odwołań do kogokolwiek, żadnych dziwnych substancji chemicznych, jedynie lub aż to głos prowadzących, np. wyobraź sobie to i to, i wtedy na to hasło klucz coś się pojawia.
Po tonie wypowiedzi macie przeczucie, że właśnie trafiliście na minę. Metody nie zbadam, ale możemy umówić się tak. Wykonam analizę czakr i ciał subtelnych jednego z was. Jeśli analiza mnie zainteresuje, czyli będą dziwne wpięcia, zastosowane techniki, to zbadam metodę.

Odczyt czakramów
1. Czakram podstawy (na czerwono, pierwszy od dołu): ładny, silny, dobry kontakt z ziemią.
Po prawej stronie narysowałem dodatkowe płaskie pole energii zbudowane z energii czakramu podstawy. Napisałem pod nim „podłączone”. Nie wiem do czego, ale stanowi to jakby nową esencję, jakiś rodzaj energii, z którym coś ma się stać. Przypuszczam, że energia jest wyciągnięta i przygotowana do uwolnienia albo stanowi esencję dla czegoś/kogoś (dla metody?). Pytania:
Kogoś wzmacniasz, komu za uwolnienie oddajesz coś swojego? Proszę o dotknięcie (nawet na monitorze) tego zbioru i poczucie, co to jest, z czym się wiąże? Część tej energii na pewno trzeba uwolnić, a resztę scalić ze sobą.
2. Czakram sakralny (na żółto, drugi od dołu): super ciekawy czakram, bo pracuje harmonijnie, pięknie, jest pełny w energię, ale po prawej stronie narysowałem „kreseczki poziome”. Nie wiem czy to widać na zdjęciu, ale przypomina to „żywe włoski”, które pobudzają, czyszczą, w jakiś sposób transformują. Czakra pracuje dobrze, ale te „włoski” to jakaś dziwna technika. Czakram sakralny odpowiada za energie leczące, zdrowie, życie, ciepło, biologię, finanse.
3. Czakram splotu słonecznego (na pomarańczowo, trzeci od dołu): miałem lekkie wyzwanie, bo wychodzą dwie czakry. One się na siebie nakładają. Zobaczymy wyraźniej w analizie ciała astralnego.
4. Czakram serca (środek, na zielono): serce jest, żyje, ale napisałem nad nim: „czyste, ale puste”.
5. Czakram gardła (piąty od dołu, na niebiesko): gardło pracuje dziwnie, część energii jest zamknięta w tym zbiorze na poziomie czakramu podstawy (należy wycofać i odczepić od zbioru). Czakra obecnie generuje złość.
6. Czakram trzeciego oka (szósty od dołu, na różowo): pracuje dobrze, ale u góry narysowałem kreseczki, oznaczają one: zamazanie, wymazanie, czegoś nie widać lub czegoś nie widzę, uciekam przed czymś. Po lewej stronie jest cząstka energii wyparta – dużo wyparć! Proszę dotknąć tej części i pomyśleć (poczuć): „Z czym ma związek, czemu jest wyparta, kto ją wyparł, przez co?”.
7. Czakram korony (na samej górze): zwężony.
Analiza ciał subtelnych

Ciało fizyczne (I): Na ciele jest dodatkowa otoczka, błona.
Ciało eteryczne (II): Ciało energetyczne po dwóch stronach ma takie „sanki”, „programatory” (widocznie na czakramie sakralnym). Te „sanki” mają w sobie takie włosko-robaczki, które stymulują, zabierają, czyszczą, pobudzają.
Ciało astralne (III): U góry po lewej jest podświadomość, piekła, mocno skondensowana energia – wyparta. Ciało emocjonalne od dołu jest otwarte i na dole jakby stworzone „nowe” ciało subtelne. Pasuje do pracy czakramu podstawy i czakramu splotu słonecznego oraz gardła. Muszę pomyśleć.
Część energii jest wyparta u góry (ta trudniejsza do przepracowania), ciało subtelne odkryło swój rdzeń (III), czyli teraz nowe ciało (to z dołu) weszłoby na rdzeń, otuliłoby go, a reszta scaliłaby się z tym wypartym zbiorem energii. Tak właśnie robi się karma za nieprawidłowe praktyki! Dlatego wasze dusze zablokowały zrobienie czegokolwiek dalej tą metodą. Pytanie: „Po co w ogóle tam jesteście?”. W takim razie muszę zbadać rdzeń metody, bo te „robaczki” na poziomie czakramu sakralnego i gęstości eterycznej mi się nie podobają.
Ciało mentalne (IV): Ciało umysłowe pracuje dobrze. Jednak na ciele subtelnym jest taka biało-złotawa emanacja, trochę przypomina całun, ale im dłużej patrzę na to, tym bardziej mam wrażenie, że to w jakiś sposób uspokaja. Przypominając o gniewie w czakramie splotu słonecznego i gardła oraz wypartej „ciężkiej” (czarnej) energii w ciele astralnym, ma to sens. Innymi słowy: to, co odczuwacie podczas pracy tą metodą, nie pochodzi z waszego środka (część pewnie tak), bardziej chodzi o efekt „po”, bo odczucia, myśli, pewne zachowania (postawy) wibrują od tych nałożonych „kocyków energetycznych” na ciele subtelnym, jaki was otacza. To pobudza układ nerwowy, umysł, emocje.
Jedno z was jest „głębiej” w tej metodzie. Z energii zdjęć i wiadomości biją od was biało – jasne energie, one w swoich cząstkach są lekko zimne, więc lucyferyczne, jednocześnie mają odcień buddyjsko-oświeceniowy. Trzeba rozebrać was z tego, co was otacza, i zobaczyć, co tak naprawdę zostało przepracowane. Uwolnienie zacząłbym od:
- Czakram podstawy. Odczepić go od astrala tej szkoły/ścieżki.
- Wycofać z tego astrala (pola) własne energie i energie prowadzących.
- Zdjąć przykrycie na poziomie splotu słonecznego, przypomina on baniak, w którym każdy z was się dusi.
- Serce. Ono jest czyste, takie „wyczyszczone”, niby jasne, ale puste w środku. Gdzie jest esencja życia, cząstki serca?
- Rozbity czakram trzeciego oka; to prowadzi do dualności, dwubiegunowości.
- Ciała subtelne. Szczególnie eteryczne; trzeba odkleić szynę metody od ciała energetycznego.
- Ciało subtelne to „nowe” na poziomie ciała astralnego. Gdy zacznie się praca nad czakramem podstawy, to część tego ciała się ruszy, otworzy, zmieni. W środku tego są faktycznie własne energie, ale ja bym przed scaleniem każdą cząstkę tej energii oczyścił, odkodował.
- Klosz, baniak, kocyk na ciele mentalnym (umysłowym). Nie jest potrzebny, nie ma co się przykrywać, chronić, wchodzić w stany przypominające „haj”. Dusza wyżej czeka.
- Podziękować duszy za przyblokowanie dalszej pracy tą metodą. Jeszcze parę miesięcy i wykreowalibyście fortunę tym ludziom (patrz oddany czakram podstawy), no ale dostalibyście energie oświeceniowe, ale z jednoczesnym odcięciem od własnej duszy i swoich pierwotnych energii.
Odpowiedź
O mój boże. To jest zagrożenie dla ludzi, którzy się rozwijają. Wielu rozumie – tak jak my – że trzeba samemu w sobie działać, wchodzić, czyścić. Metoda zahacza o regresje, bo można się cofnąć świadomością do jakiegokolwiek momentu życia, płodu czy nawet kształtowania się atomów przodków. Podstępna metoda, ale czy nasze dusze nie wiedziały, w co wchodzą? Mam nadzieję że w końcu rozbudzimy swoją uważność i umiejętność rozróżniania.
Są bardziej toksyczne metody od tej. Problemem jest narkotyczna energia Lucyfera. Używasz jej, wchłaniasz ją w siebie, czyścisz nią, czyli mamy do czynienia nie tylko z wpływem Lucyfera na umysł, jego podkręcenie, zmrożenie serca czy wpływ na filozofię myślenia wielu kultur. Dochodzi tu konkretny model i rama pracy nad sobą w oczyszczaniu energii. Mimo waszej świadomości, doskonałego czucia energii, weszliście w taką metodę i gdzieś tam nawet bardzo sobie ją chwaliliście, bo energie wydawały wam się dziwnie znajome, ale skąd znajome? Nieuwolnione obciążenia buddyjskie, które są wymagające w pracy, a odbite kulturowo, w podświadomości zbiorowej, mamią, podtrzymują. Ciągnie do swego. Nie mówię, że wszystko, co pochodzi od Lucyfera, jest złe, ale prawie wszystko jest odcięte w zamyśle od miłości, świadomości miłości lub jest tak przekręcone, że niby ta miłość jest, ale przeinaczona, ton jest zmieniony. No i zawsze jest tu cena.
Widać, że metoda „czyści” mocno biologicznie, czyli ciało energetyczne (eteryczne), wpływa na komórki, ale jednocześnie odcina niewygodne partie energii, obciążeń, karmy na ciele emocjonalnym (astralnym). Brak połączenia pomiędzy ciałami subtelnymi. Na poziomie fizyczno – eterycznym zrobione,wyczyszczone (podmienione), czyli bios człowieka zmieniony, ale na poziomie emocji energie są odcięte, odseparowane, a na poziomie mentalnym umysł wsadzony w jakieś stany (kryształy). Tak właśnie robi i zbiera się karma, w miejsce harmonijnego scalania ciał i pracy wielowymiarowej.
Nie podoba mi się słowo komendy użyte w liście. Z drugiej strony wyobraźnia i wizualizacja odwołuje się do poziomu astralnego przez poziom mentalny. Myślę, dlaczego macie generować światło, jeśli serce ma energie. Rozumiem, że to jest naleciałość lucyferyczna, czyli po „upadku”, „strąceniu”, gdy odcinano serce, kontakt między jaźniami, manipulowano przy sercu, to zostało używanie własnego światła (energii). To już nie jest potrzebne chyba że dusza ma mrok w sercu, więc trzeba od niej zacząć pracę.
Wiele osób uwielbia metody past life regression, hipnotyczne cofanie do przeszłości, dla niektórych jest to jak „drugie życie”. Mówią o przeżywanych emocjach, ekstremalnych wizjach, żywych obrazach, całych historiach przeszłych, przyszłych, duchowych. Nieważne, czy wglądy są prawdziwe czy są sumą przeżyć (pamięci) grupy duchowej, podświadomości zbiorowej lub astrala metody. Czasem chodzi o wyładowanie danego pola (emocji) ze zbioru i poruszenie podobnych strun u siebie. Metody nastawione na dawanie klientom wizji, kopa, emocji, adrenaliny, wglądów z takim poczuciem „tyle się działo że nie ogarniam” uświadamiają nam, że chyba trochę w tej postawie nieprzepracowanego DDA, które szuka ciągle jazd. Rozwój i praca muszą być zintegrowane z życiem, z tu i teraz, a nie zintegrowane z wizjami, cofaniem do przeszłości. To może być krótki etap w rozwoju, ale nie stanowić jego trzonu.
Cytuję: Czy nasze dusze nie wiedziały, w co wchodzą.
Jak masz karmę z metodą, nauczycielem, ścieżką lub dusza szuka czegoś, sposobu na „przerobienie”, „pozbycie”, bo coś innego na daną chwilę nie działa, to wchodzi. Dusze nie są nauczone wycofywać własnych energii z danej metody i domykania się na daną metodę, nauczyciela, a to jest ważne. Wiele systemów (na ciałach subtelnych) stosuje zwykłą magię.
Cytuję: Wyparta kula piekieł, ciemność, podświadomość na wykresie. Trochę mnie to uderzyło, jak mam to przyjąć, przetransformować?
W końcu zadajesz pytanie: „Jak mam sobie z tym poradzić?” w miejsce „Kto ma czarodziejską różdżkę i kiedy to samo zniknie?” albo „Wejdę w ten obraz i go oświetlę od środka” lub „Odliczę i będę wolny”. Jak już przyjmujesz na swoje bary i nazywasz sprawę po imieniu: piekła, czarne, channeling, atak, podpięcie, wyparcie, przeniesienie, projekcja, kod to pracujesz z tym, co masz, w miejsce uciekania od tematów nienazwanych wcześniej czy niezdiagnozowanych. Wiele tematów jest wybielanych, zobacz na te robaczki eteryczne tej metody, one włoskami smyrały, mieliły, czyściły – ale jaka cena za to była? I gdzie te niby uwolnione energie poszły?
Cytuję: Metoda była logiczna, intelektualnie spójna, zgadzało się z badaniami, miks wielu spostrzeżeń. Było wyjaśnienie z poziomu psychiki, biologii, genetyki.
Jeśli tak, to twoje wcześniejsze wiadomości opisujące nazwy każdego procesu posiadały setki niezrozumiałych słów dla przeciętnego zjadacza chleba. Po co tworzyć nowy słownik do wszystkiego? Żeby było bardziej trendy, special, amazing? Nie, chodzi o wciągnięcie umysłu, by ten się zafascynował, zauroczył. To jest właśnie lucyferyczne! Ty masz być zachłyśnięta intelektualnie, bo wtedy nie zwracasz uwagi na detale np. rodzaj używanej energii, co przywołujesz, co aplikujesz do ciała i ciał subtelnych, skąd te kryształy na ciele mentalnym (umyśle).
Przemysł rozwoju osobistego przynosi miliardy dolarów rocznie. Sama psychoterapia to biznes nastawiony na lata terapii i klient nazywany jest pacjentem. Pacjent to osoba chora i tak jest traktowana. Metod, technik, pięknych nazw i jeszcze atrakcyjniejszych sprzedawców tych metod jest miliony na całym świecie. Trzeba wrócić pamięcią do pierwszego razu: „Co mnie pociągało w tym?”, „Co czułem/am?”, „Jakie miałem/am przeczucia?”, „Na co miało mi to zaradzić?”. Często jest tak, że wszystko świetnie brzmi, działają na ciebie dobre, logiczne teksty sprzedażowe, chwalenie, setki lajków pod tym, jest podbudowa naukowa lub pseudonaukowa. Ale i oczywiście wiele energii manipulujących dookoła, np. ściągających. Dookoła strony internetowej latają jakieś byty czy nawet kiedy oglądasz internetowy wywiad danej osoby już coś smyra cię po splocie słonecznym, czujesz jakiś nacisk na trzecim oku, lineczkę podpiętą do brzucha. Najtrudniej to pozwolić sobie czuć, być świadomym tych gierek subtelnych.
Użyję języka wróżbity Macieja, który bardzo często w swoich wpisach mówił: „Kochani, a ja wam mówiłem. Mówiłem, że tak będzie. Trzeba było mnie posłuchać” lub „Moje słowa się sprawdziły”. Dodam teraz od siebie. Ja od piętnastu lat nie używam żadnych metod ezoterycznych w swoim stylu pracy: po prostu świadomość, uświadomienie, wycofanie zgody, szukanie ziaren w swoich ciałach, czasem używam cofnięcia w czasie. Do pracy na żywo używam linii czasu, pracy z ciałem i konfrontuję od razu z wzorcem czy sytuacją – to są rzeczy, które wymyśliłem. Jedyna metoda jaką polecam to TRE i wiedza zawarta w Germańskiej Medycynie. Jak ktoś się już nauczy pracować świadomie – tak jak pokazuję – to dużo rzeczy jest w stanie zrobić samemu. Po co to wszystko? Wróćmy jednak do tematu.
Zbadałem strukturę uwolnień w tej metodzie.

Kiedy piszecie o samodzielności i samouzdrawianiu w tej metodzie, to się nie zgodzę z tym, bo większość klientów była zależna od tego astrala (gęstość eteryczna, astralna i trochę mentalna) i zbioru pralki (gęstość buddyczna i atmaniczna). Z waszych ciał (głowy) wychodziły kanały, które były wplątywane w sieć tej metody. Metoda oddziałuje na ciało eteryczne (to się rzadko spotyka), ale po co zbiór na poziomie astralnym z systemem pralek, elementali, podczepień? Po to, by każdy uczestnik oddawał coś swojego i w to miejsce otrzymywał energię przepraną oraz kilka cząstek „żywych, czystych komórek” ze zbioru w gęstości buddycznej. Podmienione i oczyszczone komórki z nowym programem powodują zmiany, popychają do przodu, budzą „jasność” w aurze, ale skutki widzieliśmy w analizie ciał subtelnych i czakr. Odpowiedzcie sobie na pytanie: „Jaką cenę zapłaciłem/am za to?”. Przejdźmy do innego tematu.
Miłość czysta
Była już miłość biała, miłość zależna, miłość cierpiąca, mamy i miłość czystą. Miłość czysta jest zbiorem energii i pierwszy raz do zbudowania tego zbioru zostały użyte energie dwóch istot – głównie Yavanny i Lucyfera. Usłyszałem kiedyś: „Nie mogę otworzyć się na miłość czystą” lub „Transformować za pomocą miłości czystej, coś mi tu śmierdzi?”. Osoby te miały wrażenie, że jest to energia o wibracji żeńskiej, jest ona czysta, jasna, przeźroczysta i inteligentna, ale jej środek, atom zawiera pułapkę, osacza serce. Mniej rozwinięte istoty, mówię tu nie tylko o duszach, nie wiedzą, że są różne rodzaje energii, jedne są wyższe, inne są niższe i choćby ten przytoczony zbiór energii nie jest energią pochodzącą z poziomu np. wyższych jaźni czy Nadjaźni, a jest tylko energią wytworzoną na niższych poziomach. Esencja atomu energii „miłości czystej” została zmieniona, przekształcona i w jej środku, atomie były odbite cząstki myślowe i energetyczne tych istot.
Jakie były zyski korzystania z tej energii?
Transformacja oznacza przemianę, przeobrażenie, przekształcenie jednego rodzaju energii w drugi. Przy użyciu energii miłości czystej ten proces zachodził jeszcze szybciej, zaś sama energia miłości czystej wibrowała wokół ciała lub schodziła kanałem wpiętym w głowę (tzw. kanałem serca), czyli energia schodziła z góry w dół i później energia transformowała dany wzór, kod, pieczęć. Każda transformacja faktycznie zachodziła, energie się zmieniały, przebudowywały, sama energia wiedziała: co robi, gdzie i jak ma to zrobić (jak działanie małych inteligentnych nanorobotów). Tak podczas przepływu (powrotu) energii kanałem serca do góry, energia na poziomie duszy osiadała w formie takiej mgły i rozpraszała się na lotnych siatkach Lucyfera i istot, które czerpały z tych sieci energię. Po co te siatki? Podobnie jak w białym systemie Hellingera. Raz zapisana emocja, myśl, wzór, karma twoja lub twoich najbliższych „zawsze ma pozostać zapisaną”, a nuż się przyda jako np. wejście w ciebie, kolejna podświadomość, pakiet energii będzie dźwignią, dodatkową karmą czy celem kolejnych analiz (wcieleń) w przyszłości.
Miłość czysta jak wiele innych zbiorów energii, zbiorów mocy, różnych rodzajów energii zaprogramowanej w ten czy inny sposób, potrafi uzależnić, ale ogromna manipulacja leży gdzie indziej. Wyrażenie: „Co by miłość czysta zrobiła?” jest odwoływaniem swojej świadomości do możliwości, ale też poglądów, myśli dwóch istot, co jest taką ramą, polem pomiędzy jaźniami, które należą do Yavanny i Lucyfera. Sprytne, przebiegłe i potrafi zamknąć świadomość na nowe możliwości, energie i skierować własne myśli w pola tych istot. Problemem, a raczej wyzwaniem nie jest uwolnienie swojego serca z kolejnego rodzaju miłości, zbioru miłości, ale uwolnienie świadomości i rdzenia serca z wszystkich kodowań, jakie te energie mogły zostawić. Tak dzieje się w każdej metodzie większej lub mniejszej lub metodzie gdzie odwołujemy się do jakiegoś zewnętrznego rodzaju energii: żeby się nie uzależnić trzeba wrócić do serca, do pamięci miłości, ale nie do pamięci cudzego serca i tego jak coś ma funkcjonować, nie do energii zewnętrznych, które próbują być wzorcem, archetypem, schematem.
Popatrzymy na szkody jakie wytwarzała tzw. „miłość czysta”.

Proszę wybaczyć za moje bazgroły (starałem się jak mogłem). Na zielono miłość. Na żółto miłość czysta.
Jest to uproszczona analiza miłości czystej. Na zielono została narysowana fala miłości, po prostu energii, która jest w naszym sercu. Jest to energia stała. Natomiast miłość czysta sprytnie wchodzi pod wiązkę miłości, ale przy każdym „takcie” zwiększa swój „stan szczytowy” (patrz: 1.,2.,3.,4.,5.). Podświadomość na początku nie widzi różnicy, bo wiązki idą podobnie do naturalnej i stałej fali miłości. Pod osią pionową są tzw. piekła, energie ciemne, minusowe. Przy ostatnim takcie (5.,) następuję „zjazd energetyczny”, czyli głód energetyczny i ciało (uzależnione serce i umysł) domaga się kolejnej dawki (oczyszczenia, sesji) w której będzie ten rodzaj energii. Jest to również bardzo diabelne powiedzieć, że dana metoda używa energii z najwyższych poziomów albo używa energii z poziomu duszy lub wyższych jaźni.
Został nam jeszcze jeden ważny temat.
Wyzwaniem jest bliskość osób z aktywnymi obciążeniami lucyferycznymi, świadomych lucyferystów oraz jego powołań. Wiele z nich emanuje specyficzną energią, a nasza wymiana energetyczna z nimi – jaka zachodzi naturalnie, podświadomie – może umacniać poszczególne wzorce myślowe i wpływać na pracę serca i poszczególnych ciał subtelnych. Jakie jest z tego wyjście? Przede wszystkim mieć tego świadomość, nie traktować tematu trywialnie, wrócić do chwili w której chcieliśmy (wcieleniowo, duchowo) liznąć „lepszego umysłu”, „podkręcić swój intelekt”, „oświecić się”, „wyparliśmy emocje”, odcięliśmy umysł od serca, kroczyliśmy drogą sufich, buddyjską. Buddyzm wydaje się drogą „białych wzorców” „białych technik”, ale w swoich stanach „wyższych” wypełniony jest białą, trochę zimną miłością oświeceniową. Również Rudolf Steiner, twórca antropozofii przyznał się pod koniec życia, że zbyt wiele było Lucyfera w jego naukach, a zbyt mało miłości. No więc Lucyfer w „następnym sezonie” wpadł na pomysł miłości czystej.
Zakończenie
Uwalnianie się ze skutków starych inicjacji w różne ścieżki rozwojowe, duchowe, lucyferyczne ma pewną część wspólną dla każdego z uwolnień:
- Czego szukaliśmy? Czym się zafascynowaliśmy? Co nas przyciągnęło (omamiło)?
- Co oddaliśmy swojego? Z czego zrezygnowaliśmy?
- Czy nie oddaliśmy serca, cząstek serca? Jeśli tak, to w zamian za co, za jakie energie, techniki, dary?
- Co otrzymaliśmy na danej drodze, przy konkretnym nauczycielu, przewodniku? Co to było, jakie, co z tym robiliśmy?
- Czy na danej zainicjowanej drodze nie czuliśmy się np. szczególni, wywyższeni, lepsi, wybrani, potrzebni? Co zapełniały te nowe postawy, jakie braki w nas samych?
- Czemu weszliśmy w kolaborację z Lucyferem <wpisz tutaj kogokolwiek innego>?
- Kim jestem dzięki inicjacjom, energii, darom, jakie otrzymałem na tej drodze? Do czego wrócę?
- Kim będę, jeśli odrzucę te inicjacje, energie, dary, jakie otrzymałem na tej drodze?
Wielu mówi, że buddyzm jest w pewnym sensie filozofią miłości i wolności, ale kiedy ludzie opisują swoje uwolnienia z tego systemu: co zdejmują, jakie kody, śluby, przysięgi,wcale nie wygląda to tak różowo i kolorowo. Mamy tu bowiem do czynienia z mentalnością stada, a raczej „mentalnością kraba”. Podobnie wyglądają uwolnienia z każdej grupy, forum, ścieżki czy wpływu starych istot.
Wracając do naszych dwóch przykładów.
Lucyfer musiał w jakimś projekcie użyć właściwości tych istot do transformacji energii, oczyszczeń. Niestety zbiór tych istot na poziomie gęstości buddycznej (buddhi) przez milenia nie wzrastał, a były to żywe istoty (baza pod życie). Po wykonaniu analizy razem z duszą uwolniliśmy te istoty z tych zbiorów i dostały wzrost pod swoje własne życie, czyli bez spełniania roli „pralek” na problemy ludzi.
Co do kryształów. One same w sobie mają wiele cech, zdolności, ale w tej metodzie spełniały rolę dysku, zapisu i nauczyciele tej metody podpinali zwyczajnie (albo: ordynarnie) ciała mentalne klientów do nich i przez linki manipulowali umysłem, wprowadzając go w stan podniesionych wibracji (stanów). W porządku, jeśli się patrzy na to przez chwilę – takie spa dla głowy, ale to wibruje i wibruje, w końcu odcinając emocje, czyli zgadnij co? Znowu Lucyfer!
W samej wykonanej analizie miłej pary zmartwił mnie rdzeń na poziomie astralnym. Tam blisko było do wykonania „podmiany” ciała astralnego (patrz to nowe ciało poniżej rdzenia!). Ono by naszło na rdzeń i zaczęło wpływać, kodować sam rdzeń. A co wtedy z tym ciałem subtelnym, które było, lub tymi wypartymi podświadomymi energiami powyżej? Aż strach myśleć, ale tak czy siak, bombardowałoby to snami, koszmarami, dziwnymi zdarzeniami w życiu. Sprytny był całun założony na ciele mentalnym (głowie), bo on wyciszał, wprowadzał w stan lekko oświeceniowy i odcinał od tych wypartych energii na niższych ciałach. Coś na zasadzie tabletki przeciwbólowej. Boli, ściska, ale wezmę tabletkę i może samo przejdzie.
Szukam w tym wszystkim pozytywnych i dobrych cech, bo każda metoda powstała: po coś, z jakiegoś powodu. Tutaj mamy do czynienia ze wszystkimi nowoczesnymi zdobyczami techniki, wiedzy, samej regresji, ale w swoim rdzeniu, esencji ciągle jest używana energia oświeceniowa, zimno-biała.
Co do tematu miłości czystej.
Jeżeli kiedykolwiek się jej używało, to należy zwrócić sobie wolność od tej energii, wycofać wszystkie te energie ze swojego serca, ciała, rdzenia. Zrezygnować z korzyści, jakie dawały uwolnienia tymi energiami. Energia z poziomu Nadjaźni jest energią z poziomu Nadjaźni, każda jaźń generuje swoje własne energie, podobnie jak każda gęstość ma swoje właściwości i należy używać energii z danego poziomu. Wszelkie czerpanie z jakiegoś zbiornika, źródła miłości, tworzenie kanałów serca, kanałów łączących ciebie z domniemanymi wyższymi częściami ciebie np. duszą, wyższą jaźń jest kłamstwem. Czakram korony ma być wolny, energia ma swobodnie wychodzić z niego bez podczepień, sieci, zwężeń, sznurów, owijek. Wiele osób ma wpięte kanały, którymi płynie tzw. „channeling” (zeszło mi coś z góry, jak wielu mówi, ale nie wie ani skąd, ani od kogo).
Energia czystej miłości jest zależna od dwóch istot, więc trzeba wycofać śluby wobec tych istot jeśli używało się tej energii, ponieważ te cząstki tworzyły sztuczne poczucie „zależności” i „przynależności”, kodowały też poczucie „długu”, bo używało się tej energii do uwolnień. Tak jak w przypadku uwolnień od zależności, astrali, szkół, systemów i ścieżek lucyferycznych, tak i w uwolnieniach dotyczących samej zależności z tymi duszami lub danym systemem energetycznym mogą następować próby wejścia na ambicje, winę, grono rodzinne np. „Bez nas byłbyś nikim”, „Zbudowałeś swoje na moich/naszych energiach”, „Nic, co w tobie, do ciebie nie należy”. Wszystko zależy od tego, jak głęboko siedzimy „po uszy” w danej ścieżce, metodzie, systemie energetycznym. Najważniejsze jest wrócić do siebie, uniezależnić się, wycofać wszystkie klucze, wnęki, wtyki, jakie miała do nas dana metoda, nauczyciel, energia.
Energie lucyferyczne są sprytnie ukryte, wplecione w różne ścieżki, nurty, poglądy. Na pierwszy rzut oka nie zawsze je widać, ale badając składowe metod, wielu ścieżek, technik, podobnie jak patrząc w siebie – można je poczuć, dostrzec i wypleść. Wtedy faktycznie zaczyna się walka o duszę, bo Lucyfer dopóki siedzi sobie cichutko ukryty, szepcze tylko do ucha, służy, udaje dobrego kumpla, nieszkodliwego komara, przyjaciela, podaje na tacy to, czego akurat potrzebujemy, spełnia rolę mediatora (bo nie był do końca ani czarny ani biały) podsyła swoje drony, uczy technik asymilacyjnych, daje własne szkielety i matryce pod nowe metody, nieznane – wszystko jest w porządku, ale powiedz głośno: nie, dość, koniec, nie chcę ciebie obok, nie chcę ciebie w sobie i nie chcę ciebie w metodzie pracy. Wówczas astrale, jego powołania, nawet oświeceni, którzy weszli na jego drogę i przez to coś mu ślubowali, jak jeden kolektyw, jeden mózg, jedno ciało – sieją. Techniki zmrożeń, manipulacji miłością, wchodzenie na wzorce jakie odczytał w tobie, jakie zostały wyparte, pokazują prawdziwe oblicze upadku, nienawiści, sprytu. Mówi się, że to Aryman jest tym, który skłócał, mamił, oszukiwał, ale mistrzem skłócania, podsyłania fałszywych obrazów czy nawet odczuć jest właśnie Lucyfer. Wbrew pozorom to nie ciało mentalne, jego rdzeń, umysł są najbardziej narażone na jego techniki – chociaż również – jest nim ciało eteryczne, gęstość eteryczna, strefa biologii, świadomości zbiorowej. Problemem Lucyfera jest nie tylko odcinanie głowy od serca, ale kierowanie rozwoju duchowego w wyznaczone przez niego ścieżki, poglądy, filozofie myślenia, a przede wszystkim wykreowanie specyficznego sposobu myślenia i postrzegania pewnych rzeczy, tematów, możliwości. Tak jak Aryman bił się o ochłapy, tak jak Rudolf Steiner poświęcił całe życie by opisać system działania i myślenia tych dwóch archaniołów, tak Lucyfer zawsze wiedział: że tam, gdzie tworzy się nowy nurt, nowa ścieżka, nowy pogląd, tam warto zapukać i grzecznie się przywitać. Czasem robił to jawnie, innym razem w ukryciu, ale kontakt z nim i owinięcie mogą mieć nie tylko ludzie, ale szczególnie dusze i nawet wyższe jaźnie.
Miałem klientkę, która po kolejnych konsultacjach dobiła do pewnej osobistej ściany. Im więcej pracowała i otwierała serce tym mocniej walczył w niej umysł. Stosowała też podświadomie wszystkie możliwe techniki asymilacyjne i „dronowe” wobec bliskich. W pewnym momencie pracy nastąpił przełom i zaczęły uwalniać się wewnętrzne zależności jej istoty wobec duszy Lucyfera. Co takiego stało się później? Lucyfer zaczął cicho szeptać do ucha: nie pracuj z nim, nie potrzebujesz tego, wszystko stracisz, nie kontrolujesz siebie beze mnie. Zaczął także skłócać bliską grupę z jaką współpracowała klientka – ośmieszając mnie, moją pracę, zasiewając zwątpienie. Powiedziałem: „Czym była dla ciebie miłość, gdy nie znałaś jeszcze Lucyfera?”, „Co czułaś, kim byłaś, co robiłaś wtedy?”, „Jak pracowało twoje ciało mentalne, umysł bez jego energii, inicjacji, właściwości?”, „Co cię skłoniło by szukać pomocy u niego?”, „Co ci obiecał i co sama oddałaś?”, „Do czego się zobowiązałaś w jego armiach i kolektywach?”, „Czego on cię nauczył, w czym wykształcił?”, „Czy byłaś taką bezwiedną droną jak Borg w Star Trek czy może miałaś pozycję królowej?”. Gdy klientka zrozumiała, że podsyłane myśli, myśli grupy, współpracowników są uruchomione tylko po to, by zatrzymać ją w starym, i nawet jeśli odczuwała je jako prawdziwe, własne, rzeczywiste – polegały one tylko na tym, czego sama jeszcze nie uwolniła, nie dopuściła do siebie i są aktywne właśnie teraz, kiedy ma wypleść każdy atom, strunę z rdzenia i ciał subtelnych – uwolniła resztę. Miłość to miłość, przyjęcie to przyjęcie siebie i na tym trzeba się skupić, a wszelkie szantaże, ataki, manipulacje nie mają znaczenia, pokazują tylko nasze słabości, lęki, które zostały wyparte, zmrożone lub wypełnione w sztuczny sposób. Lucyfer, ale też każda inna istota nie są ani lepsi ani gorsi od ciebie, ani silniejsi ani potężniejsi, po prostu uwierzyłeś im/jej bardziej niż sobie, zaufałeś, poddałeś się, znajdź swoje „dlaczego” i wróć do siebie, po swoje.
Nikodem Marszałek
2019-2020
Inne artykuły z tego cyklu
Lucyfer i wpływy lucyferyczne w duchowości