Jest to bardzo ciekawa i ciepła sesja. Z Bartkiem pracowaliśmy pierwszy raz, dlatego nie znałem jego historii ani tego w jaki sposób możemy pracować, co możemy zrobić. Okazało się – i tak często jest – że Bartek ma bardzo dobry kontakt ze swoim wnętrzem, i już w pierwszej sesji udało się zintegrować ważne dla niego doświadczenie (emocje).
Początek
Bartek: Cześć Nikodem. No więc chciałbym przepracować problem z którym do Ciebie przychodzę. Mianowicie chodzi o to, że w ogóle nie potrafię siebie doceniać mimo, że zdaje sobie sprawę ze swoich talentów i uzdolnień jakie posiadam. Jednak nieustannie porównuje się do innych. Innymi słowy mam, można powiedzieć chorobliwie zaniżone poczucie własnej wartości, które blokuje mnie w życiu. Nawet jeśli ktoś mnie docenia to jest to dla mnie święto, a i tak po pewnym czasie zapominam o tym i sobie wyrzucam ile to mi brakuje, a ten to ma lepsze dary a ja gorsze i tak o.
I ciągnie się to za mną jak smród od dzieciaka.
Nikodem: Ile teraz masz lat i co aktualnie robisz?
Bartek: W tej chwili mam trzydzieści parę i nigdzie nie pracuje. Pracowałem, ale firma splajtowała. Szykuje się na wyjazd.
Nikodem: A skąd potrzeba żebyś sam siebie doceniał?
Bartek: Bo mi się wydaję, że skoro będę sam siebie doceniał to nie będzie mi potrzebna niczyja łaska. No i będę się sam ze sobą dobrze czuł. Tak mi się przypomina dzieciństwo, szkoła, bo tam ciągle miałem kompleksy. Nie uczyłem najlepiej i czułem się jak ostatni baran, a w gimnazjum to już było epicko.
Nikodem: Epicko w jakim sensie?
Bartek: W sensie, że już totalnie czułem się nic nie warty.
Nikodem: Rywalizacja, poniżanie, wyśmiewanie? Czy bardziej to było twoje odczucie wewnętrzne?
Bartek: Była rywalizacja, poniżanie i wyśmiewanie dokładnie.
Nikodem: A masz rodzeństwo?
Bartek: Mam.
Nikodem: I jacy oni byli dla ciebie?
Bartek: Muszę się chwilę zastanowić. Generalnie zawsze w porządku choć bywały tam jakieś nieporozumienia, ale to jak w rodzeństwie.
Nikodem: A twoi rodzice? Miałeś z nimi dobry kontakt?
Bartek: Pamiętam, że rywalizowałem z moją siostrą, byłem zazdrosny, a jeżeli chodzi o rodziców to kontakt był dobry z ich strony tzn. nie poniżali mnie, ale mama była nie obecna i wymagająca, pracowała. Ojciec lubił wypić, czepiał się moich sióstr przyrodnich. Za to go nienawidziłem.
Nikodem: Czyli tata je poniżał. A często pił?
Bartek: Dokładnie tak było. Miał problem alkoholowy i pił regularnie. Co tydzień lub dwa wpadał w ciąg alkoholowy trwający tydzień lub dwa.
Nikodem: I w tym „cugu” alkoholowym poniżał siostry. A ciebie jak traktował?
Bartek: Mnie nigdy nie poniżał, ale broniłem siostry i mamy, bo bałem się, że je skrzywdzi. Często siadałem mu na kolana (jak byłem dzieckiem oczywiście;)) żeby powstrzymać go od ewentualnej agresji fizycznej. Wiedziałem, że mi nic nie zrobi.
Nikodem: O.
Bartek: Stawałem miedzy nim a siostrami i mamą, pyskowałem do niego i kłóciłem się. Raz nie wytrzymałem i go trochę pobiłem. Byłem świadkiem jak kłócił się z moją najstarszą siostrą, szczególnie przez niego znienawidzoną i wygrażał się i rękami machał. Ja wtedy pomyślałem „a tylko ją dotknij”. Dotknął, a ja się zerwałem, nie wiem kiedy, i go trochę pobiłem, ale nie tak żeby wylądował w szpitalu. Ale to było już jak miałem ze dwadzieścia parę lat.
Nikodem: Czyli chroniłeś rodzinę.
Bartek: Tak.
Nikodem: A wstydziłeś się ojca?
Bartek: Bardzo
Nikodem: W jaki sposób ten wstyd się wyrażał? Jak go czułeś? Gdzie? I też jak go maskowałeś?
Bartek: Nie chciałem pokazywać się z nim na ulicy, nie chciałem żeby mnie z nim kojarzono. Czułem do niego wstręt, odrazę.
Nikodem: A w szkole co inne dzieci mówiły na ten temat?
Bartek: Wiesz co one nic nie mówiły, bo wiele z nich samo miało ojców alkoholików.
Nikodem: A w gimnazjum było tak samo?
Już wcześniej myślałem o tym, że niskie poczucie własnej wartości, to bycie nikim, wziąłeś trochę po ojcu przez identyfikacje z nim.
Bartek: Aha.
Nikodem: Problem alkoholowy często ma podłoże w tym, że człowiek sobie nie radzi z emocjami, nie potrafi ich wyrazić, czuje się też nic nie warty.
Bartek: Dokładnie tak jest. Chodziłem nawet na mityngi DDA swego czasu, ale jakoś nie wiele wyciągnąłem z nich.
Nikodem: OK. To jedno już wiem. Napisałeś: „Zdaję sobie sprawę ze swoich talentów i uzdolnień”. Co masz na myśli tutaj?
Bartek: No mam to na myśli, że jest coś z czego mogę być dumny, zadowolony, mogę się czymś poszczycić
Nikodem: Czym? Jaki masz talent?
Bartek: Mam ogromny talent do języków. Szybko się ich uczę no i lubię to. Lubię je badać zwłaszcza. Mam talent plastyczny, uwielbiam tworzyć, rysować, malować.
Nikodem: Jakimi językami operujesz?
Bartek: Niemiecki, angielski, rosyjski trochę francuski uczę się jeszcze włoskiego, islandzkiego, duńskiego i trochę znam szwedzki. Jakieś podstawy hebrajskiego, łaciny i sanskrytu. A po czesku sporo rozumiem choć nie wiele umiem.
Nikodem: Łał.
Mam taką myśl. A może zupełnie zrezygnuj z doceniania siebie.
Bartek: OK, dlaczego?
Nikodem: Bo czemu tego oczekujesz? Po co tego chcesz? Dlaczego tego chcesz?
Niby łatwe pytania, ale wymagające.
Bartek: No właśnie.
Nikodem: Napisałeś wcześniej: „Nie potrafię siebie docenić”, „Mam chorobliwie zaniżone poczucie własnej wartości”, czyli te dwa wzory (jeden tak naprawdę) tworzą dziurę, deficyt.
I ten brak blokuje cię w życiu. To są twoje słowa. Ale nawet jeśli przychodzą dobre słowa, uznanie, docenienie, to jakby to przechodziło przez ciebie, nie pomagało na dłuższą metę. O tym też wspomniałeś.
[dodaję: Kiedy jesteśmy przyzwyczajeni do braku na różnych płaszczyznach, często na tym braku się skupiamy. Nawet jeśli pojawi się coś dobrego, wspierającego, to dla wzorca jest to sprzeczne z wyuczonym obrazem, zebranym doświadczeniem. Mózg może to „nieistnienie” silnie podtrzymywać, bo przecież tego nie ma, nigdy nie było. Taki podświadomy ziemski wynalazek].
Dlatego zadałem pytanie: „Po co skupiać się na docenieniu lub docenianiu?”, „Co byłoby gdybyś z tego zrezygnował i odpuścił to?”.
Bartek: Przyszło mi do głowy, że po prostu bym żył.
Nikodem: Co dalej?
Bartek: I nie musiałbym się porównywać, wymagać od siebie nie wiadomo czego i ile. Ani rywalizować.
Nikodem: Żyłbyś i miałbyś wartość jako człowiek? Jako osoba?
Bartek: Tak.
Nikodem: To po co sobie to robisz?
Bartek: O, dobre pytanie.
Nikodem: Po co się ranisz wymaganiem od innych doceniania i wymaganiem od siebie, doceniania? Wiemy już, że nie było wsparcia i dobrego słowa od ojca. A mama była wymagająca. Więc rodzice nie dali ci tego wsparcia, wiary w siebie samego. To jest niestety plaga tego świata. Ale z tego co już napisałeś wiesz, że rywalizacja się nie sprawdza, porównanie do innych również nic nie daje.
Bartek: Takie coś przyszło mi do głowy, że robię to po to żeby ktoś mnie zauważył, przytulił, pogłaskał, bo jak uzyskam czyjąś aprobatę to będę mógł się poczuć kimś.
Jeszcze powiem Ci że mam takie pragnienie żeby mnie czczono, padano przede mną na kolana.
Nikodem: Ten ostatni wzór o którym piszesz to jest tylko przeciwieństwo braku wiary w siebie. Żyjemy w świecie dualnym i wiele rzeczy działa „wahadłowo”.
Bartek: No tak wiem o tym i wiem, że to też nic nie da. Co z tego, że nawet jeśli ktoś się przede mną ukorzy jak ja dale będę siebie ranił a będę chciał więcej i więcej. Bez sensu.
Nikodem: A czy te słowa: „robię to po to żeby ktoś mnie zauważył, przytulił, pogłaskał, bo jak uzyskam czyjąś aprobatę to będę mógł się poczuć kimś” → możesz teraz skierować do swojego serca, do tego małego Bartka? Powiedz to głośno. Przeczytaj to głośno.
Jak ciało zareagowało gdy to czytałeś?
Bartek: Płakać mi się zachciało, łzy mi lecą.
Nikodem: Dobrze. Powiedz, że pozwalasz tym łzom polecieć, niech wszystko wyjdzie. Dodaj: „Pozwalam Bartkowi wypłakać się, pozwalam wyjść całemu pozostawieniu przez rodziców i bliskich. Pozwalam wyjść całej potrzebie dobrego słowa i uznania, którego nie otrzymałem od rodziców, od mamy i taty”. Dodaj: „Mamo i tato, ja chciałem tylko przytulenia, ja chciałem tylko usłyszeć dobre słowo od was”.
[po chwili]
Zadaj sobie pytanie i skieruj je znowu do serca: „Czy ty Bartku jesteś gotowy wrócić do siebie, do mnie, bo ja ciebie przyjmuję, z tym wszystkim co przeżyłeś?”. Co poczułeś?
[po chwili]
Bartek: Znowu popłakuję i poczułem taką chęć, taką że już chcę.
Nikodem: Pięknie. To powiedz do siebie: „Bartku usiądź na moich kolanach i przytul się. Ja tobie dam miłość, uwagę i dobre słowo. Odpoczniesz przy mnie i we mnie”. I w wyobraźni przytul sam siebie mocno.
Co czujesz teraz w ciele?
Bartek: Takie ciepło i ulgę.
Nikodem: Brawo. A jak odczuwasz rodziców?
Bartek: Miłość czuję, ciepło, bliskość.
Nikodem: To pozwól tej miłości w sobie samym rozlać się po ciele. Powiedz: „Mam ją w sobie i dla siebie, przyjmuję”. To jest ważna lekcja.
Miłość mamy w sobie. Potencjał mamy w sobie. Uczucia mamy w sobie. Wiarę w siebie mamy w sobie. A my wymagamy czegoś od kogoś, co pochodzi ze świata żebyśmy: poczuli się lepiej, wierzyli, kochali czy szanowali. Nawyk powstał właśnie w dzieciństwie, bo przecież tyle wczesnych lat byliśmy jak gąbka i chłonęliśmy to, co potrzebowaliśmy do wzrostu. A to nie przychodziło, nie dostawaliśmy. Wiece ten proces/program poszedł z nami w świat. A świat i inni ludzie, okazywało się, też nie mieli, więc nie dawali. Jedynym rozwiązaniem jest dać to sobie samemu. Krok po kroku. Proces po procesie. Przyjęcie po przyjęciu. Bo jak masz to odczucie w sobie, które sam sobie dałeś, to co czujesz?
Bartek: Spokój, ulgę jakąś taką radość, świeżość, lekkość.
Nikodem: I tak długo czekało to ukryte w tobie. I w tym odczuciu które masz nie ma potrzeby doceniania prawda?
Bartek: Prawda.
Nikodem: Bo cokolwiek masz w sobie i cokolwiek to jest: to jest wystarczające żeby być spełnionym, żeby dobrze się czuć. Tylko trzeba to pielęgnować, bo ten świat jest dziki, jak sam wiesz, ludzie się przepychają łokciami, używają różnych technik, które ich wspomagają (ich kreacje). Tego jest tak dużo. Ale to nie ma znaczenia, jeśli jest akceptacja dla siebie i jest ta świadomość: no cóż, rodziców miałem takich, a nie innych, nie dali mi tego. Ale ja, jako dorosły już sobie to daje, bo szanuję siebie, akceptuję siebie. Nie muszę podtrzymywać braku miłości i odrzucenia, nie muszę się tym „żywić”, to nie musi być już mój obraz rzeczywistości do której się przyzwyczaiłem i nauczyłem z tego czerpać. Nie muszę temu dawać wyrazu, bo wybieram akceptację dla siebie i swojej natury, dla swoich potrzeb.
Bartek: Ciało mi się odprężyło.
Nikodem: Dokładnie tak. Teraz jak ci się pojawi myśl: „A nie udało mi się”, „Zepsułem”, „Wybrali kogoś innego”. To nie ma uciekania w pustkę, ocenianie negatywne, porównanie. Tylko: „Aha, co tu mogłem poprawić w sobie”, „Jak mogłem inaczej odpowiedzieć”. Czyli samoanaliza, bo ona pozwala nam wzrastać. Wcześniej na takie sytuacje odpowiadałeś emocjonalnie, ale ta emocja była zaczepiona z domu rodzinnego, czyli z pustki, braku.
I tu bardziej duchowo (duszy) odpowiadam: „Tak, jakby od serca energia wychodzi, tam jest siła, tam jest miłość. Czyli to w nas jest zawsze”.
To tyle mądrości na dzisiaj.
Bartek: Dziękuję Ci Nikodemie za pomoc.
Zakończenie
Podczas pracy z tematem wizerunku własnego – jeśli już była wcześniej skończona terapia, różnego rodzaju kursy, książki – warto patrzeć na poczucie braku: czego ono dotyczy, jakiego aspektu, z czym jest związany, bo wizerunek własny to nie tylko nasz obraz samego siebie czy obraz nas w relacji z innymi. Brak najczęściej przejawia się w postaci energii psychicznej wypartej w trakcie dorastania, ponieważ to wyparcie pozwoliło nam przetrwać trudny okres. Podczas tej sesji nie wchodziliśmy w przeszłe historie, nie roztrząsaliśmy ich, ponieważ często nie ma takiej potrzeby, kiedy ciało i postawa osoby pokazuje pewną gotowość, samo mówi, co można zrobić, co jest gotowe do zrobienia. Trzeba tutaj wyczuć, a jest to wymagające kiedy pracujemy z kimś pierwszy raz, bo dopiero uczymy się drugiej osoby i poznajemy jej reakcje, mechanizmy obronne.
Integracja wewnętrznego dziecka była możliwa kiedy wyszliśmy ze standardowego schematu myślenia. Pomocne pytania brzmiały: „Po co skupiać się na docenieniu lub docenianiu?”, „Co byłoby gdybyś z tego zrezygnował i odpuścił?” oraz kluczowe: „To po co sobie to robisz?”. Bo to pytanie pozwoliło nam się dowiedzieć: „Czego ty naprawdę chcesz”. W pracy kluczowe są pytania zadane w odpowiedniej chwili. Bez pytań i odnoszenia tych pytań do siebie, praca jest tylko w sferze umysłu, a nie ciała i emocji.