Nie wszystkie sesje prowadzą od razu do rozwiązania problemu. Środowisko rozwojowe i szczególnie „coachingowe” nauczyło zawsze rozwiązywać sytuację. Kiedy masz problem „A” znajdź rozwiązanie w postaci „B” lub rozpuść „A”. Rozumiem to zachowanie, bo sam przez lata – tuż po wydaniu swoich dwóch pierwszych książek Motywacja bez granic i Odrodzenie Feniksa tak działałem. Jednak dokładna praca wymaga systematyczności i czasu, takiego pozwolenia i postawy: „Zrobiliśmy kilka kroków do przodu, ale nadal poruszamy się po tym samym blacie. W nieokreślonym czasie w końcu zejdziemy z niego”. W prezentowanej sesji widzimy kilka wzorców zachowania (głównie dwa), które są dobrze zakamuflowane, mocno osadzone, stanowią silną oś. Dlatego w miejsce zmiany systemu przekonań, opisuję, przybliżam i daje ciału i psychice czas na „oswojenie”. Zapraszam.
Początek
Kamila: W tym tygodniu jedna rzecz mnie uderzyła wewnętrznie, że zaczęłam robić to co kiedyś: unikanie wzroku i bycie niewidzialną znaczy bezpieczną. W pracy tak mam, jak mijam ludzi na korytarzu. A drugie to zastanawiam się nad moim nierozpoczynaniem, ale też tym, że nie kończę tego co zaczęłam.
Nikodem: Dlaczego się chowasz? I super, że to zauważyłaś.
Kamila: Chyba żeby mieć spokój.
Nikodem: Ale to powrót do starego nawyku. A jaka emocja kryje się w tym schowanym wzroku?
Kamila: Strach, uległość, poniżenie, brak pewności siebie. Wkurzyło mnie to, bo nie mam ku temu powodu. [widzimy reakcje: złość na siebie, bo „nie ma powodu”, ale wiemy, że pod złością będzie prawdopodobnie jakiś rodzaj lęku]
Nikodem: Dobrze, że to zauważyłaś i masz kontakt ze sobą, obserwujesz siebie.
Ale pewność siebie jest u ciebie. [daje informacje przeciwstawną, bo w wielu postawach życiowych Kamila jest pewna siebie, i patrzę na reakcje]
Kamila: To zależy, niby OK, ale przez to, że nie radzę sobie z ciałem to pewność szybko leci w dół. Hmm ja chyba unikam wzorku ludzi żeby nie patrzeć na siebie. Tak mi teraz przyszło.
Nikodem: Hm. [zaczynam się zastanawiać czy o ciało naprawdę chodzi, bo mam wrażenie, że jest tutaj coś jeszcze]
Kamila: Oglądałam swoje stare zdjęcia ostatnio i byłam na nich zadbana. Tylko nie wiem czy miałam w sobie pewność siebie czy tylko udawałam pewność siebie za ładnymi rzeczami.
No, bo skoro tak łatwo łamie mi się pewność przez wygląd to znaczy dla mnie, że nie miałam jej dobrze ugruntowanej sama w sobie.
Nikodem: Czy to spuszczenie wzroku w pracy było już z postawą: „I tak odchodzę, opuszczę wzrok żeby na mnie nie krzyczeli ani nic nie mówili, bo odchodzę, bo zostawiam ich samych”? Czyli w takim wypadku byłby to strach przed skrytykowaniem decyzji, udawanie martwego. [tutaj odpowiadam pytaniem na wcześniejsze moje zastanowienie o co naprawdę chodzi z tym spuszczaniem wzroku, czy tylko o wstyd i ciało]
A z tym zdjęciem: „Co miałaś wtedy czego niby teraz nie masz?”. [nawiązuje do słów Kamili mimo tego, że może to dodatkowe pytanie spowodować brak odpowiedzi na mój poprzedni akapit]
Kamila: Hm. Nie, raczej obawa przed zmianą decyzji cofnięcia urlopu i strach, że teraz to już muszę siebie ogarnąć, nie mogę się cofnąć, bo to będzie obraz braku wiary w siebie. [bingo]
Nikodem: Czyli spuszczenie wzroku jest powiązane z „będę grzeczna, bo zaraz zmienią decyzje”. Ciekawy mechanizm reakcji.
Kamila: Ja już jedną nogą jestem poza firmą, nawet mam tak, że nie mam potrzeby się żegnać. W piątek żegnaliśmy jedna koleżankę z mojego działu, wydało mi się to takie na pokaz i sztuczne. Oraz jej mail pożegnalny, jak go czytałam to sama nie czułam potrzeby robienia tego samego, dla mnie te górnolotne słowa były fałszywe. Wolę odejść po cichu.
Nikodem: To czemu teraz czujesz się mniej kobieca? [nie nawiązuje do mojego pytania ani odpowiedzi, bo na razie nie wiadomo w jakim kierunku pójdzie sesja]
Kamila: Życie z partnerem i zwierzętami wzięło górę, bo funkcjonalność i łatwość ubioru, makijażu. Ogarnianie wspólnego życia wpływa na to, że nie mam już siły na siebie, na dbanie o siebie. No i waga poleciała w górę.
Nikodem: Czyli to co mówisz to są takie kosmetyczne rzeczy raczej, ale mimo tego poczułaś się mniej kobieca? A znasz przyczynę czemu waga poszła w górę?
Kamila: Bo przy partnerze nie czuję przestrzeni na bycie kobietą, tylko potrzebę ogarniania wspólnej przestrzeni. Próbuje uciec od roli matki. Waga? Myślę, że najbardziej poczucie niedocenienia.
Nikodem: Czyli gdy podsumujemy twoje pytania to mamy: „Jak bardzo wiara w siebie jest połączona z pewnością siebie?”. I drugie pytanie: „Jak wierzyć w siebie mimo wzorców rodowych, wychowania?”. [po moim podsumowaniu i pytaniach wydawałoby się, że pojawił się temat sesji, ale w kolejnym akapicie sprawdzam czy to nie mechanizm obronny, ego czy wzór w podświadomości Kamili nie spłyca czegoś]
Mam jeszcze jedno pytanie: przypuśćmy, że jednak w pracy „nie spuszczasz głowy”, czyli nie kryjesz się, nie patrzysz w ziemie, nie milczysz. I mimo tego zachowania nikt ci nic nie zabiera. Wszystko jest tak, jak być powinno. Jak się z tym czujesz?
Kamila: Z jednej strony jak czytam twoją ostatnią wiadomość to czuję ścianę, mur, niezrozumienie. A z drugiej mam tak, że obecna praca to tylko przystanek, pokazanie czego nie chce od pracodawcy i zmiana, ruszenie dalej. Ja tam po prostu już dłużej nie chce być. Trzy lata odchodziłam. [zadziałało, bo temat się pogłębił]
Nikodem: Czujesz ścianę, bo… mur, bo…..
Kamila: Moja zmiana postawy i tak tam nic nie zmieni. [jest to wytłumaczenie dlaczego nadal trzymam schyloną głowę, czyli mechanizm obronny]
Nikodem: Ale to jest ważne dla ciebie. [przypominam]
Dlaczego takie pytanie zadałem, bo jak czytam to, cytuję: „Życie z partnerem i zwierzętami wzięło górę, bo funkcjonalność i łatwość ubioru, makijażu. Ogarnianie wspólnego życia wpływa na to, że nie mam już siły na siebie, na dbanie o siebie” → to widzę, że jest u ciebie wzór zachowania: coś za coś, coś kosztem czegoś.
Kamila: Pewnie też z tym, że będzie „ale”, że wypatruje ciągle „ale”, nawet w sytuacji gdy coś lub ktoś wygląda dobrze, obiecująco.
Nikodem: Postawa „schowam się” zawiera w sobie koszt utraty szacunku do siebie, obniża wizerunek własny. Życie z partnerem i zwierzętami, łatwość ubioru, makijażu pokazuje zysk, ale kosztem jest: nie mam siły na siebie, na dbanie o siebie.
Kamila: Dbanie o swoje granice jest dla mnie skorelowane z utratą, nie wiem na ile to wzorzec pokoleniowy, ale już w dzieciństwie to była moja strategia na w miarę bezboleśnie przetrwanie, a gdy tylko pokazywałam siebie byłam odrzucana. [bardzo ważne słowa, widzimy połączenie przyczynowo-skutkowe, skąd nadal potrzeba robienia wbrew sobie – tu dla bliskości, miłości]
Nikodem: Bardzo dobrze, że o tym piszesz i masz tego świadomość. [słowa: masz tego świadomość mają drugie dno: co z tym dalej zrobisz]
Kamila: Zawsze jest dobrze to mam myśli, że zaraz coś walnie.
Nikodem: To, że zaraz coś walnie to normalne na tej planecie.
Ale czy nadal chcesz płacić taki koszt przez to ukrywanie i dzielenie, na jedno lub drugie? Co by się stało gdybyś zachowała siebie w pracy, była wyprostowana, patrzała prosto przed siebie, czyli gdybyś nie rezygnowała z siebie? [przypominam o kosztach i zyskach; że wszystko zależy od nas, naszej reakcji i odpowiedzi]
Co by się stało gdybyś nie była matką dla partnera, czyli zmniejszyła „ogarnianie” wszystkiego w domu i miała więcej siły na siebie samą? Ta postawa ma wzór (kod): związek to poświęcenie. Znowu koszt.
W każdym tym przypadku rezygnujesz z czegoś i to jest naturalne, że spada ci wizerunek własny, bo przecież dajesz jasne przyzwolenie i pokazujesz swojemu ciału: no nie muszę tego robić, ale nadal to robię, bo tak się nauczyłam. Mimo, że świadomie wiesz, że nie musisz rezygnować z siebie.
Kamila: Dlatego chcę mieć własny biznes, stworzyć własną przestrzeń na moich warunkach. [mechanizm obronny – ucieczka]
Nikodem: Czy naprawdę o to chodzi? Co dotyczy twoich podświadomych reakcji?
Kamila: Robię tak przez moment, ale do pewnego momentu, bo później mnie przytłacza chaos w domu, tam gdzie miała być ostoja. Kończy się to rozmowami z partnerem, że chcę by był odpowiedzialny za związek i za wspólną przestrzeń, że jestem zmęczona i przestaje mi zależeć. Kiedy zajmuje się sobą on zaczyna wariować, że nie mam dla niego czasu i że się nim nie interesuje. [widzimy że któryś z rodziców obu partnerów mógł zachowywać się podobnie, manipulować w ten sam sposób]
Nikodem: I co robisz w całej tej sytuacji?
Kamila: Tak. Wszystko co robię sama partner traktuje jako zagrożenie np. nie mogę wyjść sama do sklepu, wyrzucić śmieci, pójść sama na spacer. Dla świętego spokoju ulegam i daje mu czas albo robię się nieznośna przez złość na samą siebie, że nie dbam o siebie albo inicjuje rozmowę, która wyjaśnia, szukam rozwiązania, które zadowoli dwie strony, bo robię to z pozycji „terapeuty” a nie partnerki. To wszystko daje poczucie że więcej daje niż dostaje, sytuacja jest wyjaśniona na moment, partner się „pilnuje”, po czym i tak zostają jego obietnice, słowa bez działań.
Z jednej strony widzę jak się rozwinął przez ostatnie lata i to mnie cieszy, a z drugiej strony mam poczucie, że w naszym związku jest dobrze jak jest dobrze, ale jak robi się poważnie i odpowiedzialnie to zostaje sama. [czytanie energii tekstu pozwala wyczuć wiele podświadomych postaw, w tych zdaniach nie było czuć małej niezadowolonej dziewczynki, ani przeniesienia na matkę lub ojca. Dlatego moja kolejna odpowiedź jest konkretna]
Nikodem: Przylepiłbym na lodówkę kartkę. „Nasz wspólny czas”, „mój czas”, „twój czas” z wyraźnie zaznaczoną granicą. Na manipulacje i emocje odpowiadamy: Kochanie, musisz sam się ogarnąć, bo to jest zbudowane z twojego poczucia braku bezpieczeństwa i braku wiary w siebie. Ja nie jestem twoją matką ani twoją terapeutką. A jako partnerka potrzebuję czasu dla siebie w miejsce opiekowania się tobą. Ponieważ jeśli dalej będzie to tak wyglądać to…
Kamila: Ależ ja to wszystko powiedziałam i zrobiłam, już przestałam sugerować prosić, że jeżeli nie czuje się gotowy do pracy ze sobą sam na sam, to żeby skorzystał z terapeuty, psychologa. W zamian słyszę, że on nie potrzebuje, bo ma mnie. Powiedziałam mu, że jego postawa może doprowadzić do tego, że będę zmęczona związkiem i że to będzie koniec. Jego postawa jest taka, że teraz jest dobrze i że teraz nic nie trzeba robić. U niego działa się wtedy kiedy jest źle. Jego obraz związku porównuje do tego co zna: kłótnie, alkohol i różnego rodzaju patologie. Wiele rozmów odbiera jako atak na siebie. Jest już świadomy braku pewności siebie, ale nic z tym nie robi, kończy się słowach.
Nikodem: Dobrze postawiona sprawa. Ale ciągle jest koszt: brak siły na zajęcie się sobą samą. Jak to możesz wyegzekwować? [przenoszę frustrację skierowaną na partnera, która tak naprawdę jest wymówką, na moc osadzoną w Kamili]
Kamila: Nie wiem, widzę, że nie jest gotowy albo nie chce, bo mi tak wygodniej, a szantaż mnie nie urządza. Wtedy mam okres kiedy zaczynam się zajmować sobą a on zaczyna tracić grunt pod nogami. Rozmowy działają tylko na krótką chwilę. Jeżeli wracam do tematu to słyszę, że on się stara, że zawsze za niego robiła mama. [mamy łatwość w mówieniu i punktowaniu innych, dużo gorzej sprawa wygląda kiedy mamy popatrzeć na siebie]
Nikodem: I w twoim obowiązku jest podtrzymywać jego wzorce, bo tak został nauczony. [przez słowo „obowiązek” pokazuje drugą stronę medalu: czy to naprawdę twoje zadanie?]
Ale ciągle mówimy o koszcie jaki ponosisz za swoje zachowanie (reakcje). Ten koszt to stałe obniżanie własnej wartości, poczucia zadowolenia z siebie. Jest pozorny zysk w pracy i w domu: cisza. Ty się z tym nie czujesz dobrze. Dlatego pytam się: „Czy widzisz jaki koszt ponosisz, reagując odwróconym wzrokiem czy wzrokiem spuszczonym w ziemie, opiekowaniem się partnerem, tłumaczeniem mu wzorców?”. [przypominam i w tym momencie już naciskam]
Kamila: Rezygnuje z siebie.
Oddaje siebie za darmo. [czuć uświadomienie, zastanowienie, wejście w siebie]
Nikodem: I czujesz się źle?
Kamila: Tak. [czuć, że tworzy się połączenie w mózgu nowe: przyczyna-skutek, starego zachowanie]
Nikodem: Kiedy czujesz się źle nie masz na nic ochoty, chcesz się obronić, waga wzrasta i tak to koło się kręci. [przypominam kolejny raz o koszcie podtrzymywania tego zachowania]
Kamila: Tak zgadza się.
Nikodem: Czyli w jaki sposób możesz przestać ponosić jakikolwiek koszt w pracy i w domu?
Kamila: Mówiąc czego potrzebuje i mówiąc nie, kiedy coś mi nie odpowiada.
Nikodem: Bez tłumaczenia! Bez myślenia: co inni pomyślą, co chcą, co zrobią, co mogą zrobić. Bez wchodzenia w ich pole emocjonalne i emocje. Czyli musiałabyś zostać w sobie w tym wszystkim i czuć się dobrze, bezpiecznie? [pokazuję rozwiązanie]
Kamila: To trudne, bo widząc czyjeś emocje wywołane przeze mnie czuję się źle, na przemian poczucie winy i strachu przed atakiem. [kolejny mur]
Nikodem: O popatrz. Kolejny wilk z lasu wyszedł. Wywołane przez ciebie? Z której strony i jak?
Ty asertywnie odpowiadasz w zgodzie ze sobą i swoim sercem, swoim sumieniem. A to, jak ktoś zareaguje nie zależy od ciebie, bo ta osoba może swoją odpowiedzią (reakcją) chcieć zmanipulować, może mieć zaburzenia osobowości, być chora psychicznie, brać leki, być pod wpływem czy po prostu posiadać skojarzenia z dzieciństwa czy innych wydarzeń, które akurat teraz się uruchomiły. Dużo czynników.
Kamila: Bo nie potrafię zawsze rozgraniczyć tego, że czuję się odpowiedzialna za to jak druga strona odbierze moje słowa. To ja na głowę wiem. A w rzeczywistości od razu to mi wchodzi w serce i w splot słoneczny.
Nikodem: „Poczucie winy lub strach przed atakiem”. Poczucie winy, bo wyraziłam jasno co potrzebuję, bo rozumiem jaki koszt ponoszę za rezygnowanie z siebie na rzecz innych.
Strach przed atakiem, to tak naprawdę obawa, że jak podejmiesz decyzje inną od oczekiwań otoczenia (rodziców, bliskich), przyjdzie kara. I ten wzór już przełamujesz, zauważasz go.
Kamila: Kurde no wiem, widzę to. [czuć taki promyczek, jakby coś się przebijało przez warstwę podświadomości, nawyków i przyzwyczajeń, dlatego…]
Nikodem: Powiedz: nie odpowiadam za emocje innych ludzi. Rozumiem, że inni z przyjemnością mogą chcieć mnie wciągnąć w swoją grę emocjonalną. Rozumiem, że to gra dlatego w nią nie wchodzę. Niech sobie przeżywają swoje emocje nawet niech reagują na to: co mówię, co chcę, co robię, jak ich traktuje. Jestem w sobie, bo wiem, że działam w zgodzie ze sobą. Ja nie jestem żadnym tyranem, który ich rani samą obecnością. Ja nie żyje dla innych, dla rodziców ani dla świata. Na pierwszym miejscu jestem ja sama.
Kamila: Od razu mi poleciało, że nie wierzę sama sobie, że mogę być na pierwszym miejscu. [kolejny wzorzec wyszedł]
Nikodem: Czy w to wierzysz czy nie – i tak jesteś na pierwszym miejscu dla siebie, bo to ty jesteś centrum wszystkiego.
Kamila: Muszę wyjść. Dokończymy na następnej sesji?
Nikodem: Tak, ale masz do przemyślenia całą dzisiejszą sesje. Jest wiele pytań.
Kamila: Tak, a jednak wciąż sobie sama umniejszam, muszę zobaczyć gdzie to siedzi.
Nikodem: Nie że sobie umniejszasz. Ty swoim działaniem sobie umniejszasz. Czyli działasz wbrew sobie, bo już masz na tyle świadomości, że wiesz, że to jest wbrew sobie. Na pierwszym miejscu świadomość i szacunek dla siebie.
Kamila: Tak przyjrzę i przemyślę, widzę jak mi ciało reaguje i wnętrze jak się spina. Dobra, kolejny element do układanki o sobie.
Zakończenie
Tutaj już musieliśmy przerwać, bo Kamila wychodziła. Widzimy jednak jak zmiana nawyków, przyzwyczajeń do pewnych zachowań i reakcji – wymaga samozaparcia i gotowości. Kiedy już rodził się mały „płomyk” zaraz ciało, a raczej cień wyrzucał kolejnym przekonaniem: no jak to tak, przecież to zawsze było tak i tak, gdzie idziesz, wracaj tutaj. Pracę ułatwia wytworzenie dźwigni w postaci kosztów i zysków, ale potrzebnych jest kilka spotkań żeby tematy związane z przyzwyczajeniem i strachem (tu: przed stratą bliskości) miały silny nowy fundament. Tutaj tej pracy akurat nie mieliśmy szansy dokończyć. Czyli zgadza się wzór Kamili, która zaraz w pierwszym zdaniu napisała: „A drugie to zastanawiam się nad moim nierozpoczynaniem, ale też tym, że nie kończę tego co zaczęłam”. Jest to fascynujący proces, który ja traktuje jak taniec. Mimo, że fizycznie nie potrafię tańczyć, to rozmowa z drugim człowiekiem jest dla mnie właśnie takim tańcem. Podczas tego tańca trzymam lupę detektywa i zachowuje się jak prokurator, który zadaje celne pytania, ale najważniejsze żeby „nie nadepnąć” na stopę i nie przyśpieszać procesu przemiany wewnętrznej.